Życie we włoskim stylu...

Temat przeniesiony do archwium.
Lewa ręka nie wie, co robi prawa – powiedział swojemu klientowi właściciel włoskiej agencji pośredniczącej w rejestracji pojazdów – rozwiążemy pana problem w dwa dni. Proszę się nie przejmować, wszystko będzie legalnie

Giovanni parę dni temu został zatrzymany przez policję drogową. Niestety przegląd techniczny samochodu stracił ważność dwa tygodnie temu. Policja dopatrzyła się tego kontrolując dokumenty pojazdu. Poprosili go na bok i przez dobre pół godziny rozmawiali z nim dwuznacznymi zdaniami. Dawali do zrozumienia, że jeśli coś im da, to zapomną o wygaśnięciu przeglądu i puszczą go. Pech chciał, że Giovanni nie miał przy sobie pieniędzy a bankomat był daleko.

Skończyło się na tym, że Giovanni dostał mandat, a jego samochód został skonfiskowany. Ale tylko na piśmie, Policjanci byli na tyle mili, źe pozwolili mu wrócić do domu samochodem i zostawili dokument, który potwierdzał konfiskatę samochodu. Zabrali mu jednak kartę rejestracyjną, bez której nie mógł prowadzić samochodu. Aby rozwiązać problem, Giobanni musiałby pojechać do stacji kontroli pojazdów i zrobić przegląd. I tu pojawił się problem - samochód był tak zniszczony, że nigdy nie przeszedłby pozytywnie przeglądu. Gdyby zrobił to wcześniej u jakiegoś mechania, płacąc parę euro więcej, otrzymałby zaświadczenie, że samochód jest w perfekcyjnym stanie.

Ale co teraz? Giovanni udaje się zatem do stacji kontroli pojazdów z zamiarem wyrejestrowania samochodu. I tak miał zamiar kupić nowy. Rozmawiając z właścicielem agencji o swojej decyzji nagle słyszy: - Proszę pana, prawa ręka nie wie, co robi lewa. Kto zabrał panu kartę rejestracyjną? Policja? Dobrze, pójdzie pan do karabinierów i zgłosi, że zgubił kartę rejestracyjną pojazdu, po czym przyjdzie pan do nas z tym zgłoszeniem. My udamy się do urzędu i zrobimy duplikat karty. W dwa dni ma pan problem rozwiązany. Tutaj za rogiem jest posterunek karabinierów, może pan iść teraz, albo nie, lepiej żeby zrobił to ktoś z pana rodziny. Przecież mógł pan nic nie mówić w domu, że skonfiskowano panu auto...

Giovanni na drugi dzień wysyła syna na posterunek karabinierów, który zgłasza zagubienie dokumentu. Agencja w przeciągu dwóch dni dostarcza duplikat karty rejestracyjnej, a Giovanni natychmiast zgłasza się do mechanika, który podbija mu wielką pieczątką, że stan techniczny samochodu jest nienaganny. Giovanni jeździł samochodem jeszcze przez dwa lata.

* * *

Krystyna od roku ma prawo jazdy. Zdawała egzaminy w Polsce. Zanim przyjechała do Włoch, wyrobiła sobie międzynarodowe prawo jazdy. Polska nie należała jeszcze do Unii. Będąc w Neapolu, pewna siebie, wsiada do samochodu i ...wielkie bum! - ma wypadek. Zwariowany motocyklista wyjeżdża jej nagle zza zakrętu. Mężczyzna uderza w tylną część samochodu i upada na ziemię. Jest ranny, nie miał kasku. Zbiegają się ludzie. Przyjeżdża policja. Prosi świadków o ich relacje. Nikt nie chce mówić. Jeden właściciel sklepu, który wszystko widział, zaczyna mówić, ale nagle ktoś prosi go na bok. Po chwili wraca i zmienia wersję. Krótko mówiąc, zagrożono mu podpaleniem sklepu. Motorzysta był „znaną” osobą w okolicy, a wielu ludzi, którzy się zbiegli, to jego znajomi... Jednym słowem - Krystyna nie poniosła winy, ale...

Policja prosi ją o dokumenty, spisuje dane i informuje, by jutro stawiła się na posterunku w celu uzupełnienia danych, zapewniając, że nie będzie obwiniona za spowodowanie wypadku. Z powodu zamieszania raport zostanie napisany jutro. Na drugi dzień Krystyna jedzie ze swoim włoskim narzeczonym na posterunek. W drzwiach mijają się z ojcem motocyklisty, który żegna się z komendantem całując go w policzki. Komendant prosi ich do swojego biura i skrupulatnie ogląda przez dobre pół godziny prawo jazdy. Są strony napisane w różnych językach, a na pierwszej wyszczególnione państwa, w których to prawo jazdy jest ważne. W spisie znajdują się również Włochy. Niestety komendant wypisuje jej duży mandat, gdyż według niego, prawo jazdy nie jest ważne w Italii. Stwierdził, że "nic nie pisze tu po włosku..." Na nic tłumaczenie, że Włochy to Italia. Po paru minutach takiego tłumaczenia okazuje się również, że Krystyna jest winna spowodowania wypadku.

Opuszczają posterunek, a narzeczony Krystyny udaje się do adwokata. Prawnik po dokładnym rozpoznaniu sprawy stwierdza: - Proszę kupić duży bukiet kwiatów dla żony, w imieniu naszego państwa, ona ma rację, ale nic nie możemy zrobić. Prawo jazdy jest jak najbardziej ważne w naszym kraju, ale...

Po dwóch miesiącach nieszczęsny motocyklista otrzymał odszkodowanie i otworzył imponujący sklep odzieżowy....

* * *

Krzysztof mieszka we Włoszech już od 10 lat. Ma tymczasowe zameldowanie, książeczkę pracy,
książeczkę zdrowia, swojego rodzinnego lekarza i od niedawna posiada własna małą firmę. Płaci podatki. Jednym słowem robi wszystko to, co każdy obywatel Italii, z tą różnicą, że nie posiada włoskiego obywatelstwa. Parę miesięcy temu zmienił się rząd, a co się z tym wiąże prawa dotyczące imigracji. Któregoś dnia idzie do urzędu miasta po zaświadczenie o zameldowaniu. Musi otworzyć firmowe konto w banku i potrzebuje tego typu zaświadczenie. Słyszy, że nie ma go w spisie, mimo że jego firma jest zarejestrowana pod domowym adresem...

- Musi pan pojechać do urzędu miasta i zacząć od zameldowania. Krzysztof wysyła swoja włoską narzeczoną do tego samego urzędu, by poprosiła o zaświadczenie o statusie rodzinnym. W tym przypadku Krzysztof figuruje na dokumencie. Mieszka razem z Paolą od 8 lat. Na nic zdały się próby wyjaśnienia kwestii z urzędnikiem.

Zostali odesłani do urzędu miasta. Odłożyli to na koniec tygodnia. Byli wyjątkowo zaskoczeni, kiedy to w międzyczasie Krzysztof otrzymał z włoskiego Ministerstwa Służby Zdrowia elektromagnetyczną kartę zdrowia z kodem fiskalnym. Jednym słowem Krzysztof dla Ministerstwa Zdrowia i fiskusa istnieje, ale dla miejscowego urzędu stanu cywilnego – nie. I kto tu teraz jest lewa ręką – Ministerstwo Zdrowia czy miejscowe urzędy?

Takich historii mogłabym opisać wiele. Jednak czasami lepiej nic nie mówić, bo zamiast poprawić własną sytuację, można ją pogorszyć. Porządny adwokat po paru kieliszkach dobrego wina powie ci: - Nie jest sztuką znać prawo, ale sztuką jest umieć je tak zinterpretować, by...klient był zadowolony. Żyjemy w państwie, gdzie instytucje nie komunikują ze sobą, idą własnymi drogami, bo każda z nich uważa się za ważniejszą od pozostałych. Interpretują prawo na własny pożytek. Jeśli dobrze to zrozumiesz, to nigdy nie będziesz miał problemów. Po prostu dostosuj się i okaż im, jak bardzo ich szanujesz!

We Włoszech jest 150 tys. adwokatów, na prawo może zapisać się każdy i nie ma egzaminów wstępnych. Coś jeszcze dodać?
Bardzo ciekawe. Wrażenie psuje jedynie ostatnie zdanie, pechowo jedyne, które nie jest suchą relacją a czymś, co najwyraźniej autora przerosło...własną opinią.

Sugestia, jakoby duża ilość adwokatów we Włoszech i łatwość dostania się na studia prawnicze była sytuacją korupcjogenną, jest naciągana i bzdurna nawet. Można to udowodnić porównując ją ze sytuacją w Polsce...klikowości i korporacyjności prawników. Efekty są, jakie są.
Najdłuższy proces we Włoszech ciągnie się od.. 192 lat Od 192 lat władze pewnej gminy na Sycylii procesują się z kilkoma rodzinami o 30 hektarów, sprzedanych w 1816 roku za zaniżoną cenę. To najdłużej ciągnący sie proces we Włoszech, a może nie tylko.
Od początku były podejrzenia, że powiatowy mierniczy, którego poproszono o pomoc przy transakcji, zaniżył wartość gruntów. Według niego ich cena wynosiła 2030 uncji złota. Na taką też sumę opiewa umowa, podpisana 15 czerwca 1816 roku między gminą San Giovanni Gemini w pobliżu Agrygentu a niejakim Giuseppe Romeo, miejscowym rolnikiem. Podejrzenie utwierdziła następna ekspertyza, z której wynikało, że ziemia warta była więcej, bo aż 3115 uncji. Zaczęło się chodzenie po sądach.

Już w 1835 namiestnik królewski w Palermo uznał, że proces ciągnie się zbyt długo. Na pierwszy wyrok trzeba było jednak czekać jeszcze 154 lata. W 1989 sąd przyznał rację władzom gminnym i unieważnił akt zakupu. W 2000 roku orzeczenie to zatwierdził Sąd Najwyższy. Potomkowie Giuseppe Romeo nie dają jednak za wygraną i zapowiadają dalszą walkę. Liczą przynajmniej na zwrot wyłożonych przez niego pieniędzy - już nie w złocie, lecz w euro.
10 pokolenie adwokackie zyje z tego procesu..nic tylko studiowac prawo we Wloszech he he
No, to rzeczywiście robi wrażenie.:)
U nas też prawo może studiować kazdy,bez zdawania egzaminów wstepnych-> patrz studia zaoczne lub wieczorowe.
Tak, tylko że po studiach zostanie bez koneksji i protekcji najwyżej radcą prawnym w GS-ie.
Podobnie,jak po studiach dziennych bez koneksji i protekcji.Co tu duzo mowic ...
Jeżeli dobrze słyszałem, minister Ćwiąkalski, do niedawna obrońca i najlepszy kompan największych polskich gangsterów, zablokował projekt "uwolnienia" zawodu adwokata spod "opieki" korporacji, do której sam należy.
Koneksja to koneksja.Niewazne jaka.Kazdy orze,jak może ;-)
Zgadza się, ale uważam, że korporacje zawodowe, które praktycznie uniemożliwiają wzrost ludzi spoza środowiska, to taka państwowa mafia w pigułce.
To jest prawda powszechnie znana. Niestety ich przywileje są wrogami społeczenstwa.Za każdym razem, gdy rząd usiłuje zająć się naszymi sprawami, kosztuje to więcej i rezultaty są gorsze, niż gdybyśmy się tym zajęli sami. Zreszta nasza spuścizna histoyczna sama mowi za siebie. Widac nasi przodkowie mieli silne geny ;-)
Z tym prawem to do konca nie jest tak: na niektore uczelnie nie ma egzaminow, a na niektore sa... Poza tym fakt ze studiujesz prawo nie oznacza, ze je ukonczysz, a przede wszystkim, ze tak latwo przez nie "przejsc"...
To inksza inkszość. Ponoc studenci zaoczni to ludzie z biedniejszych rodzin,ktorzy aby studiowac muszą pracowac,by się utrzymac.
Nie chodzilo mi o to ze studia sa kosztowne tylko, ze egzaminy wcale nie sa najlatwiejsze. Poza tym trudno mowic o studiach zaocznych w realiach wloskich..
Wiadomo. Co do egzaminów ,to na studiach wszystkich trybów tj.zaocznych,wieczorowych i dziennych obowiązuje ten sam zakres materiału i te same pytania egzaminacyjne(przynajmniej na mojej uczelni). W powyzszym watku chcialam dac do zrozumienia,ze jesli ktos studiuje zaocznie to niekoniecznie znaczy to,ze nie zdal egzaminow wstepnych. Jak zwykle w naszym kraju,jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o...
gillena nie podałaś źródła i autora:( www.wiadomosci24.pl)Anna Smolinska
We Włoszech 2 zasady są niepodważalne i nie ma od nich wyjątków.

1. W sporze Włoch-cudzoziemiec zawsze za winnego zostaje uznany cudzoziemiec.
2. Słowa 10 cudzoziemców są mniej warte niż słowa jednego Włocha (nawet jeśli ten Włoch to recydywista).
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Nauka języka

 »

Życie, praca, nauka