Boss Cosa Nostry

Temat przeniesiony do archwium.
Boss Cosa Nostry uczy jak robić interesy w mafijnym stylu
Listy przebywającego w więzieniu bossa Cosa Nostry Bernardo Provenzano pełne są elementów doskonale ilustrujących jego styl rządzenia. Z tego, co można w nich znaleźć, dałoby się zestawić mafijny podręcznik zarządzania dla dyrektorów firm.
Są okrutni, bezwzględni, przysporzyli cierpienia wielu ludziom, ale nie można im zarzucić, że nie mają nosa do interesów - szefowie mafii wiedzą, jak osiągnąć zysk. Chociaż ich praktyki w większości mijają się z prawem, Cosa Nostra nie jest tak uwsteczniona i konserwatywna, jak przyjęło się ją postrzegać. Zysk stanowi jej rację bytu. Jak każdy biznes, postępuje pragmatycznie i zmienia się bezustannie w poszukiwaniu nowych możliwości.

Wielki biznes nauczył się zaskarbiać sobie przychylność opinii publicznej, a programy telewizyjne w stylu The Apprentice i Dragons' Den ukazują nam ten brutalny, lecz fascynująco konkurencyjny świat. Przedsiębiorcy tacy jak Sir Alan Sugar, Duncan Bannatyne i Peter Jones nieoczekiwanie stali się postaciami medialnymi. Ale mafia używa tych metod już od wielu lat.

Kiedy Bernardo Provenzano przejął kierownictwo nad organizacją w połowie lat 90., odziedziczył uszczuploną i zdemoralizowaną siłę roboczą, która wcześniej sama pozbawiła się wpływu na politykę i przemysł. Zamachy bombowe, w jakich zginęli orzekający w procesach mafijnych sędziowie Giovanni Falcone i Paolo Borsellino okazały się być katastrofą z PR-owskiego punktu widzenia i wywołały bardzo ostrą reakcję organów ścigania. Setki gangsterów trafiły do więzienia, a liczni spośród nich byli tak rozczarowani organizacją, że zaczęli zeznawać wszystko, co wiedzieli.

Sędziowie i mafiozi są zgodni co do jednego: Provenzano był charyzmatycznym przywódcą, który odwrócił los Cosa Nostry. Mówiono o nim, podobnie jak o wielu innych bossach organizacji, że gdyby wykorzystał swój talent i środki do działalności legalnej, odniósłby ogromny sukces. Na szczęście charakterystyczny dla mafii modus operandi - zastraszenia i przemoc służące tworzeniu monopoli lub karteli dyktujących ceny - nie jest powszechnie występującym elementem polityki przedsiębiorstw. Jednak jego "system" odmienił podupadającą organizację przy użyciu dalekowzrocznej taktyki godnej prawdziwego biznesowego impresario. Dzięki temu, że zapisał swoje reformy na papierze, mamy dziś coś, co można by określić mianem siedmiu zasad, jakimi powinno kierować się przedsiębiorstwo, by odnieść sukces.

Zasada 1: Zanurzenie

Kiedy firma zaczyna podupadać, należy ją przede wszystkim ukryć poniżej zasięgu radaru. Trzeba najszybciej, jak to możliwe, pozbyć się etykiety: "przeżywająca problemy", nawet jeżeli oznacza to zniknięcie z czasopism branżowych. - To całkiem sensowne rozwiązanie: zatuszować własne błędy i działać dalej - mówi Peter Wallis (w innym wcieleniu znany jako Peter York - komentator społeczny), konsultant ds. zarządzania w SRU Ltd. Dobrze jest również kupić cierpliwość udziałowców przekonując ich, żeby nam zaufali i powstrzymali się z gwałtownymi działaniami.

- Chcieliśmy uczynić Cosa Nostrę niewidzialną i zyskać czas na przegrupowanie - wspomina jeden z "poruczników" Provenzano, Nino Giuffre, który zaczął współpracować z organami ścigania wkrótce po aresztowaniu w 2002 roku. Po serii potyczek o władzę, w których wielu ludzi straciło życie, biznesmeni - co zrozumiałe - stali się wyjątkowo niechętni do odbierania telefonów. Mafiozów poinstruowano, by unikali wszelkich działań mogących wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej. Jeżeli właściciel fabryki odmawiał płacenia za "ochronę", nikt nie podpalał jego maszyn, ani nie wysadzał w powietrze ciężarówek. Jedyną metodą nacisku stała się łagodna perswazja.

W przeciwieństwie do wcześniej stosowanej zasady: "najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania", teraz zaczęto rozpatrywać każdy potencjalny akt przemocy pod kątem uszczerbku, jakiego za jego przyczyną mógłby doznać wizerunek publiczny organizacji. - Rzeczą podstawową było oszacowanie, czy dana osoba może wyrządzić więcej szkody żywa, czy martwa - wyjawia Nino Giuffre.

Ogłaszając nowe zasady działania Provenzano przestrzegał, że pozbieranie się z upadku zajmie nieco czasu - członkowie organizacji będą musieli poczekać 5 do 7 lat, zanim znowu zaczną osiągać zyski. Odbudowanie powiązań z biznesem i politykami było możliwe tylko z dala od światła jupiterów. Ukryta w cieniu Cosa Nostra miała pozbyć się swojego pasożytniczego wizerunku i stać się częścią instytucji przemysłowych i politycznych.

Zasada 2: Mediacja

"Bądź spokojny, czysty, poprawny i konsekwentny, negatywne doświadczenia obracaj na swoją korzyść, nie odrzucaj tego, co ci mówią, ale nie wierz we wszystko. Zawsze próbuj odkryć prawdę, zanim się odezwiesz i pamiętaj, że dla właściwego osądu nigdy nie wystarczy opierać się na jednym źródle informacji."

List ten nazwano "manifestem Cosa Nostry pod przywództwem Bernardo Provenzano". Po dekadzie niewysłowionej przemocy za rządów poprzedniego bossa Toto Riiny, nowy szef zmienił kulturę organizacji ucząc jej liderów sztuki negocjacji i tego, jak ważny jest dialog.

Provenzano na ogół podejmował decyzje szybko i często wymagał błyskawicznych i bezpośrednich odpowiedzi na swoje pytania, ale potrafił również zwlekać, gdy było mu to na rękę. Grając na czas, zachęcał swoich ludzi do negocjowania spornych kwestii. Jeśli im się nie udawało, sam siedział dzień i noc przy maszynie do pisania, służąc własną wiedzą i doświadczeniem (a od czasu do czasu odrobiną przewrotności) w rozwiązywaniu konfliktów.

Jak każdy dyrektor firmy, uważnie wypracowujący swój wizerunek medialny, Provenzano nie chciał być postrzegany jako tyran, wolał raczej uchodzić za "dobrego dyktatora". Koordynował działalność różnych, konkurujących grup, nie narzucając swojej woli. Był bezspornym szefem, ale stwarzał wrażenie, że decyzje podejmuje po długich konsultacjach.

Zasada 3: Konsensus

Provenzano odpowiadał na listy przedstawicieli wszystkich klas społecznych dotyczące najróżniejszych tematów: miejsc pracy, wyników egzaminów, zarządzania lokalną służbą zdrowia i szpitalami. Stawiał sprawę jasno: mafia musi prezentować się jako pozytywny element społeczeństwa, podobnie jak czynią to wielkie korporacje prowadzące działalność charytatywną. Jej boss ma być postrzegany jako dobroczyńca, dobry wujek, którego można poprosić o radę i przyzwolenie w każdej sprawie - zarówno zawodowej, jak i osobistej. Rozumiał, że przekonanie ludzi, iż nie mogą się bez niego obejść, jest znacznie bardziej efektywnym sposobem promowania biznesu, niż stosowanie przymusu i przemocy.

"Chcę wiedzieć o wszystkim, czego potrzebują" - pisał do swojego doradcy. - "Muszą się spodziewać po nas wyłącznie dobra."

Jednym z kluczowych etapów odnowy organizacji było odbudowanie dobrych stosunków z ludnością. Mafia zawsze opierała swoją siłę na posłuszeństwie (mówienie o "dobrej woli" byłoby przesadą) społeczności. W branży, w której sprzedaje się ochronę, najważniejsza jest kontrola nad ludźmi - jeżeli "klienci" zjednoczą się przeciwko "obrońcom", zaczynają się kłopoty.

Zasada 4: Miej Boga po swojej stronie

Częścią prowadzonej przez Provenzano kampanii na rzecz odzyskania zaufania ludności i rehabilitacji Cosa Nostry w oczach społeczeństwa było przywdzianie płaszcza pobożności. Mafiozo zachowywał się jak obdarzony dużym autorytetem, godny zaufania kaznodzieja. Jego listy przypominały kazania proboszcza, a swoim ludziom często wysyłał cytaty z Pisma Świętego.
Śledczy próbowali ze wszystkich sił odnaleźć ukryty kod rzekomo zawarty w podkreślonych fragmentach jego Biblii. W rzeczywistości wygląda na to, że cytaty te same w sobie stanowiły dla niego użyteczne narzędzie wykonywania władzy.

Według prowadzących dochodzenie, dobór fragmentów świadczy o "dużej wadze przykładanej do zasad, kar, winy i zemsty, tak jakby Provenzano szukał w nich inspiracji i wsparcia w pełnieniu obowiązków i podejmowaniu decyzji będących nieodłącznym aspektem zarządzania organizacją.

Posługując się metodą popularną wśród niektórych polityków (włączając w to Tony'ego Blaira), Provenzano w swoich listach zawiera silną implikację, że jest wykonawcą woli boskiej ("Niech Bóg was błogosławi i chroni " albo " zawsze gdy Bóg zechce, bym był wam przydatny, jestem w pełni do waszej dyspozycji ").

Taki wizerunek prostego parafianina pomógł również George'owi Bushowi w dążeniu do zdobycia szerszej popularności. - Religijność Busha jest bardzo wybiórcza - komentuje Wallis. - Przymila się prawicowym protestantom, ale nie kupuje całego pakietu - chce być tylko z nimi kojarzony.

Zasada 5: Bądź elastyczny politycznie

Biznesmeni najróżniejszej maści i orientacji politycznej w końcu na ogół trafiają do ciał doradczych przy rządzie. Choć trudno sobie wyobrazić, żeby chłopak z East Endu, któremu się powiodło, był typowym zwolennikiem partii laburzystów, to jednak sir Alan Sugar podobno doradza brytyjskiemu premierowi Gordonowi Brownowi. - Ten rząd nie jest rządem laburzystowskim, ale raczej torysowskim i to w starym stylu - mówi Sugar. - Wolę Gordona od Tony'ego. Blair wnosił powiew świeżości, ale Brown jest bardziej podobny do mnie. Cechuje go mocna etyka pracy.

Provenzano poszedł dalej, zmieniając sojusze polityczne tak, jak mu pasowało. Szukał polityków gotowych dążyć do wygodnych dla niego rozwiązań, takich jak niższe kary dla skazanych gangsterów, czy też zniesienie ochrony dla osób współpracujących z organami ścigania. - Próbowano nawiązywać zakulisowe kontakty z politykami, na których nie padał nawet cień podejrzeń o związki z jakimikolwiek skandalami czy niemoralne prowadzenie się - wspomina Giuffre. - Gdyby opozycja zorientowała się, że jakiś polityk cieszy się poparciem ludzi honoru wyższej rangi, zniszczyłaby go w ciągu 24 godzin.

Zasada 6: Odnowa

W razie skandalu politycznego lub niepowodzenia w biznesie rzeczą kluczową dla nowego szefa jest możliwość zdystansowania się od całej sprawy. Użyteczne może być całkowite odświeżenie wizerunku. Były dyrektor grupy producentów odzieży Arcadia, Stuart Rose, wracając po trzech latach nieobecności, by ratować podupadającą firmę, powiedział: - Co ciekawe, ludzie tutaj myślą, że w ogóle się nie zmieniłem, ale nie było mnie przez trzy lata. Dzisiaj nie jestem już tym samym Stuartem Rose, co wcześniej.

Dzięki nowemu stylowi sprawowania władzy wprowadzonemu przez Provenzano z gazet zniknęły związane z nim negatywne nagłówki, a jemu samemu udało się odciąć od wcześniejszych skandali. Tak jak wszyscy pozostali, wypłynął podczas dekady największej brutalności w Cosa Nostrze, a jego reputacja leżała w gruzach. Doradcy pomogli mu "odzyskać utracone dziewictwo", jak to w oryginalny sposób ujął Giuffre. Dzięki wysiłkom swoich specjalistów od PR, zdołał doprowadzić do sytuacji, w której przestał być kojarzony z latami przemocy i zaczął być postrzegany jako rozjemca.

- Kiedy wyszedłem z więzienia - opowiada Giuffre - zobaczyłem zupełnie innego Provenzano. Kiedyś był płatnym mordercą, a teraz wręcz przejawiał oznaki świętości.

Zasada 7: Skromność

W trakcie swojej kariery Provenzano przeobraził się z najemnego zabijaki w inwestora, mistrza polityki, a wreszcie w stratega i lidera. Część jego nimbu stanowiło to, że tak naprawdę nikt nie wiedział, czy jest geniuszem, czy raczej niepiśmiennym szczęściarzem. Aby podkreślić swoją skromność i ukazać siebie jako prostego człowieka z ludu, pisał listy pełne błędów ortograficznych i gramatycznych i zawsze kończył je w ten sam przepraszający sposób: "Błagam o wybaczenie błędów w moim piśmie "

Wszystkie listy kończyły się takim samym świątobliwym i afektowanym błogosławieństwem oraz przeprosinami za błędy gramatyczne. Niepoprawna pisownia i szkolne pomyłki nie ujmowały jednak nic z jego autorytetu. Zważywszy, iż był człowiekiem z łatwością poruszającym się w świecie biznesu i polityki, wszystko to w oczywisty sposób musiało stanowić część starannie tworzonego wizerunku. Funkcjonariusze prowadzący dochodzenie utrzymują, że ten pół-analfabetyzm był zwykłym podstępem.

Strategii takiej używali z dobrym skutkiem przywódcy polityczni i ludzie biznesu. - Rodzina George'a Busha należy do najwyższej klasy społecznej, do jakiej można dotrzeć w Stanach Zjednoczonych - mówi Wallis. - On nie jest prawdziwym Teksańczykiem. Nie wiemy na ile fakt, że mówi w ten sposób, dowodzi jego niekompetencji, a na ile świadczy o chęci przypodobania się masom. Wiemy jednak, że to działa.

Również Justin King, multimilioner i wybawiciel sieci supermarketów Sainsbury's, mówi: - Nie jestem molem książkowym Jestem po prostu zwyczajnym facetem. - Sugar nigdy nie wypierał się swoich "east-endowych" korzeni i tego, że dorastał w budynku komunalnym w Hackney. Chociaż nie zadziera nosa, stawia sprawę jasno: wychowywał się bez żadnych przywilejów, ale teraz ma władzę.

Provenzano posunął się w fałszywej skromności o krok dalej, sugerując (co prawie całkowicie mijało się z prawdą), iż wolałby, aby władzę sprawował zamiast niego ktoś inny: - Chcą, żebym mówił im, co mają robić - pisał - ale kim ja jestem, żeby im mówić, jak mają się prowadzić? Nie mogę wydawać nikomu rozkazów. Szukam raczej kogoś, kto mógłby rozkazywać mnie.

Na jego nieszczęście, po tym jak został aresztowany w 2006 roku, życzenie to się spełniło.

Źródło: The Guardian Clare Longrigg

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia