Polskie dziewczyny na emigracji - jak żyją co robią? W jaki sposób zarabiają na siebie? Mit sympatycznych panien gotowych na wszystko przechodzi w niepamięć. Jakie są, jak wygląda ich codzienność?
Magda ma 29 lat, jest wysoka, zgrabna i bardzo ambitna. Ma na sobie bezpretensjonalny komplet jednej z bardzo kosztownych włoskich marek odzieżowych. Sprawia wrażenie małomównej i nieprzystępnej. W Polsce studiowała język włoski i angielski. Niestety, nie udało jej się znaleźć ciekawej pracy, zatem wyjechała w poszukiwaniu szczęścia, jak wielu jej rówieśników.
We Włoszech postanowiła kontynuować naukę. Bez problemu dostała się na Sapienze w Rzymie i tak rozpoczęła się jej wielka przygoda. Szybko dała się poznać jako najlepsza studentka na roku, tak też udało się jej utrzymać ze stypendium, które przyznawała jej szkoła za wyniki w nauce. Już podczas studiów przebierała w ofertach pracy, jakie dostawała przez uczelnię. Doskonale wiedziała, że jak tylko skończy studia dostanie wymarzoną pracę. Tak też się stało, jeszcze przed obroną zaczęła pracować dla jednej z dużych międzynarodowych firm.
Znajomość czterech języków okazała sie wspaniałą inwestycją. Jak sama mówi: wcale nie było mi ciężko, uwielbiam życie studenckie, egzaminy, zajęcia i całe to zamieszanie. Zrobiłam wszystko, co tylko było możliwe, aby móc studiować jak najdłużej - przyznaje Magda. Teraz podróżuje, co pozwala jej realizować wiele pasji, jak chociażby fotografia, na której punkcie ma bzika. Lubię być niezależna, nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu, sama o sobie decyduję i robię to, na co mam ochotę. Nie jestem feministką, mam chłopaka, ale każde z nas żyje swoim życiem. Nie popieram związków, w których jedno lub drugie musi rezygnować ze swoich pasji - mówi dziewczyna.
W chwili obecnej nie pracuje, postanowiła przenieść sie do Belgii ze względu na pracę swojego chłopaka. Szukam tam jakiegoś interesującego zajęcia i żyję z oszczędności. Nie muszę martwić się o wydatki. W poprzedniej firmie traktowano mnie naprawdę dobrze. Udało mi sie zainwestować tak na zapas w dwa mieszkania w Centrum Warszawy, teraz je wynajmuję. Zatem jakieś wpływy są zawsze, nie muszę się spieszyć z szukaniem zajęcia. Właściwie to wykorzystuję ten czas na podróże, sport i dbanie o samą siebie - opowiada Polka.
Nie ukrywa, że ma typowo kobiece upodobania. Lubię drogie ubrania, kosmetyki, uwielbiam zakupy. Wyszukiwanie okazji to jedno z moich ulubionych zajęć. Doskonale wiem gdzie i kiedy znajdę jakieś ciekawe oferty czy wyprzedaże. Przygotowuję się do każdej z nadarzających się okazji, mam swoje ulubione miejsca i sklepy, i jeśli zbliża sie dzień, w którym chcę wydać na siebie trochę pieniędzy, po prostu robię to. Nie ważne, czy jest to Paryż, Rzym czy inne miejsce w Europie. Wydawanie pieniędzy mnie wciąga, dostarcza mi adrenaliny - mówi Magda. Na pytanie, co z rodziną i planami na przyszłość, odpowiada szybko: rodzina to nie w moim stylu. Nie chcę tak wielkiej odpowiedzialności, nie teraz. Chcę żyć tak jak teraz najdłużej jak to możliwe, bez zobowiązań.
Jej przyjaciółka, niebieskooka blondynka Monika (mieszka w Sienie, ale bardzo często bywa w Rzymie, gdzie się systematycznie spotykają) śmieje się porozumiewawczo. Rodzina, dzieci, garnki, obowiązki, to nie ma sensu... Nie po to studiowałam, a teraz pracuję sześć dni w tygodniu - tłumaczy Monika. Czasem zarywam weekendy, ale wiem, że stać mnie na wszystko, co jest mi potrzebne. Nie muszę martwić sie o rachunki, obiady czy zakupy. Moje życie jest tutaj, mam tu moje ulubione restauracje i kawiarnie. Mam też kilka butików w których systematycznie śledzę najnowsze kolekcje ulubionych projektantów, czego chcieć więcej... Nie chcę tego zmieniać, tak mi jest dobrze - mówi młoda Polka.
A co z życiem uczuciowym? Denerwują mnie widoki całujących się par tu i ówdzie, ale nauczyłam się nie zwracać na nie uwagi. Nie mam czasu na faceta, właściwie ciągle jestem w pracy, zebrania, konferencje, szkolenia. Nie mam chęci i czasu na związki, jestem sama, ale jest mi z tym dobrze, to świadomy wybór. Poza tym ciężko znaleźć mężczyznę, który byłby w stanie mi czymś zaimponować - wyznaje Monika. Jeśli tylko złapie mnie chandra, wybieram się ze znajomymi na Majorkę, czy w inne piękne miejsce doładować akumulatory. We Włoszech nie ma tej presji: ślub, dzieci, rodzina. Tu młodość przeciąga się dopóki tylko to możliwe. Czasem czuję, że czas leci jak szalony, ale wystarczy kupić lepszy (droższy) krem przeciwzmarszczkowy i juz życie zmienia smak - mówi Monika.
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agata Scappa