Ja mam wrażenie, że nie jest to problem, który zaczął się zeszłego lata ale taki, który właściwie trwa już ponad 6 lat. Wydaje mi się, że Włochy poprostu nie były gotowe do przyjęcia Euro. Euro spowodowało podwyżki nawet w bogatych, silnych ekonomicznie krajach, takich jak Austria, to co dopiero w dużo biedniejszych od Austrii Włoszech. Tyle, że w Austrii i innych krajach UE zaczęły rosnąć również pensje, a we Włoszech nie. Późniejszy kryzys gospodarczy tylko to pogłębił i pogłębia do dziś.
Holendrzy, których poznałam na włoskim uniwerku często powtarzali, że oni nie wiedzą jak Włosi wogóle mogą wyżyć, bo ceny we Włoszech i Holandii są takie same, natomiast pensja Włocha to połowa tego co zarabia Holender. Od tamtej pory sytuacja we Włoszech jeszcze się pogorszyła, niedawno w pracy rozmawiałam z Norwegiem, który mieszkał we Włoszech przez pół roku i stwierdził, że ceny niektórych produktów we Włoszech są wyższe niż w Norwegii, co jest naprawdę szokujące bo Norwedzy zarabiają cztery razy tyle co Włosi.
Jeśli chodzi o oszczędzanie na jedzeniu, to ja akurat tego we Włoszech nie zauważyłam, natomiast mnie zawsze zdumiewało to przesadne oszczędzanie Włochów na ogrzewaniu, myślę, że to jest jakaś ich obsesja. Większość mieszkań w których mieszkają Włosi jest w zimie niedogrzana - tak samo jest niestety w sklepach, urzędach i - o zgrozo - szpitalach. Odwiedzałam kiedyś moją koleżankę w szpitalu we Włoszech w lutym. Na zewnątrz było 3 stopnie i w tym szpitalu niestety też. Mi w tej szpitalnej sali było zimno w kurtce, a ci biedni pacjenci, w piżamach pod cieniutkimi kołdrami, poprostu cały czas dygotali, bo włoski szpital oszczędzał na ogrzewaniu. Dlatego ja zimy we Włoszech wspominam gorzej niż te w Polsce, bo w Polsce jest zimno tylko na zewnątrz, ale w budynkach jest cieplutko, natomiast we Włoszech zimno było mi wszędzie, no oprócz własnego mieszkania. Doszło nawet do tego, że w zimę odrzucałam zaproszenia niektórych znajomych, bo nie uśmiechało mi się iść do kogoś na jakąś kolację, jeśli miałabym to przypłacić zapaleniem płuc. Raz jednym znajomym zwróciłam uwagę, że w ich domu jest strasznie zimno, ale powiedzieli, że ogrzewanie dużo kosztuje i nie mogą go za mocno rozkręcać - więcej już nic nie mówiłam, bo to w końcu ich dom i mogą sobie robić, co im się żywnie podoba. Ja jestem jak najbardziej za oszczędzaniem, ale nie na ogrzewaniu czy jedzeniu. To oszczędzanie na ogrzewaniu to jakiś dziwny włoski zwyczaj, bo rozmawiałam z wieloma cudzoziemcami mieszkającymi we Włoszech i ich też to bardzo denerwowało. Na początku jak przyjechałam do Włoch, to dziwiło mnie, że w niektórych włoskich teatrach nie ma szatni, ale później w zimie się przekonałam, że bez kurtki to możnaby tam zamarznąć.