Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi sie ze kobiety i ludzie sredniowyksztalceni maja latwiej...
Raz ze jakby wiecej mozliwosci (faceta za badante nikt nie wezmie... pomimo ze umie sprzatac, gotowac, ma wiecej sily;P), dwa ze jakos chetniej patrzy sie na kobiete, a skoro skonczyla tylko szkole srednia to nie bedzie wymagac niewiadomo czego. Z jednej strony dobrze, z drugiej strony nie podoba mi sie to.
Ja pewnie gdybym ukryl wyzsze (co planuje od paru tygodni zrobic), tez pewnie mogl bym sobie spokojnie pracowac jako perito/tecnico elettronico zgodnie z moim pierwszym dyplomem...
Czy jest w IT jakas ustawa ktora mowi o minimalnej wysokosci wynagrodzen w zaleznosci od wyksztalcenia? Bo jesli tak to moze to jest moim problemem. U nas wychodzi sie z zalozenia ze mam wyzsze, wykonuje prace na poziomie pierwszego dyplomu - wiec skoro stawki sa negocjowane indywidualnie nie ma sie co przejmowac ze ten ktos ma wyzsze? A jak jest tutaj? Czy pracodawca widzac moje wyzsze odrazu skresla mnie, wiedzac ze bedzie musial placic mi 10,20eu/h zamiast 6,25eu/h?? Stawki podane sa oczywiscie czysto hipotetyczne... ktos sie orientuje w temacie?