A co powiecie na taką historię?:)
Wyjechałam do Włoch na 2 tygodnie na wakacje do ciotki. Trochę mi się przedłużył pobyt... U siostry męża ciotki zamieszkałam i pracowałam. Pierwsze chwile bez ciotki były straszne. Nie znałam języka... Siedziałam na ganku i się uczyłam całymi dniami. Sąsiedzi przechodzili, próbowali rozmawiać ja się tylko uśmiechałam. Po 2 tygodniach poznałam Valerio. Sąsiada. Zaczeliśmy przesiadywac razem na ganku, współnie się uczyć, śmiać, spacerować ze słownikiem w rękach... Nie pozwalałam mu na nic. Na obięcie mnie, na trzymanie za rękę, na buziaka ...ponieważ zawsze chciał to zrobić gdzieś gdzie nie było ludzi. Tomi się nie spodobało. On mówił, że go wykorzystuję. Jeśli się nudzę to dzwonię do niego. Wytłumaczyłam mu, że traktuję go tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Chyba zrozumiał... Ale ja nie byłam pewna tej przyjaźni... Gdy go nie widziałam dłużej niż jeden dzień zaczynałam tęsknić... tłumaczyłam to sobie tym, że to przez to, że nie znam nikogo innego, że w pewnym sęsie jestem na niego skazana. Po 2 miesiącach posanowiłam jechać do Polski. Wszyscy sąsiedzi włącznie z rodzicami Valeria bardzo serdecznie mnie pożegnali i kazali wrócić do nich spowrotem. Byłam przekonana że już nie wrócę. Vale ciągle do mnie pisał, puszczał syganały ... Po tygodniu w Polsce zaczęłam bardzo tęsknić za nim i za ludźmi których tam pozanałam. Pewnej nocy się popłakałam bo nie chciałam uwierzyć że jestem w nim zakochana, myślałam, że to niemożliwe. Po 2 tygodniach już mnie wszytko tak drażniło w Polsce że nie miałam innego wyjścia...zadzwoniłam..... wracam! Vale przyjechał po mnie na dworzec. Gdy go zobaczyłam poznałam siebie od tej słabszej strony. Pobeczałam się jak bóbr on pytał co się dzieje... a ja byłam szczęśliwa, że tu jestem stoję razem z nim i się witamy, obejmujemy... To chyba było pierwsze takie nasze zbliżenie. Tak zawładnęło moimi emocjami, że go pocałowałam. Chyba był bardziej zdziwiony niż ja. I wtedy świat mi się ugiął pod nogami.... powiedział, że ma dziewczynę, że ona jest daleko, mieszka po drugiej stronie Włoch... Chciałam wsiąść spowrotem do autokaru i odjechać... w tym momencie stałam się pewna że się zakochałam. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać. Przestałam odpisywać na smsy, reagować na jego wołanie, prośby, tłumaczenia... Dopiero po cięzkim miesiącu jaki tam wytrzymałam napisałam smsa... że dlatego wróciłam bo zrozumiałam, że nie jest dla mnie tylko przyjacielem... to była odpowiedź na jego wszytkie smsy w ciągu tego cichego miesiąca.
Wyszłam na ganek .... chciałam go spotkać zobaczyć. Już dłużej nie mogłam...Wyszedł do okna... udawałam, że go nie widzę... patrzył na mnie. Zasłaniał głowę rękami... chyba myślał. Napisał smsa ze za 3 min wyjdzie,żebym pooczekała... Nie mogłam...do oczu napłynęły mi łzy. Weszłam do domu. Uspokoiłam się... dostałam 2 sygnały...( zawsze puszczamy sobie 2 sygnały. To był znak że np on na mnie czeka przed domem). Uśmiechnęłam się do tel i wyszłam. Przytulił się do mnie! Od razu pomyślałam że przecież wszyscy widzą... Ucieszyło mnie to i przytuliłam się do niego mocno. Usiedliśmy... opowiedział mi całą historię. Jest z nią prawie 5 lat!!!! Jest mu cięzko tak poprostu ją zostawić... ale chce być ze mną....
Powiedział, że nie chce jej mówić tego przez tel... Ustaliliśmy, ze pojedzie do niej, żeby zerwać....A do tego czasu ona dzwoniła, pisała a ja???? szlag mnie trafiał... Nie myśląc o niej... zaczęliśmy żyć jako jedność, para.... Nikt z sąsiadów o tym na początku nie wiedział chociaż każdy się domyślał....Pewnego dnia chciałam przed jego oknami dać mu buziaka... on się odsunął.... wyjaśnił, że rodzice nie wiedzą, że Elisy już nie ma. Wkurzyłam się. Powiedziałam stanowczo albo ja albo ona.... Ale nie potrafiłam już być taka twarda.... Wieczorem wyszliśmy, rozmawialiśmy... I tak zaczął mijać dzień za dniem. Zapomniałam, że on z kimś jest. Czasami myślałam, że on sobie ją poprostu wymyślił, żebym była zazdrosna...
Było coraz lepiej. Chodziłam na kawke do jego mamy... uczyła mnie języka, poprawiała błędy. Jednak dla niej My byliśmy tylko przyjaciółmi. Nadszedł taki dzień że moje emocje wybuchły... pokłuciliśmy się... Wina leżał po mojej stronie ale chciałam czuć się silna. Nie przeproszę pierwsza. Nie siedziałam już w domu i się zamartwiałam .. Poznałam 2 polki...wychodziłam razem z nimi. po 4 miesiącach we włoszech już nieźle władała tym językiem:-) Z Vale widywaliśmy się w barze udawaliśmy że się nie znamy... jego mama mnie zapraszała nadal na kawke i korepetycje... ja kożystałam... on pracował do 17:00 ja przed 17:00 wychodziłam żeby się u niego w domu nie spotkać... Przez prawie 2 tygodnie mi się to udawało... jego tate spotkałam na mieście i.... powiedział że poprostu muszę isć z nim do domu pogadac.... Opierałam się bo wiedziałam, że Vale bedzie .. no ale.... wkoncu sie zgodzilam.... Tak wyszło że jego rodzice nas pogodzili... Wygonili mnie do jego pokoju .... pogadaliśmy, posprzeczaliśmy się, walka na poduszki i tak po 5 h w zamknięcia w pokoju...... kochaliśmy się!!!! To był nas pierwszy wspólny raz.... Po 7 miesiącach znajomości.... Nie wiedziałam czy nadal jest z Elisa.. nie chciałam pytać złościć się denerwować... Pewnego dnia zadzwonił do niej i zakończył związek przy mnie. Podobno wcześniej już ją na to nastawiał ona wiedziała co się święci.... Zaczęłam być niegrzeczną dziewczynką. To ja go ciągłam o północy za róg szkoły na "szybki numerek", w aucie, pod balkonami.... Pewnego dnia spytał czy jestem z nim tylko dla sexu? :-))))) Rozśmieszyło mnie to a jednocześnie poczułam że chyba mnie naprawdę kocha :-).... Kolejne 4 miesiące były takie o jakich nie śmiałam marzyć.... Ale potem coś się popsuło... doszło do tego że pojechałam do Polski.... Oczywiście znowu niekączące się smsy... różniące się od wcześniejszych wyznaniami miłości nie przyjaźni.... Zaparłam się w sobie i nie chciałam wracać... Dostałam od niby super zaufanej koleżanki prace w barze niedaleko Rzymu... 500 km wyżej od miejsca gdzie mieszka Valerio. Zdecydowałam się jechać... Pomyślałam że skoro mnie tak kocha, przyjedzie do mnie.... Wyjechałam.. to był najgorszy dzień mojego życia! Okazało się że żekoma praca za barem to praca jako Hostessa.... Nic będę pisać więcej na ten temat. Byłam załamana... Napisałam do niego co się stało.... On nie zastanawiając się wsiadł do pociągu i przyjechał po mnie :-)... Co prawda spędziłam noc na DWORCU ROMA TIBURTINA ale lepsze to niż ślimaczenie sie do jakiegoś starego dziada w "klubie"... Od tamtej pory juz nie zaczynam niepotrzebnych kłutni.... za niecały miesiąc będziemy ze sobą 2 latka.... Nie chce jechać do Polski już bez niego.... Tęsknię za znajomymi ale moje życie jest blisko niego ... Przyjaźń przerodziła sie w miłość...
.... życzę cierpliwości wszytkim dziewczynom które są zakochane we Włochach :-)