witam cie serdecznie,
nie tylko ja doskonale cie rozumiem. ja tu jestem od 09/2007. wiekszosc z nas przyjechala tu dobrowolnie, jedne za 'miloscia' inne za praca czy studiami.
ja tu przyjechalam za mezem, ktory niestety nie zna polskiego wiec przynajmniej teraz opcja mieszkania w PL odpada. przyjezdzalam tu wczesniej ale jak sama widzisz, urlopy a zycie tutaj to sa dwie rozne sprawy.
ja po przyjezdzie zostalam od razu rzucona na gleboka wode, zostalam bez pracy, wlasnych pieniedzy, z zajebiscie upierdliwa tesciowa i remontem na glowie.
jedyne co mnei ratowalo to to ze znalam jezyk w stuopniu komunikatywnym i ze jestem 'wyszczekana' bez tego juz by mnie chyba tu nie bylo.
jest ciezko, w PL mialam wszystko, dobra prace z moliwoscia kariery, mieszkanie, studia, rodzine i przyjaciol. tu nie masz NIC, zaczynasz od ZERA.
poza tym moj maz jest osoba bardzo otwarta i ma kilku bardzo dobrych przyjaciol i cala mase znajomych tak wiec mam tu z kim spedzac sie spotkac. na brak towarzystwa nie narzekam. z polakami kontaktow nie utrzymuje, probowalam zagadac osoby nawet na 'naszejklasie' ale cos nie wykazuja zainteresowania. z 2 dziewczynami pisze od czasu do czasu i to tyle. nie narzekam bo mam chociaz wloskie towarzystow i sa to na prawde ludzie bardzo ok.
pracowac zaczelam od marca'08. wszedzie jest ciezko o prace. ja chcialam pracowac 'za biurkiem' i dlatego tyle mi sie zeszlo. prace znalazlam sama i bez zadnych znajomosci, czego nie moze przyzyc moja wloska szwagierka ktora jest bez pracy od 2006 r. jej 'ambicja' jest praca w comune - a ma tylko mature. nie wiem jak dlugo bede tu jeszcze pracowac (mam kontrakt na projekt) ale nie siedze na laurach i ciagle szukam czegos nowego.
grunt to sie nie poddawac bo chwile zwatpienia i kryzys przyjdzie jeszcze nie raz. trzeba miec przy sobie zawsze kogos bliskiego na kogo mozna liczyc .. a to juz na prawde duzo.