Wlosi, Chinczycy, Indianie i My kobiety:))

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 90
poprzednia |
Zaczne od tego, ze dzis ciagne druga nocke.
Pracuje by inni mogli spac:)))
Wiec jak wiecie w pracy mi sie nudzi, wiec napisze pare przemyslen, do ktorych mnie ten watek http://www.wloski.ang.pl/forum/zycie-praca-nauka/212125 pchnol.
Oczywiscie na wstepie zaznacze ze straszna niecnota jestem, bo uprawialam seks z mez czyznami!!!! Uprawialam to od tylu, od przodu i na boku:) Widzialam w mym zyciu kilka praci meskich:)) Bylam dziewczyna, kobieta czasami glupia koza:)
Tych grzechow nie zaluje i poprawy nie obiecuje:))
Nie nosze burki i czadorow za co wdzieczne, naszemu Katolickiemu Bogu dziękuje. Dziekuje tez ze mnie nikt za zalotny usmiech nie ukamieniuje...Amen

Ok to byl wstep, a teraz na serio.
Zastanawiam sie czy my kobiety nie za bardzo gloryfikujemy swoj pierwszy raz, przeciez ostatni seks bedziemy uprawiac z kims z kim zostaniemy poki smierc nas nie rozlaczy....
Przeciez to jest wlasnie ten urok wiernosci.
I tak a propo waznych chwil w zyciu, to czasami wspolne emocje, dotyk jego dloni, otarcie lez, przykrycie kocem w chlodny wieczor, podanie herbaty wieczorkiem, zaparzenie kawy rano znaczy dla nas kobiet wiecej niz kopulacja nawet ta pierwsza. No pewnie ze niezapomniana, ale w miare uplywu czasu nic nie znaczaca bo przykryta tymi innymi emocjami z innym, tym jedynym ostatnim i prawdziwym kochanym......

Nacisne enter, ale jeszcze cos pozniej napisze:))




edytowany przez Magdalena-Malpa: 19 lip 2011
ku........................prawie godzinę pisałam i wszystko skasowałam. Chyba mnie szlag trafi zaraz. A tak ładnie i mądrze mi wyszło......i poszło się paść ...idę spać bo do podróży do PL się szykować pora ..
Kurcze szkoda:((
Wydajesz mi sie tak zwana "zyciowa kobieta", ciekawa jestem twego zdania.
Jestem prawie pewna ze wiesz o co mi chodzi.
Dla swietych panienek, co to jeszcze penisa nawet malym palecem nie tknely, dodam ze mi nie chodzi zeby sie puszczec na prawo i lewo:))
Pewnie ze fajnie jest jak ten pierwszy bylby tez ostatnim, ale tak naprawde nie o blone dziewicza w milosci chodzi:))
Milosc ma orgazmy w duszy, wiec gorzej by bylo jak jeszce w dusz by sie cos tklilo do innej......

Dobra, dzis juz glowy nie zawracam.
Milej nocy zycze i jakis naprawde fajnych snow:)
wydaje mi się że było życiowo i bez morałów .....bo wbrew pozorom nie o to mi chodzi .... cholera ....może dam radę ...
no więc .... mimo żem "stara", zapewne najstarsza na tym forum też nie uznaję gloryfikowania tego pierwszego razu......bo zycie to podróż, podróż do celu.Ale czy zawsze jest to podróż bez przesiadki, zawsze z jednym partnerem? Jeśli komuś taka sztuka się uda i jest z tym szczęśliwy to ok.
Ja przesiadek miałam dość trochę, żadnego razu nie żałuję, każdy był nowym, ważnym doświadczeniem życiowym. Każdy coś w moje życie wniósł. I nie jest ważne dla mnie i dla mojego męża że nie jestesmy dla siebie pierwsi. Ważne że jesteśmy najważniejsi.
Miłość jest w sercu, nie między nogami.
Miłość to zapach kawy z rana ....podanej do łóżka , bo tak lubię.
Miłość to zamknięte z rana drzwi aby mnie szczekanie psa ne obudziło gdy ON go wyprowadza.
gdy pytam "jak się czujesz?" on z zaciśniętymi z bólu zębami odpowiada "jest ok" mimo iż całą noc nie spał bo wył z powodu bólu zęba...to też jest miłość...bo on nie chce mnie martwić ... bo wie że ja martwię się zbliżającą się operacją kręgosłupa ...moją :))
do czego zmierzam .... kochajcie dziewczyny ! używajcie życia, śmiejcie się gdy jest wam wesoło i płaczcie gdy jest smutno... i kochajcie, zatracajcie się w uczuciu gdy czujecie pragnienie.
W miłości fizycznej nie ma nic złego. To coś naprawdę pięknego i warto jej zaznac.
NIe mówię o rzucaniu się byle komu w ramiona aby tylko ten pierwszy raz był za nami.
NIe!
Ale też nie brońcie się gdy czujecie że tego pragniecie.
Wierzcie mi że kieeeeedyś będziecie pamiętać "otoczkę" towarzyszącą temu mitycznemu pierwszemu razu ( wiem, wiem, większośąć ma to już za sobą) ...niż sam ten RAZ.
W pierwszej klasie technikum byłam zakochana jak cholera w cudownym ( jakżeby inaczej) chłopaku. NIe pamiętam już jak całował .....ale za to pamiętam co mi napisał w pamiętniku

"Lepiej grzeszyć i później żałować,niż żałować,że się nie grzeszyło..."

więc grzeszcie bo warto ! a ja was zapewniam że nie będziecie żałować !


pozwolę sobie coś jeszcze zacytować

Żaden dzień się nie powtórzy,nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków dwóch jednakowych spojrzeń w oczy..!

nie wiem czy coś mądrego napisałam, czy nie wyśmiejecie że ględzę pierdoły .....ale ciepło mi się koło serducha zrobiło bo o swoim mężusiu sobie w międzyczasie pomyślałam ..... i mimo że nie jest pierwszy ....to ważne że ostatni i najważniejszy

pzdr
M

Niesamowite, wrescie czuje sie zrozumiana:)
Cieplo mi si na sercu zrobilo jak przeczytalam to i nawet mialam wrazenie ze czuje zapach porannej kawy....... Wlasnie te momenty sa szacunkiem i miloscia.
Oczywiscie dodam jeszcze pare madrosci wlasnych:)
Napisalas zycie i milosc sa podroza, a czasami z przesiadkami, a ja dodam ze najgorzej jest jak ktos siedzi cale zycie w ZLYM pociagu! I z braku odwagi czy innych tam rzeczy, nie chce sie przesasc choc wie ze pociag do nikad jedzie. I nieszczesliwie patrzy przez okno pociagu jak zycie mija i czuje ze ostatnia stacja to pieklo.
I wlasnie to tkwienie w zlym pociagu jest najwiekszym bledem!

Zrobie sobie kawe, zaraz wracam:)
Mam teraz 3 dni wolnego, wiec probuje nie spac po pracy w nocy:))
edytowany przez Magdalena-Malpa: 20 lip 2011
Właśnie siedzę w robocie i nudzę się jak mops, więc dorzucę też coś od siebie.
Według mnie nadawanie przesadnego znaczenia błonie dziewiczej jest mocno przereklamowane i śclśle wiąże się z systemem patriarchalnym, który nadal pokutuje w mentalności wielu osób. Denerwuje mnie też podwójna moralność, bo facetów nikt z życia seksualnego i ilości partnerek seksualnych nie rozlicza, natomiast kobiety są pod tym względem oceniane i łatwo uzyskują otoczkę łatwej. Facet zostaje uznany za ogiera budzącego podziw i zazdrość kolegów a kobieta za dziwkę. Do białej gorączki doprowadzają mnie opinie, z którymi częściej spotkałam się we Włoszech (ach ta mentalność południowców utaplana w patriarchalnej hipokryzji!), że facetowi w sferze seksualnej wszystko wolno, natomiast kobieta (zwłaszcza kandydatka na żonę) ma być niewinna, cnotliwa i czekać do ukichanej śmierci na tego właściwego. Obawiam się, że wiele wody jeszcze upłynie w Wiśle i Tybrze, zanim ta podwójna moralność przejdzie do lamusa, choć oczywiście i tak jest o wiele lepiej niż w krajach arabskich, gdzie nadal praktykuje się wstrętną tradycję wywieszania zakrwawionych prześcieradeł po nocy poślubnej, choć coraz częściej to krew zarżniętego koguta :)

Błona nie powinna mieć znaczenia. Ważne, aby kobieta z całą świadomością decydowała o rozpoczęciu życia seksulnego, była na to gotowa pod względem mentalnym, robiła to z ewenętrznej potrzeby i własnego przekonania a nie pod wpywem presji, jakiegoś przymusu szantażu partnera. Seks ma być przyjemnością, wyrazem uczuć wobec własciwego (na chwilę obecną) partnera a nie jakimś kłodingiem, mechanicznym odprawianiem pańszczyzny czy spełnianiem obowiązku małżeńskiego w pociągu jadącym donikąd :)
Tak naprawdę nie chodzi tu o błonę dziewiczą (bo co, medycyna zna przypadki że kobieta rodzi się bez niej, i co, nie można powiedzieć że straciła dziewictwo?), tylko o pierwszy seks jako przeżycie psychiczne, coś, bo bardzo mocno wpływa na psychikę i rzutuje później na całe podejście człowieka do seksu. Ktoś się może z tym nie zgadzać i twierdzić że to tak naprawdę nie ma znaczenia, ale psychologia już od dawna podkreśla znaczenie "pierwszego razu" dla dalszego życia seksualnego człowieka. Tak więc, niezależnie od poglądów, po prostu na podstawie samej biologii, nie można traktować tego "pierwszego razu" lekko.

A teraz ja napiszę coś o moich własnych, niepopularnych poglądach i zostanę zapewne zaliczona do "swietych panienek, co to jeszcze penisa nawet malym palecem nie tknely", no i trudno. Ja uważam że oczywiście seks jest czymś pięknym i ważnym, ale właśnie dlatego trzeba się zastanowić z kim się go uprawia, zastanowić, a nie tylko poddać emocjom. Bo czasami jest tak że chciałoby się z kimś, ale wiadomo że związek z nim nie miałby przyszłości ani żadnego sensu a seks byłby tylko namiastką czegoś więcej. I wtedy, wbrew emocjom, trzeba to przemyśleć z zimną logiką i podjąć dobrą decyzję.

Więc, jak widać, jestem jednak za tym żeby żałować że się nie zgrzeszyło niż żeby zgrzeszyć i żałować. Bo o tym, że się nie zgrzeszyło w końcu się zapomni, a konsekwencje tego że się zgrzeszyło mogą dawać o sobie znać do końca życia.
Nie wiem czy znacie, ale posłuchajcie sobie koniecznie:
;)
edytowany przez Silva90: 20 lip 2011
Dla uściślenia, ja o tej błonie pisałam w większej częsci mojej wypowiedzi w sensie metaforycznym a nie stricte biologicznym jako o synonimie dziewictwa, choć niestety w krajach arabskich kobiety nie posiadające błony dziewiczej są traktowane jako wybrakowany towar i napiętnowane, niezależnie, czy brak błony wynika z odbycia stosunku seksualnego czy też przypadłości medycznej lub przerwania błony np. poprzez zbyt intensywne ćwiczenia lub wskutek jakiegoś wypadku. Oczywiście, że można być dziewicą bez błony dziewiczej, jak również nie być dziewicą i mieć błonę dziewiczą przywróconą wskutek zabiegu medycznego, któremu poddaje się wiele kobiet w krajach arabskich. Ale abstrahując już od tej nieszczęsnej błony, to nikt nie kwestionuje tego, że pierwszy raz należy przeżyć, gdy jest się na to gotową psychicznie i z partnerem, do którego ma się zaufanie, który wykaże się pewną delikatnością i wyczuciem, bo wiadomo, że często pierwszy kontakt seksualny bywa przeżyciem stresującym i bolesnym. Nie jestem jednak za tłumieniem swoich potrzeb seksualnych, jeśli pragnie się kogoś z wzajemnością, nawet jeśli nie rozpatruje się go jako partnera na całe zycie. Przecież jeśli dwie osoby wolne i bez zobowiązań, czują do siebie chemię i namiętność (lub nawet coś co przypomina milość i co można łatwo pomylić z miłością będąc w rui :) ), to nikomu nie dzieje się krzywda, jeśli sobie pofolgują? Co jest złego w seksie dwóch dorosych osób, które świadomie i dobrowolnie się na to decydują, nikogo przy tym nie krzywdząc i nie przyprawiając nikomu poroża? Niente. Dla mnie osobiście pożądanie fizyczne musi wiązać się także z jakimś porozumieniem dusz, muszę nadawać na tych samych falach co partner i czuć poza pociągem czysto fizycznym także zainteresowanie jego osobowością, umysłem. Zgadzam się z opinią, że umysł to najseksowniejsza część ciała :) Jednak są osoby, którym wystarczy kompatybilność tylko na poziomie fizycznym i też mają do tego prawo, jeśli nikogo przy tym nie krzywdzą ani nie oszukują, obiecując milość aż po grób i gruszki na wierzbie:)

Jednak to kobieta decyduje o tym, co robi ze swoim ciałem i innym nic do tego. Kobieta znająca swoją wartość i kochająca siebie nie bedzie rzucać pereł między wieprze i nie wybierze na partnera pierwszego lepszego cafone, który jej rzuci wyświechtane "ciao, bella."
Cytat:
Przecież jeśli dwie osoby wolne i bez zobowiązań, czują do siebie chemię i namiętność (lub nawet coś co przypomina milość i co można łatwo pomylić z miłością będąc w rui :) ), to nikomu nie dzieje się krzywda, jeśli sobie pofolgują?

Czasem może. Kiedy, na przykład, nawet mimo zabezpieczenia, kobieta zajdzie w ciążę (jedyny 100% skuteczny środek antykoncepcyjny - szklanka wody... zamiast). A poza tym - hormony, hormony... oksytocyna może sprawić, że to co dla obu stron miało być tylko jednorazową przygodą może stać się wielkim, emocjonalnym zauroczeniem (szczególnie dla kobiety) i już się jej wydaje że to miłość na całe życie - tak się naprawdę czasami zdarza i kobiety robią pod wpływem tego straszne głupoty (np. biorą ślub z człowiekiem którego tak na prawdę nie znają).

Moim zdaniem krzywdą jest też oszukiwanie siebie i swoich uczuć. Z natury kobiety głębiej przeżywają seks, są głębiej przywiązane emocjonalnie do partnerów. Jasne, że mogą się zdarzyć i kobiety które seks traktują jako sport albo niezobowiązującą rozrywkę, ale zdaje się nie o tym mówimy. Jeśli mówimy o seksie wynikającym z uczuć, to nie wierzę że kobiecie wystarczy tylko "chemia i namiętność", już raczej "coś co przypomina milość". Zgadzam się z tym że "pożądanie fizyczne musi wiązać się także z jakimś porozumieniem dusz, muszę nadawać na tych samych falach co partner i czuć poza pociągem czysto fizycznym także zainteresowanie jego osobowością, umysłem" i zapewne większość kobiet tak ma, ale wynika z tego że wtedy nie można się już zadowolić tylko "chemią i namiętnością", pragnie się całego człowieka, łącznie z poznaniem jego myśli, obaw, ze znalezieniem miejsca dla niego w życiu (i miejsca dla siebie w jego życiu). I zanim się w coś takiego wdepnie trzeba się poważnie zastanowić, czy warto podejmować ryzyko.

Dość chaotycznie to napisałam, więc może podam jakiś przykład: wyobraźmy sobie że dziewczyna poznała przystojnego Araba z np. Arabii Saudyjskiej. Rozmawiają sobie po angielsku i świetnie się dogadują, Arab inteligentny, czyta poezję, mają wspólne zainteresowania... No i oboje czują chemię. I tutaj, moim zdaniem, ta dziewczyna powinna się zastanowić: czy to tylko pociąg fizyczny czy też głębsze zafascynowanie tym człowiekiem, czy chciałaby się z nim związać i czy "tymczasowy" seks nie będzie dla niej tylko namiastką prawdziwego związku. I musi mieć przy tym świadomość że poważny związek z nim jest niemożliwy, bo został wychowany w innej kulturze i gdyby chciała za niego wyjść i wyjechać z nim do Arabii Saudyjskiej to byłaby nieszczęśliwa. No i pytanie: czy w takiej sytuacji warto się decydować na "spontaniczny seks" na który ma ochotę, ale ma ochotę na niego dlatego że miałby być tylko namiastką czegoś więcej?
Jeśli chodzi o antykoncepcję, to trzeba być strasznym pechowcem, żeby zajść w ciąże przy podwójnym zabezpieczeniu (zabezpieczenie kobiety i gumka u faceta), aczkolwiek nie neguję, że jakiś tam niewielki odsetek wpadek się zdarza, choć prawdopodobieństwo znikome. Ale rzeczywiście jedyny w 100% pewny środek antykoncepcyjny to szklanka wody, tylko ta szklanka jest moim skromnym zdaniem bardziej pusta niż pełna i w tym tkwi problem:) Zresztą zastanawiam się, ile tych szklanek trzeba by w siebie wlać, żeby zgasić pragnienie seksu i jak atrakcyjną alternatywą dla seksu jest bieganie co minutę do toalety? Choć nie przeczę, że jakieś korzyści z tych ścieżek zdrowia mogą być w postaci zgubienia paru zbędnych kilogramów, lecz seks też odchudza i kształtuje sylwetkę, więc 1/0 dla seksu :)

Bynajmniej nie namawiam do bezmyślnego pakowania się w byle jakie relacje seksualne i kopulowania z kim popadnie. Jak najbardziej popieram, że decyzja o seksie i wyborze partnera seksualnego powinna być decyzją przemyślaną. Uważam, że zawsze nalezy polegać na rozumie i intuicji, jednak nadmiernym asekuranctwem i strachem przed porażką

Wcisnęłam niedokokończony tekst :) Poniżej kontynuacja

jednak asekuranctwem i strachem przed porażką też można siebie skrzywdzić podobnie jak wchodząc w niepewne związki. Jeśli chcemy żyć pełnią życia, musimy czasami zaryzykować i wypłynąć na głębszą wodę. Kto nie ryzykuje, nie spija śmietanki. Porażki i uczenie się na błędach są wpisane w nasze życie. Ten, kto nigdy się nie odważył, nigdy nie żył naprawdę, lecz wegetował jak roślinka. Dlatego w życiu czasami trzeba podejmować ryzyko ale oczywiście Z GŁOWĄ.

Odpowiadając na Twoje pytanie. Jeśli ten facet z Twojego przykładu by mnie fascynował na tyle i fizycznie i mentalnie, byłabym aktualnie wolna i spragniona wrażeń, to pewnie zdecydowałabym się na związek tymczasowy bez przyszłości, choć oczywiście nigdy nie zdecydowałabym się na układanie sobie z nim życia, bo różnice kulturowe w tym wypadku to rzeczywiście przepaść nie do przebycia. Moja koleżanka tymczasowo rezydująca w Egipcie decydowała się na takie związki i nie żałuje. Ale oczywiście nie każda kobieta powinna się na to decydować. Kobieta dla której seks jest równoznaczny z milością na całe życie, zbyt łatwo anagażująca się emocjonalnie i przywiązująca się do faceta, nie powinna się na to decydować, bo rzeczywiście może sobie samej wyrządzić krzywdę. Dlatego też w tamtym wątku odradzałam Marshmallow wchodzenie w relacje z tym niepewnym Egipcjaniniem, bo widać, że dla niej seks byłby czymś poważnym a dla niego raczej nie.

Oj dziewczyny, dziewczyny, Magdalena wam cos powie:)
Macie obie racje, owszem, ale nie calkie na temat piszecie.
To znaczy nie calkiem o tym co ja mialam na mysli.
Przeczytajcie post Margo, ona odrazu zalapala o co mi chodzilo:)
Oczywiscie ze tak naprawde nie chodzi tu o "sprawy techniczne" i blone dziewicza w doslownym tego znaczeniu. Przeciez ta blona nie jest wcale oznaka cnoty:))
Arabki uprawiaja naprzyklad seks analny, by wlasnie tej "cnoty" nie stracic.
I co sa dziewicami?? Smieszne, no nie:))
Autorka watku, ktory mnie zainspirowal, piesci sie i caluje z facetem dla ktorego seks jest jak mycie zebow i szczyci sie ze jest dziewica, TO GROTESKA!
Nie ufa mu, nie jest jego pewna...Wiec nie powinna z nim isc do lozka, bo rzeczywiscie mozna pozniej sobie skrzywic seksualnosc i kobiecosc.
Sprobuje wrocic do tematu, choc czuje ze jednak powinnam sie przespac, ale moze uda mi sie cos wymodzic:))
Ja zalozylam z gory ze kochamy sie z mezczyznami, ktorych darzymy ufnoscia, ktorych kochamy w danym momecie, ktorzy sa w naszych oczach godni naszego ciala i duszy. I przedewszystkim kiedy CZUJEMY SIE KOCHANE I SZANOWANE.
Tak duszy, dobrze napisalam, bo nasza seksualnosc jest w mozgu, sercu i duszy.
Czasami tak sie zakochamy i tak czujemy sie kochane, ze dopiero po paru stacjach orientujemy sie ze siedzimy w zlym pociagu i ze czas wysiasc:))
I co nie wysiadamy bo stracilysmy cnote i mamy teraz zycie zlamane, no nie, tak sie nie robi:))

Kurcze, jednak musze sie polozyc:)))
edytowany przez Magdalena-Malpa: 20 lip 2011
Dorzucę jeszcze jedną rzecz. To, że ktoś mnie fascynuje na poziomie fizycznym, osobowościowym i umysłowym, nie zawsze oznacza automatycznie, że ja chciałabym układać sobie z tym kimś od razu i zycie (i że w ogóle potrafiłabym z nim żyć). Wiadomo, że czasami chemia i porozumienie dusz nie wystarczy i dwie osoby ze względu na różnice w charakterach, inne oczekiwania od związku i od życia i inne priorytety mogą nie dopasować się ze sobą w zwykłym codziennym życiu, choć łaczy je coś na kształt milłości. Nie uważam, że związków, które z zasady nie są na całe zycie, albo które się z jakiegoś powodu nie udały za czas stracony. Bo jednak każdy związek niesie ze sobą jakieś miłe chwile, ktore później przekładają się na miłe wspomnienia, każda interakcja z drugą osobą czegoś nas uczy, ubogaca nas i otwiera na nowe perspektywy.

A i jeszcze coc:))
Ten wiersz Szymborskiej, jest jak strzal w dziesiatke:))
Bylam taka i owaka, kochalam, cierpialam, kochano mnie i nie kochano mnie. Bylam sekretarka, ladacznica, mimoza, kucharka, uczona, miewalam dobry i zly seks.......a teraz znow chcebyc tym wszystkim dla NIEGO, tego jedynego:) Bo on bedzie znow tym pierwszym, bo nic dwa razy sie nie zdarza:))))))))))))
Pirdoly o blonce midzy nogami, daje na polke z bajkami, najlepiej Andernsona, bo go milo wspominam:)
edytowany przez Magdalena-Malpa: 20 lip 2011
Cytat: ggabi1
Dorzucę jeszcze jedną rzecz. To, że ktoś mnie fascynuje na poziomie fizycznym, osobowościowym i umysłowym, nie zawsze oznacza automatycznie, że ja chciałabym układać sobie z tym kimś od razu i zycie .....

No alez oczywiscie ze nie:)))
Milosc to tez pozadanie, namietnosc ale glupi prymitywny jebak, tego chyba nie rozbudzilby we mnie. Mam nadzieje ze nie:)))
I znow napisze ze milosc nie dla idiotow:))
Uchron mnie Panie Boze:))
edytowany przez Magdalena-Malpa: 20 lip 2011
Przeciez jestesmy kobietamy, chcemy byc kochane i te JEDYNE:)))
Matkami mamy byc, czyli ma nas chronic, polowac DLA NAS i kochac, kochac, kochac:)
Ale jak on juz na wstepie opowiada jak to z innymi robil i ze to jak sport jest, to w przedbiegach przegrywa.....No ale widac ze nie u wszystkich przegrywa.....
P.S. Te kropi to ja tak ze zmeczenia daje:))
Tamten facet z innego wątku to rzeczywiście jakaś porażka chodząca :) Na moje oko to albo typowy przykład krowy, co dużo ryczy a mało mleka daje albo po prostu jeden z tych to zalicza, odhacza i zapomina. A do tego jeszcze zwykły manipulant, co autorkę wątku chce złapać na haczyk starego jak świat szantażu, że jak ona mu nie da, to pójdzie do innej. A biech idzie w cholerę, jak mu tak spieszno normę wyrabiać. Ten facet nie patrzy na kobietę jak na całokształt a jedynie skupia się na dziurze. Na pewno nie traciłabym czasu na kogoś takiego bez finezji. Nie chciałabym być zredukowana do roli zapchajdziury :)
Gabi, zalapalas, beda z ciebie ludzie:)))))
Mam jeszcze tyle mysli, ale chyba ze zmeczenia nie dam rady ich ladnie ujac.
Kombinujcie dalej, a ja jde 100000 kawe parzyc:))
Nie wiem, jakim cudem od rana funkcjonuję o zaledwie jednej kawce, ale kolejną już chyba będę delektować się dopiero w domu, bo ta biurowa jakoś mi nie smakuje :) Jeszcze tylko dwie niepełne godziny w obozie pracy..

A nawiązując do tematu, związki z facetami niezależnie od narodowości czasami przypominają (tragi)komedię pomyłek ale trzeba iść dalej i wierzyć, że w koncu się do dotrze do właściwej stacji, nawet jeśli po drodze trzeba się kilka razy przesiadać :)
Magda , witaj...widzę, że zaprosiłaś nas do CafeItalia na pogaduchy...ale czy tu tylko trzeba gadać o facetach???...czy na ten przykład od..ie marynie też mozna?...bo o facetach, to ja mam wiedzę bardziej teoretyczną, więc nie chcę się wymądrzać...jak mówił Fredro w Panu Jowialskim: ...znacie?...to posłuchajcie :)))...a czasem mi coś wpada do głowy...
pozdrawiam i słońca życzę
:)
o dupie MarynI....Marynia/Marysia/ byla sluzaca u bogatego panstwa..do pana domu przychodzili inni panowie .Pan domu mial jeden pokoj pelen ksiazek od podlogi do sufitu,pokoj zwany zreszta biblioteka.W bibliotece panowie palili i pili alkohole ,nalewki domowej roboty pani domu i by sie rozerwac prosili Marynie by po drabinie wspinala sie na gorne polki i zdejmowala im ta czy tamta ksiazke..po to zeby widziec jej tylek ,gdy byla na szczycie drabiny....Potem byly dyskusje ..o dupie MarynI.:D
Jestem tu na moment, ale nie moge sobie odpuscic i musze cos napisac:))
O dupie Maryny powiadace?? No cos takiego:))
Jak odrabiana byla dupka Sette, to pousuwane zostalo, wiec zostaje nam ta Maryska z konopii:)
Nie zawsze nalezy gadac o matematycznej analizie ukladow zimnych bozonow lub fermionow.
Owszem, hybrydowy algorytm ewolucyjny w optymalizacji uogolnionego zagadnienia podzialu grafu, jest bardzo ciekawy, ale dupeczka Maryny tez dobra sprawa bo....
Bo to temat satysfakcjonujacy wszystkich z ta sama sila!
Taka rozmowa o "tylku Maryny" rozwija dynamike grupy, pozwala zapoznac sie z opiniami innych uswiadomic sobie wlasne zdanie i poczuc przynaleznosc do grupy:)))
Opowiedziec sie za jakas teza, moze rozmawiaja tu tegie glowy, moze zagubione nastolatki szukajace odpowiedzi na nurtujace pytania, moze panie po przejsciach rozwiaja watpliwosci, moze ktos szuka miesjce dla swoich mysli i chce sie tym wymienic.
Poznajemy inna argumetacje i USWIADAMIAMY sobie blednosc lub prawidlowosc wlasnego toku myslenia...Bo nauka swoje a zycie swoje:)))))
Wiec temat dupy Maryny, nie jest zly, a wrecz dobry))
A jak co to mozecie moja obrobic, nie poskarze sie Adminowi, jak Sette:)))

Buzka i zmykam to realu:)))
edytowany przez Magdalena-Malpa: 25 lip 2011
__ miał być fajny, babski wątek... bez sensu
Ach.. nie kłóćcie się tak.. bo sobie pójdę.. :))
Ugotowałem penne con crimini (z małymi modyfikacjami.. z czerwoną fasolą i groszkiem..).. pycha..
Oczywiście żartuję.. z tym apelem.. ale kolację taką mam.. :)

Sette, powiedz proszę.. dlaczego udostępniasz swój nick chamowi, facetowi bez jaj (do czego się przyznał.. :), komuś, kto nie wstrzymuje gazów, ptaszkowi w zoomie..?
Broniłem Ciebie i chcę Cię bronić przed nieuzasadnionymi w moim pojęciu atakami.. ale mam coraz mniej argumentów..
Twoja enta obrona chamskich zachowań q. na forum i nazywanie tego wkręcaniem w stylu Majewskiego jest żenująca i obrażająca nas wszystkich.. Przecież to był wyjątkowo chamski i wulgarny atak na ludzi, którzy myślą inaczej niż on.. wszyscy to widzieli..
Może się pogubiłaś..może jesteś teraz bezradna..
Mam radę, o którą nie prosisz.. bądź sobą.. i bądź szczera.. nie wierzę, że sama napisałaś to co powyżej..
W głębokie zażenowanie wprowadzają mnie niektóre posty na Twój temat.. myślę, że sobie na nie nie zasłużyłaś.. szanuję jednak zdanie innych forumowiczów, byleby ono było wyrażane w kulturalny sposób..
Pozdrawiam fiolet..
Howgh..!
Zespół parafreniczny (urojeniowo-omamowy) - określenie procesu psychotycznego, na który składają się urojenia (najczęściej prześladowcze i odnoszące) oraz omamy - najczęściej słowne. Najczęściej występuje w przebiegu schizofrenii paranoidalnej.



Pacjent zdiagnozowany,niestety dzisiejsza medycyna nie potrafi sobie jeszcze z tym poradzić.
edytowany przez dr_Casa: 25 lip 2011
O k...a.. chyba muszę odszczekać to, co napisałem..
Howgh..!
Szkoda, bo zapowiadał się fajny luźny wątek ale oczywiście zamienił się w obrzucanie się wyzwiskami...
a to na bank Sette pisze? bo trudno uwierzyc...
___ na pewno. Styl nie do podrobienia
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 90
poprzednia |

« 

Życie, praca, nauka

 »

Studia językowe