Moi Drodzy! Nie mogę się powstrzymać przed chęcią opisania mojej storii d'amore, która fakt faktem zaczęła się całkiem niedawno:) Moją Miłość poznałam w maju tego roku, kiedy to przyjechał do pewnego pięknego miasta polskiego. W ogóle nie planował tego przyjazdu, w zasadzie wypadl mu całkiem nieoczekiwanie i w ogóle nie chciał tu jechać ponieważ rozstał się jakiś czas temu ze swoją dziewczyną i był w tragicznym nastroju, kompletnie nieodpowiednim do jakiegoklowiek wyjazdu ( to czym się zajmuje wiąże się z częstymi podróżami)... W każdym razie za namową innych współtowarzyszy zdecydował się na przyjazd do POlonii. Tydzień przed jego pojawieniem się tutaj moja znajoma powiadomiła mnie, że z okazji tego, iz piu' o meno znam włoski, koniecznie muszę się zająć 15os grupą Włochów o średniej wiekowej 30 lat... Fajna praca i do tego dobrze płatna... Szerze mówiąc bardzo się ucieszyłam bo nigdy nie robiłam czegos podobnego i sam fakt przeżycia tego typu doświadczenia wprawiał mnie w euforię:) Zabrałam ze sobą przyjaciółkę ( która także zna włoski na tym samym poziomie co ja) i pojechałyśmy na lotnisko po naszych gości. Z Moją MIłóścią zauważyliśmy się od razu:) Na początku moja nieśmiałość i tendencja do nie narzucania się wzięły górę... Poza tym znam kilku Włochów i nie mają oni u mnie najlepszej opinii więc bardzo broniłam się przed tym, co się działo wewnątrz mnie gdy przebywałam z Nim... Myśłałam, że to kolejny typowy włoski "obracacz".jego zachowanie na to NIE wskazywało )okazał się NIESAMOWICIE inteligentny, oczytany, można było nie tylko sie uśmiać i świetnie bawić ale także porozmawiac o historii, sztuce... W ogóle nie zachowywał się jak typowy Włoch!!!Ah... ale oczywiście ja miałam przed oczyma najgorszą wizję! Praca zmusiła mnie do tego aby spędzać czas z tymi Włochami zawsze wtedy gdy tylko będą tego potrzebować( wyszło na to że potrzebowali mnie i mojej przyjaciólki non stop:). Z Mio Amore od samego początku przypatrywalismy się sobie, z każdą godziną zbliżalismy się do siebie aż w końcu po 2 dniach bycia non stop z nim zrozumiałam, że nie jestem juz w stanie odsuwać go od siebie (pozniej okazalo sie ze on w tymm samym momencie zrozumial to samo bo, jak juz wspomnialam przyjechal tu myśląc o nieudanym 10letnim zwiazku). To co poczuliśmy było ( i jest nadal) czyms naprawdę niesamowitym... :) od tamtej chwili byliśmy ze sobą non stop, nie spaliśmy przez 2 doby chcąc wykorzystać każdą chwilę, którą mogliśmy spedzić razem ( mieliśmy do dyspozycji tylko 4 dni)... Nadszedł dzien jego odjazdu a ja czułam się niesamowicie- byłam w 100% naładowana energią, chciało mi się żyć jak nigdy wcześniej... Nie wiedziałam jednak co mam myśleć o tym wszystkim ponieważ nie było rozmowy, która wyjaśniałaby naszą sytuację . Umówilismy się, iz spotakamy się za 1,5 miesiąca kiedy będę we Włoszech na wakacjach. Myślałam, że pewnie po odjezdzie już się więcej nie odezwie (wziął jednak ode mnie nr tel i maila twierdząć, że nie wytrzyma tyle czasu bez kontaktu ze mną- ja uzanałam to jednak za takie włoskie gadanie bo cały czas nie chciało mi się wierzyć w przyszłośc naszej znajomości choć bardzo tego chciaąłm:) Po jego odjeżdzie czułam straszną pustkę ale i tak starałam się sobie wmawiać, że mi przejdzie... 4 godz po naszym rozstaniu napisał smsa powiadamiającego mnie, iz jest juz w Rzymie... Wieczorem, kiedy dotarł do domu (mieszka w Zielonym Sercu Włoch:) napisał kolejna wiadomość... Z każdym kolejnym dniem pisał coraz częściej ale nie w tym jego pisaniu nie było było żadnego słodzenia! Szczerze mówiąc byłam w cięzkim szoku bo nie spodziewałam się, że będzie odzwywał się z taką częstotliwością... Dostawałąm smsy na dzień dobry, dobry wieczór, dobranoc, nie mówiąc już o mailach i innych wiadomościach... Wymieniając się mailami umówiliśmy się, iż spędzimy razem wakacje. Przyszedł ten wyczekany dzień, w którym mogliśmy się znowu ujrzeć. Było naprawdę niesamowicie! Ten czas w ogóle nas od siebie nie oddalił, wręcz przeciwnie, nie musieliśmy sie wcale poznawać od nowa... Spędziliśmy razem 2 niesamowite tygodnie nad morzem. Spędzaliśmy ze sobą 24 h/ dobę i cały czas byłoo nam za mało, swietnie nam się ze sobą rozmawiało i milczało, nie czuliśmy wcale potrzeby wypełniania ciszy... Mieliśmy sporo czasu żeby o sobie rozmawiać, opowiedzięć nasze historie i wymienic sie doświadczeniami. Teraz mogę powiedzięc, że wierzę w każde jego słowo oraz w to, że nie jest typowym Włochem, którego wizję mamy świetnie przedstaeioną w naszym kraju. Nie mam już teraz żadnych wątpliwościco do tego, że przytrafiło się nam coś niesamowitego co warto pielęgnować mimo tak ogromnej odległości(1600 km). NIkt nie powiedział przecież, że szczęście znajduje się w zasięgu ręki... On też czuje to co ja- nigdy nie był tak zakochany jak teraz, tym bardziej ze obydwoje czujemy jak odleglosc wzmacnia to uczucie:) Z utęsknieniem czekamy na kolejne spotkanie. Codziennie dostaę tel od niego, gadamy przynajmnij godz, oprócz tego masę smsów i sygnałów, które świadczą o tym że o mnie myśli w danej chwili... No i słuchamy codziennie piosenki 883 "Come mai", która świetnie opisuje nasze zupełnie nieoczekiwane spotkanie i miłość od pierwszego wejrzenia, w którą wcześniej w ogóle nie wierzyłłam.............
Saluti