Niemcy bardzo chętnie żenią się z polskimi kobietami. One zapewniają im domowe ciepło, obiadki i niezły seks, choć z tym ostatnim różnie bywa, bo wielu twierdzi, że Niemki są lepsze w łóżku.
Ostrożny jak Niemiec
Sytuacja niemieckich mężczyzn jest nie do pozazdroszczenia. Jeśli zdecydują się na małżeństwo z jakąś kobietą i źle trafią, na przykład na osobę, która prócz męża będzie okazywać dużo serca także innym mężczyznom, to właściwie nie mogą nic zrobić. Żona latawica może ich kopnąć w przysłowiowe plecy i pójść w siną dal, a mąż będzie musiał utrzymywać ją i jej dzieci. Takie są przepisy. Nawet jeśli będzie istniało podejrzenie, że owe dzieci wcale nie są jego, tylko jakiegoś innego pana, na przykład listonosza, który kiedyś tam pod nieobecność małżonka zadzwonił dwa razy. Niemki są wyrachowane i uczucia ich partnerów życiowych niewiele je obchodzą. Liczy się pełny portfel, dobra posada, jakieś nieruchomości. Dlatego Niemcy coraz częściej spoglądają za Odrę i szukają żon w Polsce.
- Oni nie zawsze szukają żon - mówi Marlena, mieszkająca niedaleko Frankfurtu nad Odrą, po polskiej stronie granicy. - Oni szukają partnerek; wielu z nich proponuje życie na kocią łapę. Dla nich to wygodne - mają obiad podsunięty pod nos, mają wyprane i wysprzątane. Tyle że taki wolny związek to dla dziewczyny z Polski często żaden interes. Moja przyjaciółka związała się z takim Niemcem. Było miło dopóki Niemiec żył, ale gdy kopnął w kalendarz, to jego rodzina wygnała ją z domu i pozbawiła spadku, bo takie są przepisy. W Niemczech prawo chroni kobietę, o ile zawarła związek małżeński. Nawet jeśli rozwiodła się z mężem i ma z nim dzieci, a mąż stracił pracę i nie może tych dzieci utrzymywać, to po prostu skazuje się go na karę więzienia.
Nie zawsze dochodzi do aż tak dramatycznych sytuacji. Zdarzają się Niemcy, którzy rzeczywiście chcą się ożenić z Polką, bo odpowiada im małżeństwo w takim stylu. Na przykład taki Hannes. Miał sklep z konfekcją w Berlinie i bardzo długo nie mógł znaleźć żony. Szukał odpowiedniej kobiety, ale jakoś nie potrafił się zdecydować. Trochę się chyba bał o ten swój sklep, który był w dobrym miejscu i dobrze prosperował. Wiele razy widział porzuconych mężczyzn, którzy utrzymywali swoje niewierne żony. Nie chciał powtarzać tego schematu. Postanowił ożenić się z Polką. Znalazł odpowiednią kandydatkę, tyle że była to Polka naturalizowana, po polsku potrafiła powiedzieć dziękuję, proszę i dzień dobry. Hannes chciał wziąć ten ślub w dobrej wierze, bo myślał, że to Polka, a to akurat było dla niego najważniejsze. Wycofał się w ostatniej chwili, bo ktoś mu doradził, żeby jednak poszukał żony za Odrą, gdzie mieszkają prawdziwe Polki. Kiedy go zapytałem dlaczego rzucił tę naturalizowaną Polkę, uśmiechnął się i powiedział, że przez różnice kulturowe. Ożenił się niedawno w Wałbrzychu z bardzo ładną dziewczyną, która dobrze gotuje.
Emerytki ruszają na podbój Germanii
Szukanie sobie męża Niemca jest bardzo popularne wśród pań po pięćdziesiątce, oczywiście Polek. Jeśli taka kobieta z osiedla usidli jakiego ustawionego spamanina o posiwiałych skroniach, organizuje spotkanie towarzyskie, na które zaprasza swoje koleżanki i kolegów małżonka. Nikt tam przeważnie nie zna języków, ale w praktyce okazuje się, że nie jest to wcale potrzebne. Liczą się bowiem emocje, dobra zabawa i szczęście w życiu. Niemcy znajdują sobie żony i kochanki, nie pierwszej już co prawda młodości, ale sami przecież nie są młodzi - mają po sześćdziesiąt kilka lat, a nawet więcej. Czegóż chcieć więcej. Zabierają swoje żony do Niemiec i żyją długo i szczęśliwie. Kiedy im się zemrze, ich kobiety wracają tu z majątkiem odziedziczonym po mężu, albo nie wracają, tylko ruszają w podróż po świecie w poszukiwaniu nowego mężczyzny. Są nareszcie wolne i same, no i maja pieniądze.
Podobnie robią także młodsze kobiety z Polski, ale im trudniej znaleźć męża ze względu na wyżej opisane obawy Niemców przed konsekwencjami prawnymi takiego ślubu. Oni po prostu nie do końca wierzą naszym dziewczynom, dlatego o ślubie mówią najchętniej ci, którzy pobierają socjal od państwa. Takim to nawet dzieci niestraszne, bo państwo będzie utrzymywać ich samych, polska żonę i na dodatek jeszcze dzieci.
Nie jest tak różowo
Bywa jednak tak, że obydwie strony przeżywają srogi zawód. Mimo pozytywnych emocji, dobrego seksu, pieniędzy szczęście nie przychodzi i trzeba się rozwieść, albo rozstać jeśli nie było ślubu. Przyczyną są oczywiście owe mityczne różnice kulturowe.
- Ja się rozwiodłam - mówi Ewa, mieszkanka Zgorzelca - bo to było nie do wytrzymania. Ja nie wiem, jak Niemki wytrzymują z tymi facetami. Polak to jest człowiek rodzinny, ciepły, który lubi sobie posiedzieć przy stole i pogadać z żoną i dziećmi. Mój niemiecki, były już mąż zamykał się w swojej pracowni i siedział tam całymi godzinami. Do mnie chodził tylko w porze posiłków, no i spaliśmy razem. Nie mogłam tego wytrzymać, odzywał się kilka razy na tydzień i ciągle wyliczał pieniądze na dom. Oni są dziwni i przyzwyczajeni do życia osobno. Uroczystości rodzinne czy zjazdy przypominają bardziej oficjalne spotkania obcych osób niż przyjęcia familijne.
Niemcy także bywają zaskoczeni postawą i możliwościami polskich dziewcząt, które przez jakiś czas po ślubie są słodkie i miłe, gotują i przytulają się, ale potem przychodzi taki moment, że wstępuje w nie diabeł.
- Mój znajomy ożenił się z taką jedną, myślał o tym, o czym myślą wszyscy Niemcy żeniący się z Polkami: kuchnia, dzieci, łóżko - opowiada Hannes. - Już nie kościół, bo do kościoła mało kto u nas. Rzeczywistość okazała się inna. Panna urządziła mu w domu piekło. Ostro piła i chodziła na boki. On początkowo starał się łagodzić sytuację; myślał, że to taki okres przejściowy, że może jest jej ciężko, bo opuściła dom rodzinny i kraj. Załamał się dopiero, gdy zwąchała się z jakimś Turkiem i poszła dorabiać do burdelu na przedmieściach. Facet przeżył szok, wyprowadził się nawet z miasta. Potem ta jego żona wróciła do Polski, miała kupę forsy i znalazła sobie jakiegoś szczeniaka. Siedzi teraz z nim i odgrywa rolę stateczne matrony, ma nawet dzieci.
Różnice w oczekiwaniach
- Ja to nawet czasem rozumiem tych Niemców - mówi Ewa, która rozwiodła się ze swoim mężem zza Odry. Jest takie powiedzenie, że Polacy są kulturą wina, bo ciągle na coś czekają, tak jak czeka się, aż dojrzeje wino, Polacy wierzą, że szczęście będzie gdzieś tam w przyszłości i trzeba czekać. To co jest teraz, to jakieś tam paprochy. Polskie kobiety czekają, aż ktoś je zauważy i da im szczęście, polscy faceci czekają, aż ktoś ich doceni, wszyscy na coś czekają. Niemcy za to są kulturą jogurtu. Niemcy muszą mieć wszystko tu i teraz, hier und heute. Jeśli czegoś nie ma zaraz i nie jest takie jak chcemy, to nie ma sensu się tym zajmować. Oni wiedzą, że życie jest krótkie i czekanie jest bez sensu. Żenią się, bo chcą mieć żonę, a nie partnerkę do długich dyskusji czy przyjaciela do kart. Polacy chcieliby mieć wszystko naraz i na to wszystko czekają. Jeśli mogłabym doradzić dziewczynom w Polsce, to powiedziałabym tak: bierzcie ślub z Niemcami, ale pamiętajcie że to tylko mąż - da wam pieniądze i oparcie, ale nic więcej. Nie liczcie na życie rodzinne. Wtedy unikniecie rozczarowań.
Rafał Majchrzak