daktyl79 znowu mi imponujesz wiec nie bede gorszy:
To jest włoskie? Stereotypy w środkach masowego przekazu
Autor tekstu: Michael Parenti
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Kilkuset działających w zorganizowanej przestępczości bandytów włoskiego pochodzenia stanowi zaledwie drobny ułamek populacji Amerykanów włoskiego pochodzenia, liczącej ponad dwanaście milionów. Niemniej dzięki telewizji i filmom ci gangsterzy stali się przedstawicielami całej grupy etnicznej. W jednym ze swoich programów aktor komediowy Richar Pryor dowcipkował: „Nie wszyscy Włosi należą do mafii. Oni wszyscy tylko pracują dla mafii". Wiązanie Włochów jako grupy ze zorganizowaną przestępczością od dawna jest jedną z szacownych form ksenofobii.
W naszej historii byli irlandzcy, żydowscy, czarni, latynoscy, a także anglo-protestanccy gangsterzy. Nie stawali się oni jednak stereotypem całej grupy etnicznej, z której zdarzyło im się pochodzić. Ale to włoska mafia (niewątpliwie rzeczywisty syndykat przestępczy) przez ostatnie pół wieku skupiała uwagę środków masowego przekazu. W latach pięćdziesiątych był serial „Nietykalni"; dzisiaj jest serial „Rodzina Soprano", podczas gdy w świecie filmu jest „Ojciec chrzestny" i inne filmy, zbyt liczne, by je tu wymieniać.
Co gorsza, gangsterzy w tych filmach są czasami przedstawiani w romantycznym świetle: potężni, ale godni podziwu patriarchowie rodziny, którzy wymierzają surową sprawiedliwość, pomagając czasami szaremu człowiekowi. Niewiele uwagi poświęca się temu, jak właściwie ci gangsterzy zarabiają na życie. Nigdy nie dałoby się odgadnąć, że są to szantażyści, oszuści i złodzieje, wyzyskujący słabych i bezbronnych.
Właściwie jedyną pozytywną cechą „Rodziny Soprano" jest realistyczne pokazanie gangsterów jako bezlitosnych szantażystów, którzy systematycznie prześladują drobnych przedsiębiorców i innych ciężko pracujących ludzi. Wśród filmów mafijnych wyróżnia się „Chłopcy z ferajny" Martina Scorsese. Jest to wyjątkowo dobrze zrobiony film oparty na prawdziwej historii, który odziera mafię z jakiejkolwiek romantycznej czy gloryfikującej otoczki, pokazując ich jako bestialskie pijawki i rzezimieszków, jakimi są w rzeczywistości.
Amerykanie włoskiego pochodzenia oglądają te filmy i seriale z tej samej przyczyny, dla której Afroamerykanie oglądali „Amos and Andy", a Amerykanie żydowskiego pochodzenia oglądali „Goldbergów". Grupy etniczne, wygłodniałe uznania ze strony dominującej kultury anglosaskiej, zawsze szukały oznak, że się liczą, że istnieją w oczach szerokiej publiczności. Poczucie marginalizacji, obcości we własnym kraju powodują częściowo, że wielu ludzi z grup etnicznych tak żywo reaguje na każdy rodzaj przedstawienia ich w środkach masowego przekazu, czasami także na negatywny obraz. Człowiek głodny zje zepsutą żywność.
Zanim wreszcie zrezygnowałem z oglądania „Rodziny Soprano", cieszyło mnie słuchanie tajemnego slangu południowo włoskiego (który niewielu nie-Włochów mogło zrozumieć), wplecionych w scenariusz serialu. Mogłem teraz słuchać w popularnym programie telewizyjnym słów włoskiego dialektu, których nie słyszałem od czasów dzieciństwa.
Karmieni wszystkimi tymi programami o mafii, musimy sobie uświadomić, że nie wszyscy gangsterzy są Włochami i nie wszyscy Włosi są gangsterami. Podobnie jak wśród innych grup etnicznych Amerykanie włoskiego pochodzenia znajdują się w rządzie, w życiu politycznym, sporcie, wymiarze sprawiedliwości, edukacji, związkach zawodowych, wolnych zawodach i w sztuce. Bardzo jednak niewiele tego, co składa się na nie kryminalne życie Amerykanów włoskiego pochodzenia uznano za warte pokazania na ekranie. (Było kilka wyjątków, takich jak „Marty", „Bloodbrothers", „Wpływ księżyca" i „Dominic and Eugene").
Kiedy Włochów przedstawia się jako przestrzegających prawa obywateli, to na ogół są to stereotypy robotnicze: skorzy do działania, hałaśliwi, prości, działający instynktownie, żyjący życiem, z którego warto uciec (na przykład „Gorączka sobotniej nocy", „Staying Alive" i „Hard Hat and Legs".
Dodatkowe stereotypy Amerykanów włoskiego pochodzenia znajdujemy w świecie reklam telewizyjnych, co przypomina nam Marco Ciolli: południowy kochanek, który zdobywa swoją wybrankę właściwym wyborem napoju; boss mafijny gotowy rozpocząć gangsterską masakrę, jeśli lasagne nie jest magnifico; nie umiejący się wysłowić półgłówek z disco, który z trudem potrafi wymówić „Trident", kiedy okręca swą partnerkę w tańcu. A przede wszystkim przedstawia się zabawne sceny posiłków rodzinnych, kiedy to rozkosznie trajkoczący Włosi napychają się przy stole.
W świecie reklam Włosi są przedstawiani jako hałaśliwe obżartuchy, cmokające nad niezliczonymi półmiskami makaronu i prezentujące komentarze kulinarnych znawców: „Mamma mia! to ci pieprzne kotleciki!" To stereotypowe wiązanie Włochów z żywnością przeważa do tego stopnia, że wyklucza związki tej grupy etnicznej z wszelkimi innymi dziedzinami (oczywiście poza przestępczością).
Na przykład w dokumentalnej mini-serii na temat języka angielskiego Roberta MacNeila rozważał on długo kwestię, jak rozmaite obce języki wzbogaciły angielski. MacNeil stwierdził, że włoski jest wyjątkiem, ponieważ jedyne włoskie słowa, które weszły do języka angielskiego, wszystkie dotyczyły żywności.
Powinien był szukać nieco staranniej. Stereotyp żywnościowy tak ograniczył jego umiejętność obserwacji, że przeoczył to, co niejadalne: politico, studio, ghetto, umbrella, piano, maestro, crescendo, graffiti, virtuoso, cognoscenti, literati, illuminati, incognito, prima donna, dilettante, falsetto, aggiornamento, inamorata, vendetta, imbroglio, stiletto, paparazzi, regatta, impresario, rotunda, buffo, brio, bravo, bravado, divertimento, forissimo, soprano, contralto, viola — można ciągnąć w nieskończoność.
Włosi, od rana do nocy zajęci bieganiem do kuchni i strzelaniem do ludzi, są niewątpliwie marnym wyborem, kiedy chodzi o przewodniczenie zebraniu zarządu, udzielanie porad medycznych, dyskutowanie polityki społecznej, argumentowanie przed sądem czy przeprowadzanie eksperymentów naukowych. Jak zauważa Ciolli: „Z pewnością w żadnej reklamie Amerykanie włoskiego pochodzenia nie występowali w roli wymagającej wyższego wykształcenia".
Twierdzi się, że środki masowego przekazu odzwierciedlają jedynie rzeczywistość: w końcu faktycznie istnieją włoscy gangsterzy i Włosi lubią pić wino i jeść makaron (podobnie jak wielu innych ludzi). Takie twierdzenie jednak pomija wypaczony wymiar prezentowanej „rzeczywistości". Na ogół środki masowego przekazu zajmują się propagowaniem i wzmacnianie tanich, płytkich koncepcji o tej czy innej grupie, nie zaś podważaniem takich poglądów. Jeśli wizerunek można przedstawić jako prawdopodobny, zabawny czy sensacyjny, to środki masowego przekazu będą się nim posługiwały. Celem nie jest edukacja, ale manipulacja, dotarcie do tak wielu ludzi i tak szybko jak to możliwe z łatwymi, sugestywnymi etykietkami i prefabrykowanymi wyobrażeniami.