Il funerale italiano

Temat przeniesiony do archwium.
31-47 z 47
| następna
:D prędzej Laura Pausini ona tak smęci :D
Prawdziwy artysta nie gra dla publiczności
ani dla samego faktu grania

ale dla uczczenia jakiś ideałów (np. Miłości do Boga)
i dla samego siebie :D Muzyka to mowa, która w najdoskonalszy sposób wyraża nasze uczucia, rozterki. Artysta nie musi mieć publiczności, gra dla Boga.
no jak to nikt nie bedzie sluchal ???? Oczywiscie ze bedzie pani Kazia z salonu fryzjerskiego i Heniek z Czesia z ostatniej klatki .... co by bylo pozniej o czym opowiadac na miescie.I zeby tylko czasem nie sfalszowal, bo jak Heniek umrze, to juz se zona tego organisty nie zamowi, do konkurencji pojdzie :) Dla bliskich, wierz mi - nie bedzie to mialo najmniejszego znaczenia. Z pogrzebu mojego meza nie pamietam niczego oprocz moich sasiadek i znajomych w brokatowych wlosach .... to nie psychotropy... to Sylwester byl...
nie, Laura P. to juz przegiecie beda ludzie za nieboszczykiem do grobu wskakiwac
:D
na pogrzeb najlepsze jest Con te partiro hahahaha
dzięki za podpowiedzi i "prawie podpowiedzi" :)
już wiem wszystko :)

;/ tych pieśni jest milion
mam specjalną ksiązkę ;/ SALUTI :]
dokładnie ;/
może trochę przesadzone
ale zgadzam się ;/

SALUTI :/
takiego tematu na forum to chyba jeszcze nie było :) pozdrawiam
No to super POWODZENIA

napisz potem jak ci poszło :D
Pięknie, postarałem się. Rodzina 2 dni wcześniej dostarczyła mi wszystkie nuty. Włoskie pogrzeby są bardzo piękne. Jak wynoszono trumnę z kościoła ludzie zaczęli klaskać. Bardzo piękne. I na cmentarzu puszczono jakąś cudowną piosenkę. Fianco a Fianco, chyba Nek`a, ale nie jestem pewien.
Nie grałem jeszcze na tak licznym pogrzebie. Piu cordiali saluti.
Byłem raz, dawno temu, na włoskim pogrzebie(zszedł był dziadziuś, którym się opiekowałem, jak mogłem). Z bardziej charakterystycznych elementów zapamiętałem, jeszcze w domu, jazgot jakiejś elektrycznej wkrętarki chyba, którą zaśrubowywano trumnę. Ilość decybeli była podobna do tej, którą wytwarza pracujący młot pneumatyczny.
Pełnym gazem do kościoła, żałobnicy spieszyli się pewnie, bo część ubrana była tak, jakby przyjechali prosto z zakupów na Porta Portese.
Nie wiem, czy to jest normą we Włoszech, ale ksiądz wspominał zmarłego, podając fakty z jego życia, dziadek był w młodości lekkoatletą, na ścianie wisiała jeszcze szabla, którą dostał od Duce za jakieś sportowe osiągnięcia.
Na koniec pochówek do "plastra miodu" i do domu.
Na tym pogrzebie, chyba brat właśnie wspominał o jakiś osiągnięciach tego człowieka. On był prawnikiem. I zakochał się w kobiecie z Polski, która przywiozła go tutaj. Ale zmarła 3 lata przed nim i został tu na dobre, można powiedzieć na wieki wieków. Pokochał tak nasz kraj.
Jedyne co było po polsku, to na cmentarzu jakaś mowa sąsiadki czy kogoś. Ale przetłumaczył to jakiś facet. Ten pogrzeb trwał z dwie i pół godziny.
Wydaje mi się, że czy to w polskiej czy też we włoskiej liturgii jest przewidziany czas na tzw. pożegnanie. To znaczy, że rodzina lub ktoś tam sobie coś tam mówi na temat zmarłego. Same dobre rzeczy.
Nie jest to część liturgii. Można to uznać najwyżej za zwyczaj, który zresztą w Polsce jest jeszcze mało rozpowszechniony. Stosowane to jest raczej w przypadkach, kiedy zmarły był osobą powszechnie znaną.
Ja np. w Stanach byłem na pogrzebie gdzie puszczono 10 min. film o zmarłym.
no to fajny pogrzeb, taki multimedialny
Temat przeniesiony do archwium.
31-47 z 47
| następna

« 

Brak wkładu własnego

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia


Zostaw uwagę