Cytat: SettediNove
zauwazylam ze Wlosi 'boja sie' wodki...wiedza ze po tym alkoholu szybko osoba sie upija..a oni chca si bawic/divertimento..wiec dlatego wola wino czy piwo :D
Byłam na niejednym południowo/włoskim weselu i jakoś tego divertimento jak piszesz nie widziałam:-)),ale z drugiej strony trudno sie dziwic jak wesele zaczyna sie w poludnie i po 653 potrawie kolo czwartej to oni waza z tone wiecej:-)))wiec z tymi tancami to juz ciezkawo.-) Na jedny m z owych przyjec,gdzies okolo 16 cale towarzystwo zniknelo,a ze bylo to malzenstwo mieszane to zaproszeni goscie (obcokrajowcy) zostali sami na sali zupelnie zdezorientowani co sie dzieje.Nie wiem jak w innych rejonach,ale tu jest wlasnie tak,ze jak juz sie nazra(przepraszam za slowo,ale inaczej tego nazwac nie mozna) to ida do domu sie przebrac,zeby za godzine wrocic i z taka sama sila i apetytem rzucic sie jak wyglodniale tygrysy na slodkosci. Wszystkie te ichnie ciasteczka znikaja z predkoscia swiatla a do "bufetu" mozna sie dostac tylko z bazooki. Dziwna rzecza dla mnie byly tez te dania na bazie ryb i owocow morza (jak sie pozniej dowiedzialam swiadczy to o zamoznosci gospodarzy),dziwne to troche,ale rozumiem,ze oni daleko od morza to tylko od wesela do wesela widza ryby:-) to tak jakby u nas podac jako danie glowne,nie wiem,ziemnaki z kapusta,bigos i ruskie pierogi:-)potem pokiwali sie (bo trudno to bylo nazwac tancem)przy dwoch tarantellach i clou wieczoru to o drugiej w nocy makaron ze sosem (jedli jakby z tydzien nic w ustach nie mieli) no coz jak mowi granitana "co kraj to obyczaj" ale gdzie tu to divertimento pytam:-))