Witajcie!
Pisze do Was z miejscowości Świerz, w której znalazłam się dzięki uprzejmości i profesjonalizmowi przewoźnika Matuszek i Wizzair, po nocy spedzonej na autostradzie A4 w połowie drogi między Krakowem a lotniskiem w Pyrzowicach w kilkustopniowym mrozie i śniegu po kostki.
Pisze ku przestrodze innych, sto razy się zastanówcie nim zdecydujecie się na podróż z tymi przewoznikami! Ale zacznijmy od poczatku...
Jest mrozna i sniezna noc z 2 na 3 stycznia 2010, czekamy na dworcu autobusowym w Krakowie na autokar Matuszka który najwyrazniej nie wziął pod uwage ze panują FATALNE warunki na drogach i spoznia się, mimo ze na mrozie i sniegu czeka na niego grupa około 80 osób ( pasażerów porannych lotów do Rzymu, Mediolanu, Bergamo i Dortmundu.
Autobus w końcu pojawia się i po kolejnych kilkudziesięciu minutach spędzonych na mrozie w kolejce do wejścia ( fatalna organizacja!!! totalny bałagan , brak listy w porządku alfabetycznym, puszczanie w pierwszej kolejności pasażerów bez rezerwacji z alkoholem w dłoni ) , udaje nam się w końcu odjechac w okolicy godziny trzeciej w kierunku lotniska Pyrzowice.
Po drodze w okolicach zjazdu na Trzebinie nastepuja problemy techniczne i autobus zatrzymuje się na poboczu autostrady. Siedzimy kilkadziesiąt minut nie będąc poinformowanymi co to za problemy ani jak przewoźnik zamierza z nich wybrnąć. W końcu po kilkudziesięciu minutach wychodzimy na zewnątrz ( gdzie przypominam panuja FATALNE warunki atmosferyczne wieje ostry wiatr, sypie śnieg, panuje kilkustopniowy mróz a po oblodzonym\zasniezonym asfalcie sunie sznur rozpedzonych samochodów. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach dowiadujemy się poczta pantoflowa ze zostały wezwane małe busiki żeby tylko dowiezc nas na lotnisko. Czekamy cierpliwie kolejne kilkadziesiąt minut i w końcu przyjeżdża busik z kilkunastoma osobami na pokładzie i dopakowuje kilka osób z Grupy stojącej na autostradzie. Czekamy kolejne kilkadziesiąt minut i zaczynaja pojawiać się taksówki do których pakujemy się w te pędy mając oczywiście nadzieje ze w jakiś sposób firma Matuszek załatwiła sprawę na lotnisku i jeszcze mamy się do czego spieszyć... W końcu rezerwujac bilet na stronie wizzair zaznaczylismy i zaplacilismy za opcje przewozu płacąc za niego nie bagatela 68 złotych...
Docieramy na lotnisko z prędkością 90 km/h ryzykujac zycie w fatalnych warunkach pogodowych (dla porównania poprzednia cześć trasy przejechalismy z prędkością 40-50 km/h bo warunki były na prawdę straszne!) ale nic, taksówkarze ryzykują swoje i nasze życie bo wszyscy mamy nadzieje ze ciagle jeszcze mamy się do czego spieszyć...
Taksówki docierają na lotnisko o godzinie 6.10 czyli dokładnie o godzinie odlotu samolotu do Rzymu. Okazuje się ze jak w czeskim filmie nikt nic nie wie. Ku naszemu zdziwieniu widzimy wszystkie check-iny zamknięte a Panie w informacji pogodnie oznajmiaja nam ze najbliższy samolot do Rzymu mamy dokładnie za 24 godziny a bilety możemy kupić w GTLu... Wprawdzie nasze samoloty jeszcze nie odlecialy i ciagle są jeszcze na płycie lotniska ale check in został już zamknięty wiec panie nic nie poradzą. Chcemy rozmawiać z kimś z wizzair - nie ma nikogo, z Matuszka - również, do tego w ich biurze oczywiście nikt nie odbiera telefonu ( jest niedziela wczesnie rano) . czyli mówiąc nieelegancko jesteśmy w du€&@, uwiezieni na środku pustkowia na jakim znajduje się lotnisko w pyrzowicach, niewyspani, przeziebieni, bez pieniędzy etc. Sprzedawcy w biurze GTL informują nas ze nie mamy innego wyjścia jak zakupić kolejne bilety na najbliższe loty, czyli popoludniowy do Turynu jak ktoś dawno nie był lub jutrzejszy do Rzymu. Tak tez czynimy I tutaj rozchodzą się losy pasażerów Matuszka który prawdopodobnie nigdy nie poniesie konsekwencji tego co się stało...
Podsumowujac:
- pierwszy bilet Pyrzowice - Rzym 250 euro
- bus Matuszek 68 złotych
- taksówka do jedynego hotelu oddalonego o około 25 km od lotniska 70 zł
- doba hotelowa 190 zlotych
- obiad 50 zł
- kolacja pewnie kolejne 50 zł
- taksowka hotelowa na lotnisko 60 zł
- drugi bilet Pyrzowice - Rzym 60 euro
Noc na autostradzie A4 w mrozie i śniegu - bezcenna...
Być pasazerem Matuszka pozostawionym samemu sobie po takiej nocy... To chyba możecie sobie wyobrazić ... Cześć z nas spędzi te 24 godziny kimając na lotnisku, cześć w Turynie albo w pociągu z Turynu do ich miasta a inni tak jak moja grupa w hotelu w Siewierzu za który zapłacimy oczywiście z własnej kieszeni. SKANDAL!
Ku przestrodze innym...