Jeżeli chodzi o magisterkę, obiecywano rozmowy z innymi uczelniami, jako że wszędzie są limity przyjęć, a te inne uczelnie mają też przecież swoich studentów, którzy po licencjacie chcą uzyskać tytuł magistra. Skończyło się jednak na tym, że załatwiono 2 miejsca w Warszawie na dziennych i 2 na wieczorowych (oczywiście płatne)... Osoby, które mają tam studiować, wybrała kadra (nie będę wymieniać nazwisk), powiadamiając studentów po fakcie, czyli po zgłoszeniu tego do Warszawy. Myli się ten, kto sądzi, że kryterium była średnia ocen, czy jakieś nadzwyczajne osiągnięcia... Wcześniej studenci wpisywali na listę ośrodki, w których chcieliby kontynuować naukę (powiedziano nam, że ma to cel wyłączne informacyjny dla władz kierunku, żeby wiedziały, z którymi uczelniami prowadzić w ogóle rozmowy). Dostali się więc ci, którzy Warszawę wpisali na pierwszym miejscu i w dodatku sami wpisywali się jako pierwsi...
Reszcie pozostały egzaminy w Sosnowcu i w Krakowie, bo Poznań nawet do nich nie chciał dopuścić...
Mi akurat się udało, pracuję, jestem m.in. tłumaczem, ale ja znałam włoski wcześniej, na studia poszłam, żeby mieć na to jakiś "papier", jednak szczerze odradzam italianistykę na UMK, poziom w porównaniu z innymi uczelniami jest zatrważająco niski. Drugi raz nie podjęłabym takiej samej decyzji. Wszystkie osoby z mojego roku miały takie samo zdanie...
Jednocześnie nie chciałabym nikogo zrażać do nauki włoskiego, język jest piękny i bardzo przyjemny, a może i w Toruniu coś niecoś się ostatnio zmieniło i moja czarna wizja jest przesadzona... W każdym razie życzę wszystkim powodzenia:)