Czesc Wam,
Fajny temat. Strasznie sie usmialam czytajac Wasze wpisy. Teraz moja kolei na popis. Nie przydazylo sie to mnie osobiscie ale kolezance belgijce z ktora pracuje, tak przy okazji to super dziewczyna :)
Wszystko zaczelo sie od drzewa stojacego na granicy ogrodkow Anneleen i dwoch sasiadek starszych wloszek, siostr przy okazji, ktore w kazda to niedziele chodza meznie do kosciola. Niezamezne, bezdzietne, takie to chyba, ktore nie zaznaly zbytnio roskoszy zycia (o ile w ogole im sie cos trafilo :-)).
Przy tym to wlasnie drzewie figowym, nowo przybyla do Wloch Anneleen, nie mowiaca zbyt wiele jeszcze po wlosku spotkala jedna z owych uroczych sasiadek, ktora dotykala owocow, sprawdzajac czy sa juz dojrzale. Chcac sie przywitac i zamienic pare slow tak na dobry poczatek Anneleen mowi: "Buongiorno siniora. Come va, le fige pronte?"
Potraficie chyba wyobrazic sobie reakcje starszej pani.....
Ale to nie wszystko....
Za kilka tygoni Anneleen ponownie spotyka sasiadke, ktora juz po paru tygodniach otrzasnela sie po malym szoku...
-"Ciao Anneleen come stai? Che hai fatto sta mattina?"
-" Eeee niente..... Ho scopato solo un po'."
Takze tym razem begijka zauwazyla dziwna reakcje starszej pani i tym razem zdala sobie sprawe, ze cos poszlo nie tak. Wbiegla wiec do domu, chwycila szczotke do zmiatania i czym predzej wybiegla do ogrodu mowiac szybko:
-" Ho scopato con questo".
:-)
Wszyscy nasi znajomi po uslyszeniu tej historii kladli sie na ziemie..
Mam nadzieje, ze i Wam sie spodobala ta historia.
Pozdrawiam,
Stellina123