Anche i vostri uomini viaggiano senza di voi?

Temat przeniesiony do archwium.
Witajcie kochani! Jest takie pytanko: czy któraś z Was ma ten problem ze jej "italiano" często podróżuje bez niej? Nie mówię tutaj o sytuacjach kiedy to facet wyjeżdża w podróż bo chce się od kobiety uwolnić w związku z czym jak tylko jest okazja zrywa się ze smyczy niczym ogłupiały pies gnając przed siebie, bawiąc się do upadłego, pijąc i zdradzając z kim popadnie...
Mam raczej na myśli sytuację gdy facet w ogóle dużo podróżuje bo ma taką pasję, przy czym stać go na to żeby kilka razy w roku wyjechać w "poważną" podróż na drugi koniec świata... A kobieta, cóż... albo nie ma AŻ tyle pieniędzy żeby dotrzymać mu kroku albo zwyczajnie nie może pozwolić sobie na 2 tygodnie urlopu co 3 miesiące...

Czy Ty lub ktoś z Twoich znajomych doświadcza takich sytuacji? Co o tym myślicie? Uważacie to za "normalne"? Po czyjej stronie jest racja? Czy to kobieta powinna odpuścić i pozwolić facetowi rozwijać swoje pasje czy tez facet powinien ograniczyć wyjazdy do jednego w roku (umówmy się że na tyle jego partnerka może sobie pozwolić)...

Ciekawa jestem co Wy na ten temat myślicie... Zapraszam do dyskusji!
Chyba to zależy też od tego czy kobieta mieszka z takim podróżnikiem,czy jest jego żoną i czy mają dzieci. Myślę, że powinno się akceptować pasje partnera, chyba ze przez nie związek nie może dobrze funkcjonować,a w przypadku takich zainteresowań raczej ciężko,żeby dobrze funkcjonował. Pozdrawiam
Zależy czy mieszkają razem,jeżeli mój partner z którym mieszkam miałby tak kosztowną pasję a ja mam siedzieć w domu bo mnie na to nie stać!!!to napewno bym z nim nie była,gdyż jeżeli mnie kocha i chce być ze mną,wyjedzie 2 razy mniej w roku ale ze mną a nie zostawi mnie samą jak zbedny bagaż.
Mysle, ze to zalezy od zwiazku.... czasami ludzie lubia pobyc troche sami, wyjechac gdzies, oderwac sie od biezacych spraw, aby nabrac troche energii i dystansu. A nie kazdy przeciez lubi podrozowac, zyc na walizkach, zwiedzac... Jezdzilabys z nim, poniewasz podzielasz jego pasje, czy chcesz go pilnowac?
Mysle, ze trzeba szanowac pasje innych, a szczegolnie partenra! u mnie w zwiazku to ja jezdze... co prawda sluzbowo, ale zawsze. I nigdy nie zostalo mi to wyrzucone... poza tym mam charakter wloczykija:-) i jezdzic musze, nie usiedze na miejscu!
Mysle, ze jezeli do tej pory nie zawiodl Twojego zaufania to nie masz powodow do obaw. Facet jak kocha to zawsze wroci...
Witajcie ponownie! Tak, mieszkamy razem, dzieci wprawdzie nie mamy ale to tylko kwestia czasu. Pasja podróżnicza jest zdecydowanie nasza wspólną pasja, tyle ze ja żeby dotrzymać mu kroku musiałabym albo pracować dniami i nocami (wtedy są szanse na jeden, góra dwa takie POWAŻNE wyjazdy w roku) albo zgodzić się na sponsoring a to w moim przypadku w ogóle nie wchodzi w grę.
Owszem, nigdy dotąd nie zawiódł mojego zaufania i jeżeli miałabym mu towarzyszyć to z pewnością nie po to żeby go pilnować ale ponieważ podobnie jak i on uwielbiam być w drodze.
I tak się właśnie zastanawiam gdzie jest ta granica... gdzie to ja być może przesadzam protestując przeciwko jego zbyt częstym wyjazdom a z drugiej strony gdzie to on być może przesadza nie licząc się zbytnio z tym co czuje kobieta pozostawiona w ten sposób...
Spróbujcie wczuć się w jej rolę i powiedzcie jaka byłaby wasza reakcja... ale tak szczerze...
Co mi się rzuciło w oczy to 'sponsoring'. A więc w przypadku poważnego (myślę) związku, nie ma mowy o sponsoringu. Zdarzało się, że mój chłopak płacił mi za bilet dokądś tam. Nigdy nie przyszło mi do głowy żeby mówić o sponsoringu. Dla mnie prezent jak każdy inny, np. para butów. Dodam że sama na siebie zarabiam, ale oboje sobie pomagamy nawzajem. My to w ogóle nie myślimy w kategoriach podróży samemu, chyba że chodzi o podróż do własnego domu (ale i w tym przypadku zależy nam żeby "drugie" też pojechało).
Znając mojego chłopaka nie zdecydowałby się na podróż beze mnie, chyba, że byłaby to męska podróż, tzn z kolegami. Ale w ciągu 4 lat nie słyszałam jeszcze o takim planie, także wątpię.
Może faktycznie sponsoring nie był najlepszym słowem... ale z drugiej strony mówimy tutaj o podróżach za tysiące Euro... więc "zwykłym prezentem" tez tego nazwać nie można...
Może zacznijmy tak: czy on ci kiedyś proponował że zapłaci za taką podróż? Bo chyba przecież orientuje się w twojej sytuacji finansowo-urlopowej.
Wielokrotnie ale niewykluczone że robi to bo wie że i tak się nie zgodzę :)
Hehe, to jest twoja interpretacja. :)
Z tego co poznałam męski umysł, to jeżeli partner (mężczyzna) coś proponuje, tzn że mówi to poważnie, a nie liczy na odmowę :) Ale podstawowa sprawa: proponuje ci, czy namawia cię?
I on mimo twoich odmów jedzie sam?
To się nazywa trafnie zadane pytanie... to tak: jak jest podróż do 600 euro to namawia, jak powyżej 600 proponuje:)
Tak, finalnie jedzie sam, przysyła jakieś esesmany że tęskni i jaka szkoda że mnie nie ma etc ... a ja? Chyba nietrudno się domyślić jak się czuję:(
Jeżeli mój partner zaprasza mnie na wczasy to ja wcale tego nie uważam za sponsoring żyjemy razem,jemy razem,śpimy razem,utrzymujemy dom razem,nie rozumiem dlaczego jeżeli on zarabia więcej a tak jest w moim przypadku i w większości związków, nie miałby dołożyć więcej,owszem zdaża się że jadę sama do Polski ale żeby odwiedzić rodzinę,znajomych, ale to nie są wczasy.Zawsze wyjeżdzamy razem podejrzewam że jemu nawet to do głowy nie przyszło,nie ma ochoty w wolny dzień nawet wyjść na spacer jeżeli ja jestem w pracy,a co dopiero jechać gdzieś na tydzień czy dwa.Nie wiem,to zależy od charakteru ale mnie byłoby przykro tak siedzieć samej w domu.
Uważam, że miłość to poświęcenie a skoro on nie chce się poświęcić aby zostać z tobą ze względu na twoją pracę...
Na tym właśnie polega paradoks... podobnie jak w Waszym związku on nigdzie się beze mnie nie rusza, czy na spacer, czy na rower, czy do restauracji, kina czy dyskoteki - zawsze razem albo wcale...
Ale podróże to całe jego życie (razem z rodzicami zaczął podróżować w wieku... trzech miesięcy) i nie wyobraża sobie bez nich życia, bo dla niego życie to podróże... I wiesz gdyby tutaj była mowa tylko o Europie i okolicach to może udałoby mi się dotrzymać mu kroku ale dla niego prawdziwa podróż to kilka tygodni w Australii, Ameryce Południowej czy (nie daj Boże) na Antarktydzie...
I tu jest problem. Niestety ale nie podzielam jego zachowania... Nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania, poważnie.
W ogóle tak myślę... jakbym zarabiała więcej od mojego chłopaka i on nie zgadzałby się/nie mógł ze mną jechać, nie miałabym przyjemności jechać sama. Jeszcze z myślą, że on w tym czasie pracuje nie dlatego że chce, ale dlatego, że musi. O nie.
Poza tym zgadzam się z dziewczynami, niech się facet poświęci. Np zostanie w domu i zorganizuje niezapomniany weekend.
Zazdroszczę mu(w pozytywnym sensie)tak wiele może zobaczyć,moim marzeniem są podróże ale możemy sobie na to pozwolić raz do roku.Ja na twoim miejscu nie byłabym taka dumna i pozwoliłabym się zaprosić raz na jakiś czas,w miarę twojego wolnego czasu.
Jeśli źle sie czujesz z tym,ze on ciągle wyjeżdża(chyba każdy źle by sie czuł) to powinnaś z nim porozmawiać. Oczywiscie delikatnie,kazdy ma swoje zainteresowania,ale jesli przez nie Ty cierpisz to chyba powinien je troche ograniczyc.Pozdrawiam
Poza tym zgadzam się z dziewczynami, niech się facet poświęci > Właśnie nie wiem czy mam prawo żądać od niego takich poświęceń... Widze że i tutaj na forum zdania są podzielone... Nie chciałabym go ograniczać bo sama nie znoszę być ograniczana z drugiej strony jednak trochę boli siedzieć tak w domu, staram się cieszyć z jego szczęścia ale łezka często się w oku kreci:(

Np zostanie w domu i zorganizuje niezapomniany weekend > każdy z pozostałych weekendów jest niezapomniany, w ogóle życie z tym człowiekiem jest jak podróż, co tydzień w innym miejscu ale jak to zwykle w życiu bywa... coś za coś...

A co panowie na ten temat sądzą?
popieram :-) daj sie zprosic!!! i nie mysl o tym w kategoriach sponsoringu (czyli negatywnie) Jezeli ma podroze we krwi i to jest jego sposob na zycie to ciezko bedzie mu z tego zrezygnowac. Mysle, ze kompromisem bylaby Twoja zgoda na wspolny wypad z nim. I jezeli namawia czy proponuje to po prostu nie odmawiaj tylko JEDZ!!! na pewno bedzie wtedy latwiej.... 2 podroze razem, 2 on sam i powinno byc ok!
mysle, ze milosc to nie jest jednak poswiecanie sie.... szczesliwi jestesmy wtedy kiedy druga osoba akceptuje nas takimi jakimi jestesmy.... i kocha nas za nasze pasje.... ale to tylko moje zdanie.....
No ja też bym mojego faceta do niczego nie zmuszała. Oczywistym jest, że najlepszym rozwiązaniem by było, żeby sam to zrozumiał. Tylko jak on ma to zrozumieć...
Z jednej strony piszesz, ze dzieci to kwestia czasu(czyli Wasz zwiazek jest powazny), z drugiej zas strony nie chcesz, aby on za Ciebie placil podczas wyjazdow. Przeciez kiedy czlowiek jest w zwiazku, pieniadze przestaja sie liczyc i wszystko jest wspolne. To wlasnie powiedzial mi moj M ,kiedy tez zaczelam cos mowic o pieniadzach. Jesli chodzi o podroze, to ja sobie nie wyobrazam tego, aby moj facet wyjezdzal beze mnie. Moja pasja zyciowa takze sa podroze, takze taka opcja nie wchodzi w gre:)
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Studia językowe

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia