Cześć
Kilka lat temu, opikakowałam się starszym dziadkiem z Rzymie.Miała to szczęście, że Jego córka była kochana. Mieszkałam z nim sama, miala 1 dzień w tygodniu wolny, wcześniej gdy Luigi był bardziej na chodzie, 2 razy w tygodniu prowadzalam go do centrum anziani i mialam 2 godz wolne.Czas spędzony w tam wspominam cudownie, możliwość poznania kultury , języka, wspaniała kuchnia, ludzie, magiczne miasto. Ale miala też momenty załamania, kiedy tęskniłam, czułam się samotna, a Luigi coraz bardziej poupadał na zdrowiu-azhaimer. Czasami dawał tak popalić, potrafil wyjść o 4 nad ranem na balkon i krzyczeć, że jest w więzieniu, miał przewidzenia, zaniki pamięci itp, itd.Z czasem mial się coraz gorzej, a ja mimo ,iz wiele razy mnie wykańczał psychicznie, to serce mi się krajało mając świdomość, że umiera. Póżniej wylądował w szpitalu, codziennie chodzialm go karmić. Po jego śmierci mieszkalam jeszcze przez 4miesiące, placiłm tylko rachunki, jego dzieci okazały mi tyle serca. A przecież byłam obca. Jednak nie zawsze trafia się na takich ludzi jak ja, wiele słyszałam, jak inni maja, że jeść im nie dają itp,ćzęsto są to skromne zakupy, które nie wystarczaja.Przede wszystkimtzreba być pewnym, że ludzie są oki i sprawdzeni, nie jedź w ciemno. Najważniejsze nie ufaj polakom, pozdrawia-Violetta