praca jako nauczyciel?

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 81
"Wolalabym pracowac jako ksiegowa przez 8 godzin dziennie, siedziec sobie w zacisznym gabineciku z muzyczka z radia w tle, od czasu do czasu porozmawiac na GG ze znajoma (tak, tak, zakaz korzystania z komunikatorow podczas pracy nie wszedzie zostal wprowadzony) czy zamienic kilka slow z kolezanka z pokoju, niz spedzic "tylko" 4 godziny z rozwydrzonymi dziecmi, ktore maja nauke w d..., a potem przez 3 przerwy pod rzad wysluchiwac ich wrzasku podczas dyzurow na przerwach." No właśnie...zastanawiam się, dlaczego nie zostałaś księgową ? Ja nie zostałam nauczycielem, bo nie miałam na to ochoty, ale nie narzekam ani na moją pracę, ani na zarobki, no i nie strajkuję. Wybrałam taki zawód i ponoszę konsekwencje swojego wyboru, a jak przestanie mi się podobać to co robię, to się przekwalifikuję.
Zapomniałabym : nie jestem księgową.
A Tobie się wydaje, że stres jest zarezerwowany tylko dla nauczycieli? Ciężko jest w dzisiejszych czasach mieć pracę bez żadnego stresu,zresztą istnieją bardziej stresujące zawody np. chirurg, od którego zależy życie pacjenta, a także lekarze innych specjalności i pielęgniarki. Oni nie mogą po trzech godzinach odejść sobie z ostrego dyżuru, po zmęczyli ich pacjenci i gwar szpitala, pracują czasami 12 godzin bez przerwy, a jakoś nie mają dwóch miesięcy walakcji i dwóch tygodni ferii, nie mówiąc już o roku na podratowanie zdrowia albo po prostu na roczny wyjazd do Irlandii, żeby sobie dorobić do pensyjki! Znam nauczycieli, którzy reperowali nadwątlone zdrowie pracując w Irlandii, w innych zawodach tak długa nieobecność w zakładzie pracy by nie przeszła...
A jeśli już podałaś za przyklad branżę księgową, to ja znam to z doświadczenia po przed przejściem na własny rachunek pracowałam w dziale księgowym dużej firmy produkcyjnej w dużej i hałaśliwej hali. Przy zamknięciu miesiąca nieraz pracowałam przez około 13 godzin dziennie w stresie, ponadto ciagle musiałam się doszkalać z zakresu SAP itp, przestrzegać terminów,przygotować analizy i bilanse, miałam oczywiście płacone nadgodziny i godziwe zarobki ale prawie zero czasu dla siebie. Nigdy nie narzekałam. Na dobrobyt trzeba sobie zapracować. Dlatego jak ktoś po trzech godzinach pracy dziennie nie ma już siły, żeby pracować i chce mieć przywileje, których nie mają innni, to niech potem nie zazdrości, że sąsiad pracujący przez 12 godzin zarabia o wiele więcej...
To było do spiaggia italiana.
A ja nie zostalam ksiegowa, bo nie mialam na to ochoty. Interesowal mnie tylko angielski i z milosci do tego jezyka poszlam na anglistyke. Nauczycielka w podstawowce czy gimnazjum od samego poczatku nie chcialam byc, ale realia mnie do tego zmusily - w malym miescie osoba po anglistyce nie ma wyboru. O pracy w liceum lub na uczelni wyzszej (a takie byly moje aspiracje) mozna sobie pomarzyc - zazwyczaj ludzie trzymaja tam prace, bo jest dobra i niezle platna. Dobrze, ze moglam chociaz dorobic sobie korkami i pracujac w szkole prywatnej.
Po przyjezdzie do Wloch do duzego miasta (w ktorym zreszta od dawna chcialam zamieszkac, bo jest piekne :) ) nie narzekam - zarobki wyzsze a i komfort pracy tez - nauczanie doroslych. Nie narzekam. No, moze tylko tyle, ze Wlosi podchodza nieufnie do wykwalifikowanych nauczycieli, ktorzy nie sa native'ami.A poza tym na pewno dla anglistow w wielkich miastach (w Polsce tez) jest szerszy wachlarz mozliwosci jesli chodzi o wykorzystanie swoich umiejetnosci, nie trzeba ograniczac sie jedynie do nauczania.
>A Tobie się wydaje, że stres jest zarezerwowany tylko dla
>nauczycieli?

Nie, nie wydaje mi sie. Jednak sa prace mniej lub bardziej stresujace.


>Ciężko jest w dzisiejszych czasach mieć pracę bez żadnego
>stresu,zresztą istnieją bardziej stresujące zawody np. chirurg, od
>którego zależy życie pacjenta, a także lekarze innych specjalności i
>pielęgniarki. Oni nie mogą po trzech godzinach odejść sobie z ostrego
>dyżuru, po zmęczyli ich pacjenci i gwar szpitala, pracują czasami 12
>godzin bez przerwy, a jakoś nie mają dwóch miesięcy walakcji i dwóch
>tygodni ferii, nie mówiąc już o roku na podratowanie zdrowia albo po
>prostu na roczny wyjazd do Irlandii, żeby sobie dorobić do pensyjki!

Wiem, i wiesz co? Moze lekarze jeszcze jako tako zarabiaja, moga przyjmowac prywatnie, ale pielegniarki... Szczerze to wspolczuje im a jednoczesnie je podziwiam: zgadzam sie ze jest to praca niewdzieczna i za male pieniadze.Dlatego nie chcialabym zostac pielegniarka. A z drugiej strony osoba, ktora idzie do szkoly pielegniarskiej, chyba wie, w co sie pakuje? Chyba wie, jaki komfort pracy i zarobki czekaja ja jesli zostanie w Polsce? Powtorze to co napisalam kilka minut temu w tym watku, w innym moim poscie: ja poszlam na anglistyke, bo mialam nadzieje, ze bede mogla robic po niej cos fajniejszego niz uczenie w podstawowce czy gimnazjum. I to nie moja wina, ze przez kilka lat narzekalam, bo moje miasto nie dawalo mi mozliwosci znalezienia ambitniejszej pracy. Gdybym chciala sprobowac czegos interesujacego, tak czy siak musialabym przeprowadzic sie np. do W-wy lub Wroclawia czy Krakowa.


>Znam nauczycieli, którzy reperowali nadwątlone zdrowie pracując w
>Irlandii, w innych zawodach tak długa nieobecność w zakładzie pracy by
>nie przeszła...

Tez o czyms takim slyszalam... Ale ten roczny urlop nie jest dany nauczycielom ot tak, bo sa jacys wyjatkowi. To ma swoje uzasadnienie: po kilku latach pracy glosem siada Ci gardlo i MUSISZ je oszczedzac, zeby jakos kontynuowac prace w tym zawodzie. A jesli nauczyciel bedac na urlopie dla poratowania zdrowia, dorabia sobie za granica, to robi to na swoja odpowiedzialnosc - oby tylko nie zalowal kiedy okaze sie, ze po kilku latach zdrowie naprawde bedzie mu szwankowac, ale nie bedzie mogl juz wziac urlopu dla porat. zdrowia.


>A jeśli już podałaś za przyklad branżę księgową, to ja znam to z
>doświadczenia po przed przejściem na własny rachunek pracowałam w
>dziale księgowym dużej firmy produkcyjnej w dużej i hałaśliwej hali.
>Przy zamknięciu miesiąca nieraz pracowałam przez około 13 godzin
>dziennie w stresie, ponadto ciagle musiałam się doszkalać z zakresu
>SAP itp, przestrzegać terminów,przygotować analizy i bilanse, miałam
>oczywiście płacone nadgodziny i godziwe zarobki ale prawie zero czasu
>dla siebie. Nigdy nie narzekałam. Na dobrobyt trzeba sobie zapracować.
>Dlatego jak ktoś po trzech godzinach pracy dziennie nie ma już siły,
>żeby pracować i chce mieć przywileje, których nie mają innni, to niech
>potem nie zazdrości, że sąsiad pracujący przez 12 godzin zarabia o
>wiele więcej...

Nikt Cie nie zmuszal do pracy "w
dziale księgowym DUZEJ firmy produkcyjnej w DUZEJ i HALASLIWEJ hali". A ile zarabialas za godzine netto? Ok. 15 zl, tak jak nauczyciele? Wiem, ze to pytanie osobiste, wiec nie musisz odpowiadac. :) A w szkole to nie tak jak w duzej firmie: niechetnie daje sie nauczycielom nadgodziny, choc to tez zalezy od dyrekcji...
Alez sie czepilyscie (przepraszam za slowo) tych dwoch miesiecy.... To moze napisze jeszcze raz, ze dyrektor ma prawo wezwac mnie rowniez w czasie wakacji.

Po drugie, w lipcu i sierpniu nie prowadzimy zajec dydaktycznych, po to aby WASZE dzieci odpoczely. Jesli to Was tak bardzo boli, to proponuje napisac do ministra i moze od nastepnego roku obowiazek szkolny obejmie rowniez wakacje i ferie. Albo wiecie co? Pojdzmy na calosc, niech dzieciaki chodza do szkoly non-stop. Moze wtedy bedziecie miec satysfakcje ze ci nauczyciele to nareszcie pracuja jak trzeba.

Po trzecie, nigdzie nie napisalam ze wypelnianie dziennika zajmuje caly dzien. Wymienilam po prostu kilka czynnosci, ktore rowniez wykonujemy, a o ktorych sie nie pamieta. Proponuje czytac ze zrozumieniem.

Po czwarte, co jest zlego w tym, ze dzieciaki permanentnie wyskakuja do muzeum, maja pogadanki czy wycieczki? Nauka to nie tylko siedzenie w lawce. Istnieje tez cos takiego jak zielona szkola...

Po piate, IMHO ta dyskuja jest troche bez sensu. Z calym szacunkiem do Was dziewczyny ale nie macie pojecia o naszej pracy... Powtarzacie jak mantre te same frazy jak 2 miesiace wakacji, przywileje itd. Nawet jak juz wyjasnilysmy Wam, ze absolutnie nie jest tak jak myslicie, Wy wciaz powtarzacie i mielicie te same slogany. Ja nie przychodze do Was i nie pouczam Was ile i kiedy powinnyscie pracowac, bo nie mam pojecia o specyfice Waszej pracy. Skoro Wy tez nie macie pojecia o mojej (a widac ze nie) to cala dyskusja traci sens.

Pozdrawiam. J:
Cóż...ta pryncypialna arogancja coś mi jednak przypomina :-). To cecha wyuczona, mniemam, przećwiczona w praktyce. Nie mam ochoty z Tobą polemizować (bo nie o kłótnię tu chodziło), pozostań może przy swoim przekonaniu o wyższości
wyjazdów na zielone szkoły nad nauką w klasie. Mogę się wypowiadać na każdy temat, zważywszy na ten drobny fakt, że...pensje nauczycieli są wypłacane z moich, powtarzam: MOICH podatków. Poza tym, o ile ja jeszcze mogę mieć jakieś blade pojęcie o Twojej pracy, Ty o mojej pojęcia mieć - obawiam się - nie możesz. Może to i lepiej dla nas wszystkich :-).
P.S. Będę Ci wdzięczna za proponowanie "czytania ze zrozumieniem" dzieciom w klasie. W końcu nauczyciele powinni znać kindersztubę, prawda ? Któż, jak nie oni...
ellison, ale lekarz też wykonuje pracę z twoich podatków a przecież np. gdybyś szła na operację to nie dyktowałabyś mu jaką metodą ma cię operować, albo jak ma to robić.
moja sąsiadka jest nauczycielką i bardzo chciała już iść na emeryturę, ale dosłownie ją błagali, żeby jeszcze wróciła do szkoły, bo nie mają nauczycieli. widocznie nikt nie chcę pracować jako nauczyciel więc może nie jest to tak lekkie jak się wydaje
Nie przypominam sobie, żebym w którymkolwiek poście twierdziła, że to lekka praca. Powiedziałam, że mało pracują (w sensie godzinowym) i nadal tak uważam, podobnie zresztą, jak wszystkie matki, które znam. Nie wypowiadałam się również na temat nauczycielskich pensji. Poza tym wakacje letnie trwają nie miesiąc (o czym też już pisałam) lecz DWA I PÓŁ MIESIĄCA. To "pół" to znacząca różnica.
* przepraszam, miało być: "nie dwa miesiące"
ja jesli zostanie w Polsce? >>

Tak, ale osoby, które wybierają zawód nauczyciela też chyba wiedzą, w co się pakują, że w tym zawodzie będą mieć pewne przywileje ale kokosów też nie zarobią przynajmniej w Polsce, więc nie rozumiem później ich roszczeniowej postawy i narzekania na zarobki. Zresztą moim zdaniem ich pensje nie są takie złe biorąc pod uwagę stosunek dni pracujących do wolnych w roku. I nie rozumiem oburzenia niektórych na samą sugestię o wzięciu dodatkowego etatu.


>Nikt Cie nie zmuszal do pracy "w
>dziale księgowym DUZEJ firmy produkcyjnej w DUZEJ i HALASLIWEJ hali".

Ależ oczywiście, ze nikt mnie nie zmuszał! To była moja decyzja, praca mi odpowiadała głownie ze wzgledów finansowych i jak wspomniałam nie narzekam i nie żałuję. No ale Ciebie też nikt nie zmuszał, żeby się użerać z dziećmi opornymi na wchłanianie wiedzy i znosić hałas na przerwach, prawda?
Jejku, a musisz sie wogole wypowiadac na temat pracy nauczyciela? Jakos wakacje trwaja ile trwaja od niepamietnych czasów, i wszystcy normalni ludzie sie z tego ciesza, bo wakacje to wakacje w koncu. Sama bylas dzieckiem i twoje wakacje trwaly 2 i pol miesiaca, i tak, to pol to byla znaczaca roznica. Nie pamietasz?
Przepraszam, a dlaczego miałabym się NIE wypowiadać ? Bo ośmielam się twierdzić, że mało pracują ? Gwoli ścisłości: policzyłam dzisiaj dni, w których moje dziecko w zeszłym roku nie poszło do szkoły (wycieczki i dni "okołoświąteczne", które nie były odrabiane + długie weekendy i dni pomiędzy nimi. Nie wliczyłam w to żadnych świąt ani ferii). Było ich...40. Dni, w których nie było lekcji, więc nie trzeba było się do nich jakoś szególnie przygotowywać, nie wypełniało się dziennika, etc. Czterdzieści dni. Mnie ta cyfra bulwersuje. Do tego dołóżmy ferie, wakacje i święta oraz ilość godzin przepracowanych codziennie w szkole. Bilans niech każdy zrobi sobie sam.
A jeśli już o wakacjach mowa - jestem przede wszystkim matką, ale też pracownikiem. Zarabiam na nauczycielskie pensje, więc byłabym wdzięczna gdyby pozwolono mi to czynić, zamiast zmuszać mnie do organizowania opieki nad dzieckiem w te wszystkie dni, o których napisałam powyżej. Ja miałam 2 miesiące wakacji, a nie 2,5 i zupełnie mi to wystarczało. Mojej córce też by wystarczyło, bo po dwóch miesiącach spędzonych "rozrywkowo" zaczyna się nudzić i tęsknić za szkołą, podobnie zresztą jak jej koleżanki. Zresztą, o czym my mówimy ? Niech pracują nadal tyle ile pracują, tyle, że ja nie widzę powodu, dla którego moja kieszeń ma być systematycznie drenowana. Niech zarabiają więcej, ale niech pracują tyle ile inni, niech mają obowiązek ciągłego doszkalania się (werfikowany systematycznymi egzaminami) i selekcję, w której odpadać będą ci, którym się nic nie chce. Może wówczas w zeszycie mojej córki nie będę znajdowała takich kwiatków: lp. - foot, l.mn.: foot; l.pl: tooth, l.mn.: tooth, etc., etc. Jeszcze jesteśmy dumni z naszego systemu edukacji, ale to nie potrwa długo - za parę lat zbliżymy się do poziomu szkół włoskich.
dlaczego mialabys nie wypowiadac. buhahaha..dobre...bo tu sie zlatuje stado wron co stale twierdza ,ze po co komentowac ze po co ty piszesz ,ze sie nie zgdzaja z tym co piszesz ,ze lepiej pomilczec i ci jescze bezszczelnie wyliczja TWOJ czas jaki spedzasz na forum..chyba z zazdrosci i glupoty ,ze same nie moga poklikac..nie biora pod uwage ze ktos ma taka prace ze kompa otwartego przed nosem....Elisson ..jak juz wejdziesz miedzy wrony muszisz krakac jak ony..sprawdza sie tu...bron Bog miec odmienne zdanie a..... W OGOLE TO PO CO TY SIE WPISYWALAS?..PO CO TU PRZYSZLAS?...BUHAHAAAAA ....OCIPIEĆ MOZNA,no nie? he he milego popoludnia Elisson...nie przejmuj sie wirtualnymi opiniami wirtualnych osob...pa
Tak, ale osoby, które wybierają zawód nauczyciela też chyba wiedzą, w
>co się pakują, że w tym zawodzie będą mieć pewne przywileje ale
>kokosów też nie zarobią przynajmniej w Polsce, więc nie rozumiem
>później ich roszczeniowej postawy i narzekania na zarobki. (...)No ale Ciebie też nikt nie zmuszał, żeby się
>użerać z dziećmi opornymi na wchłanianie wiedzy i znosić hałas na
>przerwach, prawda?


Cos mi sie zdaje, ze nie przeczytalas uwaznie moich postow z wczoraj.
Jesli chodzi o organizacje wycieczki, to trzeba wypelnic formularz, w ktorym szczegolowo opsiuje sie plan wycieczki oraz jej cele.:P Potem trzeba napisac sprawozdanie z wycieczki. ;)
Dlatego, ze nie jestes nauczycielem i najwidoczniej nie wiesz o tym, ze nauczyciele duzo pracuja. Nie jestes w temacie. Tylko i tylko dlatego.
Do Gaio: nie sadze, zeby ktos ci zazdroscil tego, ze siedzisz na forum caly dzien i klikasz. Chyba, ze sie myle. Moze jednak jest ktos taki?
spiaggia, naprawdę Cię lubię i pamiętam co kiedyś pisałaś i, prawdę mówiąc, w duchu Ci sekundowałam, żebyś szybko znalazła pracę we Włoszech. Wiesz lepiej ode mnie jak wygląda praca nauczyciela i ile osób podchodzi naprawdę poważnie do pracy...Znikomy jest to procent, niestety. A te formularze...ehhh :-). Ja dociekliwą matką jestem, pytam potem o czym pani mówiła, co widzieli, itd. Powtarzam jednak: moje dziecko ma szczęście być w klasie prowadzonej przez mądrą nauczycielkę, którą bardzo szanuję. Do ukończenia przez nią 3 klasy szkoły podstawej mogę być spokojna. Potem...zobaczymy.
>Ależ oczywiście, ze nikt mnie nie zmuszał! To była moja decyzja, praca
>mi odpowiadała głownie ze wzgledów finansowych i jak wspomniałam nie
>narzekam i nie żałuję.

A zarabialas ok. 15 zl/godz.? :) Praca Ci odpowiadala ze wzgledow finansowych - to dobrze, bo mi tez by odpowiadalo pracowac wiecej gdyby stawka godzinowa byla wyzsza.
Wybacz słoneczko, ale nie jesteś dla mnie autorytetem, poza tym nie przedstawiłaś żadnych argumentów, więc ośmielę się nie zwracać uwagi na to, co piszesz.
Jakucja, a może Ty jesteś nauczycielką ? Nie...błagam...NIE !!!
Tylko jedno przemsylenie : W czasie tych "2,5 miesiecznych" wakacji nie wszyscy nauczyciele moga sobie spokojnie odpoczywac na koszt podatnikow. Wielu z nich przygotowuje sie i zdaje egzaminy na wyzszy stopien w hierarchii nauczycielskiej z prostego powodu :ma to nie tylko wplyw na ich pozycje w szkole- po prostu moga w ten sposob wiecej zarobic. Czesto tez "dorabiaja" na egzaminach do szkol srednich i maturach. Nie jest tak wesolo jak Ci sie wydaje, ze sobie tam baba od matmy w ogrodku lezy i drinki saczy.
A zeby tak po rowno bylo to powiem ( pochodze z nauczycielskiej rodziny, sama mam wyksztalcenie pedagogiczne ), ze naprawde obok lekarzy, nauczyciele to najbardziej upierdliwa i zarozumiala kasta.

p.s. gaio, no jak to, przeciez ty zawsze masz cos do powiedzenia, skomentowania... teraz robisz za obronce poniewieranych ??? Nowe wcielenie...
Dzięki, Tobie też życzę miłego popołudnia. Nie przejmuję się, bo niby czym ?
gajowy, nie napisałam, że leżą i drinki sączą. Prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodzi, co ktoś robi w wolnym czasie, jeśli tylko naprawdę UCZY dzieci. I szczerze mi przykro, że muszą dorabiać. Żeby pozostać przy przykładzie nauczycielki mojej córki: za to JAK i CZEGO uczy, powinna zarabiać trzy lub czterokrotnie więcej. I chciałabym, żeby tyle zarabiała, żeby do głowy jej nie przyszło odejść z tej szkoły ze względów finansowych. Tylko że, niestety, takich jak ona jest mało, zbyt mało, dramatycznie za mało.
aaa, gajowy, żeby było "po równo" : tak się składa, że ja pochodzę z lekarskiej rodziny :-).
no to idziemy leb w leb ;)
nooo :-)
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 81

« 

Studia językowe

 »

Egzaminy