>A Tobie się wydaje, że stres jest zarezerwowany tylko dla
>nauczycieli?
Nie, nie wydaje mi sie. Jednak sa prace mniej lub bardziej stresujace.
>Ciężko jest w dzisiejszych czasach mieć pracę bez żadnego
>stresu,zresztą istnieją bardziej stresujące zawody np. chirurg, od
>którego zależy życie pacjenta, a także lekarze innych specjalności i
>pielęgniarki. Oni nie mogą po trzech godzinach odejść sobie z ostrego
>dyżuru, po zmęczyli ich pacjenci i gwar szpitala, pracują czasami 12
>godzin bez przerwy, a jakoś nie mają dwóch miesięcy walakcji i dwóch
>tygodni ferii, nie mówiąc już o roku na podratowanie zdrowia albo po
>prostu na roczny wyjazd do Irlandii, żeby sobie dorobić do pensyjki!
Wiem, i wiesz co? Moze lekarze jeszcze jako tako zarabiaja, moga przyjmowac prywatnie, ale pielegniarki... Szczerze to wspolczuje im a jednoczesnie je podziwiam: zgadzam sie ze jest to praca niewdzieczna i za male pieniadze.Dlatego nie chcialabym zostac pielegniarka. A z drugiej strony osoba, ktora idzie do szkoly pielegniarskiej, chyba wie, w co sie pakuje? Chyba wie, jaki komfort pracy i zarobki czekaja ja jesli zostanie w Polsce? Powtorze to co napisalam kilka minut temu w tym watku, w innym moim poscie: ja poszlam na anglistyke, bo mialam nadzieje, ze bede mogla robic po niej cos fajniejszego niz uczenie w podstawowce czy gimnazjum. I to nie moja wina, ze przez kilka lat narzekalam, bo moje miasto nie dawalo mi mozliwosci znalezienia ambitniejszej pracy. Gdybym chciala sprobowac czegos interesujacego, tak czy siak musialabym przeprowadzic sie np. do W-wy lub Wroclawia czy Krakowa.
>Znam nauczycieli, którzy reperowali nadwątlone zdrowie pracując w
>Irlandii, w innych zawodach tak długa nieobecność w zakładzie pracy by
>nie przeszła...
Tez o czyms takim slyszalam... Ale ten roczny urlop nie jest dany nauczycielom ot tak, bo sa jacys wyjatkowi. To ma swoje uzasadnienie: po kilku latach pracy glosem siada Ci gardlo i MUSISZ je oszczedzac, zeby jakos kontynuowac prace w tym zawodzie. A jesli nauczyciel bedac na urlopie dla poratowania zdrowia, dorabia sobie za granica, to robi to na swoja odpowiedzialnosc - oby tylko nie zalowal kiedy okaze sie, ze po kilku latach zdrowie naprawde bedzie mu szwankowac, ale nie bedzie mogl juz wziac urlopu dla porat. zdrowia.
>A jeśli już podałaś za przyklad branżę księgową, to ja znam to z
>doświadczenia po przed przejściem na własny rachunek pracowałam w
>dziale księgowym dużej firmy produkcyjnej w dużej i hałaśliwej hali.
>Przy zamknięciu miesiąca nieraz pracowałam przez około 13 godzin
>dziennie w stresie, ponadto ciagle musiałam się doszkalać z zakresu
>SAP itp, przestrzegać terminów,przygotować analizy i bilanse, miałam
>oczywiście płacone nadgodziny i godziwe zarobki ale prawie zero czasu
>dla siebie. Nigdy nie narzekałam. Na dobrobyt trzeba sobie zapracować.
>Dlatego jak ktoś po trzech godzinach pracy dziennie nie ma już siły,
>żeby pracować i chce mieć przywileje, których nie mają innni, to niech
>potem nie zazdrości, że sąsiad pracujący przez 12 godzin zarabia o
>wiele więcej...
Nikt Cie nie zmuszal do pracy "w
dziale księgowym DUZEJ firmy produkcyjnej w DUZEJ i HALASLIWEJ hali". A ile zarabialas za godzine netto? Ok. 15 zl, tak jak nauczyciele? Wiem, ze to pytanie osobiste, wiec nie musisz odpowiadac. :) A w szkole to nie tak jak w duzej firmie: niechetnie daje sie nauczycielom nadgodziny, choc to tez zalezy od dyrekcji...