Komisja Europejska porównała zarobki nauczycieli z 13 europejskich stolic z wynagrodzeniami w 13 innych branżach (brali dane z 2006 r.). Okazuje się, że w Warszawie więcej od nauczyciela zarabia nawet mechanik i kierowca autobusu (nie miejskiego, ale dalekobieżnego). Mniej zarabia tylko pracownik callcenter oraz robotnica w przemyśle i pracownik budowlany (ale niewykwalifikowani).
- Wiedzieliśmy, że rosną dysproporcje między zarobkami w oświacie a najbardziej na rynku poszukiwanymi zawodami. Stąd w raporcie wyższe od nauczycieli miejsce zajmują wykwalifikowani robotnicy jak spawacze. Ale teraz wyprzedzili nas już nawet kucharze [chodzi o pomocnika szefa kuchni] - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
KE stworzyła dla każdej badanej stolicy drabinę zawodów w zależności od wysokości zarobków. W tej warszawskiej nauczyciele zajmują 11. miejsce. To niżej, niż było jeszcze w latach 1997 i 2000 r., kiedy byli na dziewiątej pozycji.
Takie samo miejsce jak polscy nauczyciele, zajmują u siebie belfrzy z Bratysławy (Słowacja) i Tallina (Estonia), jeden szczebel wyżej są ci z Rygi (Łotwa), Istambułu (Turcja), Bukaresztu (Rumunia) i Wilna (Litwa). Gorzej jest tylko w Sofii (Bułgaria), gdzie nauczyciele zajmują ostatni szczebel w drabinie pensji.
Wyraźnie od tego odbiegają stolice europejskich krajów wysoko rozwiniętych. W Finlandii i Szwecji zarobki nauczycieli są na czwartym miejscu - wyżej są tam dyrektorzy dużych firm, inżynierowie i pracownicy w dziale marketingu. W Irlandii, gdzie mnóstwo Polaków pracę znalazło, zarobki nauczycieli są na piątym miejscu po pracownikach marketingu, dyrektorach dużych firm i inżynierach. Ale także po robotnikach wykwalifikowanych. W Norwegii, Francji i Danii nauczyciele są na 7. i 8. pozycji w stawce.