Niedoszli pracownicy oszukani przez Centralwings. Koleżanki zdążyły pogratulować Hannie Ledzie nowej posady stewardesy. W starej złożyła wypowiedzenie. Gdy kroiła pożegnalny tort, zadzwonił telefon: - Przepraszamy, ale pracy w Centralwings nie będzie
25-letnia Hanna Leda z Pruszcza Gdańskiego na początku stycznia znalazła głoszenie. Do nowo otwieranej bazy w Gdańsku tanie linie lotnicze Centralwings poszukiwały 12 stewardes. - Od kilku lat marzyłam o takiej pracy. Natychmiast złożyłam tam swoją aplikację - wspomina Hanna Leda.
Akcja rekrutacja
By otrzymać tą posadę nie zrażała jej nawet wieloetapowa rekrutacja. Na początku była 45-cio minutowa rozmowa telefoniczna po angielsku. Później doszły jeszcze m.in. testy psychologiczne, testy z angielskiego, rozmowa z szefem personelu pokładowego, rozmowa z szefem HR, assessment center a nawet bardzo szczegółowe badania lekarskie. Kandydaci musieli jeszcze spełniać wiele innych wymogów związanych z wykształceniem czy predyspozycjami psychofizycznymi. Z każdego etapu przechodziła jedna osoba na kilku kandydatów.
Proces rekrutacji trwał przez prawie cały luty. Do bazy w Gdańsku przyjęto 12 kandydatów. - Pod koniec lutego odbyło się spotkanie informacyjne, na którym pracownicy Centralwings przedstawili nam plan dalszych działań - opowiada Leda. I tutaj historia się komplikuje. Rzekomych szczęśliwców poinformowano, że 10 marca rozpoczyna się trwający aż 4 tygodnie kurs przygotowawczy. Tego samego dnia mieli podpisać pierwszą umowę o pracę. Kandydaci dostali wszystkie dokumenty dotyczące zatrudnienia z działu HR. - Odbyliśmy też kilkugodzinne wstępne szkolenie o firmie, naszej przyszłej pracy, kulturze firmy i wizji rozwoju zawodowego - dodaje kolejna z oszukanych osób Beata Stroińska.
Zrezygnujcie z dotychczasowej pracy
Po szkoleniu szefowa HR przekonywała każdego z nas, że nowa praca wymaga poświęceń i prosi, byśmy zrezygnowali z dotychczasowej pracy. Z każdym kandydatem osobiście przedyskutowała termin i formę wypowiedzenia - mówi Leda. - Mówiła wprost, że warto dla Centralwings pracować i nie wolno się ociągać z taką decyzją.
- Jej zdaniem nowa, lepsza praca i konkretne zarobki w tak renomowanej firmie powinny nam wszystko zrekompensować. Kilkakrotnie to podkreślała, iż musimy to uczynić gdyż wymaga się od nas 100 proc. frekwencji na zajęciach oraz dyspozycyjności - wspomina Leda.
- Nikt niczego się nie obawiał, bo wszyscy z firmy tj. szefowie i pracownicy HR, szefowa szkoleń i personelu pokładowego zapewniali nas o przyszłym zatrudnieniu. - No to zaczęliśmy zmieniać swoje życie - mówią niedoszłe stewardesy. Beata Stroińska dla wymarzonej pracy przeprowadziła się z Bydgoszczy do Gdańska. Zaciągnęła kredyt w banku na 4 tys. zł na wynajęcie mieszkania w Gdańsku. W styczniu zrezygnowała z kilku atrakcyjnych ofert. Wierzyła, że po dwóch, trzech miesiącach odda pieniądze. Podobną przeprowadzkę, tylko że z Krakowa do Gdańska zaplanowała Olivia. Emilia Bitel zrezygnowała z dobrej posady administratora w kancelarii adwokackiej w Trójmieście. Mariusz Jagłowski, student Akademii Morskiej poprosił władze uczelni o indywidualny tok studiów ze względu na szkolenie w Centralwings. Uczelnia poszła mu na rękę, teraz nie wie co ma powiedzieć kiedy zjawi się na normalnych zajęciach.
Gratulujemy, ale kursu nie będzie
6 marca wszyscy otrzymali maila od Centralwings o treści: Witam serdecznie wszystkich przyszłych Kursantów Centralwings. Plan szkolenia, które rozpocząć się ma w najbliższy poniedziałek jest w tej chwili w ostatniej fazie akceptacji i w związku z tym będę mogła przesłać go Wam dopiero jutro.
Wszyscy, którzy mieli pracę dali wypowiedzenia i czekali na rozpoczęcie kursu. Lojalna wobec nowego pracodawcy chciała też być Hanna Lena. Siódmego marca poszła ostatni raz do swojej starej pracy. Był pożegnalny tort, podziękowania i prezenty za wspólnie przepracowany czas. Wszystkie koleżanki gratulowały Hani spełnionego marzenia. Za trzy dni miała rozpocząć czterotygodniowy kurs (tydzień w Gdańsku, dwa tygodnie w Warszawie i tydzień w Helsinkach lub Pradze).
Gdy pożegnanie zbliżało się do końca, o godzinie 17 zadzwonił telefon. - Pani z działu HR jeszcze raz pogratulowała mi dostania się na kurs po czym poinformowała, że szkolenie nie odbędzie się. Nie potrafiła powiedzieć czy i kiedy baza w Gdańsku zostanie otwarta.
- W Polsce takie rzeczy się zdarzają? A ja przyleciałem tu z wysp w poszukiwaniu normalności - pisali do redakcji załamani niedoszli kursanci. - To jest jakiś "Matrix". Zadłużyłam się na kilkanaście tysięcy zł, zrezygnowałam ze wszystkiego dla tej pracy a oni nas tak oszukali - dodała jedna z dziewczyn. Dziś kilka z oszukanych osób wróciło ze spuszczoną głową do swoich poprzednich firm z prośbą o ponowne przyjęcie. Trzem osobom się udało wrócić. Ale stracili pewność siebie, nie wiedzą co mówić kolegom czy firma nie będzie traktowała ich jak nielojalnych pracowników. - Przeprosiłam szefostwo i zagwarantowałam, że więcej taka sytuacja się nie powtórzy - mówi jedna z kobiet. Pozostali nadal szukają pracy. Dotychczasowe oferty, które mieli są już nieaktualne.
Centralwings: Jest nam bardzo przykro
Centralwings do wszystkiego się przyznaje. - Zdajemy sobie sprawę, że wszystkie te osoby znalazły się w trudnej sytuacji. I naprawdę, bardzo nam przykro. Chcielibyśmy postąpić inaczej, ale warunki w jakich działa nasza spółka nakazują takie rozwiązanie - mówi Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Centralwings.
Zdaniem zarządu, firma musi dostosowywać wymogi do potrzeb rynku. Decyzja o nowej bazie w Gdańsku zapadła w dobrej wierze. - Do końca walczyliśmy, by tą bazę utrzymać. Stąd tak późno zapadła decyzja. Uważam, że wybraliśmy mniejsze zło. Lepiej dla tych osób, że dowiedzieli się teraz o tym niż gdybyśmy musieli poinformować ich po kursie - tłumaczy Kamil Wnuk.
Poszkodowani pracownicy żalą się, że nie było żadnej reakcji ze strony zarządu firmy. Tylko jeden telefon z informacją, że kursu nie będzie i to nie do wszystkich. Centralwings przyznaje, że nie zamierza tak pozostawić tej sprawy. - Już wysłaliśmy zarówno mailem jak i listem poleconym przeprosiny do wszystkich kandydatów - mówi Wnuk. - Zadeklarowaliśmy się również, że jeżeli będzie jednak decyzja o powstaniu bazy w Gdańsku w najbliższych 12 miesiącach, wszystkie te osoby zostaną uwzględnione poza kolejnością. Przyjmiemy je z automatu - dodaje.
Zdaniem Wnuka, firma nie może zrekompensować poniesionych strat ani nakładu środków finansowych jakie ponieśli kandydaci rezygnując z pracy lub przeprowadzając się do Gdańska. - Jedyne co możemy zaproponować to vouchery na bilety w wysokości 1,5 tys. zł. Mam nadzieję, że to skromne zadośćuczynienie zrekompensuje straty jakie ponieśli - przyznaje rzecznik prasowy Centralwings.
- To ma być zadośćuczynienie za poniesione koszty? - pytają Hanna Leda, Beata Stroińska i Emilia Bitel. - Przecież zostałyśmy bez pracy, pożyczamy kolejne pieniądze na spłatę czynszów i pożyczek. Za co osoby bezrobotne i zadłużone mają fundować sobie takie podróże na drugi koniec świata? - pytają zdenerwowane. - Poza tym nie ufamy firmie, która tak oszukuje ludzi. Skąd mamy pewność, że na miejscu znów nie zmienią zdania - dodają poszkodowane kobiety.