Podwyżki cen biją w emerytów. Z powodu niskich świadczeń wielu starszych wiekiem Włochów kradnie, by zaspokoić głód.
Informacja może i brzmi jak wzięta ze słynnej audycji propagandowej „Tu Jedynka” peer-elowskiego radia, ale statystyka jest nieubłagana. We Włoszech jest 16 milionów niepracujących emerytów (kolejnych 7 milionów mimo nabycia praw do emerytury pracuje lub dorabia). Aż 7 milionów (44 proc.) pobiera mniej niż 500 euro miesięcznie. Emerytura kolejnych 3 milionów nie przekracza 750 euro. Za takie pieniądze utrzymać się we Włoszech jest trudno, a w dużym mieście wręcz nie sposób.Wynika z tego, że 10 milionów emerytów musi korzystać ze wsparcia dzieci i krewnych albo żyć w nędzy. Odsetek emerytów-nędzarzy w ciągu ostatnich dwóch lat wzrósł z 5,8 proc. do 8,2 proc. To niemal 2 miliony starszych ludzi.
Ich właśnie najboleśniej uderzyły drastyczne podwyżki cen pieczywa i makaronów (o 17 proc.) i innych produktów żywnościowych (o ponad 7 proc.). Nakładają się na to galopujące podwyżki cen energii , a właściwie wszystkiego, z powodu coraz droższej ropy.Jak wynika ze statystyk supermarketów, trudna sytuacja materialna coraz częściej zmusza osoby starsze do przestępstw. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba emerytów przyłapanych na kradzieży wzrosła o połowę. Kradną teraz częściej niż obcokrajowcy i młodzież, przy czym w 98 proc. przypadków chodzi o żywność, co wskazuje, że robią to z głodu. Od kilku miesięcy ochrona i system monitoringu supermarketów najbaczniej przygląda się właśnie osobom starszym i półkom z żywnością, zwłaszcza że coraz więcej emerytów zagląda tam, by najeść się na miejscu owocami, pieczywem, wędliną czy serem.
Inny trik stosowany coraz częściej przez emerytów to podtrzymywanie torebki z towarem na wadze wybijającej cenę tak, by był lżejszy niż w rzeczywistości. Równie często zdarza się emerytom dokładanie towaru do zważonego już woreczka. To we Włoszech sztuczki ludzi zdesperowanych, przynoszące zysk rzędu kilku euro, bo mimo podwyżek cen żywność we Włoszech dzięki dobrodziejstwom klimatu jest nadal dość tania.
Jednak strefa biedy niepokojąco się poszerza i obejmuje coraz więcej, szczególnie wielodzietnych rodzin, mających teraz trudności z dociągnięciem do pierwszego. O skali zjawiska niech świadczy inicjatywa włoskich handlowców (chodzi wyłącznie o sektor spożywczy), którzy chcą zawrzeć pakt o obniżaniu cen żywności o 25 proc. w ostatnim tygodniu miesiąca.
Jeden z ochroniarzy supermarketu GS w pobliżu Watykanu powiedział „Rz”, że serce mu się kraje na widok zdesperowanych i przerażonych starszych ludzi zmuszonych do kradzieży.
– Widzę ich rozterki. Wielu kradnie, ale przed kasą odkłada towar. Złapani, najczęściej płaczą. Wiem, że to uczciwi ludzie. Nieraz dawałem im własne pieniądze na skradzioną paczkę makaronu. Najchętniej udawałbym, że nie widzę, ale wtedy wyleciałbym z pracy – mówi.
Każdy duży supermarket ma całą armię stałych „klientów”, którzy spędzają tam po kilka godzin tylko po to, by skorzystać z darmowej oferty reklamowej: wypić filiżankę kawy, zjeść kawałek pizzy albo kiełbasy.
Z plagą kradzieży supermarkety walczą metodą kija i marchewki. Z jednej strony zaostrzyły kontrolę i wywiesiły ogłoszenia, że do każdego przypadku kradzieży będzie wzywana policja, co skończy się w sądzie. Z drugiej strony powstały stoiska z towarami przecenionymi. Te, którym kończy się data ważności, kosztują grosze.
Włoski kryzys dotyka niemal wszystkich. Pierwszy raz od lat Włosi mają mniej oszczędności niż w minionym roku. Samochodów też sprzedano o 20 proc. mniej niż rok wcześniej.
Piotr Kowalczuk