...się we włoskiej kampanii wyborczej.... O ile w Rzymie otwarta ksenofobia uchodzi za rzecz w fatalnym guście, to na północy kraju politycy Ligi Północnej, czyli wyborczego sojusznika partii Silvio Berlusconiego, nie hamują się
"Większość była przetrzymywana w fatalnych warunkach zdrowotnych. Źle traktowana, często w ciąży i na łańcuchach. Uwolniono je w błyskawicznej akcji władz sanitarnych i przewieziono do schroniska. Czeka je adopcja" - tak rzymska gazeta "DNews" obwieściła wczoraj uwolnienie 66 kotów i 26 psów z nielegalnego obozowiska Romów w Muratella pod Rzymem. Tylko krótko wspomniano o zburzeniu około setki tamtejszych domów-namiotów. Nie wiadomo, co będzie z ich mieszkańcami.
Rzymscy Cyganie, którzy przyjechali tu głównie z Rumuni, oraz inni, głównie afrykańscy imigranci, nie mogą liczyć w stolicy Włoch na zbytnią życzliwość. W kampanii przed niedzielno-poniedziałkowymi wyborami używa ich jako straszaka głównie skrajna prawica. Choć kiedy jesienią zeszłego roku żona znanego generała Giovanna Reggiani została zamordowana przez Cygana, to fala wrogości wobec obcych bez przeszkód wlała się do głównych mediów.
- Pod obozowisko wieczorami podchodzili nastolatki z kijami w rękach. Ze strachu przez kilka dni nie wypuszczałam córki poza ogrodzenie. Nie wiedziałam, czy policja będzie nas bronić - opowiada młoda Rumunka z nielegalnego obozowiska przy Tor di Quinto na północy Rzymu.
Rumunka, która przedstawia się włoskim imieniem Flavia, myliła się, bo w Rzymie nie dopuszczono do bójek. Jednak pod presją społeczną centrolewicowy rząd Romano Prodiego wprowadził wówczas przepisy umożliwiające błyskawiczną ekstradycję obywateli Unii Europejskiej na podstawie pozasądowego orzeczenia władz, że stanowią zagrożenie.
- Lewica się poddała i zaczęła stosować metody proponowane przez włoską prawicę. Na szczęście na razie skończyło się na retoryce, bo deportacje Romów okazały się dość nieliczne - mówi politolog Marco Glilioli. Sama zapowiedź "oczyszczenia" Rzymu z niebezpiecznych przybyszów podniosła wtedy władzom sondażowe notowania o kilka procent.
- Strach został - mówi Flavia, gotując obiad na małej butli gazowej przy składanym stole turystycznym i pod namiotem ogrodowym, który po uzupełnieniu ścianami z dykty stał się jej domem. - Wszystko ruchome. Łatwiej się spakować w godzinę.
O ile w Rzymie otwarta ksenofobia uchodzi za rzecz w fatalnym guście, to na północy kraju politycy Ligi Północnej, czyli wyborczego sojusznika partii Silvio Berlusconiego, nie krępują się. - Imigrantów powinno się ubierać jak trędowatych w średniowieczu. I niech ostrzegają przechodniów kołatkami - apelował niedawno Gianpaolo Gobbo, burmistrz z Treviso.
Jeden z tamtejszych radnych (też z Ligi Północnej) proponował "powrót do metod SS": - Kiedy obcy skrzywdzą jednego Włocha, ukarzmy ich dziesięciu. A pragmatyczne władze północnowłoskiego Ardo niedawno ogłosiły, że będą wypłacać swym obywatelom po 500 euro za donos na jednego nielegalnego.
Politycy Ligi Północnej, a także Ludu Wolności (partii Berlusconiego) weszli przed tygodniem w ostry konflikt z mediolańskim kardynałem Dionigim Tettamanzim (wymienianym trzy lata temu wśród kandydatów na papieża).
- Nie szanujecie praw człowieka. A te prawa to także mleko dla dzieci, pomoc lekarska i prawna - ogłosił kardynał Tettamanzi po brutalnym przepędzeniu Cyganów i Tunezyjczyków z jednego z obozów pod Mediolanem. W odpowiedzi usłyszał apel o "obronę praw Włochów - zagrożonych, bitych i okradanych".
Wprawdzie Berlusconi zapewnia, że szef Ligi Północnej Umberto Bossi nie będzie ministrem jego rządu, ale toleruje go od wielu lat. Po prostu bez 7-10 proc. głosów, jakie dostaje Liga Północna, nie ma szans na zwycięstwo nad centrolewicą.
Imigranci stanowią ok. 4,5 proc. ludności Włoch - to głównie Romowie, mieszkańcy Maghrebu i czarnej Afryki. Rzymskie statystyki pokazują, że rzeczywiście dopuszczają się więcej drobnych przestępstw (głównie kradzieży) niż przeciętni Włosi. Choć stereotyp imigranta przestępcy jest tu żywy, to wciąż nie jest dominujący.
- Co to za różnica: obcy, nie obcy. Jeśli nie kradnie, a gotuje - to każdy jest w porządku - tłumaczą klienci restauracji Antico Forno Roscioli, którą prowadzi Tunezyjczyk Nabid Husejn, czyli zwycięzca tegorocznego rankingu najlepszej pasta carbonara w Rzymie.
Źródło: Gazeta Wyborcza