Moja pierwsza praca we Wloszech byla opiekunka do dzieci a wlasciwie au pair. Nie mieszkalam wtedy jeszcze w Italii tylko w Polsce, uczylam sie wloskiego i chcialam sprobowac swych sil w tym kraju a takze zobaczyc go od strony tzw nie wakacyjnej. Przyznam, ze to byla niezla szkola zycia, samodzielnosci no i zobaczylam tez, ze inaczej mnie traktowano jak bylam zwykla turystka (wtedy wszyscy byli super mili i uprzejmi) a inaczej gdy mowilam, ze pracuje (wtedy jeszcze Polska nie byla w Unii to bylam tania pomoca z biednego kraju:(( Jak jechalam to bylam pelna wyobrazem, ze sie zaprzyjaznie z moimi hostami tym bardziej, ze beda ciekawi tez troche mnie, ale okazalo sie, ze to bujda. wazne bylo tylko by robota byla dobrze wykonana. Nie obchodzilo ich za bardzo, ze w Polsce studiowalam (oni sami byli wyksztalceni: on lekarz, ona sedzina), ze wyjazdu nie traktuje tylko jako sposob na zarobek ale i by zobaczyc swiat, podszkolic sie. Bylam po prostu taka robotnica. Musze przyznac, ze jak wrocilam do Polski to mialam bardzo mieszane uczucia co do tego kraju.
Mimo wszystko rok pozniej wyjechalam do Wloch tym razem na stypendium i moje wyobrazenie znow zmienilo sie na lepsze moze dlatego, ze trafilam na fajnych ludzi - studentow z caelgo swiata, ludzi traktujacych mnie bardziej jako kolezanke bez patrzenia na narodowosc, no i poznlalam tez moja milosc:))
Jak juz zamieszkalam we Wloszech to mialam przeboje z biurokracja (nostryfikacja dyplomu) ale taka pierwsza powazna posade jako udalo mi sie tu zdobyc to impiegata amministrativa:))