Babcie i dziadkowie multilingue

Temat przeniesiony do archwium.
Czy babcie i dziadkowie Waszych dzieci ucza sie jezyka, ktorym mowia wnuki? Chodze na kurs hiszpanskiego i zauwazylam, ze kilka wloskich babc zapisalo sie wlasnie dlatego, aby moc rozmawiac z wnukami mowiacymi po hiszpansku. Podobna sytuacja jest na kursie angielskiego.
hmmm.....tzn ty sie 'zapytowywujesz' czy wloscy tesciowie ucza sie polskiego by moc porozmawiac z maluchami o obywatelstwie polsko wloskim?..chyba nie na kursach polskiego w Itali???????????????????????? :D No jak sie znajdzie tu choc jedna tesciowa ktora pragnie do dzieciaka mowic po polsku to jestem gotowa bic jej brawo rowna godzine siedzac na wprost laptopa..serio:D/a tak swoja droga temat by wzbudzil zainteresowanie na poscie Baby Boom
Moze babcie w Polsce na kursie wloskiego...
no moi wloscy tesciowie stwierdzili tak: po co mamy sie my uczyc skoro moga sie nauczyc twoi rodzice. poza tym my sie z toba dogadujemy, a to twoi rodzice czesciej tu bede niz my w PL i to oni sie powinni uczyc po wlosku.
taaaaaaaaaa
Wlasnie dlatego bardzo mnie zdziwilo, ze sie ucza i nie sa to osoby w srednim wieku. Raczej w tym, kiedy jezykow rzadko kto sie uczy. Moze ma znaczenie fakt, ze atrakcyjniejsze sa wakacje np. w Hiszpanii niz Polsce.
ach to Wlosi ucza sie z powodow 'ekonomicznych'/hehehehee/a nie uczuciowych? /milosc do wnuka/ Patrzcie, patrzcie..czym skorupka za mlodu nasiaknie tym na starosc traci..Mozna by wyrokowac ze Wloch z milosci do Polki nie nauczy sie jezyka ale jesli by to mu mialo dac jakie wymierne korzysci..to sie nauczy... :D Uwazam, ze taki kurs jezykowy dla starszych osob to dobry czas na spedzienie go aktywnie poza domem../prawie jak u nas UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU..a propos jest cos takiego w Itali?/lepsze to niz zasuwanie do kosciola codzien na 18ta.Hiszpanski jest dosc zblizony do wloskiego ,wiec chyba wlasnie Wlochom nie sprawia trudnosci, nauka pobudza prace mozgu.:D
Nie ekonomicznych, a wlasnie uczuciowych. Po prostu nie chca rozmawiac z wnukami "przy pomocy rak", posrednikow. Jasne, ze kazdy wnuk pare slow zna po wlosku, ale widocznie / co jest zrozumiale / im to nie wystarcza.
To sa wlasnie kursy w ramach Unitre: odpowiednik Uniwersytety Trzeciego Wieku, ale mozna sie zapisac od 18 lat wzwyz. Powinien istniec w kazdej gminie, ale czy istnieje nie wiem.
http://www.unitre.net/
Nawet na ich stronie maja "della Terza Età", co jest niewlasciwe / powinno byc delle Tre Età /. Inna sprawa, ze mlodsi ludzie maja trudnosci w uczeszczaniu: szczegolnie rano. W mojej gminie jest aktualnie 17 kursow: mozna korzystac ze wszystkich za jedne 60 euro rocznie. Praktycznie za darmo.
a ja tam naucze swoje dziecko polskiego (wbrew moim tesciom, bo oni uwazaja ze to strata czasu i dziecko powinno znac tylkow loski bo we wloszech bedzie mieszkac)..... i bede mogla sie z dzieckiem namawiac na dziadkow i im naztykamy hihihi
graTuluje ograniczonych teściów!
to nie chodzi o to cz ktos jest prymitywny czy nie tylko wg mnie o rasizm. moi tesciowie uwazaja sie za lepszyc od moich rodzicow bo sa wlochami a nie polakam tyle ze do moich rodzicow to nie dorastaja poziomem ani kulturalnym ani intelektualnym. oni dobrz o tym wiedza i dlatego tak sie zachowuja, co ja po prostu zlewam tym bardziej moi rodzice. moi rodzice maja niestety za duzo problemow na glowie i prace zeby sie teraz uczyc wloskiego w przeciwienstwie do moich tesciow ktorzy pierdza w stolek i nic nie robia. no ale to kazdego indywidualna sprawa. ja naucze dzieci mowic po polsku wlasnie po to zeby wkurzyc moich tesciow
>>ja naucze dzieci mowic po polsku wlasnie po to zeby wkurzyc moich tesciow
jakbys chciala wiedziec to zdanie moich tesciow w tej kwestii jest takie: strata czasu, dzieci beda dorastac w IT to powinny znac wloski.
ja jestem zdania ze skoro jestem polka, mam rodzine w polsce to moje dzieci powinny znac polski czy to sie moim tesciom podoba czy nie. poza tym wloskiego to powinni uczyc wlosi a nie ja. jak patrze na niektore polki, szczegolnie razi to na lotnisku jak rozmawiaja ze swoimi dziecmi lamana wloszczyzna to az mnei krew zalewa. idzie potem taki maly do przedszkola czy szkoly i nie potrafi poprawnie sklecic zdania bo tak go mamusia naczyla.
chciał ;))) to ON
Wiem, słyszałem nie raz takie "rodzinne" rozmowy.;))
ja tez...moim numerem jeden jest pewna pani,ktora leciala z coreczka 3 wrzesnia z warszawy do rzymu.mala do matki piekna polszczyzna mama, mama patrz tam jest misio. a polska mama, juz zitalianizowana na maksa si si tesoro, e cosa fai il misio? co za zenada. pozdrowmy mamusie i il misia :)))
Ja moją sytuację opisałem tu:

http://www.wloski.ang.pl/Jest_tu_ktos_ze_starej_gwardii_37125.html
Moja polsko-włoska "dzidzia" (tak sama sibie nazywa) ma 20 miesięcy i właśnie przerabiam na niej naukę polskiego. Polecam wszystkim mamom bo niezły jest przy tym ubaw a i satysfakcji nie miara. Najcenniejsza w tym wszystkim jest moja totalna bezkarność bo we Włoszech nikt przecież nie rozumie co do niej mówię dzięki czemu mam przede wszystkim święty spokój z jej upierdliwym włoskim tatusiem (zresztą taka to chyba u Włochów norma)i całą jego ferajną wymagającą od każdej mammina samych słodkości w typie amore, tesoro i passerotto. Przyznam, że też zdaża mi się gruchnąć wyzwiskami ale się opanowuję z cięższymi przekleństwami bo mała wszystko natychmiast powtarza tak, że teraz jej ulubionymi zwrotami są "ale paskuda" i "ja się zabiję". A ile uciechy jeszcze przede mną... Zaznaczam, że jej tatuś też jest oburzony dlaczego to jej polska babcia nie uczy się włoskiego pomimo, że siedzi u niego całymi miesiącami tylko jego biedna "lilla" musi się męczyć z tym paskudnym polskim. Moja rodzicielka jest na jego nieszczęście wyjątkowo odporna na krytykę, szczególnie tą w niezrozumiałym dla niej języku i nie ma najmniejszej ochoty uczyć się drugiego języka swojej wnuczki a wręcz odworotnie, ciągle ją poprawia gdy wymsknie się jej coś po włosku. A tak na marginesie to podobno dzieci dwujęzyczne są bardziej rozwinięte intelektualnie czyli po prostu bystrzejsze i to jest czyba, abstrachując od względów rodzinnych i patriotycznych, wystarczający powód do uczenia ich obu języków a nie torturowania styranych życiem dziadków kursami językowymi.
Z czego tu sie cieszyc? Jesli "siedzi sie" miesiacami w jakims karaju, nauka jezyka jest wslazana z roznych wzgledow.
twoja gmina musi byc duza, skoro daja wam takie mozliwosci, powiedz gdzie, to sie tam przeprowadze, poniewaz zmiana miejsca zamieszkania mam w planach. Ja mam w otoczeniu 6 gmin i jakos w zadniej nic takiego nie funkcjonuje.
Moje dziecko jest dwujezyczne, majac zaledwie trzy lata, rozmie prefekcyjnie polski, chociaz woli uzywac wloskiego ( czesciej go uzywa bedac z rodzina ojca i w przedszkolu), natomiast w domu (ja mowie prawie wylacznie po polsku, chyba ze mam jakiegos Wlocha w otoczeniu, to po wlosku)wychodza jej takie perly, jak np.: mamma, apri la porta , il gatto sta pukando, dammi plasterek i rozne inne pomieszanae. Babcia wloska, cozzz, jezeli nawet ojciec nie chciala sie uczyc polskiego, co dopiero babcia. Babcia polska zna zarowno polski jak i wloski. Tak wiec wszyscy sie dogaduja. Chec nauki jezyka wynika z posiadania wysokiej kultury chetnego, ktory lubi sie uczyc i poznawac, co jest mu obce.
Moi rodzice problem rozwiązali tak, że nauczyli mnie włoskiego i polskiego. (moim macierzystym językiem jest włoski, a polskiego gruntownie nauczyłam się w 5r.ż.)
Co do dziadków... w moim przypadku tylko babć, to ani jednej ani drugiej przez głowe nie przeszedł pomysł, aby uczyć się włoskiego czy polskiego. Rozwiązaniem było to,że ja umiałam mówić po włosku i po polsku.
Z resztą Włosi, są strasznie oporni jeśli chodzi o naukę, języków obcych o polskim nie wspominając-generalnie Ci strasi.
Nie jest duza / 14 tysiecy mieszkancow /. Tu jest 17 kursow, w Mediolanie ponad 1000:
http://www.unitremilano.com/
Unitre dziala na zasadzie wolontaratu, wiec trzeba zebrac odpowiednia ilosc osob i rozpoczac dzialanosc. Nikt tego odgornie nie stworzy. Przede wszystkim trzeba znalezc chetne osoby, ktore poprowadza kursy / niedoplatnie oczywiscie /.
Sa oporni, ale trzeba przyznac, ze nauka np. angielskiego jest na fatalnym poziomie / ogolnie rzecz biorac /. Nauczyciele czeso sprawiaja wrazenie jakby nigdy nie byli w kraju angielskojezycznym, nie slyszeli jezyka angielskiego mowionego itp. Nawet jesli znaja dobrze gramatyke, to nauczyc sie jezyka od nich nie mozna. Nieprzypadkowo nie chodze na angielski, a tylko na hiszpanski. Hiszpanskiego uczy Hiszpanka, a angielskiego niestety nauczycielka jednej z miejscowych szkol. Mialam okazje slyszec jak mowi: nie do przyjecia. Jej uczniowe sila rzeczy raczej dobrze mowic nie beda.
A ja powiem szczerze, ze nigdy do głowy by mi nie przyszło oczekiwanie, ze moi rodzice naucza się włoskiego lub mój teść polskiego w celu swobodnego porozumiewania się w polsko-włoskimi wnukami (których jeszcze nie maja). Nosz kurde, to ja mam zadbać o to, żeby moje potomstwo znało oba języki rodziców, wtedy problemu nie będzie - mam zmuszać ponad 70-letniego człowieka do nauki polskiego? Lub moich rodziców do nauki włoskiego, na stare lata? Przesada. Tym bardziej, ze żadne z nich nie domagało się polskiej synowej TUDZIEŻ włoskiego zięcia, wiec np. trudności w komunikacji pomiędzy dwoma rodzinami to niejako mój i ropucha problem. Postarałam się o to, by nie-mąż nauczył się jako tako polskiego, ewentualne przyszłe dzieci tez zamierzam w tym kierunku przeszkolić i uważam, ze to wystarczy, nie mam prawa wymagać od nikogo, by uczył się jakiegoś języka tylko dlatego, ze ja wybrałam takie a nie inne życie. Co innego, jeśli przyszli dziadkowie sami wykazaliby taka chęć, z własnej inicjatywy, ale nic ponadto.
Wlasnie chodzi o to, ze niektorzy dziadkowie taka chec maja i sie ucza. Zreszta czesto maja mniej niz 70 lat.
Ok, ale mnie z kolei chodzi oto, ze doskonale rozumiem tych dziadków, którzy nie wykazują takiej chęci.
no to pièkna inicjatywa ze strony dziadkòw,ktòrzy chcà lepiej porozumiewac siè ze swoimi wnukami.mnie siè wydaje,ze majà tu wp£yw takze okolicznosci, w jakich znalaz£y sie rodziny...co jak co,ale nie sàdze,ze moja mama zapisa£aby sie na kurs w£oskiego po to,azeby porozumiewac sie lepiej ze swoimi wnukami wièc dotyczy to dziadkòw nie ze wzgledu na pochodzenie...mysle tez,ze nie ma co stwarzac problemòw na wyrost..w najblizszej rodzinie jej cz£onkowie potrafià siè swietnie porozumiewac niezaleznie od tego,jakim jèzykiem rozmawiajà.
moi tesciowie chociazby z nudow by sie wzieli za nauke jakiegokolwiek jezyka zwazywszy na to ze tu sa kursy darmowe dla osob po ktoryms tam roku zycia, no ale po co skoro mozna pierdziec w stolek i ogladac glupie telenowele albo reality show. wnukow tez nie maja wiec czasu wolnego maja az nadto.
poza tym jak to stwierdzili moi tesciowie to nie oni beda miec problem tylko moi rodzice bo oni do PL sie nie wybieraja a moi mnie na pewno nie jednokrotnie jeszcze odwiedza. rece opadaja. moi rodzice pracuja caly czas do tego maja juz 3-ke wnukow wiec akurat w ich przypadku mozna by troche oko przymknac chociaz moja mama jest starsznie nakrecona na nauke wloskiego i kiedys na pewno sie za niego zwezmie, nie z koniecznoscie ale z przyjemnosci.
Pomijając już ogólne podejście Twoich teściów do sprawy ("my do Polski się nie wybieramy, wiec to twoi rodzice będą mieli problem, nie my"), to jeśli wola oglądać telenowele zamiast nauki polskiego, to ich święte prawo. Ja bym się tym specjalnie nie przejmowała ani nie miała o to pretensji, olałabym to i już.
kasia sorry,troche ignoranci ci twoi tesciowie bo,pomijajàc fakt,ze nie bedà uczyc sie polskiego,ale mòwiàc,ze nie wybierajà siè do Polski mogliby sprawic "komus" przykrosc.nawet jesli sie nie wybierajà to powinni,moim zdaniem ujàc to w bardziej delikatny sposòb.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia