Zachecem do przeczytania..Brizendine pięknie pokazuje w tej publikacji poszczególne fazy życia kobiety oraz obrazuje to, jak mózg kobiety pozostaje pod głębokim wpływem hormonów, że w zasadzie to one decydują jak pisze:”o kształcie jej świata, modelując wartości i pragnienia oraz mówiąc jej dzień po dniu co naprawdę jest ważne”.
Strukturalnie, okazuje się, mózgi mężczyzn i kobiet nie różnią się rzeczywiście tak drastycznie. Za to zupełnie inaczej, pod wpływem napływu innych hormonów, przetwarzają docierające do nich bodźce.
Właściwie wiemy tak ogólnie, z pobieżnie zaczerpniętej czy zasłyszanej wiedzy, że istnieje wszechogarniający kobiety PMS, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego:D, który cechuje się ym, że strąca nagle wesołą, optymistyczną kobietę tuż przed okresem w otchłań stanu przypominającego depresję, rozdrażnienie, czarnowidztwo itp.
Wiemy, że w fazie dojrzewania w latach 12- 16 młode dziewczyny zmieniają się w potwory, w których rodzice nie poznają swoich słodkich, zgodnych córeczek, wiemy, że mimo przebudzenia się seksualności dziewczynki wolą sobie pomarzyć o romantycznym chwytaniu za rękę, a męski rówieśnik będzie się w tym czasie pocił wysilając cały swój potencjał intelektualny i spryt, jak tu przekonać koleżankę, żeby zgodziła się na seksualne współżycie:D
Tak, że wiemy o wielu sprawach, o których badaczka tam pisze. Ale to, co mnie w tej książce urzekło, a jednocześnie trochę też załamało, to fakt, jak bardzo my ludzie, a kobiety zwłaszcza pozostajemy w mocy jakichś hormonów, jak bardzo nasze życie zależy od fazy cyklu menstruacyjnego, od możliwości bycia matką, od tego, ze ta faza cyklu kiedyś kończy w nas swój obieg i świat znowu obraca się o kolejne 180 stopni, choć nam się wydało, że tak już wszystko o sobie wiemy.
Zdumiewające jest to, że nawet upodobanie do glanów czy butków na obcasie, długich włosów czy krótkich, gadania czy milczenia, że wszystko to i wiele innych ważniejszych spraw jest uwarunkowane ilością hormonów oddziałujących w danym momencie na nasze mózgi. To całkiem tak, jakby nasza wola była sprawą wymyśloną albo mocno przereklamowaną a my ludzie bylibyśmy tylko istotami biologicznymi.Nie no, oczywiście, że tak nie jest, szczycimy się przecież posiadaniem duszy:D sumienia, jakichś tajemniczych drgnień, o których lubimy myśleć, że określają nasze człowieczeństwo i odróżniają nas od krewnych małp. Być może tak jest, może nawet na pewno. Ale warto sobie uświadomić jak bardzo jesteśmy istotami biologicznymi, bo a nuż pozwoli nam to lepiej pojąć swoje reakcje na innych ludzi, na ich zachowania, na świat.
A zrozumienie jest wg mnie podstawą lepszego życia.
Nie będę tutaj oczywiście przytaczać wszystkich odkryć Louann Brizendine. Wspomnę tylko o niektórych co ciekawszych jej odkryciach, smaczkach czy prawdach naukowych, o których może ktoś z was jeszcze nie wiedział:D
Np. taka sprawa, że do 8 tyg. każdy mózg każdego płodu jest żeński:D dopiero męski chromosom przekazany komórce jajowej w fazie zapłodnienia każe po 8 tygodniu napłynąć fali testosteronu, który maskulinizuje mózg, czyni go męskim. Brizendine pisze o tym procesie tak:” Potężna dawka testosteronu(..) silnie reorganizuje strukturę mózgu, zabijając cześć komórek w obszarach odpowiedzialnych za komunikację, a także pobudzając neurony w ośrodkach seksu i agresji.”
Dużo badaczka rozwodzi o tym, jak hormony kształtują kobiecą zdolność do empatii, do lepszej werbalizacji swoich emocji, utrzymywania społecznej harmonii, unikania konfliktów. „Zwykle kierowane estrogenem dziewczynki są skłonne wiele inwestować w podtrzymywanie harmonijnych relacji z innymi(...) wolą unikać konfliktów, ponieważ kłótnie uniemożliwiają realizacje ich głównego celu, którym jest uzyskanie aprobaty, opieki i więzi”.Mamy tam wyłuszczone zachowania małych dziewczynek i to co różni je od małych chłopców i dlaczego. Mamy o nastolatkach i dlaczego tak im w życiu w tym okresie ciężko. Mamy o zakochaniu, o którym badaczka pisze tak:” Zakochanie nie jest czystą emocją, raczej intensyfikuje lub wygasza inne emocje.(...)Mózg człowieka zakochanego działa jak na koktajlu hormonów i neuroprzekaźników, w tym dopaminy, estrogenu, oksycytocyny i testosteronu. Obraz mózgu zakochanej osoby przypomina to co można zaobserwować u narkomana na głodzie”.
Mamy też wytłumaczoną miłość, mamy i orgazm. O tym „szczycie ludzkich marzeń” Brizendine pisze zaś tak:
„U mężczyzn podniecenie seksualne jest w sumie procesem czysto hydraulicznej (heheh) natury- krew napływa do penisa, a to prowadzi do erekcji. U kobiet zaś to skomplikowany cykl neurochemicznych reakcji”
albo:”dla kobiety grą wstępna jest wszystko co dzieje się w ciągu 24 godzin przed penetracją, a dla mężczyzn – to co 3 minuty poprzedzające stosunek”.
Czy wobec tego tak trudno pojąć, dlaczego często tak trudno kobiecie i mężczyźnie zgrać się seksualnie, jeśli nie występuje faza jednakowego, szczytowego pożądania u nich obojga?
Piękny jest też rozdział o mózgu matki, jaka z kolei fala hormonów zalewa matczyny mózg każąc jej wręcz zwierzęco skupiać się na osesku totalnie ignorując pana tatę:D
Oczywiście, że ludzie to nie maszyny. Zazwyczaj jest jakiś poziom normy w funkcjonowaniu przepływu hormonów, ale jest też mnóstwo zakłóceń na ich drodze, w wyniku czego pojawia się coś takiego jak brak instynktu macierzyńskiego w ogóle, jak depresja poporodowa, odrzucenie dziecka itp. Autorka opowiada też jak funkcjonują hormony i mózg w fazach lęku, depresji. Przechodzi też do omówienia tego, co mnie np. niebawem spotka, czyli do fazy premenopauzy, spowalniania pracy hormonów płciowych, potem do mózgu dojrzałego w okresie menopauzy i po.
Warto o tym poczytać, spróbować zrozumieć, dlaczego w danym czasie zachowujemy się tak a nie inaczej, jak sobie pomóc, kiedy hormonalne fale nie są rozłożone prawidłowo i zakłócają nam prawidłową percepcje świata i naszego życia.
Nie da się ukryć, że choć autorka nie występuje jako przeciwniczka mężczyzn, zresztą jako szczęśliwa mężatka i matka udanego syna, to by raczej nie mogła. Ale jest coś takiego w jej pisaniu, że czuje się jakby większy szacunek dla struktur kobiecych mózgów, które, jak wynika z jej wywodów, czynią z kobiet istoty wrażliwsze i chyba ciekawsze od mężczyzn. Nie mogłam się w każdym razie temu wrażeniu oprzeć.
Ale jednocześnie Brizendine przyznaje, że to co kobiety i mężczyzn tak przyciąga, to właśnie te różnice. Problem polega na tym, że często potem te różnice nas od siebie odstręczają;-)
I takie to życie, proszę ja was, pokręcone :-)