Włosi, Włosi... ;)

Temat przeniesiony do archwium.
31-53 z 53
| następna
..'.podobna płaszczyzna emocji, odbiór rzeczywistości, wrażliwość, temperament, wady, zalety'..????? ale ty masz wyobraznie ..nie mozesz widziec wkims swego odbicia..ludzie stale poelniaj blad zewidza w drugiej osobie to co sobie o niej wyobrazaja..tak wlasnie to co sobie o niej wyobrazaja...ja juz sie wypowiedzialma..a tu masz opinie naukowcow o Wlochach..http://www.wloski.ang.pl/zdrada_17201.html 'Włosi mogliby natomiast sypiać z kimkolwiek'..ale nie moim zamiarem jest bys sie poczula 'kimkolwiek'..niezaprzeczalnie kazda z nas jest dla Wlocha jedna z wielu.. i to ich podnieca..ze tyle nas jest...... hhehehehe.Ale wkolo jest wesolo!:D
aaa..jeszcze jedno..nic tu specjalnego nie pisze o Wlochach..nie nadaja sie specjalnie na mezow..no coz skoro naukowcy przebadali ich i wyniklo im, ze ci ida do lozka z KIMKOLWIEK polecam to: http://polonia.wp.pl/title,Gdzie-najlepiej-szukac-meza,wid,11386935,wiadomosc.html
Ależ dziękuję, dziękuję. :)
Primo: Kto z Państwa mieszka we Włoszech? W jakim regionie?
Segundo: Kto powiedział, że wychodzę, bądź mam zamiar, za mąż za Włocha?????????

Ja przepraszam, zamykam temat... bez sensu...

Pozdrawiam gorąco. A. :)
mieszkam na poludniu a tu wlosi sš naprawde wloscy,oglšdajš się za każdš d...,stara ,młoda to nie ma znaczenia .ale to nie znaczy że każdy włoch przeleci wszystko co się rusza ,nie można wszystkich wkładać do jednego worka
kiedy ja poznalam mojego ex nie znalam prawie wogole wloskiego, a on nawet jedengo slowa po polsku. oboje mowilismy slabiutko po angielsku...bylo ciezko, ale nauczylam sie wloskiego i z dnia na dzien umialam wiecej do tego stopnia, ze dzis juz smialo moge pogadac z wlochem:) wiec mysle, ze jest to mozliwe.kwestia samozaparcia w nauke!
z tym, ze moj zwiazek po 4 latach sie rozpadl z przyczyn osobistych. reszta bedzie zalezala juz od was i od tego jakie on i ty bedziecie mieli do tego podejscie.
pozdrawiam;*
mieszkam na Polnocy,w zamoznym regionie :D
Sette numer konta i pin!!!!!

no podziel się...widzisz, że ja jeszcze w biednej Polsce co Rosją zawiewa...
Aga, takie cechy jak np. glupota, kretactwo sa demokratycznie rozlozone po wszystkich regionach. Zle startujesz: od razu chcesz wszystko opierac na przesadach, uprzedzeniach itp. itd. Praktycznie szukasz kobiety, kota zuje z klonem tej osoby.
Witam! :)
Cóż, dziękuję za wszystkie wypowiedzi. :) Stało się tak jak przewidywałam - Pan zniknął w eterze więc nie ma tematu. ;)
A... w kwestii rozwiania wątpliwości, które zapewne się pojawią - no consumatum. ;)
Pozdrawiam cieplutko. :)
widzę,ze za późno pisze - bo historia sie skonczyla...
ale ja jestem w takiej sytuacji jak ty byłas. poznałam włocha,spedziłam bajeczny tydzien nie nastawiajac sie na nic, wróciłam do polski... a on pisze i dzwoni - codziennie lub co drugi dzien. ja włoskiego nic,on polskiego też nie. tylko angielski. a porozumiec sie można. dziwie sie że wciaz sie odzywa. to już ponad miesiac. chce przyjechac. powtarza to ciagle. zobaczymy.
pozdrawiam
pewnie mu pejdzie niedlugo, kto wie ;)
nie płakałabym z tego powodu. pomimo chemii,za dużo nas dzieli.przede wszystkim odległość. nie wierzę w powodzenie takich związków.
no ja tez nie :)
Do Anaby : hej a może warto spróbować i zaryzykować? Skoro tak bardzo chce przyjechać to poprostu go zaproś (obojetnie czy do domu czy ulokujesz go w jakimś hotelu) może ta historia będzie miała swój ciąg dalszy? Mimo tych wszytskich negatywnych opini i komentarzy jakie tu przeczytałam opowiem ci jak to wyglądało u mnie.Poznalismy sie w hotelu w którym pracowałam( przyjechał do Polski do pracy), ale żadnego bajecznego tygodnia nie było;) Spedziliśmy miło ten tydzień głownie na rozmowach(porozumiewaliśmy się po angielsku).Pojechał wkrótce znów przyjechał i tak to sie zaczęlo:) Podobnie jak ty byłam pewna że będzie to kwestia kilku tygodni i kontakt się urwie. Ale okazało się że pomimo bariery językowej, odległości i systemu naszych prac potrafimy sie zorganizować żeby dziennie ze sobą pogadać i w miare mozliwosci sie odwiedzać.Moja praca pozwala mi na to by być u niego przez niespełna 2 tygodnie każdego miesiąca więc na prawde znamy się już dość dobrze.On poznał moje środowisko, ja jego. On coraz lepiej mówi po polsku ja włoskiego ni w ząb. Ale jakoś wszytsko się poukładało.Bardzo sceptycznie i rozsądnie podeszłam do tej znajomości więc jak czytam te niektore opinie o "głupich polkach na które nikt nie leci więc biorą się za Włochów" to aż się mi gorzej robi :(
ja też nie uważam się za głupiutką polkę. za brzydką też uważana nie jestem (może głupio brzmi takie stwierdzenie, ale wkurzają mnie stwierdzenia, że włosi lecą na wszystko co się rusza). do tej znajomości staram się podchodzić sceptycznie. oczywiście - zaprosiłam go - jeśli mu nie minie chęć przylotu to może wpaść kiedy tylko chce. jako "amore mio" czy zwyczajnie jako kolega. przenocować mogę go u siebie, łóżko dodatkowe w razie czego mam ;) i on tym wie. może przyjedzie. może. kontakt pomału słabnie, już nie gadamy codziennie. z drugiej strony odległość robi swoje. ciężko jest wierzyć w te słodkie słowa i obietnice - jest za daleko. coraz ciężej jest też myśleć o nim jako o kimś bliskim, bo nie ma go blisko, a nie znam go na tyle dobrze by mieć zaufanie i wierzyć że faktycznie jestem dla niego kimś innym niż tylko wakacyjną sympatią, jedną z wielu turystek.
od 3 dni uczę się włoskiego. pomyślicie, "hehe - 3 dni, co to jest". ale chcę się nauczyć. podstaw by móc sie swobodnie komunikować w podstawowych kwestiach. i nie ucze sie bynajmniej dla niego, a dla siebie.
anaba gratulacje!! naprawde podziwiam że zaczelas sie uczyc jezyka, widac ze racjonalna i konkretna kobieta z ciebie :)
a co do włochów.. ja mojego poznalam w polsce, na festiwalu w sobote, w poniedzialek rano wyjechal. ja mialam zaplanowana wycieczke do wloch wiec po 42[sic!] dniach spotkalismy sie znowu i tak juz ponad rok ;) gadalismy po angielsku choc ja sie uczylam wloskiego no ale to byly podstawy, teraz wlasnie wrocilam po prawie trzech tygodniach z moim amore i dogadywalismy sie juz tylko w italiano, przyzanl mi ze mase bledow robie ale da sie zrozumiec ;) z tego co czytalam na forum jesli sie uprzesz i zaprzesz z pomoca dobrego slownika, ksiazki, lekcji, filmow po wlsoku moesz sie nauczyc jezyka w miare plynnie w rok a moze i mniej... a co do wlocha to daj mu szanse na przyjazd... gdy sie nie widzicie chemia slabnie... ja pierwsze cztery wizyty strasznie sie balam czy na pewno to ten i co jesli go zobacze i poczuje ze nic nie czuje ;) ale za kazdym razem zakochiwalam sie w nim na nowo, wystarczy dac sobie szanse ^^ powodzenia!
Ludzie, po co dziewczyne nakrecacie. Skoro sama pisze, ze kontakt slabnie, to tak najwidoczniej ma byc i nie ma co sztucznie go podtrzymywac. Gdyby z kazdego milego tygodnia mial wyjsc powazny zwiazek, to kazdy Wloch musialby miec conajmniej 50 partnerek, bo oni lubia dobrze sie bawic z kobietami i co chwile spedzaja mily tydzien w towarzystwie kobiety:D
uwierz,mam swoją głowę i to, że ktos wyraża swoje zdanie nie powoduje, że zaczynam sie nakręcać. czekam na rozwój wydarzeń. tyle. pozdrawiam
Z tego co piszecie widzę, ze ja miałam jeszcze gorzej. Moj Makaronik przyjechał do Polski ponad 3 lata temu z kolegą. Poznalismy sie na dyskotece. Trywialne. w sumie nawet sie tam nie poznalismy, tylko moja kuzynka poznała jego kolege. My slowa nie zamienilismy. A ponieważ ona (kuzynka) spotkała sie z jego kolega nastepnego dnia ja poszłam "na doczepke".I ON tez tam był własnie "na dopczepke". Wszystko było bardzo zabawnie bo my nie umiałysmy angielskiego (podstawowe słowka, ale nie wystarczały do komunikacji), o włoskim nie wspomne. Oni oczywiście nie znali polskiego. Smiechu było mnóstwo. Po tym wieczorze jaki spedzilismy sacząc soczek pomarańczowy oni wyjeżdżali. Wyminilismy sie numerami telefonu. Pierwsze smsy pisałam godzinami po angielsku i godzinami tłumaczyłam ze słownikiem (tragedia, 60 znaków w godzine). Ale sie uparłam. Poznalismy sie w maju a całe wakacje spędziłam ze słownikiem i ksiazka do angielskiego. Czasami byłam tak zmeczona, ze w głowie mi sie kreciło z nadmiaru wiedzy. dzis jak czytam swoje stare maile (bo póxniej juz taka "biegła" w angielskim byłam, że maile pisałam), to nie wiem co chciałam napisać. Ale krok po kroku. Pojechałam do niego w lipcu. Cięzko było sie porozumiec. Ale jakos sie dało. Wróciłam razona cięzkim zakochaniem. Przez 3 lata uczyłam sie i starałam sie go zdobyc. Bo on nie wierzył, ze to sie uda, ze może sie udać, bo dystans, bo język... bo mnóstwo rzeczy... Az w końcu po tych 3 latach usłyszałm to zwykłe proste "I love you" w 3 jezykach:-).
Dzisiaj to ja mam wiecej watpliwości niz on. Wiem, ze mu zalezy na mnie bardzo. Wiem, ze gdy bede sie zbyt długo zastanawiać kto do kogo sie przeproadzi to go strace... Boje sie. Dopiero teraz. Jak gówniara. A mam 30 lat... ehh...
Oby wam sie dziewczyny poszczescilo ;)
Do Agi tej Majewskiej :-) odpowiem ci jako facet wiec moze spiojrzysz na ta sprawe od drugiej strony , kolezanki masz gadatliwe to ci juz chyba powiedzialy wszystko co mozliwe :-) ja takich sytuacji przezylem juz troche z kobietami z calego swiata , byly rosjanki , byly brazylianki , kubanki czy czeszki ale z czeskami juz latwiej bylo sie porozumiec , mniejsza o to , tu chodzi o zauroczenie , najgorsze jest to ze jestes na wakacjach masz malo czasu , podoba ci sie ta osoba ale to przeciez takie zauroczenie wizuwalne , skad mozesz wiedziec jakie ona ma poglady na zycie czy na rozne inne tematy , na poczatku oczywiscie wystarczy ladnu usmiech spojzenie i jest kolorowo . ale , ale pozniej zaczyna brakowac tego czegos innego , dialogu , porownania zdan itd . mimo tego ze z kilkoma wymienionymi kobietami nie chodzilo o 1 numerek , bo faktycznie bylo to cos wiecej ale po jakims czasie rece opadaly , bo niestety nie bylo wlasnie tego dialogu , i fakt ze rosjanka byla u mnie ja u niej , brazylijka podobnie itd to nie zmienialo faktu ze po jakims czasie brakowalo wlasnie zwyklej , najnormalniejszej na swiecie rozmowy , ja nie zaluje bo przezylem naprawde mile momenty w moim zyciu ale niestety to sa tylko momenty ktore wczesniej czy pozniej sie koncza . Mimo tego zycze ci powodzenia , moim zdaniem nie powinnas pytac nieznajome osoby o rady , to jest twoje zycie i ty decydujesz i nawetgdyby to mial byc tylk ojeden numerek to jezeli twoim zdaniem bedzie warto , to napewno powinnas sprobowac .
Pozdrawiam.
Ale sie ciesze, ze to forum znalazlam...:)
ja mialam to szczescie ze oboje z czasem doszlismy do dobrej komunikacji, poczatkowo angielski w miare, potem wstawki z wloskim, teraz w miare wloski ja, jestesmy 3 lata razem, i podjelismy decyzje o wspolnym zyciu we dwoje, jesli jestescie na podobnym etapie , lub jeszcze przed nim, to zastanowcie sie nad sensem bycia razem jesli na przyklad zadne z was nie podejmuje inicjatywy o wsppolnym zyciu zycze powodzonka Tobie i Jemu
Temat przeniesiony do archwium.
31-53 z 53
| następna

« 

Życie, praca, nauka