Nie wiem czy im sie podobal, chociaz starali sie nauczyc choc kilku zrotow.
Oczywiscie najlepiej wychodzilo im: Kochanie moje, kocham cijję - slodko to brzmi w ustach Sycylijczyka. Slowa typu dziewczyna lub słucham, wogole nie przechodzily mu przez gardlo, ale najwiekszy ubaw mialam jak staral sie powiedziec KSIĘŻYC. Jak kazdy uparty facet meczyl sie chyba z 10 min w kolko powtarzajac ksiecic, siecic, itp. Wkoncu chcac obrocic kota ogonem kazal mi powiedziec LUNA - coz za skompilkowany wyraz ;)
czasami jak rozmawaialm po polsku, to zirytowani, ze nic nie rozumieja powtarzali szszszszsz...
ogolnie nie jest to dla nich prosty jezyk, bo sz, cz dz, a najbardziej Ż nie przechodza im wogole przez gardla. Zreszta polski nie jest tak melodyjny
jak wloski. Duze problemy stanowia tez nagromadzenia spolglosek np SKRZAT i brak ich na koncu wyrazow. Napewno nie raz zauwazyliscie jak smiesznie wymawiaja obcojezyczne slowka - jakby urywali je w polowie. No i nie oszukujac sie, Wlosi nie lubia uczyc sie jezykow obcych, choc z tego co zauwazylam maja sentyment do hiszpanskiego pewnie dlatego, ze podobny :D