melatrata a tu mala przestroga
19 lipca w brytyjskim MSW powstał dokument, który kreśli apokaliptyczną wręcz wizję skutków napływu na Wyspy pracowników z nowych krajów Unii, w tym z Polski.
Jego autorka, pani wiceminister Joan Ryan, opatrzyła go klauzulą tajności, co oznacza, że jego zawartość mogli znać tylko najwyżsi urzędnicy. Dziennikarzom gazety "Mail on Sunday" dotarcie do niego zajęło 11 dni.
Do tej pory po 1 maja 2004 r. pracę na Wyspach znalazło 600 tys. obywateli nowych krajów UE, z czego 300 tys. to Polacy. Raport przestrzega, że jeśli ta fala imigracji - już okrzyknięta największą w najnowszej historii Wielkiej Brytanii - utrzyma się w 2007 r., to zacznie się sypać system opieki zdrowotnej, szkolnictwa i świadczeń socjalnych.
A że się utrzyma, nie ma wątpliwości. Prawdopodobnie 1 stycznia 2007 r. obywatelami UE zostanie 30 mln Bułgarów i Rumunów. Tak jak w naszym przypadku hołdująca wolnemu rynkowi Wielka Brytania nie zamierza wprowadzać ograniczeń w ich dostępie do swojego rynku pracy.
Według minister Ryan szpitale nie dadzą sobie rady z tysiącami środkowoeuropejskich pacjentów, a szkoły z dziećmi imigrantów nieznających angielskiego. Trzeba będzie zatrudnić dla nich "armię nauczycieli", co obciąży budżet państwa.
Wielki worek z pieniędzmi miałby się rozpruć, jeśli sądy wymuszą na rządzie równe traktowanie imigrantów w dostępie do świadczeń socjalnych. Obecnie przysługują one tym, którzy legalnie przepracowali co najmniej rok. Zgodnie z obawami pani minister zasiłki, dodatki mieszkaniowe, rodzinne itp. dostawałby każdy, kto przyjedzie i zarejestruje się do pracy na Wyspach. To oczywiście skusiłoby kolejnych imigrantów, więc presja rosłaby dalej.
Rząd brytyjski nie komentował wczoraj treści raportu. Zdaniem dr Macieja Duszczyka, który zajmuje się europejskimi rynkami pracy w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, raport ma się nijak do rzeczywistości. - Wielka Brytania sama przedstawiała Komisji Europejskiej wyliczenia, z których wynikało, że pracownicy z nowych krajów UE w niewielkim stopniu korzystają z tzw. socjalu - przypomina dr Duszczyk. - Z badań wyraźnie wynika, że celem tej imigracji jest praca, a nie nabycie świadczeń.
Nie wiadomo też, dlaczego nagle to imigranci z krajów Europy Środkowej mieliby tak obciążyć brytyjskie państwo. Co roku na Wyspach osiedla się dużo więcej Afrykanów i Azjatów - głównie Hindusów, sikhów i muzułmanów. Integracja - zwłaszcza tych - ostatnich przebiega opornie, dochodzi do zamieszek na tle rasowym i etnicznym.
Zaledwie kilka dni temu prasa brytyjska pisała o szkole w południowej Anglii, w której uczą się dzieci z całego świata mówiące 26 językami. Większość pierwszoklasistów zaczyna tam rok szkolny bez znajomości angielskiego. Tymczasem szkoła radzi sobie z nimi bez problemu i ma świetne wyniki w nauczaniu.
Polacy przyjeżdżają najczęściej tylko do pracy, więc dzieci zostawiają w kraju. Zdaniem dr Macieja Duszczyka powinniśmy patrzeć na doświadczenia Hiszpanów, którzy w latach 80. i na początku 90. też jeździli do pracy do innych krajów UE, potem jednak szybko następowała fala migracji powrotnej. Szacuje się, że na dłużej zostanie w Wielkiej Brytanii tylko mniej więcej 30 proc. tych, którzy ostatnio tam pojechali.
Pani minister Ryan wydaje się być niechętna imigracji w ogóle. Kilka dni temu pod jej nadzorem sporządzono "czarną listę" 45 tys. Bułgarów i Rumunów, których nie należy wpuścić na Wyspy po otwarciu rynków, bo mogą stwarzać zagrożenie.
W Wielkiej Brytanii coraz częściej pojawiają się też głosy, że imigranci z Europy Środkowej zabierają pracę miejscowym. Według szanowanych instytutów jak Rada Badań Społeczno-Ekonomicznych (ESRC) czy Centrum Studiów Politycznych (CPS) jest mitem, że Polacy, Litwini i inni są zatrudniani tylko tam, gdzie brakuje rąk do pracy. Ich zdaniem częściowo przyczynili się do tego, że przez ostatni rok bezrobocie na Wyspach wzrosło o 120 tys.
- W sektorach, w których najczęściej są zatrudnieni Polacy, bezrobocie nie wzrosło, wręcz przeciwnie - twierdzi dr Duszczyk i podkreśla, że np. bez polskich robotników wielu Brytyjczyków nie mogłoby pozwolić sobie na budowę domu czy remont mieszkania. - Obecny boom mieszkaniowy jest spowodowany m.in. tym, że Brytyjczycy zobaczyli, jak tani są nasi robotnicy.
Niestety, nie do obrony są statystyki policyjne, z których wynika, że imigranci z naszego regionu nie sprawują się w Wielkiej Brytanii najlepiej. Według najnowszego raportu policji pojawiają się nowe dobrze zorganizowane gangi zajmujące się np. prostytucją, które zakładają obywatele z krajów Europy Środkowej. Przypadki takie miały miejsce m.in. w Kornwalii, w rejonie Bostonu i Lincolnshire.
W Boston mieszkańcy narzekają, że imigranci z nowych krajów Unii są hałaśliwi i dużo piją. W Lincolnshire drogówka odnotowała, że 97 proc . kierowców, którzy popełnili wykroczenia, to pracujący w okolicy imigranci.