Czytam i własnym oczom nie wierzę.
Jest takie polskie powiedzenie: "zły to ptak, co własne gniazdo kala".
Daleko mi do gloryfikacji Polski, jeszcze dalej do gloryfikacji Włoch, ale to co czytam, nie jest dyskusją, a pyskówką spod śmietnika.
Rozumiem, że Twoje, marshmallow, życie ma być polską wersją kariery od pucybuta do milionera, więc życzę Ci dużych pieniędzy, świetlanej przyszłości i tego, żeby z Twoich dokumentów jak najszybciej zniknął kraj urodzenia + obywatelstwo.
W ten sposób nikt nie dojdzie do tego, skąd pochodzisz, ku - tego jestem pewna - obopólnej korzyści.
Przy okazji przypomniał mi się zabawny epizod z własnego życia. Moja (zupełnie normalna)przyjaciółka wyszła za mąż za tzw. farbowanego Niemca, czyli kogoś, kto uzyskał niemieckie obywatelstwo i natychmiast zapragnął zostać wzorowym Niemcem, bardziej niemieckim niż oni sami. (To ten gatunek, który podczas II wojny światowej najczęściej awansował na Volksdeutscha). Szalenie mu było wstyd, że pochodził "z biednej Polski", z niewielkiego miasteczka, i że jego matka, wówczas kiedy on samochodziki w niemieckiej fabryce na taśmie składał, karmiła kaczki i kury, bo w Polsce mieli duże, wzorcowe gospodarstwo. Nie widział, biedak, że chociaż on tak bardzo stara się być Niemcem, tak szalenie chce na to miano zasłużyć, Niemcy uważają go za Polaka. Stosował terror we własnym domu: mojej przyjaciółce i ich dzieciom nie wolno było mówić po polsku, a już w sklepie albo w ogródku - pod karą śmierci. Pewnego razu przyjechałam do nich w odwiedziny z inną moją przyjaciółką, stuprocentową Niemką (znającą język polski, ponieważ przez jakieś 2 lata studiowała w naszym kraju). Nie rozumiała dlaczego, podczas gdy rozmawialiśmy po polsku, Nasz Wykwalifikowany Monter Śrubek w Fabryce BMW, przejęty autentyczną zgrozą, nerwowo zamykał okna (sąsiedzi usłyszą, że są u mnie P O L A C Y !). W pewnym momencie wyszliśmy wszyscy do ogródka i ta moja przyjaciółka Niemka, nadal niczego nie świadoma, wesoło i bardzo głośno zaintonowała "Prawy do lewego".
Tak jak wtedy, nie ubawiłam się chyba nigdy.