Wyszłam za mąż, chce wracać do Polski!

Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 109
Witajcie!
Mam się już trochę lepiej, emocje opadły po obu stronach a ja wkońcu wyjeżdzam:).
Wczoraj późnym wieczorem wpadła do mnie teściowa, przyniosła oliwę dla mojej mamy abym jej zawiozła (wie, że zawsze tak robie), byłam zdziwiona ale jak bardzo tego potrzebowałam. Spytała się czy wszystko wziełam i życzyła mi przyjemnej podróży, nawet nie wiecie jaka była moja radość. Gdy spytałam sie o Marco, jasno dała mi do zrozumienia, że już ona to załatwi, i załatwiła. Rano odezwał się mój mąż, stwierdził, że nadal nie popiera mojego samodzielnego wyjazdu ale rozumie, że chce spotkać się z rodziną. Obiecał, że przyjedzie do Polski jak tylko będzie mógł. Nie wiem co się stało ale ważne, że jakoś się rozeszło a ja jadę, jadę do domu. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, gotowa jestem skakać z radości. Ze szczęścia to nie wiem czy płakać czy się cieszyć. Jeszcze raz bardzo wam dziękuje za wsparcie i rady. Problem nadal jest ale to już jakiś krok do przodu.
Ah zapomniałabym-Angelina podziękuj mężowi za słowa zrozumienia i wsparcia.
Pozdrawiam Was serdecznie
Niech zyje tesciowa!
n.powiedz z czego tak bardzo się cieszysz.....czy z tego że teściowej udało się urobić syna czy z tego że twoj pan i władca powiedział magiczne zdanie-tak wyrażam zgodę na twój wyjazd,Ani jeden ani drugi nie jest powodem do radości a tylko potwierdzeniem że ty w tym związku masz mało do powiedzenia i to jest najgorsze co może być dla ciebie.Era padre padrone na szczęście się zakończyła,dziewczyny obudźcie się,w związku najważniejszy jest szacunek i zaufanie jeżeli tego nie ma to zawsze jest ktoś kto cierpi.
Miłego pobytu w Polsce,naciesz się rodziną,porozmawiaj z mamą a potem zdecyduj jak chcesz aby wyglądało twoje życie :)
No Ty to juz najlepiej wiesz jak jest, a jeszcze lepiej jak bedzie. Dziewczyna ma chaos w glowie i trudno sie dziwic. Najwazniejsze zeby za soba mostow nie palila. Mysle ze pierwszego postu dzisiaj juz by nie napisala. Jestem pewna, ze sytuacja nie wyglada tak jak wiekszosci sie wydaje.
Ależ ja absolutnie nie twierdzę że wiem jak jest,napisałam tylko to co mi się nasuneło po ostatnim wpisie autorki,ot zwykła refleksja.Przecież nie powiedzałam jej zmykaj od męża bo to drań,wiec nie rozumiem twojego zacietrzewienia.To jest forum i każdy ma prawo napisać to co myśli.A zresztą jest dorsłą dziewczyną i na pewno będzie słuchała swojego serca i rozumu a nie tego co piszą forumowicze.
Serce i rozum na tym forum,no no ciekawa teoria.To chyba pobilo moje wszystkie smieszne wpisy.Czuje sie przegrany.Sa lepsi odemnie w poczuciu chumoru.
N. przeczytałam całą Twoją historię...nawet nie wiem co powiedzieć/napisać...Z całego serca, życzę aby Ci się ułożyło jak nalepiej. Cierpliwości i siły życzę:)
Pozdrawiam
Jednak naszło mnie chyba na większy wywód...Twoja sytuacja jest najdelikatniej mówiąć...przykra. Nie trzeba wcale jechać do Włoch by obserwować podobne zjawiska...a zaczyna się jak zawsze w najsłodszy sposób. Jak ważne jest jednak oddzielenie serca od rozumu,ta spostrzegawczość której zakochanym brak...Nie ma recepty na to by się udało...pozostaje nam wiara w to, że przecież kiedyś musi być dobrze. Mam nadzieje, że w tym przypadku...też będzie dobrze!:)
To sie czyta jak telenowele:)
Powiedzialas mu ze jestes w ciazy?
Z serca i rozumu powiem powiedz mu, no chyba ze do scenariuszu nie pasuje.
Bo jak wrocisz z ojczyzny na obczyzne i mu to powiesz to mozesz uslyszes :" Z KIM w tej ciazy jestes".:)
Spieprzylam romansidlo? Bez serca jestem?
Buzka i zapamietaj ze tylko wtedy jest sie szczesliwym jak sie jest wolnym.
P.S. Niekoeniczne w stanie wolnym lub wskazujacym na spozycie alkoholu:))
Nie jestes bez serca. Wlasnie o to mi chodzilo wczesniej. Latwo jest krytykowac Wlocha, wiadomo Wlosi sa be, my jestesmy cacy. Trudniej o samokrytyke. Postawmy sie na jego miejscu: wlasciwie o ciazy dowie sie jako ostatni. No moze przed tesciowa.
Czesc, smutno sie robi po przeczytaniu Twojej historii...Jestes po studiach,moglas byc niezalezna dziewczyna, miec prace i sama na siebie zarabiac w pl a dalas sie zamknac w domu i dajesz soba tak pomiatac. Przepraszam za mocne slowa ale wg mnie Twojego malzenstwa nie mozna nazwac zwiazkiem partnerskim to poddanstwo,zwiazek pan i niewolnica.Marco nie mogl znalezc pracy w Polsce wiec Ty sie spakowalas i "juz Cie nie bylo"? A myslalas choc przez sekunde co TY tu bedziesz robic? Cieszysz sie, bo on POZWALA ci laskawie wyjechac??! A co on ma do tego?? W 21 wieku kobiety same decyduja o tym kiedy chca odwiedzic rodzicow...A Ty w ktorym wieku zyjesz?
Sadzac z Twoich postow po urodzeniu waszego malucha bedzie tylko gorzej..! Jesli teraz nie chce Cie puszczac do domu, to jakos nie chce mi sie wierzyc zebys mogla jedzic do pl z dzieckiem. Wybacz ale ja bym zakonczyla taki zwiazek...Zycze Ci powodzenia.
a tam, zaraz pomiatac!..jask widac tesciowa ma w tym malzenstwie decydujacy glos..bez jej opini i zezwolenia tam sie mysz nie przeslizgnie..przeciez widzialyscie ze pan wloski malzonek w trymiga po rozmowie z uparta polska zona pobiegl do wloskiej mamusi wyzalic sie .Praktycznie to tesciowa zadecydowala ze dzieczyna jedzie :D/vide przyniosla oliwe..niczym galozke oliwna..pace pace.. heheheh.. I dobrze..wspaniale jest miec dobra tesciowa..Cos ten wloski pan maz niedorosly chyba jest...Skoro radzi sie we wszystkim mamusi...Za blisko tesciowej mieszkacie ..ale moze to i dobrze teraz/po porodzie rzecz jasna /przy dziecku pomagac bedzie..:D A to ze dziewczyna pracy nie ma skonczyla studia to onzaka kryzysu wItali to raz ,a dwa zechcac miec dobra prace to tu trzeba miec plecy,kontakty poparcie tu jest kumoterstwo kolesiostwo..a raczej KLANY..cale klany rodzinne obsiadaj etaty wokol jednego z czlonkow rodziny,oczywiscie tego wazniejszego..to taki rodzaj ula wokol krolowej matki..czyli tego najwazniejszego ustawionego politycznie i biznesow czlonka rodziny..Forowiczka weszla to 'nieodpowiedniego klanu/ula'..no coż ,jest kryzys, naprawde jest!Nie stresujmy jej juz.
sorki za literowki:D
A to ze dziewczyna pracy
>nie ma skonczyla studia to onzaka kryzysu wItali to raz ,a dwa zechcac
>miec dobra prace to tu trzeba miec plecy,kontakty poparcie tu jest
>kumoterstwo kolesiostwo..a raczej KLANY..cale klany rodzinne obsiadaj
>etaty wokol jednego z czlonkow rodziny,oczywiscie tego
>wazniejszego..to taki rodzaj ula wokol krolowej matki..czyli tego
>najwazniejszego ustawionego politycznie i biznesow czlonka
>rodziny..Forowiczka weszla to 'nieodpowiedniego klanu/ula'..no coż
>,jest kryzys, naprawde jest!Nie stresujmy jej juz.

Sette masz racje, ale o tym wszystkim wiadomo nie od dzis..! Dlatego IMHO nalzey sie zastanowic przed przeprowadzka.To nie jest tak ze problemy z praca objawiaja Ci sie dopiero na miejscu. Jak jade to zadaje sobie pytanie "co bedzie jak juz dojade" ? :) co tam bede robic? a nie pedze za glosem za serca jak szalona, bo pozniej skonczy sie jak na zalaczonym obrazku.
No coz, dla mnie ta sytuacja ja nie do pomyslenia...ja nie moge do domu pojechac a moj maz byczy sie we Francji. Sorry, to nie moje standardy, dlatego tez sytuacje nazwalam dosc mocno.
haha z ta galazke oliwna to mi sie spodobalas :) Pozdrawiam
Odrazu widać, że z teściową lepiej dobrze żyć, przynajmniej w przypadku n. Wygląda na to, że kobieta mądrzejsza niż się wydaje a swoją drogą fajnie bo jedziesz ale jedziesz po interwencji teściowej czyli...
Odwróć role...teraz Ty męża trzymaj krótko a nawet krócej! Masz 7 mc na wychowanie "męża idealnego" potem może już nie pójść tak łatwo...trochę sobie żartuje ale Dziewczyno walcz o swoje, nie daj się!!!!
taaa..meza trzymaj krotko a tesciowa obtancuowywuj i wycalowywuj zawsze..'Partia Kobiet' to zawsze 'Partia Kobiet'...:D Z Polski po przyjezdzie zadzwon zaraz do tesciowej jako pierwszej..ze dojechalas szczesliwie i daj do zrozumienia ze..jeszcze do meza nie dzwonilas..ze wazniejszy byl kontakt z nia pierwszą !:D
oj Sette chba za dosłownie to wziełaś:):):)
pochlebstwo w tym przypadku nie zaszkodzi..:D
:D
no wlasnie w zwiazku trzeba byc wolnym! i to dziala w 2 strony :)
czyli zróbmy takie małe powstanie...walkę w imie wolności!!!:):):)
a może właśnie to jest metoda??? Przyswoić zachowanie męża??? Może czas na to abyś Ty go "rozliczała" z tego co robie, dyktowała co mu wolno bądź czego nie? TYlko obawiam się, że jeśli facet jest nie zabardzo kumaty to ztego może się zrobić nie tylko powstanie ale i wojna...
..z doswiadczenia wiem ,ze mezczyzny nie mozna zmienic..albo sie go akceptuje takim jakim jest, albo sie zegna i zyczy..by 'spotkal druga taką kobietę co go bedzie kochala tak mocno jak ja"..ale jest mala szansa..Wlosi sa jak dzieci..slodkimi slowkami mozna duzo zdzialaci nasladowaniem matki..heheh..jest duza szansa ze jesli jest sie podobna do matki meza..z cech charaktery..ze sposobu 'kucharzenia'.. z zachowan.../pomine aspekt intymny... :D/to nóż widelec bedzie cos z tego...Z postu wynika ,ze wloski pan mąz nie 'rozstal sie wewnetrznie' ze swa matka..skoro jego matka ma decydujacy glos wrodzinie mysle ze wloski pan maz przejal wzorce rodzinne i bedzie sie wobec zony zachowywal jak zachowuje sie jego ojciec wzgledem wloskiej zony/ wloski tesc zyje?..obserwoawalas ich relacje rodzinne?/ Nie dziwie sie ze wloski pan maz odczul frustracje na decyzje zony..gdyz jego nie potrafił stworzyć pewną granicę psychiczną między sobą a /matka/rodzicami../dowod :biega do niej po porade,czesto kontaktuje sie z nia/nimi. Decyzje forowiczki o wyjezdzie wloski pan maz odczul jako nielojalnosc.. Zachodzi duza obawa..powazna obowa..rozumiem wpisy innych forowiczek..T o klasyczne błędne koło, które w końcu może doprowadzić do rozwodu – a prawdziwą jego przyczyną jest właśnie wprowadzenie matki/rodziców/ do małżeństwa. Pzecież do diaska nie chodzi tu o brak miłości do /matki/rodziców, lecz o 'nową' postać tej miłości...Tu widze problem..Wloski pan maz musi szybko' wydoroslec'..inaczej bedzie ciezko..Forowiczka bedzie miala 'dwoje dzieci'..i 'szanse" na rozpad malzenstwa..
krok pierwszy "malego powstanca" :)
-nastepnym razem oznajmiasz czlowiekowi, ze jedziesz do domu- OZNAJMIASZ, POWIADAMIASZ, INFORMUJESZ- moze byc w formie pisemnej, ustnej, droga pocztowa, telefoniczna,etc. :) Grunt zebys mowila pewnie, bez jakania, niepewnosci, spoconych rak, wypiekow na twarzy i tych innych.. Nie ma ze pytasz o zgode, o zgode??? o zgooooode??? O_O Jaka zgode do k**** n***** ?!!! CZy ty go prosisz o pozwolenie na nocny clubing z kolezankami do bialego switu, na tance przy rurce w ramach rozrywki, na rozbieranego pokera z jego kolegami czy na wyjazd do swojej rodziny??? Oznajmiasz i jedziesz! Przy okazji prosisz go jeszcze zeby przygotowal ci prowiant na droge i laskawie spakowal twoja walizeczke, bo pewnie umiera z nudow, nie ma nic ciekawszego do roboty i jeszcze stopki przed podroza niech wymasuje i plecki :) A tesciowa niech sie zajmie wypiekami z laski swojej -moze tez cos przygotowac na droge skoro nie moze wytrzymac bez wtryniania swoich 5 groszy :)
Mulino normalnie tak mnie wzruszył Twój plan małego powstańca, że gotowa jestem sama chwycić za broń i stanąć w pierwszym szeregu by pan mąż (jak zgrabnie ujełą to Sette) poczuł smak walki:):) (o matko...skąd we mnie tyle skrywanej niechęci do męskiego rodu?????;) ).
;D
No niestety mamy we krwii niezłomność gdy chodzi o walkę w imie wolności!;):)
a tak swoją drogą ...kto dla pana męża (sette...no spodobało mi się te określenie i teraz używam niemal jak własne-wybacz:) tak łąńcuch wydłużył? Kryzys mamy!!!! Cięcia!!!!....3 metry i koniec!!!!!
Mulino ma racje,nie jest dowodem miłosci droga N ze strony twego meza zakaz udania sie do kraju ,do rodziny.Malzenstwo to praca!Wloski pan maz nie ma zdolnosci przezwyciezania swego egoizmu..jego motto to "sprzyjemnosciowac zycie"..najlepiej by wszystko toczylo sie lekko i przyjemnie..Wlosi tak mają..Czyzby chcial zabrac ci tozsamosc,wizje wlasnej osoby i przerobic ja na wloska mode?... wydawalo mi sie, ze poczulas sie zagrozona..zakladając ten post.zawsze domagaj sie wolnosci.. Moim zdaniem jesli ktos mnie/ciebie /ją kocha naprawde to nigdy nie przyjdzie mu do glowy ograniczac wolnosc ukochanej osobie!
mialo byc wzruszajaco i romantycznie, a wiec udalo mi sie?! :D ja to juz taka dusze romantyczna mam, ze oh oh :D
A wiec kobiety do boju!!! na czolgi, na traktory !!!czy co tam macie pod reka ;D
no i nastały czasy Romantyzmu...kiedy to poeci pisali o wielkiej miłość która niosła ze sobą cierpienie i męki a naród szykował się na walkę o niepodległość! Te porywy serc, ta tęsknota za krajem etc. no ale potem przyszły czasy pozytywizmu i świadomość, że nic bez ciężkiej pracy się nie uda!
Dawniej zw.malz. były raczej przygotowywane przez 'resztę świata'. Rodzice czy klany decydowały, kto z kim i po co ma się żenić... Małżeństwo było pewnego rodzaju 'przedsięwzięciem ekonomicznym i społecznym'. Było zadaniem, wymagającym wywiązania się z pewnych obowiązków i ról. I zakładano, że ma trwać do grobowej deski. Trzeba było napracować się nad /relacja/związkiem, postarać się, żeby był dobry/bardzo dobry... Zaś dziś małżeństwo wydaje się być przeżywane tylko jako 'sposób realizacji miłości'...rozchodza sie kiedy milosc sie konczy...i mają racje..nie da sie obecnie stosowac reguł z przed stuleci..moi dziadkowie trwali razem do grobowej deski/dziadek by zakochany w babci do konca swego zycia!calusy codziennie i czętoooo,oj bardzo czesto kwiaty..kurcze jak on to zrobil?/moi rodzice juz nie ..decyzje szybkie i stanowcze..no coz poszli oni z postepem czasu,koniec milosci koniec zwiazku.Inaczej sie nie czuje, ze sie zyje,gdy ktos ogranicza twa wolnosc tez nie czujesz, ze żyjesz,dopada cię dołek i wątpisz w siebie....oj, bo napiszę za duzo.. :D
Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 109

« 

Brak wkładu własnego