Wyszłam za mąż, chce wracać do Polski!

Temat przeniesiony do archwium.
91-109 z 109
| następna
http://interwencja.interia.pl/wczoraj/news?inf=1347581
Konwencja dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę - sporządzona w Hadze 25.10.1980 r. - powstała jako odpowiedź na zjawisko uprowadzania za granicę lub przetrzymywania dzieci przez osoby, które są zainteresowane sprawowaniem pieczy nad dzieckiem. Państwa będące sygnatariuszami tej konwencji dążą przede wszystkim do ograniczenia samowoli osób, które zainteresowane są zwiększeniem zakresu swych uprawnień wobec dziecka...warto to wiedziec
jeśli matka zabierze dziecko za granicę, bez zgody ojca, to jemu przysługiwać będzie prawo do złożenia w sądzie wniosku o wydanie dziecka. Sąd zaś, w postanowieniu, może orzec nakaz wydania dziecka, a więc nakaz jego powrotu do kraju..najistotniejsze rzeczy i najlatwiej objasnione znalazlam tu:http://www.edukacjaprawnicza.pl/index.php?mod=m_artykuly&cid=56&id=124
ogladajac ten artykul przypomniala mi sie moja rozmowa z mezem(wlochem) i on sam powiedzial ze jesli mam jakiekolwiek obawy dotyczace porodu to on ze mna wyjedzie do Polski i tam urodze. Wedlug mnie to zdrowe podejscie, a dziewczynie ktora przyszla na to forum po porade zycze szczesliwego zakonczenia tej sprawy.
:))
Droga N.w momencie kiedy ty czulas ,ze nie masz szansy samorealizować się w życiu/dlugi okres bez pracy po wymarzonych studiach/przyszła ci wiadomosc o twej ciazy.Jesli ani ty ani twoj maz nie jestescie przygotowani do bycia rodzicami/choc jest na to jeszcze dlugich 7 mies..no moze 8 :D/obawiam sie czy nie odbierzecie dziecka jako 'intruza'Zalozmy, ze ty czujesz sie zdolna do spelniania obowiazkow macierzynskich..ale czy on jest gotow do opieki nad dzieckiem ..i Toba...jako maz i ojciec rodziny..obawiam sie ,ze zrzuci lwia czesc obowiazkow na swa matke..ktora ochoczo bedzie je wypelniac :D Twoj mąz zdaje sie nie wiedziec ze wasz osrodek decyzyjny jest tylko wasz,ze jest poza matka/jego rodzicami..Klopoty konflikty pojawiaja sie w malzenstwie/para wlosko polska czy to para polsko polska/ spotykają się tu dwie kultury i mają stworzyć trzecią jakość. Czyzbym sie mylila twoj włoski mąz droga N. wybiera lojalność do rodzica nad lojalnością do małżonka????
[wpis usunięty]
Wiem o czym mówiśz, też byłam w takiej sytuacji. Niby wszystko ok, ale jak się okazało nie okazywał zazdrości do czasu. Zaczął mnie pomału niszczyć, na moje miejsce znalazła się nedzna ukrainka i zaszła z nim w ciąże po 1 miesiącu znajomości!! Życie tam z włochem to nie bajka!!
a po co dziewczynie ten prawnik,jej potrzebny jest ktos kto ja wyslucha bo nadeszly dni tesknoty i nostalgi,na kazdego kto jest na obczyznie to nachodzi ,na jednych mocniej na innych slabiej ,nie kazdy potrafi poradzic sobie sam ,czasami wystarczy napisac na forum o swoich uczuciach a czasami potrzebna obecnosc przyjaciolki lub siostry,jej maz stara sie jak moze aby zapewnic towarzystwo,tesciowa ja rozumie ze tesknota nie przejdzie sama ,dlatego kazala jechac do swojej rodziny,moze tez kiedys tesknila za swoja rodzina.
Witajcie ponownie!

Postanowiłam znów się odezwać ale już z nieco lepszymi wieściami:). Tylko sama nie wiem od czego zacząć, bo działo i dzieje się wiele. Spróbuje jakoś logicznie to streścić.
Pobyt w Polsce mi służy, tak dobrze mi tu, zwłaszcza, że nie tylko rodzinę i przyjaciół mam przy sobie, mój mąż jest tu ze mną. Marco przyleciał do Polski tak jak obiecywał stosunkowo szybko a potem czekała go niezła szkoła przerwania jaką urządziłyśmy mu z moją mamą. Nie wierzę w cudowną przemianę, bo człowiek nie zmienia się z dnia na dzień ale znacznie poprawiła się komunikacja między nami, rozmawiamy, negocjujemy a ja wreszcie mówię czego chce - słucha bo chyba wystraszył się konsekwencji a może on też jeszcze w to wierzy:)
No ale miało być od początku...
Oczywiście jak tylko dotarłam do domu puściła samokontrola i szybko wyśpiewałam mamie i siostrze jak to wygląda moimi oczami. No i potoczyła się lawina. Po rozmowach z prawnikami (otrzymałam bardzo ogólnikowe informacje, w sumie kilka podstawowych kroków) szybko przeszłam do czynów, a w zasadzie mama i moja siostra. To one zadecydowały, że dziecko urodzi się w Polsce-od tego zaczęły. Potem sprawa finansów-tu nie ma chyba większych problemów, mam mieć za co żyć w momencie separacji i rozwodu i mam. W Polsce mam dom po dziadkach więc- sami rozumiecie -nie będę się rozwodzić chyba dalej, chodzi mi tylko o to że jakieś zaplecze finansowe mam- prawnik radził założyć oddzielne konto i tam odkładać pieniądze na "przykrą ewentualność" jak to nazwał.
No a potem przyleciał Marco, nie obyło się bez „intensywnej” wymiany zdań na temat jego wyjazdu do Francji i mojego do Polski. Gdy emocje opadły powiedziałam o ciąży – i tak jak się spodziewałam szalał jak głupi. Te nasze dziecko – to największy cud jaki w życiu nam się trafił, ciągle nie umiem wierzyć, każdego ranka Marco powtarza mi, że nie śnie, że urodzi nam się ta upragniona dzidzia, nawet teraz mam łzy w oczach, dla odmiany łzy szczęścia. Ktoś kiedyś powiedział, że nie będę mogła mieć dzieci- eh długa historia ale teraz już bez znaczeniaJJJJ bo ono z Nami jest.
Przepraszam odbiegłam od tematu ale to wszystko emocje. Moja mama twardo oznajmiła mojemu mężowi, że dziecko urodzi się tu czy mu się to podoba czy nie. Argument rzuciła jeden – dobro dziecka. Marco zgodziła się bez jakichkolwiek pretensji. Tym razem oboje doszliśmy do wniosku, że mój powrót do Włoch nie ma najmniejszego sensu, więc zostaje tu do porodu. Marco stwierdził, że zostaje z Nami, czyli dla niego oznacza to ciągłe podróżeJ
Jeśli chodzi o moją walkę o wolność, pewna poprawa zauważalna, po prostu rozmawiamy, twierdzi, że rozumie ale czas pokaże czy na pewno mnie zrozumiał, teraz nie umiem jeszcze tego stwierdzić.
Co do pracy, wyraziłam chęć pomocy w sprawach firmy, oczywiście temat z wiadomego powodu został odłożony na te „potem” ale...
Nie wiem jak będzie, wiem jak jest teraz a jest lepiej i nie wiem czy to sprawa hormonów czy rzeczywistość jakby bardziej przyjazna. Wiem jedno, nie dam się znów zamknąć w klatce, a przynajmniej nie bez walki – prawda jest taka, ze jestem w Polsce a tu zawsze było inaczej...
Gorąco Was pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje.
j atrzymam kciuki za Ciebie, ale co w koncu zdecydowalas, rozwod czy jestescie razem?
dopiero teraz przeczytalam parwie cala historie, dziwne to wszystko
Fajny facet ten Twoj Marco. Wielu innych nie zareagowaloby w ten sam sposob na wiesc, ze dziecko urodzi sie daleko od Waszego domu.
Mam nadzieje, ze ciaza i porod przebiegna pomyslnie, a kolo 2 roku zycia dziecka zaczniesz ponownie drazyc temat Twojej pomocy u niego w firmie.
(swietnie rozumiem, ze nie chcial, aby zona byla sprzataczka. Polskie przyslowie mowi, ze zadna praca nie hanbi, ale kazdy z nas chyba woli tzw. lepsza prace od gorszej... tym bardziej, jesli nic nas nie goni i mozna poszukac tej lepszej).
Zycze powodzenia!
miby fajny, ale moze dlatego, bo jest na jej terytorium tak jak pisala Sette di nove dolatego jest taki grzeczny, jak bedzie na miejscu z mamusia to moze nie bedzie juz tak fajnie, ale ja nadal nic z tego nie rozumiem chcesz sie z nim rozwiesc ?
Przestancie z tym rozwodem. Jasne, ze nie chce.
DZiwne tylko że dziewczyna chce do porodu być z dala od męża. Zaczyna się robić ponownie związek na odległość.
Dla mnie to wcale nie jest dziwne.Najzwyczajniej w świecie zadziałał instynkt samoobronny.Tak,jak napisała "sette" mąż tańczy w rytm żony,bo nie jest na swoim terytorium.Prawdopodobne jest,że gdyby n. wróciła do Włoch, to role by się odwróciły i znalazłoby się wiele powodów uniemożliwiajacych powrót do Polski od problemów w pracy zaczynając na obawie o bezpieczeństwo podróżowania samotnej ciężarnej kończąc.Chęć urodzenia dziecka w Polsce radzę argumentować lepszym stanem sanitarnym szpitali w Polsce, bo co tu ukrywać we włoskich szpitalach jest brudno i włoska tv tego nie kryje. n. zadbaj teraz o siebie jak najlepiej i zrób wszystko, aby ten związek na odległość się nie rozpadł. Powodzenia
I jeszcze jedno n. argumentuj też tym,że poród to nie to samo co zrobić kupkę, bo taka "kupka" waży co najmniej 3kg :) Jest to ciężka praca i ogromny wysiłek do ktorego warto by było się przygotować w szkole rodzenia.Trzeba też współpracować z lekarzem lub położną prowadzącą poród i zawsze to lepiej,gdy używa się języka ojczystego.Dołóż starań,aby maksymalnie przekonać męża i jego rodzinę o korzyściach porodu w Polsce.Pamiętaj,że podróże w trzecim trymestrze są niewskazane.
:)
Zaglądam tu czasem, ale zazwyczaj nie mam czasu odpisywać...
Dziękuje Favola100 za rady, prawda jest taka, że ja ogółem miałam mieć problemy z zajściem w ciąże, a w zasadzie miało to być niemal nie możliwe, więc obecny stan jest jak pisałam zwyczajną wpadką choć wolę określenie "cud", z tych samych powodów Marco bez pretensjonalnie godzi się na poród w Polsce. Zwyczajnie tu faktycznie mam lepszą opiekę i wykwalifikowanych i kompetentnych specialistów. Z założenia ciąża miała nie przebiegać bez problemowo i rzeczywiście zaczyna się wiele spraw komplikować a to dopiero początek. Nie chce i nie będę o tym myśleć! Marco wyjechał jakiś czas temu, wraca w następnym tygodniu, trochę macie racje z tego robi się związek na odległość ale nam to chyba na dobre wychodzi. Domyślam się, że obecna nadopiekuńczość, troskliwość mojego męża wiąże się z stanem w jakim się znajduje, trudno mi więc ustalić czy dotarło do niego cokolwiek z moich rozmów, próśby, gróźb. Odwarcie przeprowadziłam z nim rozmowe odnośnie separacji (jeszcze za Nim podzieliłąm się z Nim nowiną o dziecku), dałam mu do zrozumienia, że jeśli tak ma to dalej wyglądać to ja się na to już nie piszę - jego reakcja mnie zdziwiła- przyznał się, że bardzo się tego obawiał iż pewnego dnia postanowię wrócić do kraju z jakiegokolwiek prozaicznego powodu.
Układamy ten swój świat jakby na nowo, ja jakby bardziej świadomie, gdybym od początku pomyślała o sobie...nie czułabym się taka zniewolona. Nie mam pojęcia co będzie dalej, temat separacji odłożyliśmy, zgadzając się iż to jeszcze nie jest ostateczne wyjście, że mamy jeszcze co ratować.
Znów często się śmieje, znów nasze życie jest jakby Nasze a nie Jego i moje, czasem tylko zapali mi się lampka niepokoju, że może tylko na chwilę uśpiłam swoją czujność...

pozdrawiam serdecznie
Temat przeniesiony do archwium.
91-109 z 109
| następna

« 

Brak wkładu własnego