Bem, obiecalam sobie, ze nie bede sie wtracac, bo udzielanie rad, to nie jt moja specjalnosc+ tak rozni sie nasza sytuacja. Jednak sa pewne aspekty mojego zycia, ktore nawiazuja do twojego.
Mam meza it ( z pn It) i 3 letniego synka. Mieszkam w Pl razem z figlio, a maz pracuje w It i przyjezdza do nas na 1 weekend w miesiacu. Jt z ''odzysku'' i ma 18 letnia corke z 1 malzenstwa, ktora obecnie jt przyczyna naszych nieustajacych klotni. wiadomo, ze nie jestem obiektywna, ale sprobuj sobie wyobrazic przecietna rozpieszczona nastolatke, ktorej na wszelki sposob probowano zrekompensowac brak milosci w domu.. Hai presente? problem w tym, ze ona chcialaby ciagle przyjezdac do nas i byc obslugiwana przeze mnie. Braciszek sie jej boi, bo drze sie w nieboglosy (all'italiana), moj maz jej zachwycony, ze rodzenstwo jest razem, a ja zastanawiaqm sie do ktorego meczennika moge sie porownac. w zeszlym roku zmarla moja mama, to bylo b.traumatyczne przezyacie, z ktorego nie otrzasnelam sie do dnia dzisiejszego. Zgodzilam sie-dla dobra ''dzieci i rodziny'', aby wkacje spedzic w czworke-calkowita klapa, mnostwo klotni, bo moj maz w towarzystwie corki byl zupelnie innym czlowiekiem- macho, ktory probowal mnie ponizac na kazdym kroku+byl calkowitym impotentem, gdy mial swiadomosc,z e za sciana spi coreczka. W ostatnich 2 dniach wakacji maz doszedl do wniosku,ze upiedliwa ta jego corka (cytat) i ze nast.wakacje spedzimy w trojke z naszym synem. alleluja, tym bardziej, ze to on tak stwierdzil.
Niedawno dowiedzialam sie, ze wakacje musza byc w corka albo ich nie bedzie (obwiescil mi to, bez przeduskutowania tego ze mna) i ze musze przeprowadzic sie do It,bo corce nalezy sie staly kontakt z bratem. Od tego momentu zaczela sie wojna: nie przeprowadze sie do It, bo nienawidze tego stlylu zycia - wytrzymalam tylko 1 rok, gdy jeszcze niue bylo synka, i wrocilam do domu, di pracy, do kariery, ciagle teskniac za moim cudownym i dobrym mezem. On b.chcial mieszkac w Pl,ale ma b.atrakcyjna prace w It, wiec uwaza, ze to ja musze zrezygnowac. Ja wyhcowuje dziecko, prowadze ogromny dom,sprzatam, gotuje obiady, pieke ciasta i pracuje na ''swoim'' czasami kilkanascie godz.dziennie, bo mimo ze mialo byc inaczej sama utrzymuje syna, maz podrzuca 500 euro co 4-6 mies, wiec ... Ok, nie mam prtetensji, lubie moja prace, choc czasami placze z rozpaczy i zastanawiam sie ile jeszcze tak pociagne pracujac na 3 zmiany (po polozeniu synka spac zasiadam przed kompem i przygotowuje sie do pracy do poznej nocy/switu). mam 30 lat i obowiazki wieksze niz prezydent tego kraju, ale to moj wybor. Gdybym siedziala w It, bylabym utrzymywana przez meza i musiala ''jedynie '' dbac o dom!!!!Nie akceptuje zarowno it stylu zycia jak i wychowywania dzieci. Uwielbialam mojego meza, bo byl zupelnie inny i taki dobry. teraz tez jest dobry i dlatego daje sie wykorzystywac swojej corce. Jednak wiem, ze nie moge i nie chce zyc z kims, kto mnie nie szanuje, nie traktuje jak partnera, wykorzystuje i pozwala mnie wykorzystywac (pod pretekstem, ze najlepsze lasagne robie ja, ze nikt takiego ragu' nie upichci, tak ladnie nie umyje okien itd). Ja po prsotu nie chce robic awantur w towarzystwie corki me4za, ona i tak duzo przeszla, w koncu jest z ''rozbitej'' rodziny. jednak wiem, ze nie ma 1 rozwiazania tej chorej sytuacji, zarowno mojej jak i twojej: najprosciej jest uciec od problemu, rozwiesc sie, zaszantazowac. Najtrudniej sie dogadac i to tak wprost, nie na okraglo! jednak faceci sa tepi i to niewazne czy z tytulem dr czy po zawodowce! Czasmi nic nie kumaja a i zjawisko empatii jt im zazwyczaj obce. Mysle, ze komunikacja to najwazniejsza sprawa: przeciez ci beznadziejni faceci kiedys byli naszym sloncem, powietrzem, wszystkim co pozwalalo nam chodzic, zyc , oddychac... pamietam o tym, ale nie moge pozwolic, aby ktokolwiek traktowal mnie przedmiotowo- zbyt wiele jestem warta, za bardzom kocha mnie moj tato, siostry, przyjaciele, zebym pozwolila jakiejs smarkuli ustawiac moje zycie. Ja wiem co zrobie, wyjasnie punkt po punkcie mojemu mezowi w czym problem (wyrzygam mu tutto), zapytam o jego zarzuty co do mojej osoby i jakie jeszcze mam zalety jego zdaniem, poprosze o okreslenie jego wizji szczescia rodzinnego. wtedy zobaczymy ile jeszcze mamy wspolnego. uwazam, ze najprosciej jest sie rozwiesc, a najtrudniej stworzyc rodzine przepelniona miloscia. Moi rodzice taki dom mi stworzyli i wierze,ze bede mogla o taki dom powalczyc dla mojego syna. Spero, ze z moim obecnym mezem, dolaczajac do tej rodziny rowniez jego corke, kora zawsze bedzie czescia mojego zycia, nalezy tylkonja odpowiednio dozowac..
Powodzenia