wyszlam za maz

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 352
Jak kròtko to kròtko i szczerze.....
Bem, bylismy partnerami i jestesmy partnerami nadal.
do glowy mi nie przychodzi ,zebym miala sie przed mezem tlumaczyc ,ze np. nie posprzatalam domu...
Ale my ciagle rozmawiamy, ciagle...czasami zle sie zrozumiemy, ale zaraz sie staramy to wyjasnic......
Definicja udanego zwiazku....nie klasc sie nigdy spac poklòconymi.
pozdrawiam
bem- przeczytalam twoje wpisy, twoj wielki zal i nieszczescie. ale obok potoku gorzki slow znalazlam i pozytywne. a wiesz jakie? nie znam cie w ogole a wiem, ze jestes silna babka. i trzezwo myslaca osoba. wiem tez, ze mozesz pomyslec sobie " tak, co ona tam wie...latwo mowic, pisac, doaradzac.."- odrobina prawdy moze i w tym jest.. ale- taj jak napisala jedna z dziewczyn- pokaz temu facetowi, ze jest o krok od stracenia rodziny. spakuj sie i wyjedz. zabierz dzieciatko. niech on sie obudzi z marazmu w jakim zyje. zastaowi nad soba.
skoro jest w tobie taka silna potrzeba zmian- a te sa faktycznie niezbedne- odejdz od niego.
jestes mloda kobieta. masz prawo byc szczesliwa. nie wierze, zeby twoja corka chciala miec zgorzkniala matke, ktora za chwile osiwieje od nadmiaru zmartwien.
masz prawo ulozyc sobie zycie na nowo.

czasem tylko radykalne posuniecia przynosza efekty. wierze, ze tobie sie uda. kibicuje ci bem.
kochane kobitki, musicie pisac :co ja sobie pomysle jakie mi rady dajecie, co myslicie skoro nie jestescie w tej sytuacji. piszac tu wiedzialam ze spotka mnie zyczliwosc jak krytycyzm, nikogo nie osadzam ani nie chce skarzac o niezrozumienie nawet jesli nigdy nie byl i nie bedzie w podobnej lub innej sytuacji.

jeszcze raz dziekuje za wszystko.


wyjazd mi jest potrzebny dlatego juz szukam wczasow nad polskim morzem, do polski na pewno pojade (zreszta kiedys tez wyjechalam na ponad 5 miesiecy z dzieckiem zeby od niego odpoczac , odpoczac od mojej nieudolnej sytuacji zyciowej- ciekawe jest to ze w pl sama czy z nim potrafie zdzialac wiele , nawet prace znalazlam po 2 tygodnia szukania- wiec wcale nie jest tak zle ze mna)

"jestem zbyt cudowna, inteligentna , piekna z odrobina cellulitu na nogach."

milego dnia
czesc bem!
nie wiem czy Ci dam jakas rade, ale powiem Ci cos o sobie - moze nie jestem w takiej samej sytaucji, ale mysle ze troche podobnej. jestem na innym etapie, tzn. nie wyszlam jeszcze za maz. spodziewam sie dziecka i jasne, myslimy co dalej zrobic zeby dla wszystkich bylo dobrze. nie ma dobrej odpowiedzi, ja mieszkam w polsce, on jest we wloszech, oboje mamy wysokie stanowiska, jestesmy niezalezni i "ustawieni". znamy sie od 1,5 roku, ale glownie na odleglosc. i co teraz? czy mam wyjechac do wloch? czy zostawic wszystko co mam tutaj, rodzine i przyjaciol, po to tylko, zeby dziecko nie bylo wychowane tylko przez mame i babcie? nie, nie chce tego robic. zrobilabym to bez wahania dla niego, gdybym wiedziala, ze mnie szczerze kocha i moge mu w pelni zaufac. tymczasem moj "ukochany" zachowuje sie panicznie. chociaz obiecywalismy sobie rozne rzeczy, od kiedy uslyszal o dziecku, sam zachowuje sie jak dziecko (ma 33 lata!) nie potrafi podjac zadnej konkretnej decyzji, jest po prostu fatalnie. nie chce wyjezdzac do wloch zeby sie dowiedziec pozniej ze tak naprawde on potrzebuje w zyciu sluzacej (teraz wszystko w domu robi mama, bardzo kochana zreszta, ale on tego wogole nie docenia i nie szanuje).

ja tez bardzo cenie wartosci rodzinne i bardzo bym nie chciala zeby moje dziecko wychowywalo sie bez ojca. bardzo mi zalezy na rodzinie, zwlaszcza ze raz juz mi nie wyszlo i naprawde robie wszystko zeby bylo dobrze, czesto przymykajac oczy na rozne wady, kore czasem denerwuja a czasem bola. ale wiem tez ze sa tez sprawy na tyle istotne, ze jesli na nie zareagujemy w pore to moze juz nigdy nie da sie ich naprawic. i dlatego mysle, ze czasem warto postawic sprawy na ostrzu noza. tez nie wiem jak sie potoczy moje zycie, jak sie rozwiaze ten dylemat, czy bedziemy razem czy nie, czy w Polsce czy we Wloszech, ale wiem, ze najwazniejsze we wspolnym zyciu jest partnerstwo i z tego na pewno nie zrezygnuje. (Franci, piekne to co napisalas o swoim malzenstwie, bardzo Ci zazdroszcze :) mysle ze w takim zyciu razem ale osobno zadna strona nie znajduje prawdziwego szczescia.

bem, zycze Ci przede wszystkim sily, korzystaj z madrosci ktorej masz bardzo duzo! na pewno prawdziwe zycie jest dalekie od marzen i nie kazdy ma to szczescie, zeby od razu spotkac wlasciwa osobe na udany zwiazek albo spotkac ja wogole. ale nie tylko to stanowi o szczesciu w zyciu :) kochaj i dzialaj, a na pewno poczujesz sile i bedziesz wiedziala co jest wlasciwe.
bem, skoro taki krok juz masz za soba...5 miesiecy "odpoczynku", znalazlas prace wlasciwie po chwili i w ciagu chwili..
co cie wiec trzyma w italii? przykro to stwierdzic ale chyba nic. juz prawie nic.
pakuj sie i wyjezdzaj. i nie na wczasy. na zycie w polsce. dasz rade.
pozdrawiam,
magiaa.

ps. skad jestes w pl?:)
jestem dosc blisko ciebie w Trento,mozemu porozmawiac,ja oddzwonie bys sie w koszta nie wpedzala,zawsze to nasz polski jezyk milo slyszec.nr tel podalam wczesniej,wyzej.jestem z Warszawy,jade do domu 13 kwiet..
ja jestem ze slaska a dokladniej z zaglebia a jeszcze dokladniej z dabrowy gorniczej.

gosiu8 ja do ciebie oddzwonie na pewno tymczasem jutro jade do padwy na caly dzien do lekarza mojej corki wiec przez te dwa dni jestem myslami gdzie indziej nie liczac oczywiscie mojego wspanialego malzonka....
na pewno we wtorek bede juz do zycia wiec.....uwaga....jeszcze tu wroce .
pa pa
Czesc Bem!
Ja sie szczerze juz w tym wszystkim pogubilam !
To wszystko co opisalas , to chyba nie sa sytuacje godne stwarzania dramatu rodzinnego.
Jak ci slusznie podpowiedziano do panòw trzeba jasno i z grubej rury (jak do dziecka).
Jak dobrze przeanalizujesz to przeciez :mezczyzna i kobieta to dwie zupelnie inne istoty i trzeba wytrfalosci i uporu , aby nauczyc sie drògiej osoby (chyba ci to juz pisalam?).
Ty masz 22-u miesieczna dziewczynke , ja mam dwòch malenkich chlopcòw i tez czasem chcialabym , aby ktos mnie odciazyl i dal odpoczac , ale tak nie jest i od 4-ch lat nigdy nie wyszlam nigdzie sama dla wlasnej przyjemnosci - i nie lamentuje.
Pewnie jak wyslesz mala do przedszkola od wrzesnia 2006 (juz mozesz) - to inaczej spojzysz na sprawe , rozgladniesz sie i po 2-ch tyg. znajdziesz prace - zobaczysz!!!!!!!
Moze zrealizjesz swoje hobby , czy ukryte mazenie/a???

Reasumujac odwagi , takie sytuacje to nie dramat , istotnie twojemu mezowi brakuje troche samokrytycyzmu , ale w pewnym wieku ludziom jest ciezko zmienic swoje przyzwyczajenia!
Oszukiwanie meza , czy omijanie prawdy (jak kto woli?) - nie tedy droga.Wydaje mi sie , ze takie problemiki jak wasze pojawiaja sie w kazdym zwiazku.

Ja przykladowo , mojemu mezowi mòwie zajmij sie chlopcami prosze - bo zwariuje! , czy wykozystuje , ze ma chwile aby usiasc przed tv i mòwie , to idziemy sie kapac , tata szuka suszarki , a mama napuszcza wode i tak juz tata wie co ma dalej robic , inaczej sie nie domysli ze dzieciaki od ......... dni nie kapane! W weekand jak ja nie zorganizuje czegos to siedzimy w domu.
Tak wiec widzisz kochana , ze nie jestes sama.Z pewnoscia jak jeszcze
nie bylas mezatka to o innym zyciu malzenskim snilas (skoro tak sie teraz zalisz) - nieprawdaz???
Ja kocham mojego meza i obdarowuje go z taka sama intensywnoscia jak on mnie , a o czym on zapomina to pamietam ja , i na odwròt ; a jak by mi przyniòsl kwiatki zwiedniete - wiesz co bym mu odpowiedziala? " dziekuje kochany , popatrz jak zwiedly zaraz wsadzimy je do wody i odzyja".

Acha i jeszcze tak kròtko na twoje pytanie - ja nim zostalam mezatka urodzilam nam dwoje wspanialych dzieci i istotnie taka sielanka nas dwojga sie skonczyla , ale nie widze zadnych ograniczen , nasze wspòlne zycie jest ròzowe nie stracilo nic w zadnej dziedzinie.
Przeciwnie z dziecmi jest jeszcze intensywniejsze i czesto smieszne , ale istotnie bez pomocy mojego meza (do ktòrej stymuluje go ile moge) nie bylo by jak jest.

Wiec powodzenia Bem - przeczytalas to i przemysl jeszcze raz to co wyzej napisalas , problemy , problemiki , czy to wszystko tego warte???
Mammina szczerze mowiac i ja postepuje w podobny sposob tzn jezeli chodzi o kwiatki,o wazniejsze daty,o wychodzenie z domu..itd.
czasami wrecz trzeba przymknac oko w razie gdy nie otrzymasz zyczen urodzinowych zaraz po przebudzeniu sie lecz np okolo 9.00 jak juz maz sobie przypomnial o tobie....tak jest u mnie(jednego roku dostaje zyczenia zaraz o polnocy,gdyz nastawia sobie budzik by mi je zlozyc...nastepnego przypomina sobie w poludnie....)...

ale tak sie dzieje tylko, gdy wiesz,ze jego intencje sa zawsze szczere...ze okazuje milosc,zainteresowanie...szanuje twoje poglady,zdanie ...prosi o pomoc..okazuje,ze i on ma swoje slabosci(niekoniecznie musi byc najsilniejszym facetem swiata)..i na tym wlasnie polega zwiazek dwoch kochajacych sie osob...ja uwielbiam przebywac w towarzystwie mojego meza...nigdy nam sie nie nudzi ze soba...i tego wlasnie brakuje naszej kolezance Bem....

mysle,ze Bem ma juz po prostu wszystkiego po dziurki w nosie...cokolwiek by nie zrobil jej maz(pozytywnego lub nie)jej juz to bedzie tylko przeszkadzalo.....uczucie mija ,gdy wlasnie sa takiego typu sytuacje...zachowania...brak komunikacji..a gdy uczucie mija wtedy jest niemozliwe przymknac oko i udawac ,ze jest ok...po prostu bedzie draznilo cokolwiek....
Bylam pare razy w Dabrowie,Sosnowcu...Mysle ze masz wspanialego meza,ci zCalabrii sa z dobrym sercem ..zas mu Polki jetesmy marzycielkami..zawsze romantyczki..
moj problem malzenski nie bazuje na tym ze nie pracuje czy nie moge sie zrealizowac zawodowo czy tez chcialbym isc na dyskoteke..
chodzi raczej o to co kolezanka wczesniej wspomniala ze nie ma miedzy nami komunikacji - zadnej komunikacji. byc moze uczucie minelo, byc moze zostalo zniszczone w skutek roznych sytuacji, zachowania mojego m - jeszcze nad tym sie nie zastanawialam. wiem tylko ze rozminelam sie z moim mezem.

moge sobie wyobrazic ze on nie potrafi sie dostosowac do nowej sytuacji jakim jest dziecko. ale widzac jak postepuje z mala, czy to jak sie za patruje na zycie po pracy wydaje mi sie ze niewiele zada od zycia. byc moze to wynik pewnej depresji , moze nie moznosci ze niewiele moze zdzialac - nie wiem po prostu nie wiem bo nie rozmawiamy tak powaznie, tak - normalnie jak maz i zona od bbbbb dawna.

i kolejne mnie nie brakuje dyskoteki, 3 godzin na zakkupy w stylu ciuchy - nie uwazam ze dziecko mnie ogranicza wrecz przeciwnie jest dla mnie motywacja do robienia rzeczy ktorych bym nie robila bedac sama. ale moje drogie nie uwazam ze jestesmy cyborgami superwoman zeby pracowac , realizowac sie (rozny sposob adekwatny do swoich potrzeb), dbac o dom, o dzieci , o meza, wyszlysmy za maz ze miec tez oparcie, zeby nie byc samemu, zeby przezyc zycie w wspolnocie jakim jest rodzina. a rodzina to wspolnota i dlatego do niej nalezymy obydwoje ja i maz.nie chce tu rozliczac ile moj maz ma robic w domu a ile ja nawet jesli nie pracuje. ale do licha jestesmy we dwoje- mam na mysli nie tylko sprawy domowe ale i inne te ktore dotyczca bezposrednio i tylko mnie lub jego. normalne powinno byc ze kiedy on potrzebuje mnie czy to pomoc w pracy, w sprawie przyjacielskiej staram sie byc obecna i pomoc mu a nie tylko na zasadzie kazde sobie rzepke skrobie. taka jest moja wizja.

oczywiscie nie bede polemizowala czy ktorejs z was to przeszkadza czy nie. na pewno jesli ktos mnie poprosi o jakas wskazowke bardzo prosze, moge co najwyzej przedstawic swoj punkt widzenia ale nie moge nikogo krytykowac ze "woli frytki z majonezem czy bez".

pozdrawiam serdecznie
Bem dlaczego to wszystko co tutaj piszesz-nie powiesz jemu prosto w oczy...az do skutku..az do bolu...
jezeli jeszcze Tobie zalezy ...jezeli widzisz iskierke nadziei na uratownie czegokolwiek-Zrob to...prosto jest radzic"zostaw go...jestes Polka=silna...a co ci po nim..)
tak jak mowisz,widzac ,ze twoj maz nie ma satysfakcji z pracy(popraw jezeli zle zrozumialam),nie jest osoba odwazna na zmiany ..na przewrocenie wszystkiego do gory nogami byleby tylko bylo dobrze...wiec mozliwe,ze ma male-duze problemy z samym soba....a to nie jest prosta sprawa...
ja osobiscie mialam taka sytuacje,tyletylko,ze to ja ta co miala problemy z sama soba...nie wiedzialam z ktorej strony wziac zycie za rogi by bylo ok...by mi bylo dobrze..by moj maz mogl byc ze mnie zadowolony...wiem,ze w tamtych dawnych czasach(juz tak nie jest) bylam okropna..nie pozwalalam nic sobie powiedziec....tym bardziej od mojego meza..bo poprostu sie wstydzilam,ze on zauwazal te moje cholerne slabosci...ale tylko jego silna wola,tlumaczeniem mi,ze jednak zle robie nie chcac sie do niego zwrocic o pomoc-no przeciez jest moim mezem,moim przyjacielem....uparty byl jak osiol...a mogl przeciez powiedziec"a spadaj na szczaw"..nie ,tak nie zrobil...moze widzial,ze jest szansa i walczyl...

teraz jestesmy bardzo bardzo szczesliwi...

"troche" i az za duzo napisalam o sobie ale trudno...mam nadzieje,ze moze po czesci cos tam sie to przyda...
masz racje!!!!
z czym?
a moge sie zapytac Bem z jakiego jestes znaku zodiaku i twoj maz...
do kasi z milano - masz racje ze powinnam porozmawiac a nie uzalac sie przed wami. chcialabym byc pewna wszystkiego dlatego wzlekam z rozmowa. ale to sie zrobi...


a ja jestem spod znaku blizniat maz-baranem. wiem wiem nie za bardzo pasujemy do siebie jesli ktos wierzy horoskopy,na 5 punktow dostalismy 3 podwarunkiem ze ja bede ta strona bardziej ulegla wobec partnera.
absolutnie nie powiedzialam,ze sie uzalasz przed nami...
spokojnie to ja powiedzialam bo tak jest , zreszta zle sie z tym czuje, troche musze sie otrzasnac w wziazc byka za rogi.
w kazdym razie zycze podjecia jak najlepszej decyzji...tylko ty wiesz jak masz zadzialac.
pozdrawiam
Gosia8+calabrii=optimum
grazie Kelly62,my jestesmy rzeczywiscie najlepsi..we are the champions..woooow
Gosia8 tu parle un peau d'italienne?
Bem, obiecalam sobie, ze nie bede sie wtracac, bo udzielanie rad, to nie jt moja specjalnosc+ tak rozni sie nasza sytuacja. Jednak sa pewne aspekty mojego zycia, ktore nawiazuja do twojego.
Mam meza it ( z pn It) i 3 letniego synka. Mieszkam w Pl razem z figlio, a maz pracuje w It i przyjezdza do nas na 1 weekend w miesiacu. Jt z ''odzysku'' i ma 18 letnia corke z 1 malzenstwa, ktora obecnie jt przyczyna naszych nieustajacych klotni. wiadomo, ze nie jestem obiektywna, ale sprobuj sobie wyobrazic przecietna rozpieszczona nastolatke, ktorej na wszelki sposob probowano zrekompensowac brak milosci w domu.. Hai presente? problem w tym, ze ona chcialaby ciagle przyjezdac do nas i byc obslugiwana przeze mnie. Braciszek sie jej boi, bo drze sie w nieboglosy (all'italiana), moj maz jej zachwycony, ze rodzenstwo jest razem, a ja zastanawiaqm sie do ktorego meczennika moge sie porownac. w zeszlym roku zmarla moja mama, to bylo b.traumatyczne przezyacie, z ktorego nie otrzasnelam sie do dnia dzisiejszego. Zgodzilam sie-dla dobra ''dzieci i rodziny'', aby wkacje spedzic w czworke-calkowita klapa, mnostwo klotni, bo moj maz w towarzystwie corki byl zupelnie innym czlowiekiem- macho, ktory probowal mnie ponizac na kazdym kroku+byl calkowitym impotentem, gdy mial swiadomosc,z e za sciana spi coreczka. W ostatnich 2 dniach wakacji maz doszedl do wniosku,ze upiedliwa ta jego corka (cytat) i ze nast.wakacje spedzimy w trojke z naszym synem. alleluja, tym bardziej, ze to on tak stwierdzil.
Niedawno dowiedzialam sie, ze wakacje musza byc w corka albo ich nie bedzie (obwiescil mi to, bez przeduskutowania tego ze mna) i ze musze przeprowadzic sie do It,bo corce nalezy sie staly kontakt z bratem. Od tego momentu zaczela sie wojna: nie przeprowadze sie do It, bo nienawidze tego stlylu zycia - wytrzymalam tylko 1 rok, gdy jeszcze niue bylo synka, i wrocilam do domu, di pracy, do kariery, ciagle teskniac za moim cudownym i dobrym mezem. On b.chcial mieszkac w Pl,ale ma b.atrakcyjna prace w It, wiec uwaza, ze to ja musze zrezygnowac. Ja wyhcowuje dziecko, prowadze ogromny dom,sprzatam, gotuje obiady, pieke ciasta i pracuje na ''swoim'' czasami kilkanascie godz.dziennie, bo mimo ze mialo byc inaczej sama utrzymuje syna, maz podrzuca 500 euro co 4-6 mies, wiec ... Ok, nie mam prtetensji, lubie moja prace, choc czasami placze z rozpaczy i zastanawiam sie ile jeszcze tak pociagne pracujac na 3 zmiany (po polozeniu synka spac zasiadam przed kompem i przygotowuje sie do pracy do poznej nocy/switu). mam 30 lat i obowiazki wieksze niz prezydent tego kraju, ale to moj wybor. Gdybym siedziala w It, bylabym utrzymywana przez meza i musiala ''jedynie '' dbac o dom!!!!Nie akceptuje zarowno it stylu zycia jak i wychowywania dzieci. Uwielbialam mojego meza, bo byl zupelnie inny i taki dobry. teraz tez jest dobry i dlatego daje sie wykorzystywac swojej corce. Jednak wiem, ze nie moge i nie chce zyc z kims, kto mnie nie szanuje, nie traktuje jak partnera, wykorzystuje i pozwala mnie wykorzystywac (pod pretekstem, ze najlepsze lasagne robie ja, ze nikt takiego ragu' nie upichci, tak ladnie nie umyje okien itd). Ja po prsotu nie chce robic awantur w towarzystwie corki me4za, ona i tak duzo przeszla, w koncu jest z ''rozbitej'' rodziny. jednak wiem, ze nie ma 1 rozwiazania tej chorej sytuacji, zarowno mojej jak i twojej: najprosciej jest uciec od problemu, rozwiesc sie, zaszantazowac. Najtrudniej sie dogadac i to tak wprost, nie na okraglo! jednak faceci sa tepi i to niewazne czy z tytulem dr czy po zawodowce! Czasmi nic nie kumaja a i zjawisko empatii jt im zazwyczaj obce. Mysle, ze komunikacja to najwazniejsza sprawa: przeciez ci beznadziejni faceci kiedys byli naszym sloncem, powietrzem, wszystkim co pozwalalo nam chodzic, zyc , oddychac... pamietam o tym, ale nie moge pozwolic, aby ktokolwiek traktowal mnie przedmiotowo- zbyt wiele jestem warta, za bardzom kocha mnie moj tato, siostry, przyjaciele, zebym pozwolila jakiejs smarkuli ustawiac moje zycie. Ja wiem co zrobie, wyjasnie punkt po punkcie mojemu mezowi w czym problem (wyrzygam mu tutto), zapytam o jego zarzuty co do mojej osoby i jakie jeszcze mam zalety jego zdaniem, poprosze o okreslenie jego wizji szczescia rodzinnego. wtedy zobaczymy ile jeszcze mamy wspolnego. uwazam, ze najprosciej jest sie rozwiesc, a najtrudniej stworzyc rodzine przepelniona miloscia. Moi rodzice taki dom mi stworzyli i wierze,ze bede mogla o taki dom powalczyc dla mojego syna. Spero, ze z moim obecnym mezem, dolaczajac do tej rodziny rowniez jego corke, kora zawsze bedzie czescia mojego zycia, nalezy tylkonja odpowiednio dozowac..
Powodzenia
frajerzyca....podziwiam i zycze zawsze takiej sily....jestes madra kobieta i wlasnie takie bardzo mi imponuja...pzdr!
agatkaf dołączam się do Twojej opinii...
Frajerzyca...jak czytałam Twoją historię, to...byłam dumna, ze jednak są takie dziewczyny, które "nie dają sobie dmuchać w kaszę"..i znają swoją wartość.. Wielkie brawa!!!...Pozdrawiam.
...co nie znaczy ze nie rozumiem zachowania bem...........kochana..bardzo mi przykro ze jestes w tak trudnezm momencie zycia...wierze ze podejmiesz wlasciwa decyzje bo to tylko ty mozesz wlasciwie ocenic sytuacje..nie my - przypadkowi czytelnicy...
zycze ci duzo sily i odwagi...a jak juz podejmiesz decyzje co dalej...to niczego nie zaluj! bo wszystko co bylo jest juz czescia ciebie i nic nie dzieje sie przypadkiem...........ale najwazniejsze to pamietac ze WE WLASNYM ZYCIU JEST SIE KIEROWCA A NIE PASAZEREM!!!!!!!
pzdr...ag.
Po przeczytaniu posta frajerzycy nasunela mi sie jedna mysl.....wiazanie sie z facetem juz wczesniej zonatym, a na dodatek z dziecmi.....stawia te druga kobiete zawsze ...jako wlasnie te druga.
Zawsze tzreba sie liczyc z tym ,ze biorac takiego goscia , bierze sie jego dawne zycie, jego doswiadczenia z pierwsza zona, jego milosc do dzieci...zawsze.....
wiec albo ktos jest w stanie z tym zyc i to znosic...albo nie powinien sie z kims takim wiazac.
Ja na przyklad nie moglabym zyc z facetem , ktòry ma inne dzieci, ktòry moze mnie poròwnywac do swojej ex....
To straszne co piszesz frajerzyca....ze zle cie traktuje jak jestescie z jego còrka...albo ze raz na 4-5 miesiecy przysyla ci 500 euro, ja nie wiem jak dla innych....ale wg mnie to smieszna suma....to we Wloszech zrobienie 5 razy porzadnych zakupòw......
Jaki pozytek ma wasz synek z weekendowego tatusia?
A ty z takiego meza?
Jak mozna mòwic o wspòlnocie , o partnerstwie , kiedy sie razem nie jest...?
A nawet nie weekendowego...bo zjawia sie raz w miesiacu.....
Przerazaja mnie takie sytuacje....
FRajerzyca ,sory to moje glosne myslenie, kompletnie nie wiem co bym zrobila w twojej sytuacji....wspòlczuje ci...
witajcie.
chciałam powiedzieć, że mam bardzo podobną sytuacje w domu do ciebie -bem.
mój maz oprócz telewizora i swojej pracy w życiu niedostzega niczego. Czasami zorientuje sie,że ma dwoje dzieci,ale to tylko wtedy, gdy naprawde zmuszam go żeby pobył choć na chwile z nimi. Ale w tym roku powiedziałam STOP.Ja też chcę coś od życia mieć.
Od września zaczynam studia zaoczne, od następnego tygodnia zaczynam pracę, prywatnie ucze się angielskiego i hiszpańskiego, włoski znam trochę bo mieszkałam we włoszech 4 miesiące i tam pracowałam - niedaleko BENEWENTO. Mam cel w życiu i jeżeli jemu to się nie będzie podobało to trudno. Nie zamierzam całe życie zajmować się domem i czekać nie wiem na co.Chyba na to aż będę stara i brzydka. Mam 29 lat i nie zamierzam użalać się nad soba tylko korzystać z życia.
Moje najwazniejsze motto w życiu to- MOJE ŻYCIE W MOICH RĘKACH!!
Pozdrawiam wszystkie silne kobietki i nie tylko.
podobal mi sie list frajerzycy w kontekscie samorealizacji zyciowej i zawodowej. przyznam jednak ze uklad malzenski dojazdowy tez by mi nie odpowiadal ale ... kazdy decyduje za siebie.

ciesze sie jednak ze ktos taki napisal i podzielil sie swoimi przezyciami. biore pod uwage rozlake z mezem i przeprowadzke do polski. zastanawialam sie czy ewent. nie odeszlabym od niego i sama nie zaczela zyc gdzies we wloszech - ale mysle ze to nie mialoby sensu poniewaz za nim bym stanela na nogi, za nim moglabym znalezc odpowiednia prace dla mnie minelo by duzo czasu. a byc moze praca jaka bym podjela(zeby tylko zarobic na zycie) bylaby w przyszlosci przeszkoda aby starac sie o cos lepszego (wiem cos o tym).wiec na pewno jesli roztanie to wyjazd w kierunku polski bo dziwnie to zabrzmi ale wiecej szans mam wlasnie tam. moze nie osiagne komfortu finansowego(boze nie bede miala na wycieczke do egiptu..... ironia!!)ale mam nadzieje ze jesli zaczne od zera cos osiagne a droga do sukcesu bedzie krotsza od tejj gdybym zostala sama z dzieckiem gdzies we wloszech. a tak moge jeszcze liczyc na rodzine.

fakt kolezanka f dostaje bbb malo pieniedzy na dziecko, raz na jakis czas? no chyba ze ty masz dobra prace i potrafisz sama zadbac o dziecko. mysle ze ja bym nie dala rady i dlatego liczylabym raczej na alimenty dziecka. zreszta chcialabym wiedziec z jakiego miasta pochodzisz i co robisz, ile miesiecznie wydajesz na zycie? bo ja nie mam zielonego pojecia jaka mialabyc to suma, zwlaszcza gdy jest dziecko.

cele- cele trzeba miec, ale trzeba miec srodki zeby realizowac cele. pozostajac we wloszech moglaby zrealizowac kilka punktow ale pod warunkiem duzej pomocy ze strony meza -- a to wydaje sie nie mozliwe.a zyc z nim i czuc przez skore ze ci zazdrosci, prowokuje, oskarza cie , poniza ,stwarza niepokoj w domu zarowno dla dziecka i dla mnie - nie , nie- odpada.

wiem ze albo spotka mnie duze szczescie albo ktos z nas zaplaci za moje decyzje. boje sie zeby nie byla to corka, bo jezeli odejde to ona nie bedzie miec tatusia i w przyszlosci moze o to mnie oskarzac. wiem jak to jest bosama jako dziecko dawalam wine mamiie, ze nie znalazla wlasciwego rozwiazania tak zeby utrzymac rodzine przy zyciu. hahah a zawsze sie daje wine matce. ironia losu.
analizuje te sytuacje zeby w miare byc pewnym ze sie wszystko zrobilo w sprawie utrzymania rodziny (pod warunkiem ze maz mnie jeszcze obchodzi i czy ja obchodze meza).- wszystko - co to znaczy? w koncu juz nie jeden raz dawalam mu szanse. ile razy jeszcze?

prosilabym o kontakt matki, ktore mieszkaja w polsce a ich mezowie i nie mezowie sa wlochami i zyja we wloszech. jak sobie dajecie rade. jak to bylo z wami?

piszcie tez na gg :2556528
wlasnie jesli ktos wie cos na temat alimetow placonych przez tatusow wlochow ...moja kolezanka Kasia poznala jednego takiego pisze tak ze wzgledu ze on mi sie nigdy nie podobal ale coz nie moje zycie i nie moge odpowidac za gust i potrzreby mojej kolezanki ..tak wiec ona zaszla w ciaze,dodam ze ten facet mial dwojke dziec z pierwszego zwiazku po czym zaczol traktowac ja jak sprzataczke i nianke pierwsza zona wloszka zostawial dzieci z nia a sama jezdzila na dyskoteki ..ta nieszczesliwa znosila to w ciszy majac nadzieje ze po urodzeniu dziecka sie to zmieni ale niestety tak sie nie stalo ... zaczela sie buntowac i on zaczol wyciagac do niej rece...przyjechala do niej w odwiedziny matka i jak zobaczyla jak ten ja traktuje byla w szoku ...pomogla jej wrocic do polski
Kasia jest fryzjerka i nie zarabia duzo tym bardziej z malym dzieckiem nie moze pracowac na pelnym etacie dorabia w domu na sasiadkach i znajomych ale tez to nie jest wystarczalne ...

chcialabym sie dowiedziec jakie ma prawa kobieta ktora nie jest po slubie majaca dziecko z wlochem i czy bedac w polsce moze sie o takie alimety starac....
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 352

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia