witajcie po dluzszej przerwie. troche sie porobilo w moim zyciu , nawet duzo ale wynik chyba ten sam.
otoz moj malzonek na wiesc ze chce wyjechac i zostawic go nie oponowal dlugo. poprosilam o bilet lotniczy i tu zaczely sie schody. ciagle cos wymyslal zeby tego biletu nie kupic. w koncu zmeczona jego zachowaniem powiedzialam ze biore kase z ksiazeczki i kupie sama sobie bilet. no coz maz w koncu zdecydowal sie na rozmowe i to szczera. ze nie chce zebysmy wyjechaly , w ogole nie chce sie rostawac i tak dalej. jeszcze nie wiem czy chce zlozyc deklaracje zmiany swojego postepowania wiem tylko ze chce zmienic zycie. otoz dostal on propozycje pracy w bari, pod wzgledem nowego doswiadczenia, mozliwosci finansowych jest to bardzo ciekawa oferta. moze sie przeprowadzic w kazdej chwili.na poczatku byl pewien ze nie pojade z nim do bari, robil podchody i nic bylam twarda. kierunke polska.
tymczasem po tej szczerej rozmowie, zadeklarowal ze jesli z nim pojade to pomoze mi stanac na wlasnych nogach, bede miala mozliwosc zrobienia papierow wloskich, moze ukonczyc studia lub co innego, byc moze nawet w przyszlosci moglby mi znalezc prace tak zebym miala powazniejsze doswiadczenie niz dotychczas, ze mu na tym zalezy zeby mi pomoc.
widze ze naprawde jest podniecony ta oferta, ze w koncu udowodni mi ze nie jest tak glupi (przyznam troche go tepilam, poniewaz sie zamknal w tym swoim swiatku wraz dwoma kolegami i tak tylko praca malo wymagajaca, bar, wyjazdy z kolezkami). teraz widze jaki ma zapal, nawet angielskiego chce sie uczyc. moze mu przejdzie moze nie ale wiem ze jest osoba ambitna, pracowita(w swojej pracy).
propozycja wyjazdu zostala zlozona w kontekscie:chce ci pomoc. fakt zostajac sama we wloszech-jestem nikim, jadac teraz do polski -jestem nikim i chwycilabym sie czegokolwiek - moze studia bym skonczyla?.
wyjazd do bari z pomoca meza lub bez , dalby mi mozliwosc zalatwienia nostrofikacji, jakies kursy cos co mialabym w reku (na dzien dzisiejszy mam tylko znajomosc wloskiego i to na pewno nie na poziomie uniwersytetu).
za tym wszystkim czai sie uczucie jakim mnie darzy.ale czy to co mowi jest tylko szczery gadaniem(maz kiedys byl aktorem) czy jest prawdziwa checia zatrzymania mnie przy sobie bo mu zalezy.
jezeli rozmawiamy o uczuciach zawsze pokreslaa ze nie jest pewien czy bede dla niego dobra: nie jestem osoba spokojna wrecz przeciwnie jak cos mi nie pasuje niekumuluje zlej energi , mowie to co czuje. dlatego moj maz zawsze jest na biezaco z moimi uwagami potrzebami- no i tym moze byc zmeczony. ale przynajmniej nie robie foch stylu:pokaze ci jaka jestem ksiezniczka - wiecie o co chodzi?
i teraz nie powiem wyjazd do polski jest zawsze mozliwy, jest chciany przeze mnie. wyjazd do bari pod moimi warunkami bylby szansa dla niego , dla nas- tylko czy to ma sens skoro sie niezmienimy w stosunku do siebie, skoro sie nie dogadamy - zmienimy tylko miejsce klotni? czy to co on mowi jest na tyle szczere zeby dac mu szanse. i co gorsza mam wrazenie ze kiedy mnie poprosil o wyjazd do bari stworzyl taka sytuacje to jakbym ja byla zrodlem tego kryzysu- przypominam ze pozwolilam sobie na klotnie bo bylam tak sfrustrowana sytuacja, jego oziebloscia wobec mnie i corki ze nie moglam wyegzokwowac niczego jak tylko grozna mina czy krytyka.
wczoraj usmialismy sie po pachy ze nasze przepychanki sa gorsze niz w modzie na sukces, tylko z ta roznica ze film jeszcze leci a my mozemy niedlugo zakonczyc nasz serial.
wiem wiem dziewczyny , zmieklam? byc moze , mnie sie tak nie wydaje. wiem tez ze jesli nie wiem co mam zrobic z ta propozycja to jestem znow w punkcie wyjscia. potrzebuje wyjsc z nim na tzw randke, jakas kolacyjke spokojna, w domu zle sie rozmawia, za duzo zlej energii.hahahha smieszne faktycznie ta moja historia wyglada jak serial meksykanski, szkoda ze nie znacie historii jak sie poznalismy to byscie nawet nie uwierzyly jak to wszystko sie moglo potoczyc.
trzymajcie sie ja dzis pedze na niemiecki wiec musze wykorzystac czas gdy corka spi. na pewno sie uslyszymy
pa