Wiecie co... szczerze mowiac dlugo sie zastanawialam czy to co chce napisac jest w ogole warte uwagi.. ale jednak pewne rzeczy nie daja mi spokoju.
Mieszkajac cale zycie w Polsce majac 3 facetow przejechalam sie calkowicie na 2. Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem taka cwana bo pelno chlopa bylo do wyboru i bylam swiecie przekonana, ze wybiera naj, naj dla siebie... a potem okaazywalo sie, ze bylam w ogromnym bledzie. 3 lata temu poznalam pewnego wlocha w ktorym to sie bardzo zauroczylam, jakie to nie byly ohy i ahy (na szczescie na odleglosc i w miedzyczasie poznalam innego faceta i sie z nim zwiazalam, bo zreszta tez bylo idiotyzmem, ale nie o tym chcialam), na szczescie jednak ta "wielka milosc" szybko mi minela i w momencie kiedy moj jakze cudowny wloch jebnal sie w rozrachunku i wyslal mi przez pomylke sms pt. czesc boska Shantal, tesknie za toba oh ah; obrocilam cala sytuacje w zart (sama sie z tego smialam potem bardzo dlugo) i jakos to wszystko rozeszlo sie bez wielkiego bolu i cierpienia, ale obiecalam sobie wtedy jedna rzecz: NIGDY wiecej wlochow. Bylo wszytsko pieknie ladnie do momentu kiedy poznalam innego wlocha... i tu chyba zrobilam ogromny blad ze w ogole pozwolilam mu sie do siebie zblizyc. Nie ufam mu, mimo, ze kiedy ze mna rozmawia kazde slowo wydaje sie byc bardzo szczere, i nieraz wydaje mi sie, ze on na prawde traktuje mnie powaznie.. ale wtedy szybko wracam do rzeczywistosci i przypominam sobie, ze jednak cos mi tu nie pasuje...
Jego rodzice sa bardzo bogatymi i PORZADNYMI ludzmi (on zreszta tez do biednych nie nalezy) i zgodnie z tym co tu przeczyalam, jest w takim razie dobra partia dla wloszek... Nie rozumiem wiec jednego: czemu on tak za mna lata? Mial dziewczyny wloszki ale sie z nimi rozstawal a teraz do tego doszlo, ze az zaprosil mnie do siebie (do domu jego rodzicow) na wakacje (a ja durna przyjelam zaproszenie z tego wzgledu, ze on wczesniej przyjechal mnie odwiedzic do Polski, zreszta to tez jest ciekawa sprawa; nie mial samolotu, nie mial wolnego i przyjechal do mnie na 1 DZIEN! w piatek rano wyjechal z San Marino i we wroclawiu byl o 21, sobote spedzil ze mna a w niedziele pojechal do domu bo w pon musial isc znowu do pracy. Moze nie powinnam tego mowic, ale zaznaczam, ze ZADNEGO seksu nie bylo i on wie, ze na pewno go nie bedzie w najblizszym czasie) !!
Nie ufam mu, boje sie otworzyc, bo jesli to jest prawda, ze on moze tak myslec, ze sobie "podyma (mowiac brzydko) bez wysilku" to na prawde chyba przestane wierzyc w ludzi.. Jak mozna mowic, ze chce sie byc z 2 osoba skoro sie mysli w ten sposob... Wiem, jestem durna, ale ja na prawde nie wiem co robic, nie potrafie sobie takie oportunizmu wyobrazic... ALE TO W KONCU JEST WŁOCH! Na poczatku naszej znajomosci go olalam, bo stwierdzilam, ze jemu na bank chodzi o seks (mowiac wprost przez jego pozycje spoleczna, co prawda ja do biedych osob nie naleze, do przecietnie zamoznych, ale do cholery bardzo mi do niego daleko i dlatego nie rozumiem czemu on tak za mna biegal! Az mi ciezko uwierzyc, ze tylko ze wzgledu na seks ale z drugiej strony nie wierze w to, co on deklaruje pt. Ti voglio bene itp. itd.
On wie, ze ja mu nie ufam (co mu zreszta wprost powiedzialam) wiec caly czas mi powtarza, zebym mu w koncu uwierzyla... ale wiecie co.. szczerze wole chyba byc do konca zycia sama, niz zeby mnie idiota tego pokroju zrobil w ch***...Co to, to nie... Moge dac wszysko facetowi biednemu ale szczeremu, ale nic takiemu zadufanemu w sobie frajerowi takiego pokroju (chociaz ON akurat CHYBA nie nalezy do tego typu osob)...
Dziewczyny ja nic juz nie rozumiem z tego wszytskiego, nie chce popelnic bledu i stracic kogos na kim mi juz teraz zalezy (ale moge go odepchnac, jezeli bede wiedziala, ze nie jest ze mna szczery) ale z drugiej strony boje sie mu zaufac, bo nie chce zeby on urzadzil sobie zabawe moim kosztem i kosztem moich uczuc. Na pewno mu na to nie pozwole... tylko caly czas mam w glowie to jedno pytanie... Jaki on na prawde jest?
Wiem, "problem" niczym 16-nastki, ale juz tyle razy bylam pewna swego i tyle razy sie przejechalam, ze na prawde wole zadac idiotyczne pytanie i narazic sie na smiesznosc uzyskujac chociaz minimalne rozwianie moich watpliwosci niz probowac po raz kolejny sama z tym wszystkim sobie radzic i po raz kolejny wyjsc na kretynke... tyle tylko, ze nikt by o tym w tym drugim wypadku nie wiedzial...