Moi rodzice też nie mieli majątku,mama była sprzedawczynią a ojciec zwykłym,nisko opłacanym pracownikiem umysłowym w zakładzie produkcyjnym.Ale ponad wszystko wymagali żebyśmy się uczyły(ja i rodzeństwo).Po liceum podjęłam pracę,imałam się najróżniejszych zawodów,mam uprawnienia do wielu.Również dalej uczyłam się bo wiedziałam,że to mój kapitał.Też nie dosypiałam,nie dojadałam.Założyłam rodzinę.Był czas,że oboje z mężem(jego rodzice to niewykwalifikowani robotnicy,którzy nic mu nie mogli dać)nie mieliśmy co do gara włożyć a dziecko wymagało specjalistycznej diety,która kosztuje majątek,wielokrotnie siedzieliśmy w chłodzie.Ale żeby nie popaść w marazm najmowaliśmy się do kazdego zajęcia,nawet sprzątania,różnych prac fizycznych.Przyszła depresja,zwróciliśmy się po pomoc do psychologa(za to się nie płaci ale musi być skierowanie).Uwierzyliśmy w siebie.Znów mamy pracę,lepszą niż poprzednio.Nie przelewa się ale starcza na jedzenie,opłaty,córka skończyła staranną edukację chociaż to nie studia,ma zawód który kocha i który pozwala jej nieźle zarobić.Jak więc widzisz nie można tylko biadolić.To ty masz szukać pracy a nie ona ciebie.A twoja żona też nie pracuje?Jeśli narazie nic nie macie możecie zwrócić się o pomoc do opieki społecznej,Caritasu,zarejestrować się w pośredniaku(kierują na różne szkolenia,kursy za uczestniczenie w których dostajesz pieniądze),fałszywą ambicję schować do kieszeni.nie można zakładać,że nikt nic nie pomoże.A ty nie masz kompletnie żadnego zawodu?przecież można się przekwalifikować.