Ojej, ja tez do diet podchodze jak pies do jeza:) Jak przyjechalam do Wloch to bylam szczuplutka, ze hej, moj tata wolal na mnie "sztachetka" (ktore to przezwisko nota bene nie przyjelo sie z blizej niewyjasnionych powodow tu we Wloszech:) Ale teraz wygladam juz duzo, duuuzo lepiej, i choc i tak i tak moj facet kazdego dnia powtarza mi, ze jestem najpiekniejsza dziewczyna na swiecie to jednak chetnie schudlabym pare kilo, tylko jak to kurcze zrobic... Najwiekszym sukcesem w nie-przybieraniu na wadze bylo ustanowienie pewnych limitow co do podjadania w pracy, bo mam tak zimno w pracy i jest to praca tak nudna i dysponuje tam tak olbrzymia iloscia wolnego czasu, ze bez samodyscypliny nie miescilabym sie juz w moich korytarzach tam na dole:) Natomiast o zadnej diecie nie mam nawet co marzyc, bo kazdego wieczora mam podana kolacje i jak nie zjem odpowiednio duzo slysze wymowki, ze on sie stara i mi gotuje a ja nie umiem go docenic:) Najgorsze jest to, ze gotuje naprawde dobrze, palce lizac:) W zwiazku z powyzszym oficjalnie skladam moje najszczersze gratulacje tym, ktore umieja i chca sledzic diety, ale sama chyba nigdy sie na to nie zdecyduje:)
Emra, co do wysilku dlugiego i przyjemnego to ja studiujac organizowalam splywy kajakowe i zapewniam cie, ze chyba niewiele rzeczy w moim owczesnym zyciu sprawialo mi wieksza przyjemnosc. Masz wszystko - swieze powietrze, wode, wysilek ale bez forsowania miesni, kontakt z przyroda, znajomych, obowiazkowa butelecze ulubionego alkoholu w kajaku na wypadek gdyby padalo a trzeba bylo wioslowac, jakiegos silnego i w miare dowcipnego kolege z tylu coby wislowal na wypadek gdyby trzeba bylo wioslowac, wieczory przy ognisku, wakacyjne milosci (na jednym z moich splywow w koncu po latach podchodow oficjalnie polaczyla sie pewna para, ktorych dziewczynka juz chyba do przedszkola chodzi:), i w ogole zycie ma inna jakosc... Hmmm, kolejna rzecz do listy czynnosci kiedys lubianych a dzis zapomnianych:) Ale chyba i tak grzybobrania z mama stoja wyzej:)
No wlasnie, Marzena, mam do ciebie wielka prosbe - ty postaraj sie opisac mi kiedys raz a dobrze taki twoj wypad na grzyby - jaki las, co zbierasz, kiedy, o ktorej, jak czyscisz, co suszysz a co marynujesz, co z tych grzybow robisz... Blagam cie o to choc wiem, ze to bedzie troche jak ogladanie najpyszniejszego ciastka z bita smietana w Tv:)
trevi, tak, pamietam, ze tu sie kiedys w moich stronach na polnoc od Rzymu mialas zjawic wczesniej czy pozniej:) Mamy zalegly wieczor z dobrym zarciem i jakims smiesznym filmem w polskiej wersji jezykowej:) A co? Dziewczyny sie spotykaja to my nie mozemy?:) Ja wprawdzie od prawie miesiaca nie jestem w stanie dotrzec do pani Basi w Instytucie Polskim bo za pozno wychodze z pracy, ale dla chcacego nic trudnego mowia:)
A! Jeszcze tylko moment - Stella, podobna "kontrole" w postaci podania sie za kogos innego na chacie i pisania sobie ze mna coby sie dowiedziec czegos o samym sobie przeprowadzil moj ukochany:) I wcale mu tego za zle nie mam, choc wowczas bylam dosc wsciekla na niego, ze mnie "sprawdza":) To tylko tak coby podniesc cie na duchu w sprawie ewentualnych wyrzutow sumienia czy obaw ze przesadzilas z brakiem zaufania, bo prawde mowiac sytuacji nie masz latwej a ja niespecjalnie dobra jestem w udzielaniu rad.
Choc z drugiej strony to tez prawda, ze bardzo dlugo nie uznawalam go za mojego "chlopaka", wlasnie dlatego ze byl tak daleko. Tez nie szukalam niczego "lepszego", trevi, ale w naszym wypadku to wlasnie ja mu mowilam, ze powinien sobie znalezc jakas mila i sympatyczna kobiete z sasiedztwa:) Skad mialam naiwna wiedziec, ze o taka bardzo tu trudno?:)
Pozdrawiam was wszystkie, moze jutro skocze jeszcze do kafejki na moment to dopisze cos o urokliwosci mojej wsi, bo cos sie ten fragment fio bardzo podobal:)