Witam Wszystkich!
Jak czytam ten wątek to aż mnie ciarki po plecach przechodzą..
Jak wszyscy mialam piękne i troszke mniej piekne doświadczenia na temat zwiazków z włochami...ale tlumacze to sobie ze bylam mloda i naiwna :-)
Teraz mloda rowniez jestem ale mysle ze nie naiwna:-)
Włąśnie jestem w zwiazku 3 miesiecznym jak narazie z pewnym italiano.
POznalismy sie na necie jak wiekszość na tym forum.I tydzien temu sie spotkaliśmy pierwszy raz....było cudownie, z nikim sie nigdy nie czulam tak dobrze... Wiem ze krotko sie znamy ale jestem pewna ze jego uczucia sa szczere.
Wczoraj wrocil do Turynu czuję wielka pustke...i chodz rozmawiamy przez msn i camere kilka godzin dziennie to nie to samo...
wczoraj wieczorem zaraz po powrocie na msn popłakalismy sie obydwoje jak bobry(poraz pierwszy spotkalam tak wrazliwego czlowieka jak on i ktory nie wstydzi sie swoich łez.)
Następne spotkanie czeka nas na świeta tym razem ja jade do niego.
Wiem ze to jeszcze 2 miesiace ale wytrzymamy bo chcemy byc ze soba.
A po nowym roku mam nadzieje ze bedzie nam łatwiej o spotkania bo wiadomo zaczyna sie nowy rok i jest nowy urlop w pracy bo niestety ja i on juz swoj skonczylismy :-(
po mojej obronie tzn kolo sierpnia 2007 mamy zamiar ze soba zamieszkac i zobaczyc jak to jest.
Wiem ze moze to sa zbyt wielkie plany ale zobaczymy...czas pokaże.
MOze bede banalna ale powiem wam ze nietraccie nadzieji nigdy bowiem nie wszystkie STORIE z włochami konczą sie wraz z wakacjami.
POzdrawiam wszystkich
un bacio
Marta