A ja nie utrzymuje zadnych kontaktow z rodzina meza...czasem sobie mysle, ze wolalabym jakas wscibska choc na poziomie tesciowa...Rodzice mojego meza z kolei sa poza wszelka kategoria - najwiekszy zal maz ma do nich o to, ze zostali rodzicami, takze chyba to juz jest wystarczajace, zeby nakreslic obraz. Ojciec - od lat niepracujacy, matka zaniedbana do granic mozliwosci, casalinga oczywiscie; brat ktory od czasu do czasu pracuje oraz siostra nieustannie bez pracy. Mieszkaja w mieszkaniu komunalnym, na nic im nie zalezy ani nie zalezalo - swieta nie swieta, zawsze tak samo. Bylam tam raz, przez 5 minut bodajze. I nie planuje wracac...Na szczescie mieszkaja 400 km, wiec jest wymowka zeby nie odwiedzac.
Czasem jednak mysle sobie, ze wolalabym taka "prawdziwa" wloska tesciowa - moglaby sie nawet wtracac, byleby miec tu jakas rodzine, oparcie...