znalazłam sie trochę na rozstaju dróg..
po raz kolejny jestem "związana" z włochem..
wiedziałam swietnie co znaczy kochać kogoś kto nie jest przy tobie na co dzień, znałam wszytskie nieprzychylne opinie na ich temat, zaklinałam się nigdy więcej żaden włoch..
i nie udało się..to wyjatkowa osoba dla mnie, ma "ciężki" charakter, pracuje non-stop, czasem chłodny, szorstki, nie jestem do końca pewna czy czujemy tak samo..
ale ja postanowiłam iż muszę sama się przekonać czy rzeczywiście chcę z nim być, czy to taka osoba na którą rzeczywiście czekałam całe życie..
Uwierzcie mi nie jestem naiwna dziewczynką, co leci na każde ich śpiewki, taką która za wszelką cenę chce uciec z Polski bo jest tu fatalnie i nie ma perspektyw..
Robię to dla siebie by przekonac się czy to jest ta osoba, która da mi szczęście..I czy to miejce gdzie będę się mogła realizowac w tym co lubię..
Czytając wasze opinie zaczyna jednak trochę się bać..zawiści, tego ze non stop będzie trzeba udowadniać że jesteśmy się w czymś dobre, a nie tylko kolejna głupia Polka co przyjechał szukać męża i lepszego zycia..
Tej fałszywości,obłudy, materialności i powierzchoności, ignorancji itd itd wiecie o czym mówię.. Ze się tym zacznę szybko dusić..
Opadam z sił i wiary w to że sobie poradzę..
Może to spadek formy przed urodzinami (kolejnymi...) a może są w tym jakieś podstawy? jak wy to odbieracie?