No witam słoneczka! te bardziej i mniej rozświetlone. Zaczynamy od przywitania naszej "starej" czytelniczki jak się okazuje, więc czujesz się ,mam,nadzieję jak u siebie pulce?Jesteś szczęściarą bo Twój przeprowadza się do Ciebie!!!!!!!!!Ja też bym tak chciała!!!!przynajmniej wtedy, na początku. Dzisiaj nie wiem, musiałabym pomyśleć poważnie. Cieszymy się, że jesteśmy Ci jakoś pomocne to znaczy, że to forum nie jest byle jakie. Koniecznie przyłącz się do nas i opowiedz nam Twoją historię!
Martucha!!!!!!Basta!!!!!on nie jest tego wart!!!!!pomyśl o swoim zdrowiu.Pewnie dać sobie w czub co jakiś czas nie zaszkodzi, ale nie pomoże. Nie jest łatwo na początku każdego ważnego problemu. Jak pisała Franci, wydaje się , że nie ma wyjścia , że gorzej być nie może. Skoro się rozstaliście tzn., że nie jesteście dla siebie i lepiej teraz niż za późno. Nie jest to pocieszające, ale tylko rozumem można opanować takie sytuacje. Naewt jeśli emocje mówią co innego, to trzeba-jak Papież, który napewno czuł jak jakieś siły chcą go za wszelką cenę zatrzymać w POlsce-musiał MUSIAŁ wsiąść do tego samolotu.Emocje to jedno, rozum drugie. I trzeba nauczyć się żyć w ten sposób aby rozum brał górę. W takich chwilach. Nikt Ci teraz nie pomoże, dopóki sama nie będziesz chciała znów być szczęśliwa. Jeżeli czujesz wielki smutek, pozwól mu pobyć w Twoim życiu. ale niech nie zagości się na dobre, bo to łatwo potem wejść w taką spiralę i nie chcieć szczęścia, bo strach.....znam to b.dobrze.Unikałam zawsze stałych związków właśnie ze strachu przed stratą.........ale trzeba sobie powiedzieć, że skoro mogą mi się przydarzać niemiłe sytuacje w życiu to tak samo mogą zdarzyć się i miłe. I przyciągać pozytywne fluidy......Zaglądać tu na forum, dzielić się swoim smutkiem i nie chować się gdzieś samej, bo "co będę innym głowę zawracała.."-najgłupsza metoda. Jeżeli zwracamy uwagę na innych, na świat, wtedy nie koncentrujemy się na swoim bólu. To b.dobra terapia.Tak więc kochana, trzymaj się, współczuję Ci dzisiejszego stanu fizycznego także. Teraz takie stare powiedzenie, które mnie zawsze rozbawiało:"Wódka to Twój wróg-jeśli ją spotkasz na swojej drodze-lej w mordę ile wlezie!!!!"
luisa-Twój problem wcale nie jest mały.Nie należy porównywać takich rzeczy bo każdy z nas ma swoje problemy mniejsze i większe , a ja wcale nie uważam, że Twój jest malutki........Musisz podjąć bardzo poważną decyzję. Widzę , że zaczynasz wreszcie dostrzegać w czym tkwi sedno. Pamiętaj, że jesteś silna i dasz radę, wierzę w to!!!!!
Słuchaj Franci, to w takim razie dlaczego media podają niepełne tłumaczenie?No i jak to oceniać? I nie są to machlojki? Ja też kiedyś zaciekle broniłam Watykanu.Jakieś 20 lat temu bo ni emiałam pojęcia o brudach jakie ma na sumieniu. Dopiero potem, po wielu latach, praktycznie jak tu przyjechałam i było mnóstwo programów o Watykanie i księża, którzy opowiadali historie.......oczy mi się otworzyły, że to przede wszystkim instytucja polityczna-tego katolicy nie chcą zaakceptować jak ja wcześniej. Będąc tutaj dopiero byłam świadkiem różnych wydarzeń i zrozumiałam, że trzeba oprócz wiary móc samemu myśleć i mieć własne zdanie. Same wiecie, Wy które mieszkacie we Włoszech jak różni się tu pojęcie religii od naszego polskiego pojęcia. Jak nas w oczy kole ich pranie w Wielką Niedzielę, czy sprzątanie w każdy dzień roku. Ich zachowasnie w kościele i brak szacunku dla Boga. Ale to my tak to postrzegamy, bo nam inaczej wpojono zasady wiary. Nie mogłam zaakceptować nie wykonywanych gestów podczas mszy św. ale z czasem zobaczyłam jakich mają duszpasterzy. Kto w takim razie ma icm wskazywać drogę jak nie oni?Taki naród jaki pasterz. Nie chcę obrazić niczyich poglądów religijnych i przepraszam jeśli ktoś się poczuł urażony. Takie jest moje doświadczenie, które wpływa na moją opinię.
Co do tłumaczenia wiersza. Myślę, że popełniłam masę błędów-nie bardzo w siebie wierzę jeśli chodzi o tłumaczenia z polskiego na włoski.A tu jeszcze taka poezja!!!!!Ale Franci bardzo chciała to zrobiłam jak potrafiłam. Jeśli ktoś chce coś poprawić to będę b.wdzięczna.