POLACCA E ITALIANO CZ.2

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 505
poprzednia |
CIAO TUTTI!!!!!!dawno mnie nie bylo , ale nadrobilam zaleglosci i widze ze i wy macie problemy z owieraniem naszej stronki-wiec pozwolilam sobie zalozyc nowy temat, bo ja mam ogromne problemy z otwieraniem a jak chce cos wyslac to mi sie zawiesza forum co mnie doprowadza do ............

pozdrawiam wszystkie nowe osoby!!!!!!!!!!!no i stale bywalczynie;))))))
buziaki dla wszystkich
chcialam dodac tylko slowko dla Cashia-ja dla swoich marzen, moze bardziej ambicji, znalazlam sie w Italii-kosztowalo mnie i moja rodzine wiele, ale po uplywie czasu moge ci powiedziec z reka na sercu ze znalazlam to czego szukalam i nikogo przy tym nie skrzywdzialam (kazdy z mojej malej rodzinki znalazl cos pozytywnego).
ale za nim zrobilam pierwszy krok, polaly sie i lzy, ogromny strach-co to bedzie...., potem nie bylo lepiej ale o tym pisalam wczesniej. teraz robie to co kocham i mam z tego i satysfakcje i przyjemnosci !!!!!!i zycze ci tego samego!!!!!!pozdrawiam
No Aniu, wyprzedziłaś mnie. Kurka wodna nie otwiera mi już przez cały dzień stronki w tamtej części. Jakoś przebiła się część wypowioedzi Oty ale nie wiem o czym bo nie otwiera się. Mam nadzieję, że dziewczyny tu dotrą. Czekamy!!!!!!
no witam panie!! bardzo dobry pomysl!!wiec od dzis piszemy druga czesc naszych historyjek...super i czekamy na wszystkich:)
Aniu, dzieki za wpis, musze przyznac, ze potrzebne mi sa pozytywne wibracje, bo ambicje to kolejny temat, od ktorego dostaje gesiej skorki:) Brrrr... No wlasnie - jak tam rozwijaja sie (nie chcialam pisac: gdzie sie koncza?) nasze tu ambicje....?
Jak ktoras ma ochote na wpis to zapraszam, zacznijmy ambitnie "polacca e italiano cz.2":)
Witajcie kobitki!
No widzę, że się powoli odnajdujemy. Cashia co do ambicji.....można je mieć ale nie koniecznie mieć możliwości zrealizowania ich. Ja uważam, że my POlacy umiemy wejść oknem gdy nam zamkną drzwi. Zawsze znajdziemy wyjście z sytuacji. Pytanie tylko: w jakim stanie jesteśmy by podejmować kolejne wyzwania. Obczyzna ma to do siebie , że na początku dołuje. Generalnie. Może są wyjątki, które niemiały tych kryzysów. Ale ogólnie dopada nas depresja i wtedy już nic niema sensu i niec nie daje radości. Trudno w takim stanie walczyć....Ja myślę. że są to wyzwania. Bo odkrywamy nowe pokłady w nas, o których nie miałyśmy zielonego pojęcia. Np. zawsze zajmowałaś się administracją a tu nagle odkrywasz duszę handlowca. Tu wszytsko ma inny wymiar. Pamiętam, że widziałam różnicę posiadania tej samej rzeczy tu i w POlsce. Czułam większą z niej radość w mojej ojczyźnie-może dlatego, że miałabym z kim ją dzielić......Bardzo dużo daje wiek.Łatwiej jest zaaklimatyzować się opuszczając Polskę wcześniej. Np. Dori- chyba nie gniewasz się, że znów daję Cię za przykład. Ona przyjechała tu w wieku 20 lat i jasne jest, że tu czuje się jak u siebie. Ma własną działalność i realizuje się. Ja przyjechałam tu mając 28 lat ,29 gdy zmieniłam kompletnie moje życie bo zamieszkałam ze swoim obecnym mężem i zmieniłam miejsce - paesino, które tym bardziej popychało mnie do realizacji samej siebie. Ale nie miałam jak, bo tu jest tylko turystyka, to był wrzesień i wszystko wtedy się kończy a i niema za bardzo w czym wybierać. Wszystko jest obstawione. Chciałam do recepcji do hotelu-ale znajomości nie miałam-nie ważna znajomość 4-ech języków-nie znasz ludzi. W większych miastachjest łatwiej i myślę, że można coś znaleźć choćby przyjazną duszę... Prawdę mówiąc moje przyjazne dusze to Włoszki bo nie udało mi się spotkać tu "normalnej" POlki . Ty Cashia masz dobrze o tyle, że jesteś niezależna, możesz się przemieszczać i decydować. Dopóki nie stworzysz rodziny masz luz i możesz się realizować. Poza tym myślę, że wejście do Unii powoli podniesie nas rangą. Wczoraj czytałam art. w onecie ,nie pamiętam tytułu, ale coś, że POlska zaskakuje. 5 stron o tym jak po roku w Unii zaczynają zmieniać opinię o nas i wizję POlski, która kojarzyła im się z furmanką. A podobno we Francji POlska oznacza cały blok wschodni. Jeżeli uda Wam się przeczytać ten artykuł to same zobaczycie. Spróbuję go odnaleźć i wrzucić tu adresik.
No to tyle wywodów, czekamy na odzew!
dzień dobry WSZYSKIM!!!
mysle,że wszyscy zainteresowani tutaj dotrą....bardzo dobry pomysł z ta druga częścia!!!takze nie mogłam otworzyc części 1 ,chyba była zbyt obszerna( ha ha).Jak po długim wekendzie????Ja wróciłam na szczęście w jednym kawałku,ale to co robia ludzie na drodze przyprawia o ....własciwe trudno znalezc odpowiednie słowo!!!Seria wypadków i straszna burza gradowa na terenie Niemiec brr,mam gęsia skorke na samo wspomnienie....
A jesli chodzi o ambicje,to mysle że jestesmy ambitnym narodem!!!Jezeli na czyms nam zalezy potrafimy zrobic wiele aby to osiagnąc (...moze sa wyjatki,ktorym nic sie nie chce....ale to chyba tak jest wszedzie).
Jak z ambicja u Włochów???Nie moge wiele powiedziec na ten temat,znam raptem jednego przedstawiciela tej narodowości,ale chętnie poczytam co maja do powiedzenia inni ............. ????????
pozdrawiam i życze miłego dnia!!!
http://polityka.onet.pl/162,1226047,1,0,25[tel],artykul.html

dziewczyny poczytajcie, podnosi na duchu!!!!
Cześć Olu! No to cieszymy się,że nic Ci się nie stało wczoraj i jesteś znowu z nami.
Włosi są innm narodem o innej kulturze i historii i nie musieli ostatnimi laty zabiegać o to o co my musieliśmy walczyć. Dlatego może nie mają aż tak rozwiniętego zmysłu zaradności. Ale poczekamy co tu napiszą inne kobietki. Nie wiem xcz yjest jakiś inny naród w Europie zach-, który tak potrafi jak my. Bo przypuszczam,że z byłego bloku wsch. są podobni do nas.....ni eznam nikogo.
Witam wszystkich.............
Po tej polsce nie umiem sie pozbierac...tak mi bylo szkoda wyjezdzac, ryczalam jak bòbr.
Co do ambicji.....
Mysle,ze kiedy mieszkalam w Polsce mialy one zupelnie inny wymiar niz tu we Wloszech.Ale tez w Polsce nie mialam dziecka, rozwijalam sie zawodowo - i to byly moje ambicje, poza tym...byc na biezaco w polityce, zawsze mnie to interesowalo, byc na biezaco z najnowszymi ksiazkami, raz na miesiac teatr, kilka razy kino, filharmonia..to bylo tez z racji pracy.
Obowiazkowo jakas potancòwka i spotkania z przyjaciòlmi w nowo otawrtch knajpakch.Urocze!W ciagu tego tygodnia troche z tego nadrobilam:)
A tu we Wloszech...
Moja ambicja jest szerzenie polskosci...i dumnie sie z tym odnosze.
Bede sie angazowac w stowarzyszenie Mazurek Dabrowskiego, ktòre ma ruszyc na dniach w Rimini, chce aby moje dziecko mòwilo po polsku i po polsku czytalo.
poniewaz mam dosc juz nauki, nie bede nostryfikowac mojego dyplomu, wiec ambicje zawodowe spelzly na niczym.Pomagam mezowi prowadzic biznes i mnòstwo czasu spedzam na prowadzeniu sklepu internetowego....ja humanistka, nienawidzaca wczesniej informatyki....takie zycie.
Pròbuje tez organizowac mini spotkania w gronie par polsko- wloskich, czyli tych, ktòrzy dziela ze mna i moim mezem wspòlny poniekad los......
Od 1 klasy szkoly sredniej pisalam pamietniki...przyjechalam tu i wszystko spalilam...18 tomòw!
Nie bede tez pisac ksiazek...zaczelam nowy etap tu w Italii....i choc serce rwie sie do polski..musze sie nauczyc radzic sobie tutaj, wsròd innych ludzi, innych przyjaciòl....
Pròbuje tez zwalczac u siebie uprzedzenie do tego narodu...bo mam tych uprzedzen cale krocie.
Ale jak powiadam, nie wybralam kraju ani narodu ale osobe, mojego meza...i to byl najlepszy z wyboròw.
Buziaczki dla wszystkich.
P:S:
Moja mala obchodzila roczek w Polsce...z prawdziwym polskich , wysokim tortem...bajka:):):)
cześć Weba!!!
Tak masz racje,chyba rzaden naród nie ma tak mocno rozwinietego zmysłu zaradnosci jak własnie MY POLACY!!!Potrafimy być hydraulikiem,krawcowa, malarzem,dekoratorem wnetrz i doskonale radzic sobie w roznych sytuacjach.Ale obserwujac mlodsze pokolenie-nie chce tutaj nikogo urazic- wyglada to juz troszeczke inaczej.Obecnym 30 i 40 -latkom przyszło dorastac w trudnym czasie i to wiele nas nauczyło.Mnie nie było dane uczyc sie takiego jezyka obcego jaki chciała bym umiec,teraz nadrabiam zaległosci i sprawia mi to ogromną radośc.Wrzucano do mojej głowy rózne rzeczy,wiele z tego gdzies uleciało,ale coz...takie własnie były czasy......Moze własnie dzieki temu potrafie poradzic sobie z problemami zycia codziennego,doceniam to co zdobede sama....
Ech, Franci, mnie tez nie chce sie, a raczej nie mialabym czasu znowu studiowac, wiec nie bede nostryfikowac mojego dyplomu mgr, probuje nostryfikowac tylko maturalny, moze do jakiegos konkursu sie przyda, fajnie byloby zmienic prace na lepsza... o ambicjach nie chce mi sie i lepiej mi nie myslec, dotycza glownie pracy, choc wcale nie jest ona najwazniejsza, tylko ze jest ona troche bolaczka - gdy przypomne sobie, gdzie pracowalam i co robilam jeszcze jakies 6 lat temu i teraz - to niebo i ziemia, rozwoj kontra rutyna, poznawanie kontra powtarzanie... No, ale teraz kontrakt mam lepszy (kontrakt, nie pensje!) - cos za cos...
witam wszystkich po dłuższej przerwie,franci fajnie,że jesteś już z nami

co do ambicji to też je kiedys miałam,ale w pracy szybko mi je wybili z głowy,nie ważne żadne magisterium.teraz moją najwiekszą ambicją jest wychowanie syna na człowieka,żebym na starość miała w nim oprcie.to jest ambicja która nie ustaje.

zgadzam się z tym,że my polacy potrafimy sobie radzić i kombinować ale nie uważam tego za jakiś cud,bo ja wolałabym nie być zmuszona do kombinowania.to stwarza bałagan i niestabilizacje.
cdn..
myślę też,że to dobrze,ze człowiek ma ambicje,ale one są czasem u nas na wyrost i zupełnie niedostosowane do panujących realiów.oczywiście są jednostki ,które się wybiły ale to naprawdę jednostki.

moje ambicje zawodowe zostały zabite,cały entuzjazm ,który miałam w sobie po studiach zniknął,bo tutaj jak się za bardzo wyróżniasz to cię szybko ustawią,a ja nie mam zdrowia na walkę.

zauważam też u nas tzw.owczy pęd,czymś się podniecamy,emocjonujemy ale to jest tylko chwilowe -nie jesteśmy stali w przekonaniach.

kombinujemy -to jest zaleta w naszych warunkach bo inny naród już by chyba wyginął,historia nas zmusiła,ale niekoniecznie dobrze na tym wychodzimy i nie jest to dobrze postrzegane przez inne kraje.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH
czesc dziewczyny!!!!!witam szczegolnie Franci-ale zazdroszcze ci tego wypadu do Polski!!!!!no i buziaki dla twojego roczniaka STO LATEK I JESZCZE STO!!!!!!!!!!!!
Emra, ambicje moga byc rozne ale czy ambicje sa jakas funkcja ekonomi?wydaje mi sie ze absolutnie nie mozna tego laczyc, mozna w tym sie pogubic. kombinowanie to inna sprawa i nie koniecznie zwiazana z ambicjami. ja stosunkowo mniej zarabiam niz w Polsce, ale czy tu czy tam trzeba bylo kombinowac bo kazdy ma jakies potrzeby ktore rosna proporcjonalnie do ilosci osob w rodzinie. ja uwazam, ze swoich ambicji nigdy sie nie uda spelnic w 100 %, ale nalezy jakis wycinek, chociazby malenki starac sie zrealizowac.ja kocham podroze, ale niestety na dalekie nie bylo mnie stac, ale dzieki pracy(obecnie)zdarza mi sie co nieco zobaczyc, ostatnio bylam w Ameryce Poludniowej. i mam to co lubie-i pracuje bo musze i lubie swoja prace, no i jakies male hobby. zawsze myslalam ze moja ambicja bylo kierowanie ludzmi ,stoleczki,i powiem ci ze posmakowalam ,bylo fajnie, niezla kaska ale po 5 latach przestalo mnie to krecic. Poprostu my rowniez z wiekiem sie zmieniamy i nasze ambicje rowniez. potem wraz z zalozeniem rodziny zmienia sie hierarchia wartosci i ambicji, i chociaz nie raz mamy dosyc tej rutyny to mimo wszystko jest to dla nas wazne i zawsze w glowie zapala sie czerwona lampka "kiedy bede miala czas zeby zrobic to ,to to".
ja wierze w to co robie, wierze ze slusznie rzucilam sie na gleboka wode, choc wiele mnie to kosztowalo i do dzisiaj moi "przyjaciele"stukaja sie w czolo co ja zrobilam. ale dla mnie obecnie inne rzeczy sa wazne niz miec super chalupe po extra remoncie. i tym zdecydowanie roznie sie od moich ex -kolezanek.i -chyba Franci pisala o prowadzeniu firmy-uwazam ze Franci jest kobieta jak to sie mowi z jaj.., moze i jestes humanistka ale masz glowe gdzie trzeba, bo prowadzic firme to jest wyzwanie. i nie mow mi ze choc troszke nie masz z tego satysfakcji...........
Weba, kolejna niezla babka, nie raz jak czytam twoje wpisy co robilas kiedys, co robisz i co zamierzasz to wlosy mi staja na glowie, a rowniez masz liczna rodzinke. no i ten twoj optymizm nawet jednym wpisem potrafisz zarazac:)
no napiszcie cos kobietki, jak wy to widzicie,
pozdrawiam
witam wszystkie dziewczyny z ambicjami i bez:) ja w sumie chyba nie jestem szczegolnie ambitna i tak czytajac wasze wpisy czuje sie znow zielonawa i malutka:) najbardziej w zyciu lubie tlumaczyc i kiedys chcialabym tym sie zajmowac w 100% profesjonalnie, ale czy uda mi sie w to wejsc kiedy juz sie przeprowadze do Wloch? (o ile sie przeprowadze:); biore pod uwage rozne inne opcje w kazdym razie, lacznie z przekwalifikowaniem sie ;) na razie jade na mojego erasmusa i chce sprobowac jakies korki z angielskiego dawac, bo to w sumie moj zawod i praca jak dotad (i cos, co lubie robic), i chyba tam gdzie bede mieszkac, mam szanse zyskac jakichs uczniow, zobaczymy; a dzis mam dola potwornego, bo moj mezczyzna e' partito i w ogole jest pochmurno i pada deszcz, pracy ogrom itp itp na dodatek meczy mnie czkawka:-) co za koszmar:)))) ech, ale jak was czytam to sie jednak usmiecham; pozdrowienia z szarego szarego T. :)
trevi!normalnie daje ci klapsa na pupe!!!!!!!!!
przeczytaj kobieto jeszcze raz swoj wpis!!!!!!!!!!!!!!zielonkawa malo ambitna?????????????????????
chyba rzeczywiscie masz dola skoro tak myslisz, winko za twoje zdrowko:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Mysle dalej o moich ambicjach......
wyprasowalam sterte prania, rzucilam sie szybko na kompa ,zeby uaktualnic ceny w sklepie, karmilam , usypialam mala na zmiane...babcie wyslalam na spacer...juz wieczòr a ja jeszcze pracuje.
Nachodza mnie takie mysli...czuje ,ze opuszczaja mnie sily kiedy uswiadamiam sobie, ze wybralam to miejsce do zycia....mysle Aniu ,ze latwiej ci ze swiadomoscia, ze jestes tu tymczasowo( tak zrozumialam ze wczesniejszych wpisòw)...mysle,ze nie czuje sie tu zrealizowana...nie robie tego co lubie...pracowalam jako logopeda z dziecmi, mialam swoja praktyke prywatna, szlo mi niezle....to co robie teraz, robie bo wiem,ze to nasza firma, wspòlna a kto ma pomòc mojemu mezowi jak nie ja?
Dzis rozmawialam z moja kolezanka, rodem z Warszawy, skonczyla archiwistyke na Uniwerku Warszawskim...szuka pracy...no powiedzmy...w biurze...a ciagle proponuja jej......w magazynie jako kierowcy wòzka widlowego.
Smialysmy sie z tego.......ale czy to nie jest przerazajace....i gdzie tu miejsce na ambicje????
W Polsce czulam sie kims........tu jestem zona mojego meza...dla wielu(choc nie dla wszystkich).
I nawet ponarzekac nie moge.....bo na mnie krzyczycie i wy....i Wlosi.....to po co tu przyjechalas?!Bo wybralam mojego meza...ale jego a nie to wszystko co znalazlam.
Dobra, cicho nie marudze.......
pozdrawiam
Moze macie jakis pomysl gdzie moglaby pracowac Polka, po studiach, nie nostryfikowanych we Wloszech, zeby miec troche satysfakcji....i troche kasy.
Moze zalozymy jakis wspòlny biznes......na przyklad nie ma w Italii mydelek Fa.....a ja je bardzo lubie...i przywiozlam sobie z Polski caly bagaznik.....
trala la, trala la trala la..mydelko Fa......:):)
No cześć babeczki!

Ale Wy mądre jesteście!!!! zeczywiście, nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że ambicje zmieniają się wraz za nami, że teraz mam raodzinę i przez to też we mnie przekwalifikowuje się ambicjonalnie-niby się wie, ale jak jest to powiedziane w pewien sposób to dopiero dociera. Nawet nie wiecei jak bardzo ważne są dla mnie te wirtualne spotkania z Wami. Aniu, piszesz o moim optymizmie-gdyby nie było odzewu z Waszej strony, gdybym nie czuła siępotrzebna przez Was to mój optymizm by nie rósł tak! Dlatego dziękuję Wam wszystkim za to,, że jesteście- wszystkie, które pytały o radę i czuły się podniesione na duchu. Poza tym miło jest patrzeć jak wszystkie sobie pomagamy i wyciągamy wnioski. MNie to forum dużo uczy. I powiem, że Twój wpis Aniu jest bardzo satysfakcjonujący-dobrze to wszystko ujęłaś.

TRevi- a jak nazwiesz to co lubisz robić i to co chciłabyś robić? właśnie ambicją. I podziwiam Cię boja nie mam cierpliwości do tłumaczenia. Zaraz wszytsko mnie swędzi bo muszę siedzieć na dupce i skupiać się silnie. A chciałam i ja tłumaczyć. Próbowałam, ale tonie dla mnie. Ty natomiast masz perspektywę z tymi językami i ZAWSZE znajdziesz robotę! Pamiętaj, że języki to skarb! Możesz być tłumaczem przysięgłym-tutaj ceny są dużo wyższe od tych w Polsce. POza tym Polska zacznie zdobywać też rynek włoski za parę lat-wtedy będziesz miała pole do popisu.

Emra- u Ciebie widzę jakąś stagnację, brak werwy, ale nie mówię tego dla krytyki tylko jako spostrzeżenie. Może potrzeba Ci jakiegoś "wstrząsu"/pozytywnego potrząśnięcia/ byś zobaczyła, że możesz cioś znmienić na lepsze..?Myślę, że zasiedziałaś się w pewnym środowiskum które zabija spontaniczność.Smutne to.

Ota, Ola- siemanko-czyli myślimy podobnie i podobne mamy odczucia.

Franci!!! sto lat, sto lat dla Dzidziuni!!!!!! No, wyobrażam sobie jak tam było-naładowałaś się na następne........ parę tygodni.......Kurczę, krótko to tydzień. Wiesz, myślę, że docenisz z czasem to miejsce i ten kraj bo potem oczy się otwierają na pozytywne strony.Ale nie rozumiem dlaczego spaliłaś te pamiętniki!?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!tu już przesadziłaś. Nie ma nic fajniejszegi jak zaglądanie do dawnych zapisów i dostrzeganie różnicy z wtedy i dzisiaj.
Masz o tyle lepiej, że masz tam trochę Polek i to nawet z mężami Włochami!
No cześć babeczki!

Ale Wy mądre jesteście!!!! zeczywiście, nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że ambicje zmieniają się wraz za nami, że teraz mam raodzinę i przez to też we mnie przekwalifikowuje się ambicjonalnie-niby się wie, ale jak jest to powiedziane w pewien sposób to dopiero dociera. Nawet nie wiecei jak bardzo ważne są dla mnie te wirtualne spotkania z Wami. Aniu, piszesz o moim optymizmie-gdyby nie było odzewu z Waszej strony, gdybym nie czuła siępotrzebna przez Was to mój optymizm by nie rósł tak! Dlatego dziękuję Wam wszystkim za to,, że jesteście- wszystkie, które pytały o radę i czuły się podniesione na duchu. Poza tym miło jest patrzeć jak wszystkie sobie pomagamy i wyciągamy wnioski. MNie to forum dużo uczy. I powiem, że Twój wpis Aniu jest bardzo satysfakcjonujący-dobrze to wszystko ujęłaś.

TRevi- a jak nazwiesz to co lubisz robić i to co chciłabyś robić? właśnie ambicją. I podziwiam Cię boja nie mam cierpliwości do tłumaczenia. Zaraz wszytsko mnie swędzi bo muszę siedzieć na dupce i skupiać się silnie. A chciałam i ja tłumaczyć. Próbowałam, ale tonie dla mnie. Ty natomiast masz perspektywę z tymi językami i ZAWSZE znajdziesz robotę! Pamiętaj, że języki to skarb! Możesz być tłumaczem przysięgłym-tutaj ceny są dużo wyższe od tych w Polsce. POza tym Polska zacznie zdobywać też rynek włoski za parę lat-wtedy będziesz miała pole do popisu.

Emra- u Ciebie widzę jakąś stagnację, brak werwy, ale nie mówię tego dla krytyki tylko jako spostrzeżenie. Może potrzeba Ci jakiegoś "wstrząsu"/pozytywnego potrząśnięcia/ byś zobaczyła, że możesz cioś znmienić na lepsze..?Myślę, że zasiedziałaś się w pewnym środowiskum które zabija spontaniczność.Smutne to.

Ota, Ola- siemanko-czyli myślimy podobnie i podobne mamy odczucia.

Franci!!! sto lat, sto lat dla Dzidziuni!!!!!! No, wyobrażam sobie jak tam było-naładowałaś się na następne........ parę tygodni.......Kurczę, krótko to tydzień. Wiesz, myślę, że docenisz z czasem to miejsce i ten kraj bo potem oczy się otwierają na pozytywne strony.Ale nie rozumiem dlaczego spaliłaś te pamiętniki!?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!tu już przesadziłaś. Nie ma nic fajniejszego jak zaglądanie do dawnych zapisów i dostrzeganie różnicy z wtedy i dzisiaj.
Masz o tyle lepiej, że masz tam trochę Polek i to nawet z mężami Włochami!
no mam dola, mam; w dodatku, jak twierdzi moj facet, cierpie na chroniczny brak wiary w siebie, ale moze kiedys mi przejdzie; tak w ogole to jestem zadowolona z zycia itp, itd :-) tylko tak co jakis czas mnie nachodzi zwatpienie totalne; a jeszcze teraz od kilku godzin siedze przy komputerze przygotowujac jakas nudna prezentacje, che angoscia... pozdrawiam raz jeszcze
heh, a to sie zrobil ruch wieczorem :))) piszcie, piszcie, bede miala pretekst, zeby sobie przerwe zrobic :)
ciao!!!!!
Franci i rozumie cie i nie!!!!!!rozumie cie bo mialam taki okres zycia doslownie nuda i kolomyja-dom, praca , przedszkole, niezadowolona ja, niezadowolony dom i ogolnie do bani.nie jestem we Wloszech tymczasowo, przyjechalam sama z rodzina nieznajac nikogo poza facetem u ktorego pracuje na zaproszenie wspolpracy. problemow tyle ze mialam okresy pakowania walizek, sterty chusteczek, hustawek nastrojow no i oczywiscie dalej praca ,dom, szkola itd. ja tez prasuje pranie, gotuje itd.czulam ze nie dam rady, ze to ponad moje sily. ale nie dalam sie!!!!!!!!!!!staram sie patrzec na wszystko pozytywnie bo inaczej bym zwariowala. a na swoje spelnienie ambicji dlugo czekalam i dalej czekam. moze nie potrafisz sie cieszyc malymi rzeczami. ja nie widze roznicy w spelnieniu siebie czy w Polsce czy w Italii. jaka wedlug ciebie jest roznica??????czy chodzilo ci moze bardziej o osoby (moze nie zrozumialam cie dobrze).
napisalam wyzej maly komentarz o tobie i go podtrzymuje, bo twoj sposob pisania zawsze wydawal mi sie "z pazurem".nie znam cie wiec trudno mi cie oceniac, ale nie wierze ze nic cie nie rajcuje, ale zapomnialas ze wzgledu na chroniczny brak czasu;))))
ja swoj dyplom moge wykorzystac bo nie pracuje na panstwowym(i cale szczescie bo ponownie uczyc sie chemii to mala przesada:)).
ale skrycie wam powiem ze moja kolejna ambicja jest ..........produkcja ceramiki, najlepiej z gatunku ceramiki ozdobno-uzytkowej, jakas galeria:)))).
mowie sobie zawsze jak sobie, ot tak pomarze-coz moze na emeryturze......
i co robie?jak zimno za oknem i pada, robie z moim synem jakies ozdobki, wazoniki 100% ceramika szlachetna, nawet mam bransoletke w jego wykonaniu.cos tam sie spelnilo:)czyz nie??????
Dzieńdoberek!

Aniu! Tu muszę stanąć w obronie Franci-zobacz jak zmiękła po powrocie z POlski!!!!! A przed wyjazdem żyła w ciągłym napięciu bo już dawno nie "ładowała akumulatorów" i problemy na miejscu.....Powiem Ci, że Ja jeszcze do niedawna płakałam nad odległością. Nie wiem jaką miałaś sytuację rodzinną, o przyjaciołach pisałaś, że stukali się w czoło, nie wiem czy masz tam jeszcze jakieś psiapsiółki od serca-ale my zostawiłyśmy właśnie to, z czym, z kim byłyśmy bardzo związane.Poza tym gdy radykalni ezmieniasz swoje życie po 30-stce to nie jest tak łatwo jak przed tym wiekiem. Nie łatwo dzielić z kimś życie choć się go kocha, ale jest to radykalna zmiana, do której trudno sięprzyzwyczaić bo tego dochodzi też zmiana kultury, oderwanie od najbliższych, pozostawienie ukochanej pracy i jakby ni ebyło tęsknota. Wiadomo, że małżeństwo i macierzyństwo są rzeczymi najbardziej upragnionymi przez kobietę i dlatego tyle wyrzeczeń. POtrzeba czasu-jednemu więcej drugiemu mniej. Ja byłam taka sama jak Franci-do tego żyłam jeszcze wspomnieniami, bo niemiałampracy i siedziałam samiutka w domu, którego nie lubiłam. Normalne jest to, że jeżeli wykonujesz pracę, do której nic nie czujesz to w końcu odbija się to w jakiś sposób. Myślę, że każdy przeżywa na swój sposób, potrzebuje dei tempi diversi żeby ustatkować się w tej rzeczywistości. POza tym ona jest młodą mamą i nie dosypia a to jest bardzo osłabiające. Myślę, że się nie pogniewasz o ten wpis bo nie robię tego by kogoś urazić ale spojrzeć troszkę z boku na sprawę. POza tym zrozumiała jest Twoja "ostrość" tu bo rzeczywiście ostatnie wpisy Franci przed wyjazdem były bardzo buntownicze. Trzeba jednak zrozumieć w jakim stani ektoś się znajduje i dać mu kopa gdy trzeba albo na pobudkę albo za karę a podtrzymać gdy tego potrzebuje. Mnie też drażnią niektóre wypowiedzi na forum ale staram się powstrzymywać by nie spłoszyć. Nie możemy wprowadzać niesympatycznych klimatów bo nie o to tu chodzi i to jest apel do wszytskich nie piszę tego jedynie do Ani. Można wymienić zdania ale nie róbmy tu Agory typowo południowej. Musimy się trzymać razem i każdy kto tu wchodzi powinien czuć się dobrze. Wiadomo-mamy dni dobre i złe i powinnyśmy czuć możliwość wolnej wypowiedzi wiedząc, że będziemy zrozumiane. Ważne jest by to podkreślić-mam paskudny okres, będę złośliwa znieście mnie. Wtedy przymyka się jedno oko i via.
Czy zgadzacie się ze mną czy nie? Napiszcie wprost, bez polemiki.
Dzien dobry :-) no juz po prezentacji, wolny weekend przede mna, wiec dół zniknal w sposob samoistny; bez polemiki zgadzam sie z toba Weba (mam dzis zgodny dzien:) ze to forum, to w sumie takie miejsce wygadania sie, zwierzen, etc, nie ma co sie krytykowac nawzajem, za ten czy inny punkt widzenia; zreszta punkty widzenia oraz nastroje i tak zmieniaja sie nieustannie (przynajmniej mi:), a wpisow nie da sie usuwac, kiedy juz sie wszystko zmieni... :-) dzieki za informacje o sytuacji tlumaczeniowej we Wloszech tak w ogole, podnioslo mnie to na duchu; widzisz, ty mowisz ze to jest mozliwe, a ja czesto slysze, ze o czym ja w ogole marze, itp; sa ludzie i ludzie, niektorzy podnosza, inni podcinaja skrzydla, nie ze zlej woli, tylko jakos tacy sa sceptyczni; ale to juz inny temat, a ja chyba za duzo jak na siebie napisalam:) pozdrowienia z ciagle pochmurnego i deszczowego T!
Witam!
czas pozwolil wiec chce napisac ,tak zeby widac bylo ze sledze tok naszych wywodow.
Wiesz weba odsylam wyjazd do Grosseto bo momet jest ciezki i begania wiele a ja wciaz w aucie,ale im wiecej czytam Twoich wpisow tym bardziej mam ochote cie poznac osobiscie.Podoba mi sie twoje podejscie do zycia i twoja sobria inteligencja,ktora bardzo cenie u ludzi.
Ja jesli chodzi o ambicje to nie wiem na ile moje sa wygorowane.W zyciu nic nie zostalo mi podane na zlotej ni srebrnej tacce.Dom rodzinny nie byl sielanka i to co od zawsze robilam-tzn walka o przetrwanie w sumie stala sie normalka.
Nigdy nie chcialam pogodzic sie z zaszufladkowaniem i w sumie chyba to czego mi w zyciu nie zabraklo to odwaga do podjecia ryzyka.Nie wiem na ile bylo to oplacalne ,ile mi dalo a ile zabralo.Dzis mam wlasna prace i mala firme za ktora nie musze nikomu dziekowac poniewaz to co mam wywalczylam sama po wielu perypetjach i problemach.
Mysle ze w zyciu kazdy z nas moze wykonywac jakas prace,ambicje rodza sie gdy ona nie daje nam nic,
Dobrze zauwazylas ze moje podejscie do zycia we Wloszech to juz normalka.Przyjechalam tu majac niewiele ponad 20 lat.Zakasalam rekawy i poszlam do pracy......napewno nie byla to praca taka jak dzis.....pracowalam przy sprzataniu,jako kelnerka.....i to co zawsze bede powtarzac -zadna praca nie hanbi.Ale robiac to czulam ze umieram.Jest w nas cos co byc moze chcialoby sie stlumic,ale sie nie da.Praca byla mi niezbedna nawet po wyjsciu za maz poniewaz nie potrafilam siedziec w domu.Nie nauczona pracujac praktycznie od zawsze...nie umialam znalezc sie w 4 scianach jako gosposia domowa oczekujaca meza-to byly najgorsze 2 lata w moim zyciu.
Potem zerknelam wewnatrz siebie i jako ze nie mialam juz problemow zwiazanych z dokumentami postanowilam postawic na siebie.
To co piekne i budujace to fakt iz moj maz,mimo iz jest 100% wlochem-zwolennikiem zony casalinghi-nigdy nie przeciwsatwial sie-wrecz przeciwnie.Mysle ze w jakims stopniu i on mobilizowal mnie do walki,kiedy nic nie wychodzilo.
Byly ciezkie chwile,mialam wielkie problemy i do dzis jeszcze mam po smierci mojego wspolnika,ale nigdy sie nie poddalam.
nawet jesli dzis jest zle-wiem ze jutro wstane rano znow naladowana checia zycia.
Nie jestm zwolennikiem pieniedzy,super domu,wszelkich luksusow,podoba mi sie zdrowe podejscie do zycia,moja przygoda z praca jest raczej proba realizacji wlasnej.Uczylam sie w branzy odziezowej i zawsze bardzo podobala mi sie ta praca,choc znikome szanse mialam na realizacje czegos :to co robie nie jest wielkie i nie jestem zadna kobiete interesu.Poprostu podoba mi sie wieczne grzebanie w ciuchach.casem jest zle ,czasem dobrze,ogolnie jest ciezko poniewaz wszedzie kryzys,ale kiedy zaczynam omawiac kolekcje ,lub kiedy ogladam nowe propozycje firm dla ktorych pracuje to jakbym weszla do innego wymiaru.
Otrzymalam ostatnio bardzo ciekawa propozycje od pewnej firmy wloskiej by podjac sie dla nich otwarcia i poprowadzenia hurtowni w Polsce.To dla mnie piekne nowe wyzwanie,ktore pozwoliloby mi na bynajmniej 2 wyjazdy w miesiacu do Polski-ale ta propozycja nie spadla z nieba-jak to mowia moi tesciowie-kto nie sieje nie bedzie zbieral plonow.czasem to co robimy nie jest oplacalne czy dochodowe ,ale warto zastanowic sie czy do czegos prowadzi.Sprzatajac czy obslugujac stoly nie moglabym wykazac moich predyspozycji do odziezy i trudno byloby mi udowodnic ze jestem osoba ,ktora zna sie na rzeczy i choc byc moze te lata nie byly najlzejsze i nie stalam sie bogata to przyniosa mi to o czym w sumie nawet nie marzylam.
Zycze i wam tego samego.Czasem nic sie nie chce,i wydaje sie ze isc do przodu nie ma zandego sensu,ale sens jest zawsze choc czasem my go nie widzimy......trzeba pracowac dlugo i ciezko,czasem potykajac sie na wlasny sukces,ale kto dazy do niego konsekwentnie moim zdaniem wczesniej czy pozniej osiagnie to na co pracowal.
Pozdrawiam was wszystkie.
Weba wybiore sie do Grosseto i tak jak ci mowilam przez tel dam ci znac wczesniej.Wielka przyjemnoscia bedzie dla mnie poznanie cie osobiscie.
Witam witam
Dziekuje za obrone i konstruktywna krytyke:)
Chce powiedziec ,ze o nudzie to ja tu moge tylko pomarzyc...wlasnie brakuje mi czasu dla siebie, poczytac jakas gazete, ksiazke...moze nawet pòjsc na spacer czy do kina.Nie mam kiedy.
I to nie tylko problem dziecka.....nie wiem ta robota jest nie do przeorania...ale w sumie ciesze sie ,ze pracuje, bo inaczej bym zwariowala.
Taki byl tez mòj warunek zamieszkania we Wloszech, nie zostane kura domowa...choc wiecie co...ja uwielbiam prasowac!
Powinnam sie urodzic Wloszka bo one to robia nagminnie i nienawidza tego, a ja lubie!
Co do " mojego pazura".....
Nazwalabym sie raczej osoba realnie patrzaca na rzeczywistosc....i stapajaca twardo po ziemi.
Pewnie,ze mam swoje rzeczy, ktòre mnie rajcuja....
ale wlasnie, aniu dobrze zauwazylas...bardzo mi brakuje tu " moich" polskich przyjaciòl, rodziny...podrzucic mala do dziadkòw...obgadac swoje sprawy z kumpelkami, ktòre znaja cie jak wlasna kieszen.
Przez ten tydzien lyknelam co nieco wiatru w zagle...ale co to jest tydzien...
musze konczyc bo mala nie chce zasnac z tata.....
Do pòzniej
Buziaki
Dori podziwiam, podziwiam.....mysle,ze kazdy z nas ciezko pracowal i pracuje na to aby jakos przasc.....
My jestesmy w trakcie rozbudowy domu...nie zycze nikomu.....i do tego te kredyty...brrrrrrr, staram sie myslec pozytywnie, ale jako realistka czasem opadaja mi rece...zawsze jednak mam swoje mieszkanie we Wroclawiu....moge wròcic...zartuje, moj maz za takie teksty gniewa sie na mnie i przestaje sie odzywac.
ale juz mysle jak zrobie otwarcie domu, kogo zaprosze jakie zarelko zrobie...to mnie nakreca, poza tym caly czas urzadzam to gniazdko..to tez lubie...szkoda tylko ,ze do IKEA musimy jezdzic az do Bolonii.
Aniu......
Galeria wyrobòw ceramicznych......bede pierwsza klientka....zròb to, blagam...mam w Polsce kilkoro przyjaciòl artystòw......zawsze kupupowalam ich prace...jedna z dziewczyn parala sie szklem...no super, poza tym ja uwielbiam takie cacka...
W prawdzie w Faenzy jest szkola ceramiczna i slynne fajanse...ale polskie mooze byc ciekawsze.
No to kiedy sie mozemy spotkac, wszystkie forumowiczki???
Wybierzmy jakies miejsce....po srodku:):):)
A do Rzymu wybieram sie a jakze...dam znac wczesniej kiedy.
Weba o Grosseto tez myslimy powaznie......ale najpierw musza nam zrobic schody i infissi....
buzka
Fakt,każdy ma swoje problemy...i trzeba się podtrzymywać na duchu,a wy to nawzajem robicie cudownie.jesteście dla siebie bardzo słodkie,jak w bajce i czytając to ,w zasadzie nie można się spodziewać niczego innego.
nie będę pisała o swoim sceptycyźmie uzasadnionym czy nie,bo nie ma sensu.ja patrzę na życie normalnie bez różowych okularów i nie marzę o wydawaniu książek ,chcę tylko od czasu do czasu pojechać na wakacje z dzieckiem,ale muszę zacząć zbierać już od września.a może podzielicie się planami wakacyjnymi na ten rok?
witajcie!!
czytam z ciekawoscia o waszych ambicjach, propozycjach wydania ksiazek, dzieciach, domku...dla mnie to jeszcze wielka abstrakcja...ja koncze studia...obrona...wakacje...a tak a propo planow wakacyjnych to oczywiscie wlochy,lecce i okolice, a potem niemcy i piekne niemieckie miasteczka...a potem??dobre pytanie , sama nie wiem...tak jak wam wczesniej pisalam zaczynam zmieniac swe podejscie do zycia, zawsze ja taka twrada, bez rodzinki itd..a teraz chyba tego pragne...jeszcze nie weim czy to bedzie w posce, wloszech, niemczech czy gdziekolwiek,ale chcialabym byc szczesliwa, miec satysfakcje w tym co robie i powiedziec sobie ze nie jestem jakas kura domowa, ze nie przepuscilam zadnej szansy na swoja relaizacje, na swoje pasje....czytajac to co piszecie, uswiadamiam sobie, ze ja tak naprawde jeszcze nie znam zycia...a przynajmniej nie tak jak wy, moze nie te kategorie, nie te poglady, decyzje...pewnei przyjdzie to z wiekiem:)
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 505
poprzednia |

 »

Pomoc językowa