POLACCA E ITALIANO CZ.2

Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 505
Weba to nie tak, mi w Polsce niczego nie brakuje, ja po prostu we Wloszech czuje sie lepiej.nie wiem z czego to wynika.moi wloscy znajomi zartuja ze ja powinnam urodzic sie tam a nie w Polsce.bynajmniej nie idealizuje Wloch i nie patrze na Italia jak na kraj mlekiem i miodem płynacy, a moja decyzja o wyjezdzie nie jest i nie bedzie podyktowana myslenie ze tam bedzie mi lepiej niz w Polsce. wrecz przeciwnie, ja moge zrezygnowac z cieplej, prestizowej posadki tu, aby zostac np. kelnerka we Włoszech (tak notabene dorabialam prez ostatnie 10 lat w wakacje).moze jestem w innej sytuacji niz te z Was, ktore pojechaly o Wloch "w ciemno" dla męzczyzny.ja od ponad 15 lat odwiedzam Wlochy conajmniej 2 razy w roku, bo mieszka tam siostra mojej mamy,a od kiedy osiagnelam stosowny wiek aby popracowac to nie jezdzilam do Wloch aby wylegiwac sie na plazy.mieszkalam wsrod wlochow,pracowalam z nimi, wiec pojecie mam. jak juz napisalam moja milosc do Wloch nie jest bezkrytyczna ( z reszta nazywanie tego miloscia jest chyba przesadzone), zwyczajnie moj charakter, temperament jest bardziej wloski niz polski.dobrze sie tam czuje,chociaz mam pelna swiadomosc, ze 2-3miesiace w roku spedzane tam daja mi tylko namaistke pojecia na temat realiow wloskiego zycia.ja na tym etapie na ktorym teraz jestem nie zakladam przenoszenia sie do wloch "per sempre". mam ochote sprawdzic czy to czego zakosztowalam przez 15 lat spedzania tam wakacji na dluzsza mete mnie nie rozczaruje.pozdrawiam :)
PROSZE,NIECH KTOS MI SPRAWDZI TEN TEKST - zapewne jest tu masa błędów :/:/:/
Una bella camera
Nella foto noi vediamo il salotto. Le pareti sono azzurri. Loro guadri sulla di apareti. E un grande guadro sotto di camiono. Il quale è di marmo. E camiono sulla di candelebro. E tapetto sulla di intavolato. E tavola tra delle di divano,tre poltronr, lampada. E il legno tavolasopra di troppo oggetti: un libro, una caffettiera, una tazza da caffé, una scatola. E mazzo di fiori dietro della lampada. E pianta dietro dalla divano. Sono guanciale sulla di divano. E sala da pranzo nell secondo di locale. E tavola lontado del divano e altro tavola. E primo tavola intorno alle sedia. Sono grande finestre e caffellatte tendine. E qui molto acongliente. E una bella camera!
elcia-pomyliłaś forum-tu nie tłumaczymy.przeczytaj najpierw o czym tu się pisze-pozdrawiam Cię
o.k wanilia-teraz napisałaś jaśniej bo z pierwszego Twojego wpisu wynikało to co napisałam wyżej. Pewnie, próbuj-zawsze to jakaś odmiana i wyzwanie-może być, że to Twoje miejsce, albo jeszcze gdzie indziej Cię poniesienie jak poznasz np.jakiegoś Hiszpana....... Powodzenia!
Czesc Wam...udalo mi sie w koncu zwlec z lozka i doprowadzic sie do porzadku. Nie mam dzis najlepszego humoru, ostatnio dosc czesto mi sie to przetrafia. Dzieki Weba rade, poszukam sobie jakiegos kursu, mam nadzieje ze nie bedzie zbyt drogi.
Mi tez sie bardzo podobalo tutaj na wakacjach, bardzo lubilam Wlochy i tez myslalam ze to jest miejsce dla mnie, nadal tak mysle ale dzieki waszym wpisom wiedzialam ze nie bedzie latwo tu zamieszkac no i nie jest. Ale przygotowalam sie psychicznie.
Dla kogos kto tu ma rodzine jest inaczej, latwiej, zawsze jest sie komu zwierzyc i z kim pogadac. Ja jak sie wkurze na italiano to moge tylko poryczec w kacie. Nie pogadam z jego mama o tym bo to sa nasze sprawy i nie bede dzwonic do rodzicow bo sie beda zamartwiac. Sama musze dac sobie rade.
Moje pierwsze spostrzezenie jest takie ze Wlosi ciagle robia problem z niczego...oni sie ciagle kloca...a moze tak jest tylko w tej rodzinie...albo ja nie rozumiem o co im chodzi.
Pa, pa!
Agroza, chyba jestem ostatnią, która powinna udzielac Ci rad, ale wg mnie stan w jakim sie znajdujesz jest jak najbardziej normalny.nowy kraj,nowe otoczenie, nowe zycie.sprobuj spojrzec na to optymistycznie,masz czysta kartę. mozesz zaczac wszystko od poczatku,bogatsza w doswiadczenia,ktore posiadasz. rob to, na co wczesniej nie mialas czasu.musisz chyba "oswoic" te Wlochy zeby poczuc sie tam jak u siebie.

wacajac do watku dzieciecego.czy tylko ja mam takie wrazenie, ze wloskie dzieci są strasznie rozwydrzone i rozpieszczone????dzieci moich wloskich znajomych sa wychowywane bez zasad i dyscypliny, w efekcie wyrastajaj z nich rozwrzeszczane potworki krzykiem wymuszajace natychmiastowe spelnianie swoich potrzeb.okropnosc.oczywiscie nie zamierzam tu uogolniac,jednak obserwacje poczynione we wloszech i w polsce wsrod znajomych dzieci, swiadcza zdecydowanie na korzysc polski.dodam tu ze przeklinac po wlosku nauczylam sie od 5letniej sasiadki ;)
ciao tutti!
Agaroza,chcialam ci powiedziec ,ze doskonale cie rozumie. u mnie ten stan skonczyl sie mniej wiecej 4 miesiace temu, jest zdecydowanie lepiej, choc dolki mnie dopadaja, ale kogo nie?ja nie mialam sie do kogo zwrocic, nikogo nie znalam i totalnie zamknelam sie w sobie, po pracy tylko do domu, balam sie wyjsc do sklepu (nie wiem czemu ale mialam scisk zoladka).znalazlam to forum i bratnie dusze, weba napisala mi pare rzeczy tak po prostu prosto z mostu, a ja jej wylalam swoje zolcie i obawy. ciezko w to uwierzyc bo to pomoc wirtualna, ale mnie jakos to pomoglo. zaczelam sie brac w garsc, jeden krok drugi. dalej jestem na etapie przyzwyczajania sie, ale mysle ze juz tylko do przodu, bo po pierwszym wstrzasie ani sladu.powiem ci ze najwazniejsze sa kontakty trzeba wyjsc do ludzi. wiem i to bardzo dobrze ze nie da sie tak od razu kogos poznac, ale trzeba w to wierzyc i sprawie pomoc.ja staram sie zawierac znajomosci poprzez szkole, nie jest to latwe bo te kobiety tutaj normalnie babochlopy(;))ale zawsze z kims mozna pogadac. i jest lepiej, zostalo mi tylko szlifowanie jezyka(boziu dodaj mi sily).tak wiec trzymaj sie kochana, jestem z toba.

a jezeli chodzi o dzieci- klasa mojego syna (70 %chlopcy)jest z wysokimi aspiracjami, nauczycielka jest pod wielkim wrazeniem gdyby tyle nie gadali. na ostatniej wywiadowce jak o tym rozmawialismy zadna z mam tym sie nie przejela nawet jedna wymyslila ,ze mozna im kupic cukierki a wtedy buzie beda zamkniete:), najwazniejsze bylo przygotowywanie festy na zakonczenie roku, co dzieci beda jadly. owszem sa one inaczej wychowywane, oczka w glowie, ale u mnie w miasteczku generalnie jest ok. napewno inaczej jest w duzych miastach bo i klas spolecznych jest wiecej
Dzięki Franci!..Mój mężczyzna też jest taki, choć mam nadzieje że nie będzie miał kwaśnej miny jak bedę chciała maseczkę ogórkowo-rodzynkową z ekstraktem z pestek pomidora :))Chodzi mi tu o te nasze kobiece potrzeby o których oni nie maja pojecia.Zresztą faktycznie nie ma co się na zapas martwić...Dzięki dziewczyny za poświecenie uwagi.Nie ukrywam, że jeszcze nie raz będe się tu "wtrącać", i wam marudzić..mam nadzieję , ze nie będziecie mieć mi tego za złe..
Agaroza-niedługo będą mnie łapać te samę doły,zreszta juz zaczęły.Narazie obmyślam sobie co będę pichcić dla swojego italiano,czym go będę zaskakiwać,choć wiem że szybko mi się tu znudzi..Wydaje mi się , że najważniejsze jest to żeby pamiętać o sobie,żeby się nie zatracić w tych czterech ścianach.Ja mam opcje taką-spróbuje wykorzystać ten wolny czas na wszystko, na co tutaj nie mam czasu.Tzn przeczytac wszystkie zakurzone ksiązki, może trochę pomalować,porysować.Jak bedę miała maszynę pod ręką to coś sobie zaprojektuję,uszyję...
Najważniejsze jest to żeby zacząć działać!Bo jak tyłek sie przyzwyczai do siedzenia to trudniej będzie potem wstać.Wiem ,ze czasami będzie mnie ta samotność przytłaczać.Dołować mnie będą reklamy w telewizji,ale cóż...czasami i te chwile są potrzebne..
Nie znam Ciebie ani dokładnie twojej sytuacji i mam nadzieję że nie masz mi za złe mych śmiałych rad...Wykorzystaj ten czas na zrealizowanie czegoś na co miałaś od dawna ochotę.Podejrzewam że nie jest tam tak łatwo ot tak robić to co sie chce,ale spróbuj od tych najbanalniejszych rzeczy...
Ja jak tam wyjadę to tez mam zamiar z jakiegoś kursu skorzystać.Myślę ze jest to dobre rozwiazanie nie tylko ze względu na język ale na ludzi.To umożliwi mi poznanie moich "własnych" znajomych, a nie ciągle spotykać się z brygadą mojego italiano.Nowi ludzie pomogą mi poznać nowe przestrzenie.A poza tym pomoga zbudować mi moje " własne" życie.Przyjnajmniej mam taką nadzieję.....
Jeżeli zdecydowałaś się na wyjazd to masz naprawdę duze pokłady energii żeby działać dalej,walczyć o siebie, o swoją historię...
Ja tu sadzę mądrości , a za miesiąc ktoś bedzie musial mi to samo powtarzać...Jak narazie to trzymam za ciebie kciuki, a jak bedziesz potrzebowała trochę pozytywnej energii albo kopniaka w tyłek :) to napisz...pozdrawiam bardzo gorąco..
Agaroza - sluszna uwaga, oni naprawde umieja robic z igly widly, i wciaz sie kloca. W dodatku glupio i niszczaco i bez checi dotarcia do jakis konkluzji. O ile nie wygraja calkowicie nie popuszcza. wszyscy wygrac nie moga... Moim zdaniem wynika to z ich zapatrzenia w siebie i oczekiwania, ze to caly swiat powinien pasc u ich stop, oni na to powinni laskawie przystac. Bez zadnych kompromisow i ulg i zrozumienia dla potrzeb innych. Z takim punktem wyjscia jest nielogiczne oczekiwac mozliwosci dotarcia do porozumienia. To samo jest w rodzinie mojego narzeczonego, tj. w tej "mojej wloskiej", co mnie nieustajaco rozdraznia, ale zawsze trzymam sie z dala.
No, dzieweczki-nieźle sobie radzicie! Każda musi znaleźć swój sposób. Tutaj jest trochę podpowiedzi.Powiem Wam jedno-życie zmienia o 180 st. Prz˛yzwyczajone do zupełnie innego rytmu w POlsce tu zwalnia się obroty i się myśli. I myśli, i myśli...................na początku jest energia na realizację pomysłów-wykorzystajcie to!!!!!!I jak najczęściej do POlski-kiedy czujecie taką potrzebę. Ehhh, życie to nie bajka.....

Co do dzieci włoskich-wanilia-dobrze zauważyłaś i jest to w całym kraju. Dzieci decydują i mają pierwszeństwo głosu-jak donośnego!!!!Mogą kopać rodziców,przezywać ich, robić im sceny..no problem. Apropos angielskiego-niech no tu się wpisują wszytskie, które znają angielski bo widzę, że jest jest nas niezła garstka-ależ duma narodowa!!!I co? nie mamy za co nosić głowy do góry?
Agaroza-dobrze ci napisała agne-jeśli miałaś tyle energii i siły by tu przyjechać to będziesz miała by działać dalej! BAAAAAARDZO mądre słowa!

Dziewczynki-znikam na dwa dni-nie pobijcie się :-DDDDDDDD!!!!!!!!ależ się uśmiałam!!!No, dyżurujcie bo może ktoś w potrzebie tu zajrzy?

Aniu-no jesteś naprawdę wspaniała- za każdym razem podkreślasz, że dałam Ci kopa, ale ja tak tego nie odczułam-w sumie co ja ci takiego powiedziałam? Cieszę się, że tak Cię to podniosło ale nie umiem odczuć tej zasługi......i lepiej bo popadłabym w taaaaaaką duuumę!

No to trzymajcie się kochane, udanego week-endu!
Agni nie wiem czy zrozumie maseczke ogòrkowo-rodzynkowa...ale na pewno nie bedzie mial nic przeciw jak pòjdziesz do fryzjera.
Do mojego meza fryzjer dzwoni( jak mina 4 tygodnie a on zapomnial)..ze juz czas....i jak ja ide to dla mojego meza to normalka....no brakowaloby tego,zeby on chodzil a ja nie.
wiec powiem,ze nawet jak jest krucho z kasa....fryzjer rzecz swieta!
Moja tesciowa(78 lat) tez tak uwaza.
A poza tym nie mysl co by mu ugotowac tylko powiedz ,zeby cie gdzies zabral...wyszykuj sie na to wyjscie...on musi zobaczyc ,ze nie moze pomijac Twoich potrzeb( pisze to na zapas bo moze wcale tak nie jest)...ja tam zawsze mòwie...w Polsce chodzilam do kosmetyczki, kupowalam drogie kosmetyki...a tu mi cholera na wszystko szkoda.
Jak wchodze do sklepòw w Polsce to mojemu mezowi jezy sie wlos...juz wie ile nakupie...no ale jeszcze w Polsce taniej...wiec jako obrotna dziewczynka kupuje ,zeby tu nie wydac.
Agaroza........okropny to stan, ktòry przezywasz..ja tez to przeszlam.
Z tesciami nie pogadasz, mam bedzie sie martwic, na faceta jestes wsciekla.i nie ma zadnej kolezanki coby sie poskarzyc.
Nie moglam tego tak nosic bo wariatkowo....rozmowy z mezem....i tylko z nim.bo problemy dotycza jego i nie.......i okazalo sie..ze sie nasluchal, a potem juz czegos nie zrobil,zeby mnie nie zranic, potem juz nie powiedzial od razu...tylko jak bylam na to psych. przygotowana...i ok.
A poza tym kup sobie karte WELCOM za 5 euro i dzwon do psiapsiòlek w Polsce, ja tak robilam.
I kochana wychodz z domu, rower.....tu wszyscy jezdza na rowerach, nie czekaj na niego......gadaj z ludzmi....a nuz spotkasz jakas fajna Polke?!
Nie bòj sie.
Ja zaczepilam dziewczyne w hiper markecie.i przyjaznimy sie do dzis.
Korona mi z glowy nie spadla a znajomosc okazala sie fajna.
Gadaj tez z Wlochami....nie bòj sie i wychodz z domu, do sklepu tez idz sama!
Pozdrawiam.......cala reszte.....Aniu jak prace ceramiczne ...wypalaja sie juz w jakims piecu?
Witam wszystkie nowe osoby...wanillia..i sorki nie pamietamjuz kto jeszcze...
emra................................co u ciebie?
Tak ja tez spadam.
Uspilam dziecko na gòrze a sama siedze w sklepie na dole( nie ma to jak praca w domu..he he), pilnuje je tesciu ale jest troche przygluchy wiec moze juz pòjde.
Pozdrawiam wszystkich i zycze dobrej nocy.
Dobranoc
(Jak to pieknie brzmi a nie buona notte)
nie no Franci o tej porze.... ale muszę jeszcze zainterweniować bo welcome jest do dupy!!!!!kupujcie EUTELIA-drukują to w tabacchi i niektórych loteriach bo muszą mieć maszynę SISAL-prosi się o scheda internazionale di eutelia-150 min!!!!! -za 5 Euro: nie pożera żadnej minutki, zawsze łączy. A welcom zjadła mi nerwy!!!!!!i tylko 90 min! Widzisz Franci? nowe odkrycie Ci przesyłam!
DZIEN DOBEREK!RANNY ZE MNIE PTASZEK,ALE DO SZKOLKI TRZEBA ISC!ZAJRZALAM ODRUCHOWO DO WAS:)BO CIEKAWAM CO U WAS:) ROWNIEZ POLECAM TA karte!dzwonie z niej i nagadam sie za wszystkie czasy,az mi kaza konczyc:) a tez polecam ci wychodzenie z domu!!ja tez sie balam!!i to jak!a na dodatek nie znam wloskiego na tyle by cokolwiek zrozumiec!!a misteczku w ktorym mieszkalam i pewnie zamieszkam malo ludzi bo to typowa miejscowosc turystyczna...ale w domu szalalam na maxa, jeszcze internetu nie bylo, no wiec co tu robic caly dzien...moj italiano tak jak twoj w pracy, z rodzinka nie pogadasz,..no wiec zostal spacer lub rower..wieceie ile mnie kosztowalo przekroczenie progu i wyjscie:)haah chyb stalam z pol godziny i nie wiedzialm co zrobic, a ile sie napocilam..ale stwierdzilam ze jak nie zrobi tego teraz to oszaleje..i poszlam...piersze metry na rowerze i juz do domu chcialam...ale twarda ze mnie sztuka i pojechalam dalej na plaze..bo mieszkam nad samiutkim morzem:)i wiecie co..olsnilo mnie ile tam ludzi, ile dzieci..no i wzieli mnie za turystke...a ze do wloch przyjezdza wielu niemcow, a ja na szczescie znam ten jezyk..zaczelam rozmowe z jedna niemka, potem jeszcze z kims i udalo sie..lody przelamalam.potem odkrylam ku swemu wielkiemu zdziwieniu ze niektorzy znajomi mojejo italiano tez znaja niemiecki..i od tego dnia bylam gosciem w domu a przynajmniej do 18 godziny....zawsze rano plaa, spacerki, wycieczki a moj italiano pracowal..ale nie byl zly:)cieszyl sie ze nareszcie przestalam marudzic i dasac sie ze nie mam co robic!!!zrob to samo!!tylko troszke odwagi i zaparcia w sobie....ja niestety nie znalalzlam zadnej polki w tej okolicy...i w tm roku tez pewnie nikogo nie bedzie...a szkoda, bo zawze ktos po polsku pogada...zawsze zostaje italiano, ktory smiga polskim lepiej niz ja wloskim:)wiec glowka do gory i rowerek i spacerek:)przeczyatm was wieczorkiem bo teraz szkolka:)buziaki!!!ale w polsce pada a zimno...hmm che do wloch bo tam ciepelko:)
Co do kart telefonicznych z "lottomatu" to oczywiscie ,ze to zadna nowosc...uzywalam i tych...mòj problem polegal na tym,ze wyrzucalam je wraz z niepotrzebnymi ju rachunkami...i nigdy nie wiedzialam kiedy to robilam.
Welcom to " twrada" karteczka i nie gubie jej.
Mam na niej 130 minut i nigdy mi nic nie zjadlo, laczy super...w kazdym razie ja pozostaje przy Welcom.
Jeszcze do niedawna nie korzystalam z zadnych kart...bo chcialam zyc normalnie.wiec skoro jest w domu telefon, to trzeba z niego korzystac, a ze mam rodzicòw i przyjaciòl w Polsce.mòwi sie trudno.
Ale juz zmadrzalam.....kupuje karty:)
Jeszcze co do wychodzenia z domu......
balam sie jezdzic sama samochodem...i mimo,ze mialam swòj - paralizowalo mnie ,ze sobie nie poradze....ze sie zgubie....
I chyba mòj maz odetchnal kiedy zaczelam sama robic zakupy, wyjezdzac samochodzikiem bez niego.
I ja tez docenilam to, moglam hasac po sklepach inikt nie pytal...dlugo jeszcze?
Ale zanim sie odwazylam minelo ponad pòl roku...
Emra......napisz , jak sie juz pojawisz, co robilas przez te ostatnie dni...
Lulilaj..........gdzies ty zniknela?
ciao piekne!
och Franci, do malego piecyka jeszcze mi daleko( narazie mam pomysl w glowie,ale powolutku;))narazie wypalam-jak moj maz mowi kible -ciezka artyleria.niezla jestes, masz mocne nerwy i dobry refleks, moj maz jezdzi po Romie ja bym sie zgubila a juz na pewno z kims stuknela. moze trzeba w Romie wiecej trenowac:)
no dzisiaj piekna pogoda, ja mam zaplanowany piknik wsrod rzymskich ruin!!!!!!!!
milego weekendu!!!!!pa
no juz wrocilam!i nawet ladnie sie w polsce zrobilo!!ale jestem zla!!wykupili mi wszystkie bilety lotnicze do rzymu!!!!!musze napisac bo sie wscieklam!!a to wynik mojej powolnosci , niz jakichkolwiek ambicji, by cos zalatwic raz a porzadnie.....i jeszcze problemy z obrona...z tlumaczniem mojego swiadectwa maturalnego na jezyk niemiecki i wloski...oj oj ciezki mam dzis dzien....i zla jestem bardzo....choc napisanie tego troche mi pomoglo:)
Ojejku, jak wy duzo piszecie! Fajnie, ale nie nadazam nawet tego sledzic, a co dopiero pisac:) I komentowac:) Ale przynajmniej od czasu do czasu sprobuje.
Ania - wypalaj co sie da, propozycja sprzedazy z moje strony jest wciaz aktualna:) Nie wiem, czy moj facet - choc tak zdolny i zachwalany przeze mnie - dalby sobie rade ze sprzedaza "kibli", ale dla chcacego nic trudnego:) zreszta nie moze byc przeciez az tak zle:)
Co zas do samochodu to ja po Rzymie jezdzilam Micra i wciaz mialam wrazenie, ze i tak i tak ciezko mi wykonywac plynnie niektore manewry:) Skret w lewo, wlaczenie sie do ruchu, wyprzedzanie, swiatla bez pasow do ustawienia sie, proby zachowania bezpiecznej odleglosci, w ktora wciaz mi sie ktos wciskal, takie tam. Nie polepszalo sprawy to, ze moj chlopak byl wowczas kierowca autokarow turystycznych, czyli bestii jakies 20x wiekszych niz Micra, i na przemian sie ze mnie smial albo krzyczal, ze jak jade. Czasami konczylo sie tak, ze do Rzymu prowadzilam ja (mieszkamy pod Rzymem), a w samym miescie juz on:) Potem, z czasem sie juz przyzwyczailam i oswoilam to bylo lepiej. Teraz mamy furgone i odmowilam prowadzenia, pozwalam sie wozic:)
Francia, naprawde zaczepiasz Polakow w supermarkecie? Zazdroszcze ci, ja jak slysze polski w autobusie czy pociagu czy metrze to truchleje, oczywiscie staram sie podsluchac wszystko to, o czym mowia, zorientowac sie co robia, gdzie jada, gdzie pracuja, ile zarabiaja, czy sa sami czy z rodzina, itd. itp. ale zagadac jeszcze nie odwazylam sie nikogo... Nawet jak od wielkiego dzwonu trafiaja mi sie w katakumbach Polki mieszkajace od lat we Wloszech to nie umiem (nie jestem w stanie? nie chce? nie wiem jak?) pociagnac tego dalej. Moze mam zbyt chlodny sposob bycia, i ludzi nie interesuje lgniecie do mnie... Czy mozna pocwiczyc jakos tego typu miedzyludzkie przyciaganie rodakow...?:) Zreszta musze ci sie przyznac, ze najczesciej polski, ktory slysze jest taki bardzo z gatunku tego rynsztokowego ode mnie z podworka z przedmiescia, kurwa za kazdym przecinkiem, a czasami nawet i zamiast, i znow dziala odruch warunkowy nabyty w Polsce - lepiej nie zwracac na siebie uwagi i oddalic sie zapobiegliwie, bo kto wie czy z tego typu ludzmi nie bedzie jakiejs chryi. Z takim podejsciem podejscie do kogokolwiek gdziekolwiek mysle, ze nie wchodzi w rachube... Szkoda.
Agaroza, wlasnie przeczytalam sobie ponownie twoj wpis, gdzie piszesz, ze jak sie poklocisz z italiano to idziesz plakac w kat. Unikaj tego, bo rzeczywiscie bez przyjaciolek, rodziny i obiektywnego spojrzenia na cala sytuacje, ciebie sama i powodu klotni, skonczy sie tak, ze przyjmiejsz jego punkt widzenia i nawet sie nie zorientujesz kiedy. Najbardziej kochajacy mezczyzna ma tendencje - tak mysle - do oczekiwania spolegliwosci od swej wybranki, i jezeli nie bedziesz walczyc o swoje to niepostrzezenie cie przytlamsi swoimi decyzjami. Kloc sie wiec ile wlezie, nawet gdyby w pewnym momencie mialo okazac sie to bolesne. Ja mojemu narzeczonemu wyjasnilam, ze ma mi byc matka, przyjaciolka i kochankiem, bo jak sie nie wyzale jemu to komu. Nam takie podejscie bardzo pomoglo, inaczej nie wyobrazam sobie naszego tu wspolnego pozycia. Kiedy przeginam z zalami to potem przepraszam, oczywiscie nie oczekuje od niego cierpliowsci Matki teresy, chodzi tu bardziej o jakias zasade chyba. No nie wiem, sprobuj:) Poradzilabym ci poszukac jakis Polek, bo to jednak nie ma jak spotkanie przy winku, ale z doswiadczenia mojego trzyletniego wynika, ze to bardzo trudne, wiec nie chce robic nadziei:)
wybaczcie, nie chce mi sie logowac:) cashia, podoba mi sie jak piszesz, ja juz to samo zapowiedzialam mojemu, ze bedzie mnie musial podtrzymywac na duchu itp, bo w koncu to ja bede daleko od swoich, nie ma nic przeciwko, speriamo ze sie uda; w ogole juz od jakiegos czasu planujemy zwiedzic katakumby, jak cie namierze, to na pewno zagadam, strzez sie wiec ;-) dobranoc wszystkim
Witam wszystkich! Od jakiegos czasu śledze to forum ale ze względu na mala ilość wolnego czasu dopiero teraz postanowiłam cos napisac. Mam 17 lat od pół roku ucze się wloskiego, kiedy znalazłam te stronke w internetowej wyszukiwarce byłam cała podekscytowana ze nareszcie dowiem się czegoś wiecej o kraju i narodzie, którego jezyka się ucze. Na szczescie w kwietniu dane mi było zobaczyc ten przepiekny kraj, jednak że był to dośc smutny wyjazd mianowicie pogrzeb Ojca ŚwietegoL, z drugiej strony było to niesamowite przezycie, te ostatnie pożegnanie... tylu ludzi, tyle narodowości, pół nocy przespanej na chodniku po to by być na placu św. Piotra i zobaczyc Go ten ostatni raz. Jednak nasi nauczyciele postanowili zrobic nam o drugiej w nocy szybkie zwiedzanie Rzymu. Po prostu zakochałam się we Wloszech .... nie tylko ze względu na magiczny czar tego miejsca i żywej historii (to jest nie poruwnalne nawet z najlepsza książką) ale także na mentalność Włochów, byliśmy pod wrażeniem kiedy podczas tej nocnej wyprawy widzieliśmy grono młodych Włochów wyklaskujących rytm jednemu ragazzo który tak pieknie śpiewał... wtedy podeszła Włoszka takim tanecznym krokiem zrobiła obrót i zaczeła spiewac z nimi, po czym poszła dalej. U nas się raczej tego niespotyka ( no chyba ze pod barem piwnym jakiś staruszek da popisowy numer ;)). Tej samej nocy podjełam decyzje ze jeszcze w tym roku musze tu wrócić, a słyszałam ze moneta wrzucona do fontanny zapewnia powrót w to miejsce. Sprawdzilo się. Nauczyciel zaproponowł nam szkolny wyjazd w czerwcu. Chyba nikomu nie musze tłumaczyć mojego entuzjazmu po tej propozycji. A wiec 5 czerwca ponownie zobacze Italie J. Wiem ze jeszcze mam czas na decyzje ale swoje przyszłe plany życiowe wiąże właśnie z tym krajem. Po prostu czuje ze ten świat jest dla mnie, moja Mama często mówi ze prowadze włoski tryb życia wracam ze szkoly i spie do pózna wstaje o 19 i zaczynam się uczyc, nieraz do 3 w nocy wtedy dziekuje za taki napój jak kawa.
PS. Ale się rozpisałam :P mam nadzieje ze was nie zanudziłam
Mnie sie bardzo spodobal Twoj wpis Anna.podziwiam twoj zapal i temperament,ale przede wszystkim podziwiam w tobie to e potrafisz zauwazyc rzeczy piekne nawet jesli sa drobne,kazdy kraj ma swoje dobre i zle strony,cos co sie podoba i cos co razi,ale zawsze pieknie jest popatrzec na piekno rzeczy prostych zauwazajac je.
Wiele wspanialych rzeczy jest w Polsce i rownie wiele jest we Wloszech.Wielu wspanialych ludzi mozna poznac w kazdym kraju.ja osobiscie trzymam kciuki za wyjazd za twoja mlodziencza energie i entuzjazm,byle dzisiejszy swiat nie pozbawil cie wrazliwosci ......Wileki buziak
Czesc Anno Magdo! (brzmi bardzo biblicznie, trzeba przyznac:) Ja tez bylam na pogrzebie, ale pojechalam na Circo Massimo, ogladac msze na telebimach. Nie starczylo mi samozaparcia (wiary? ambicji? poczucia straty? wielkosci ducha?) oraz zdrowia (mam olbrzymie problemy z nogami, nie moge dlugo stac) na plac Sw. Piotra. Ale i tak to bylo cos wspanialego, po raz pierwszy od wielu lat wysluchalam calej mszy, wyplakalam sie jak opuszczone dziecko i mysle, ze w tym moim serduszku o watpliwych cnotach dobrze pozegnalam naszego Papieza. Nie dziwi mnie, ze na Tobie zrobily te dni takie wrazenie, chyba kazdy przezyl je w jakis szczegolny sposob. A Rzym rzeczywiscie w tamtych dniach byl przykladem uroku i wcielonego piekna. Jak tak kiedys ci sie trafi pobyc w nim na dluzej wrazenie to moze ulec znaczacym modyfikacjom:) Ale nie zapeszam:) Trzymam kciuki za nauke i za przyszle odkrywanie Wloch!:) Oraz Wlochow:) Na obydwie rzeczy trzeba przeznaczyc duzo nerwow, cierpliwosci, dobrej woli i przede wszystkim: bardzo duzo czasu, czasami i cale zycie nawet:)
Ps. wczoraj mialam grupe Wlochow, w ktorej - jak sie okazalo pod koniec wizyty - byla jedna starsza pani, Polka, ktora jest we Wloszech od 1951r. Mozecie to sobie wyobrazic...? Zyje tutaj od ponad 50lat. Dla mnie to troche przerazajace w swym ogromie:)
A co do ciebie trevi to pewnie, ze przyjezdzaj zwiedzac te katakumby! Tylko mnie koniecznie uprzedz wczesniej, to zorganizujemy cos ciekawszego niz standardowa wizyta turystyczna:) A pozniej moze nawet skoczymy na piwko...?:) Z gorszymi polowami albo i bez...?:) Co o tym myslisz?:)
hey wszyscy:) cashia, swietny pomysl, jesli chodzi o mnie:) na razie nie wiem tylko kiedy tam bede; na dluzej to na pewno zaczynam od pazdziernika studia blisko centrum; ale chyba wczesniej tez u niego bede, prawdopodobnie caly sierpien; mialam jechac pod koniec maja, ale z kasa cienko i nawet tanie linie sie za drogie zrobily:) w kazdym razie jestem za i na pewno dam ci znac, jak bede sie wybierala do Rzymu; pozdrawiam wszystkie!
Witajcie kobietki mróweczki, które napracowały się tu przez te dwa dni!

Franci-jak to 130 min na Welcome? ja mam 90-za 5 Euro. A te z lottomatu to możesz nawet wyrzucić bo on wpisuje Twój nr tel -mówię o Eutelii- i pwystarczy, że pamiętasz numero verde, wtedy rozpoznaje Twój nr i podajesz jedynie interesujące Cię numery.

Cashia-masz rację z tymi Polkami-ja mam to samo-strach przed rynsztokiem. I żadko zdarza się spotkać kogoś normalnego. Ja nie wiem ale Franci ma po prostu szczęście.

Agaroza-podpisuję się pod Cahsią-co do kłótni.

Cześć Anna-Magda- Twój wpis przypomniał mi coś co już daweną chciałam napisać tutaj a mianowicie postrzeganie Włochów zanim jezscze gdzieś zaczęło latać w powietrzu moje przeznaczenie życia tutaj. Jeździłam co roku na Sylwstra na Międzynarodowe Spotaknia Młodzieży organizowane przez braci z Teze' i podczas przerwa na jedzzenie, które odbywała osię na placu zawsze Włosi się wyróżniali bo tańczyli, grali na gitarze i śpiewali piosenki skoczne i zapraszające do wspólnej zabawy. Pamiętam jak bardzo chciałam być wśród nich, móc się z nimi bawić i pragnęłam jakiegoś bliższego ich poznania bo mieli tę radość i wyluzowanie, którego u nas brak.
Dzisiaj inaczej to postrzegam choć nie mogę zaprzeczyć tym cechom, które opisałam wyżej. W wieku 17-stu lat świat jest taki piękny!!!!!!!!!!
Witam .wszyscy wybyli z domu i komp dostał mi sie w rece .Wyczytałam wszystko .Wasze problemy .Hmm ,myśle ze sa ziemskie.Takie mormalne .Problemy z dziecmi .Kochane dziewczynki to wszystko jest do przezycia. :) Na szczeście nie wiemy co nas czeka .Z jakimi problemami spotkamy sie jutro .Moja rada zyciowa .Głowa do góry i idziemy jak rak tyłem ,tyłem do przodu. Powtarzam to moim dzieciom ciagle . Zgadzam sie że czasami jest cieżko.Ale sa takie magiczne słowa ,trzeba powtarzać je w cieżkich chwilach "bedzie dobrze".Wierzcie mi od lat to stosuje , to działa.:)W życiu (a latek juz mam troszke) było róznie i na wozie i pod wozem.Dzien zaczynam od nucenia piosenki i tak jak mąż przy goleniu coś tam nuci sobie tak ja w kuchni ,przy garach i tak kiedy jest mi bardzo cieżko i kiedy mam powody do radosci.A jesli mam jakies plany to po prostu oddaje sie całkowicie mojej podswiadomości ona nigdy mnie nie zawodzi ona mi podpowiada co dale jak działac .Zawsze mi sie udaje .A nie jestem w czepku urodzona :(Do wszystkiego doszłam własą praca , uporem i wiara.Poczytałam troche ksiazek ,bedac w Itali miałam duzo czasu,dostosowałam do rad i efekty są na prawde.Jadac do Itali byłam załamana ,bez jezyka ,zwolniona z pacy ,mąż bez paracy i 3 synów na studiach.Zostawiłam wszystko i pojechałam w nieznane.Dziewczyny ,nie poddałam sie .Dzisiaj po latach ,moi chłopcy juz pracuja są szanowani w pracy ,kolejno zakładaja rodziny,a ja z meżem mam mały biznesik .I żyje mi sie całkiem nie zle w Polsce.A ze tesknie za italią to na wakacje jade odpoczać w znane mi miejsca,do pracy,ale wypoczywam .Ciagle ucze sie jezyka włoskiego i ciagle mam braki.Ciesze sie ze jest ta stronaka .Tak moja rada dla wszystkich młodych mam głowa do góry i wiara w to ze ma byc dobrze, a na pewno bedzie dobrze.I włoski usmiech ,tego nauczyłam sie od nich,może czasami przez łzy ,ale z usmiechem przez zycie .Bedzie dobrze.Tylko pozytywne myślenie.:))
Haniu dzieki za garsc optymizmu ...i rady dla mam.
A wlasnie....wczoraj we Wloszech obchodzilismy Dzien Matki.
Ja dostalam wiache ròz od mojego skarba...a wy dziewczynki jak obeszlyscie ten dzien?
Swoja droga to mam gdzies pod skòra wyryte ,ze dzien Matki jest 26 maja...i trudno jest mi sie przestawic.Mojej Mamie wysle zyczenia na 26 maja.....
A tak w ogòle zaraz jade z mala na szczepienie...mam stracha i pewnie dlatego i ona nie mogla spac w nocy....no còz....jak Dzien Matki to Dzien Matki!
Franci głowa do góry BEDZIE DOBRZE !!!!!!!!!!!! szczepienie to tylko małe ukłucie:) Nie przezywaj:))).A co Dnia Matki to tak jak wspomniałas u nas 26 obchodzimy wiec musze poczekać.W tym dniu jest zjad krakusów do domu rodzinnego .Opisze po imprezie jak było .:) Miłego dnia.,pozdrów Italie ode mnie obojetnie gdzie mieszkasz ,ona jest mi bliska :)) Biegne do garów bo zasiedziałam sie a obiadek daleko moze zrobie po włosku :)makaronik (a przepis na sos ściagnełam z forum ten serowy ummmmmmmmmmm jest super.Ciao
Haniu jesteś nieoceniona! Tak, optymizzm!!!Ale...Ja Franci rozumiem cIę- pojutrze ja będę szczepić obydwoje-tragedia!!Nie wiem czemu przeżywam to gorzej niż dzieci. I nie umiem sobie tego racjonalnie wytłumaczyć wiem, że to tylko ukłucie, ale ile przy tym strachu a potem boli, i musi dziecko cierpieć.... Wiem, że są wstrętne choróbska, z którymi dzieci muszą walczyć codziennie i po szpitalach ale myślę, że każdy ma taką dozę bólu jaką akurat ma przed sobą. I w sumi ejaki by nie był ten ból, to cierpienie to jest ono tu i teraz najważniejsze. Wczoraj wyjmowałam Mateuszowi drzazgę. Rzeczywiście paskudnie weszła, b.głęboko. Cierpiał, płakał, starał się wytrzymywać.....nie pomaga mówienie o gorszym bólu w takich wypadkach bo ten w tym momencie jest straszny i jego. Tyle w tym pisaniu filozofii...... może dlatego, że ja musiałam znieść przez długie lata straszne cierpienia to nie mogę jeszcze pozbierać się w życiu kiedy mam przed sobą nowy ból czy nawet bólik. czasem wydaje mi się, że za chwilę zemdleję z napięcia tak jest to silne. No, ale basta o przykrych sprawach, dzisiaj nie chce mi się nic robić i bym siedziała i płakała . Takiej mnie tu jeszcze nie znałyście, hę? No to znikam bo muszę sobie popisać by poukładały mi się myśli......
Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 505

 »

Pomoc językowa