Hej hej, moje Wloszki. Agaroza: ten "hiszpanski dom", jak go sobie wyobrazasz, wyglada mi na...dom andaluzyjski! Bylismy miesiac temu z moim nie italiano a español na weselu krewnego w poblizu Cordoby: wlasnie w takim domu (ciotki mojego español) mieszkalismy. W szczerym polu. No, kolumn sobie nie przypominam, natomiast podworze w srodku tzw. patio, winnice zdaje sie tez, studnia, bialy dom- to fakt, koni nie bylo, ale za to ptactwo rozmaite, lacznie z kogutem piejacym przez cala dobe, i pies. Za to u nas... Hehe, zwyklego niewielkiego mieszkanka w Barcelonie ponizej 300.000 € nie uswiadczysz... A sa i takie za pol miliona, za milion... Dla kogo to? Trudno powiedziec, ale raczej tylko dla nielicznych osobistosci, skoro wedlug artykulu w La Vanguardia sprzed paru tygodni, jestesmy (my-obecni 30-latkowie) pokoleniem GP = guapos y pobres = pieknych nedzarzy. Konkretnie jest tak, ze obecne pokolenie to najlepiej wyksztalcone ze wszystkich dotychczas - i jednoczesnie najgorzej zarabiajace. Smutne to, ale prawdziwe. Slyszalam zreszta od mojego español, ktory wspolpracuje z Italia i mowi biegle po wlosku, ze u was wystepuje podobne zjawisko. No, w kazdym razie, wracajac do tego snu Agarozy, takie domy rzeczywiscie istnieja, ale raczej na poludniu i z dala od wielkich miast. Ja i mnie podobni, musimy zadowolic sie niewielkim mieszkankiem poza Barcelona i byc szczesliwi, ze chociaz bliziutko do plazy...
Weba, gdzie ty mieszkasz, gdzie sa takie upaly? U mnie zacznie sie juz niedlugo, ale jeszcze nie teraz, 40º C nie ma tu szczesciem nigdy, normalne jest 30, 32 (za to jest latem okropna lepka wilgoc), natomiast w ubieglym roku spedzilam lipiec w Madrycie i byla to istna patelnia: 40º dzien w dzien. I nie maja morza...!! Nie zamienilabym nigdy Barcelony na Madryt, choc rzecz jasna, punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia, i wielu mieszkancow stolicy slusznie by sie na te slowa oburzylo. Ale moje subiektywne zdanie jest wlasnie takie. Mimo wielu problemow i niedogodnosci zwiazanych n.p. z autoktonicznym jezykiem, raczej nie zamienilabym Katalonii na inny rejon. Ale do tego dojrzewa sie z czasem... Przez pierwsze lata bardzo mnie ta odrebnosc, i zwlaszcza jezyk, wkurzala... W koncu jednak czlowiek sie przyzwyczaja i wrecz przyjmuje te odrebnosc jako wlasna.
Ota, mam 6-letniego synka. Ty masz dwoje? W jakim wieku? Jest was bardzo duzo mamus, bo i Weba (czytalam nowine, a jakze, i gratuluje), i...nie pamietam juz kto...
Aha, to jak sie mowi we Wloszech na baby-sitter? Tez jakis kangur czy inne zwierzatko...? Jak mowilam, zeczelam sie uczyc, ale co innego "suchy" kurs internetowy, a co innego prawdziwe zycie. A dla porownania: moze mi ktoras mama zdradzic, ile pobieraja na godzine wloskie baby-sitterki? W mojej miejscowosci zadaja ok. 8 € za godzine, choc zdarzaja sie i takie za 6, ale to raczej wyjatki. Stad tez, kto tylko moze, korzysta z pomocy niezawodnej mamy lub tesciowej, no, ci co maja takowe...
W Italii stawki sa podobne, czy zupelnie inne?
Sorry, ze nie odpisuje wszystkim, ale juz mnie zmeczenie troche zmoglo... Jestem mama pracujaca...
Pa pa, dobranoc.