no!!!!!!korzystam z zachmurzenia i spróbuję zdążyć Was przeczytać i napisać coś.Choć duchota z nocki tu zasiadła i mimo otwartych okien nie chce sobie pójść.
Barby-dziewczyny powiedziały już wszystko-sama musisz zdecydować-on na pewno nie da Ci spokoju-albo bądź twarda i nieustępliwa i niech ma respekt albo postaw sprawę na ostrzu noża.Pokaż mu, że nie boisz się odejść-nawet jeżli byłaby to nieprawda. Nie zazdroszczę Ci...Napisz jak poszło.
Clara-kuruj się i wracaj-a co do kiełbysy i kaszanki hmmmm.........mój kaszanki nie tknie a kiełbaski to tylko typu kabanosik-francuski piesek doprawdy......
alisa-dobrze ci ktoś radził-pogadaj z ludźmi i może uda Ci się wejść jako jednej z pierwszych na egzamin-myślę że wszystko się uda.I dzięki z apamięć-upałów nie znoszę i dla mnie to oznacza więzienie w domu.
lulilaj-masz rację-czuję , że POlska to dla mnie lekarstwo-ostatnio codziennie już wydzwaniam do mojej psiapsióły i siostry bo wtedy wydaje mi się, że już tam jestem i pijemy sobie kawkę razem......oj!!!!!!jeszcze trochę, jeszcze trochę.....A chcę tam pobyć do września-wyjazd ok.20 czerwca. Jak nie będzie jakichś cholera nie chcę już mówić czego......
Korzystaj, korzystaj dziewczyno, nawet na lotnisku bo potem to Ci się nie będzie chciało nawet w łóżku! To są naprawdę najpiękniejsze chwile dziewczyny!Dopóki nie ma rodziny i w dodoatku "dorywczo" to ma swój urok.
Najgorsze jest zmęczenie bo odbiera wszystko. No i zależy czy obydwoje macie fantazję bo jeśli tylko jedno to ..tragedia.....na dłuższą metę.
cucciola-bo my kobiety mamy instynkt macierzyński i dlatego wcześniej czy później odzywa się syndrom gniazda. Praca nie wystarcza.Oczywiście są takie, które rezygnują z rodziny całkiem świadomie i rozumiem to. Ale myślę, że po latach czują samotność.
Cha, cha, cha!!!!Trevi-trzymajcie się prosto!!!dobre-i pożyteczne zdanie.
No Monika wreszcie dotarłam do Ciebie- To nie ważne czy nas łączy Italia czy nie-nas łączy przede wszystkim życie. Włochy to tylko taki pretekst. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dobre. Nie wiedziałam, że Hiszpania ma takie problemy finansowe i społeczne-zero pojęcia na ten temat. Rzeczywiście nie jest łatwo żyć na kupie z rodzicami, co w sumie jest jeszcze całkiem częste w Polsce. Tu jest dużo lepiej pod tym względem bo po pierwsze rodzice pomagają. Była czas kiedy można było zaoszczędzić a potem przewartościował się pieniądz i wszystko miało dużo większą wartość. Np. moi teściowie kupili mieszkanie wówczas za 4,5 mln lirów a po 30-stu latach sprzedali za 280 mln-oczywiście nie porównuję kursu lira z tamtych lat, nie mniej jednak opłacało się. Dzisiaj nie jest łatwo oszczędzać i sami młodzi nie daliby rady sami zarobić na mieszkanie. W Rzymie czy w Milano ceny są takie jak w Madrycie czy Barcelonie. Ja mieszkam w Toscanii. Tu nad morzem ceny są podobne. Kobieta nie jest traktowana jak w Hiszpanii. Mogę powiedzieć , że może wykrzyczeć swoje, choć pokolenie naszych teściowych jest poddańcze o ofiarnicze. Kobieta jest dobrze traktowana choć i tu jest różnica w zarobkach. Nie ma niuansów typu przepuszczania kobiety pierwszej czy ustęŁpowanie miejsca....wiele rzeczy tego typu bardzo mnie raziło na początku. Baby-sitter-tak się nazywają i tak mówią włosi na opiekunki i ti też biorą jak u Was za godzinę. Na pewno większość stać na to albo na prywatne żłobki czy przedszkola. Choć tych państwowych też nie brakuje.
Ja też przez pierwsze lata nie mogłam przyzwyczaić się do oliwy z oliwek.
Co do upałów-u nas bardzo odczuwalny jest wiatr z Afryki-scirocco-to ten lepki i duszący i to jest najgorsze do zniesienia. Ja poza tym jestem typem typowo nordyckim i lubię chłód.Z tym nadużywaniem słowa amico/a to tu jest to samo. No ale wszystko o 22 to już przesada. Tu kolacja ok 20, filmy o 21.
A co do bycia cudzoziemką....nie jest tak źle dziewczyny-jeżeli coś się potrafi i ma się papiery to nie jest takie trudne-problem w znalezieniu w ogóle pracy. Nie ma jakijś dyskryminacji -ja przynajmniej nie spotkałam się z tym.
Taa-Haniu to prawda-ja nie wiem co się dzieje z tymi termometrami w POlsce bo to samo mi powiedziała moja siostra i moja Mama-chyba tam dają inną rtęć........A co do tego zaśnięcia i obudzenia się po porodzie-oh-jakie to cudowne by było!!!!ja też o tym omyślałam moja droga, ale przepadły by mi chwile rozwoju Dzidzi-chyba bym jej nie poznała- no i Mateusza, któremu po kolei wypadają zęby i rosną nowe. Tego nie chciałbym stracić. ależ pisz kochana, ten bieg, który ci się włączył jest bardzo ok.
Agaroza-biedna jesteś z tym telemanem.Ja też początkowo nie znosiłam tego nawijania po włosku wszędzie aż mi głowa puchła-myślałam, że zwariuję i ten wiecznie włączony telewizor. Po latach udało mi się zapanować ale przyzwyczajenia a raczej brak pasji robi swoje.
Tak, tak...Marta- bardzo funkcjonalne imię!!!W obydwu językach-co ja mówię-we wszystkich językach jednakowo brzmi-może w Grecji jedynie pytają czy Marta czy Martha. Uważam, że to świetny wybór!!!!Zgadnij
dlaczego, he, he...kochana trevi....
Ja dałam specjalnie przetłumaczalne i Agnieszka ma po polsku wpis do aktu właśnie tak natomiast we Włoszech Agnese.Mieliśmy wielki problem ze znalezieniem imienia żeńskiego bo albo mnie się kojarzyło albo mojemu mężowi i nie mogliśmy się zgodzić i kiedyś tak tuż przed urodzeniem wyskoczył z Agnese-już nie myślałam o skojarzeniach bo to właśnie Agnieszki robiły mnie w bambuko i zgodziałm się.
Dobra, kobiety wysyłam bo oczywiście słońce przedarło się przez te chmury a ja tu już od godziny piszę a mój synek sam na dole. No to na razie!