trevi, agaroza, przeczytalam wasze wpisy i zachety do pisania, za ktore zreszta serdecznie dziekuje,no i mnie taki wstyd troche naszedl, ze rzeczywiscie juz od jakiegos czasu nic nie pisze... Postaram sie nadrobic, moze skocze ktoregos dnia do kafejki internetowej w przerwie na lunch i opowiem wam jak to jest trudno wychodzic z nielegalnosci:) Juz chyba latwiej mi bylo byc clandestina, teraz musze tracic czas, nerwy i pieniadze na zalatwienia najglupszych pod sloncem dokumentow. I odnosze takie wrazenie, ze wszedzie chca mnie w majestacie prawa oskubac - wczoraj panu w komisariacie prawie ze udalo sie wlepic mi grzywne w wysokosci 320€ za niewinnosc. Boje sie wizyt w kolejnych urzedach...:)
Dzisiaj wprawdzie wtorek, moj dzien wolny, ale ranek spedzilam za zalatwianiu spraw bankowych oraz przygotowywaniu dokumentow do zameldowania sie (dzisiaj uzyskalam swistek uprawniajacy mnie do placenia za smieci:), potem po poludniu standardowo spalam, a wieczor spedzilam na zbieraniu sil na jutro:) Jakies pol godzinki temu skonczylam prasowac, i tak tylko postanowilam rzucic okiem na forum, coby nie zostac za daleko w tyle, piszecie dziewczyny, ze hej:)
Witam Monike z Hiszpani! Rzeczywiscie przeslicznie piszesz, pisz wiec jak najwiecej. Niestety zgadze sie z twoja opinia o wspolczesnych pokoleniach, biednych jak myszy koscielne - wystarczy spojrzec na mnie...:)
alisa! Gratuluje przepieknego domu. To cos wspanialego, jakkolwiek duzy czy bialy by nie byl. No i super, ze to twoj chlopak, wlasnymi rekami sie do niego przylozyl, zobaczysz, ze bedzie wam w nim dobrze. My z moim chlopakiem przestalismy juz prawie marzyc o domu, bo nierealnosc naszych projektow zaczyna bolec za bardzo. Tzn. on jeszcze czasami puszcza wodze fantazji, ja wowczas jestem zawsze gotowa wylac mu kubel zimnej wody na glowe. Za co ma do mnie zal. Moze nawet i slusznie, tyle ze ja nie umiem udawac, ze jest inaczej niz jest. Zwlaszcza, ze uwazam, ze to jego wina...
zdawaj ten egzamin i jedz jak najszybciej bronic go przed zakusami zawistnych Wloszek:)
A propos obrony: czy i u was sie mowilo na ten ostatni z ostatnich egzaminow "15 minut wstydu i po wszystkim"?:) Mi na obronie obnizyli ocene, bo teza wydala im sie bezsensowna. Teza. Na obronie. Zostawiam ten fakt bez dodatkowych komentarzy:)
Trevi, co do muzyki dla Wlocha, to musze cie poinformowac - w celach wylacznie statystycznych oczywiscie, ze moj ukochany - z calym szacunkiem dla mnie, moich korzeni i mojej rodziny - stanowczo odmowil sluchania polskiej muzyki:) A probowalam prawie ze wszystkim od koled i Przebojow Piosenki Biesiadnej i starego Dobrego Malzenstwa przez Kazika i Lady P. i Budki Suflera do Maanam i Anny Marii Jopek. Nic. Porazka na calej linii:)
Co zas do telewizji, to u nas jest wlaczona w czasie kolacji (nasz glowny, i jedyny jedzony razem, posilek). I tyle. Po kolacji ogladamy jakis film, czy z TV czy z kasety (albo gramy w kosci. Rzadziej w karty, a jeszcze rzadziej w szachy, bo dopiero zaczynam nauke, a nie umiem przegrywac...:) Nie ma wlaczania w ciagu dnia. Nawet jak pada i jestesmy uziemieni w domu czy jak jestesmy sami, ani ja ani on nie potrzebujemy telewizora. Juz raczej ja szybciej wlacze sobie jakas muzyczke niz on TV. I bardzo nam z tym dobrze. Chociaz rzeczywiscie latwo jest wlaczyc tu telewizor na caly dzien - nie trzeba wowczas rozmawiac i trwac w ciszy, w wielu wloskich domach tak to wlasnie dziala. W polskich zreszta tez. I porownujac co oferuja stacje w obu krajach, wydaje mi sie, ze lepiej juz, z dwojga zlego, ogladac ta polska tv:)
trevi, ksiazki jezykowe kosztuja tu fortune, ale mysle ze i w Polsce nie sa tanie. Jak skocze kolejnym razem do ksiegarni jezykowej to poszukam podanej przez ciebie ksiazki, z cala pewnoscia przyda mi sie do zahamowania procesu uwsteczniania sie w angielskim. Tylko, ze ja cierpie katusze bywajac w tego typu miejscach. Dlatego wrecz staram sie ich unikac. Bo jak widze ile fajnych rzeczy byloby do kupienia, przeczytania, przejrzenia, wkucia nawet, to zaczyna bolec mnie brzuch. Bez wzgledu na to jak wielka (lub - duzo czesciej - jak niewielka:) kwota dysponuje, chcialabym wiecej! wiecej! wiecej! Chodze wowczas miedzy polkami, wyszukuje, dotykam, biore do reki, przegladam, czytam pare zdan, patrze na wyjasnienia, szukam ceny, usmiecham sie, gladze jeszcze raz wierzch i odkladam. Robie krok do przodu, znajduje kolejna cudowna ksiazke i rytual sie powtarza. Ekspedientki patrza podejrzliwie, ochrona gotowa do interwencji a ja przebywam w swiecie oswiaty:) Potrafie tak godzinami:) I juz nawet nie odczuwam zazenowania wychodzac ze sklepu z pustymi rekami:)
Cale szczescie, ze wczoraj jedna z przewodniczek przyniosla mi cala torbe pelna ksiazek po angielsku. Bedzie ich jakies 30. w ten sposob mam lektury do 2010:) Moge je sobie wszystkie powoli wyczytywac, nie majac wyrzytow sumienia, ze trace czas na pierdoly a nie na nauke:) Bede musiala jej jakos podziekowac, w naszym malym swiecie osob zyjacych z turystow bardzo rzadko sie zdarza, aby ktokolwiek pomagal komukolwiek, chocby i w tak banalny sposob.
Dziewczyny, przesylam gorace buziaki, dopisze wkrotce nieco wiecej i milej srody zycze!:) Jak minie to bedzie wam juz blizej niz dalej do weekendu:) No i swietujcie ile wlezie, toz to przeciez DZIEN DZIECKA!!!!:)