Dzieki raz jeszcze za slowa otuchy… I przepraszam, ze troche dramatyzowalam. Prawda jest, ze wszystko mozna przezyc, poki zdrowie dopisuje. Kwestie materialne i podobne sa jednak o tyle wazne, ze daja nam poczucie bezpieczenstwa, badz jego braku, w razie gdyby tego zdrowia zabraklo: chorowanie tez kosztuje!! A za granica nawet wiecej, nawet nie mowiac juz o kosztach samej sluzby zdrowia (nie wiem, jak to w tej chwili wyglada w Polsce), ale o samym fakcie braku tej bezinteresownej, darmowej i nieocenionej pomocy (zwlaszcza przy opiece nad malenstwem, czy to chorym, czy to na wakacjach) , ktora wiekszosc tubylcow/tubylczek ma w postaci… “babci”, tj. mamy, tesciowej, cioci, siostry, no kogokolwiek. Wiekszosc moich tutejszych pracujacych sasiadek-wspolmatek korzysta z tej pomocy codziennie przez pare godzin, podczas kazdej choroby dziecka, plus we wszystkie ferie i wakacje szkolne. Tak sobie mysle, ze gdyby kazda godzine takiej darmowej pomocy babcinej przeliczyc na pieniadze… babcie stalyby sie bogaczkami, a rodzice gwaltownie by zubozeli… Natomiast smutne jest, ze panstwo na tej darmowej pomocy zeruje i nie prowadzi takiej polityki socjalnej, ktora pozwolilaby owe babcie odciazyc, no i umozliwic posiadanie potomstwa takze osobom i rodzinom pozbawionym owego bezcennego skarbu. Czy wiecie, ze Hiszpania “szczyci sie” bodajze najnizszym przyrostem naturalnym w Europie? Oczywiscie, nic sie z niczego nie bierze, po prostu malo kogo stac na wiecej niz jedno dziecko, zwlaszcza wsrod ludzi z naszego pokolenia “guapos y pobres”.
Tak ze Zeusek, masz racje mowiac o rzeczywistosci zdecydowanie innej niz tej na prospektach z biura podrozy, badz widzianej przez rozowe okulary turysty.
Ach Chianti, ja pamietam Tyminskiego (i oslawiony pojedynek prezydencki “LECH I STAN”), i nie, nie chcialabym wrocic do Polski, nie wydaje mi sie tez wcale, by tam bylo lepiej. A gdy czytam co poniektore wypowiedzi na polskich forach internetowych, to ze zgrozy wlosy mi deba staja na glowie. Jedynie od czasu do czasu…jakby to powiedziec… odczuwa sie negatywne strony bycia cudzoziemka wlasnie w tak przyziemnych, a jednak tak istotnych sprawach jak te w/w…
Agaroza – ja co prawda do wierzacych nie naleze, ale doceniam (naprawde) i bardzo dziekuje.
Franci, zycze jak najlepiej malej Madzi, oby wszystko sie powiodlo jak najlepiej.
Weba, naprawde myslisz, ze sekret tego szczegolnego klimatu tego forum tkwi w tym, ze nigdy nie spotkalyscie sie osobiscie? O rany, gdybym ja mieszkala w Italii, to chyba bym nie wytrzymala, zeby jakiegos spotkania nie “wymusic”. Co innego jakies “spotkania polonijne” ludzi, ktorych oprocz narodowosci nic nie laczy, a co innego poznac... wyglad zewnetrzny kogos, kogo sie juz tak dobrze zna, jak wy sie znacie.
Aha – Barbie, co do pana K. – podzielam twoja opinie.
Rozpisalam sie…Trzymajcie sie cieplo i buziaki.