Od razu zaznaczam, że nie kieruję tego posta do nikogo osobiście, ani też nie chcę nikogo krytykować czy pouczać. Jedynie czytając prośby o tłumaczenia włosko-polskie i na odwrót przesyłane przez Polki, które - z tego co mozna wyczytać - zostawiły swojego 'kochanego' we Włoszech, a same tutaj wylewają za nim rzewne łzy, hm - nie wydaje się wam, że to zaczyna być jakimś nowym standardem...? Dziewczyny piszą "tak mi ciebie brak", "jak mogłam cię tam zostawić (w tej szarej, obcej italii;)", "tak bym chciała z tobą być, a jednak nie mogę" itd itd iiitttdd..... czy to nie jest troszkę upokarzające? :/ To jednak mężczyzna powinin staraćs ie o kobietę.. nie mówię, że my mamy udawać królewny z zimnym sercem, ale nie zniżajmy się aż do takich błagań "io ti amo e tu non mi vuoi"... Szkoda mi naszych krajanek, które wpadają w takie "związki" czy relacje, nie wiem jak to nazwać... bo nierzadko są to fajne, wartościowe dziewczyny, którym po prostu zauroczenie w głowie namotało :)
Druga rzecz, która mnie zastanawia - jak takie "związki" miałyby szansę na przetrwanie, skoro problemem jest bariera językowa? Jak to jest, że dziewczyny piszą "tak mi na tobie zależy", nie potrafiąc powiedzieć tego po włosku - gdzie jest miejsce zatem na jakieś wzajemne zrozumienie? :) Nie potępiam tego, każdy robi to, co uważa za słuszne, ja zresztą też zaczynałam mój związek mając masę problemów językowych, ale dziwi mnie fakt, że już na początku, gdzie ludzie jeszcze nie potrafią sie dogadac, pojawia się takie zaangażowanie... (?)
W czym jest problem? Polskie dziewczyny tracą głowę dla Włochów nawet jeśli mają trudności z dogadaniem się? Nie przechodzi mi przez usta oskarżenie, że Polki są na tyle naiwne czy "łatwo ulegające uczuciom' , nazwijmy to... No ale gdzie w takim razie jest problem??
Saro' molto grata per ogni vostra opinione :* :)