Proszę o radę

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 200
poprzednia |
Od prawie dwóch lat jestem w związku z moim italiano.Ja studiuję w Polsce,jestem na trzecim roku,on z kolei mieszka i pracuje we Włoszech.Siłą rzeczy nie możemy być na razie razem.Widujemy się tak często jak to jest możliwe.Spędzamy ze sobą świeta,wakacje(ostatnie spędzilismy razem).Gdy nie jesteśmy razem pozostają jedynie rozmowy telefoniczne,smsy,listy.Bardzo go kocham,nigdy nie zależało mi na nikim tak jak na nim i na naszym związku.Wiem,że również on daży mnie głębokim uczuciem.Planowaliśmy wspólną przyszłość,wspólne życie.Wszystko układało się bardzo dobrze między nami do tej pory.Nie twierdzę,że nie było trudno,jak w każdym związku na odległość pojawiały sie chwilowe wątpliwości zarówno z mojej, jak i z jego strony.Ale szybko mijały bo oboje wiedzieliśmy,że to co nas łączy jest wyjątkowe i warto poświęcić się teraz, by później móc być już razem.Mam już wykupiony bilet na wakacje na 25.06,miałam wyjechać zaraz po ostatnim egzaminie,powrót 09.09.Bardzo cieszyłam sie na ten wyjazd.Mój spokój zburzył jeden telefon od mojego chłopaka.Zadzwonił do mnie w ubiegłym tygodniu,aby powiedziec mi o swoich problemach w pracy.Od września planuje rozpocząć szkołę teraz ma wątpliwości czy uda mu się zrealizować swoje plany.Wszystkie problemy skumulowały się i w pewnym sensie przerosły go.Powiedział mi,że musi przemyśleć swoje życie,zastanowić się co chce dalej robić i jak będzie wyglądała jego przyszłość.Poprosił mni abym dała mu trochę czasu,zasugerował,że może będzie lepiej jeśli nie przyjadę do niego na wakacje.Jeśli chodzi o mnie zapewnił mnie,że nadal jestem dla niego bardzo ważna,zależy mu na mnie i naszym związku i nie chce go kończyć.Jedyną cechą,którą chciałby we mnie zmienić i która nie podoba mu sie we mnie to to,że nie jestem według niego wystarczająco silna.Chciałby widzieć we mnie silną kobietę,szczerze wyrażającą swoje potrzeby swoje nie zadowolenie.Prawdą jest,że czasami rozklejam się,narzekam,ale są to tylko momenty kiedy czuję się źle,za chwilę znajduję siłę by iść do przodu by walczyć.Ostatni okres nie był dla mnie najłatwiejszy,wiele spraw w szczególności na uczelni skumulowało się,ale poradziłam sobie z nimi,nie dałam za wygraną.Chociaż mam tylko 22 lata (mój chłopak 26 i pól)to doświadczyłam wiele w moim życiu,mówię tutaj przede wszystkim o niełatwej sytuacji rodzinnej.Wszystko to zaprawiło mnie do dalszego życia.Mojemu chłopakowi nie podoba się kiedy w chwili złości,niezadowolenia zamykam sie w sobie i płaczę i nie wyjaśniam mu o co chodzi.Potem to mija i jestem w stanie z nim rozmawiać,wtedy dochodzimy do porozumienia.Od początku naszego związku wiele zmieniło sie w moim zachowaniu,dojrzałam,nadal pracuję nad swoimi emocjami.Mój chłopak również to zauważyl i często mi to powtarza,ale ostatnie wydarzenia,problemy w jego pracy,moje na uczelni,jego rozterki dotyczące przyszłości wszystko to przerodziło się w jego niepewność czy moja osobowość jest na tyle silna by dać sobie radę ze wszystkimi przeciwnościami losu.Do następnej soboty mamy podjąć decyzję co dalej i jak spędzimy wakacje czy razem czy osobno.Podkreślam,że bardzo zależy mi na naszym związku,na naszej wspólnej przyszłości.Wiem jedno,że nie poddam sie tak łatwo i że będę walczyć o nas.Będę starała się być silniejsza,wierzę że przezwyciężymy ten kryzys.Proszę Was o radę co jeszcze mogę zrobić,aby uratować nasz związek.
no mam to samo. albo mialam. niestety to najgorsza z mozliwych opcja. bo jak ktos cie nie kocha, to mozesz sprawic, ze bedzie cie kochal. ale kiedy ktos cie kocha, a z racjonalnych pobudek postanowi, ze nie moze cie kochac, to nic sie nie da zrobic. i nie zmienisz jego rozumowej kalkulacji chocbys stawala na rzesach i wykazywala sie superenergia. to zawsze bedzie ZA MALO. i wiesz, gdy zaczyna dominowac medrca szkielko i oko, to nie warto sie miotac. milosc gory przenosi chyba tylko w klechdach.
moim skromnym zdaniem, z tego co widzialam we wloszech, jak facet sie choc ciut wycofuje to radzilabym byc ostrozna zeby potem sie nie rozczarowac, oni nigdy nie mowia wprost ze chca skonczyc czy cos takiego, tylko zawsze ale to zawsze zrzucaja to na problemy w pracy, brak czasu, przemeczenie.jezeli komus bardzo zalezy to nawet takie problemy nie sa problemem dla zwiazku, pozdrawiam
hmmm jesli moge sie wtracic, ale tylko troszke.... w zeszlym roku ja i moj facet mielismy ten sam problem... tzn jak wspolnie spedzic wakacje skoro ja mialam ok 100 problemow wazniejszych w tym momencie od leniuchowania na plazy... przyznaje, ze trzeba bylo wlozyc duzo sily i energii w to, zeby byc razem, ale sie udalo, jak dla mnie to milosc gory przenosi...., pozdrawiam i powodzenia zycze.
tyle ze tu nie chodzi o wakacje (tez mi problem...). tu ktos wycofuje sie ze wspolnego z y c i a, a to sprawa znacznie ciezszego kalibru.
Dziękuję za wasze wpisy.Dały mi trochę do myślenia.Nadal obstaje jednak przy swoim zdaniu i będę walczyć o nas,nie mam nic do stracenia,a wydaje mi się,że dużo do zyskania.Przetrwaliśmy wiele,zawsze się wspieraliśmy,wierzę że również teraz uda nam się wyjść z tego kryzysu.Nikt mi nie mówił,że będzie zawsze słodko,miło i przyjemnie,zawsze prędzej czy później pojawiają się problemy,którym trzeba stawić czoła.Poza tym znam mojego chłopaka,wiem jaką ma naturę,osobowość.Jest on osobą bardzo niezależną,gdy ktoś próbuje wywierać na nim presję ucieka,zamyka się w sobie.Potrzebuje wtedy czasu by przewartościować pewne sprawy i uświadomić sobie co jest dla niego ważne.Można to prześledzićć na podstawie jego relacji z mamą.Rozmawiałam na ten temat z jego tatą i powiedział mi dokładnie to samo.Poradził mi,abym nie naciskała,była cierpliwa a napewno wszystko się ułoży.Poza tym rozmawiając z moim chłopakiem,powiedział mi,że gdyby nie zależało mu na mnie,na naszym związku nie rozmawiałby ze mna na te tematy tylko poprostu wycofałby się.Pożyjemy,zobaczymy.....Pozdrawiam!!!
to byl tylko przyklad... mialam na mysli, ze albo sie chce byc razem albo nie.
Martus nie martw sie!ja wiem jak to jest1jeste w zwiazku z wlochem od roku i tez bylo zle,chilami nawet koczylismy wszystko ale postanowilismy ze nie zmarnujemy tego co jest miedzy nami.ja tez ma 22 lata i mozesz mi uwierzyc przeszlam w zyciu bardzo wiele,Andrea tez mi powiedzial ze jak mam klopoty mam mu to mowic a nie odrazu plakac i skrywac sie w sobie.
Ja wierze ze wam sie uda.Juz jestescie razem 3 lata.Niewarto tego marnowac!!!!Ja tez wlczylam o ta milosc!!!! My tez widujemy sie w wakacje i sieta.teraz on tu przyjedzie.Wiem co czujesz i dobrze cie rozumie!!!!!nie poddawaj sie!!!nie kazdy wloch jest taki jak wszscy mowia!!!!!!!
NAPRAWDE WIERZE W CIEBIE!!!!!
Dziękuję Ci bardzo za te słowa.Jesteś kochana!!! Ściskam Cię mocno!!!!
Najważniejsze,że jemu również zależy, pisze, dzwoni, rozmawiamy,wyjaśniamy wszelkie nieporozumienia.Mam nadzieję i mocno w to wierzę,że wszystko się ułoży.
kochana nie zastanawiaj sie nawet piec minut nad tym czy tam pojechac,poprostu zrob to!!!!!!wszystko bezdie ok,jak tylko ciezobaczy poczuje mocniej ile dla niego znaczysz:)
hej hmm przypomina mi to moją sytuacje w ktorej sie znajduje, mam doslownie to samo!czy twoj amore nie jest czasem z okloc Milano?saluti
Dziękuję za słowa otuchy:)Oczywiście,że bardzo chcę do niego pojechać.Nawet jeśli miałoby to byc nasze ostatnie spotkanie,chcę go zobaczyć,aby mógł mi w cztery oczy powiedzieć,że naprawde nie chce ze mną być.Nie bardzo w to jednak wierzę po tym wszystkim co razem przeżyliśmy.Dobrze wracam do zakuwania,sesja sie zbliża,a ja w lesie;)
Niestety nie,jest z okolic Wenecji,dokładnie z Codognè,niedaleko Conegliano.
Scusa za kłopot ale sytuacje ktora opisałaś jest identyczna z moją ja narazie czekam staram sie być cierpliwa(wystraszyłam sie tylko że może mnie oszukuje)staram sie myśleć mimo wszytsko trzeżwo a tobie zycze powodzenia
Rozumiem Cię,nie jest łatwo uzbroić się w cierpliwość,nie narzucać się,a z drugiej strony z utęsknieniem wyczekiwać kolejnej wiadomości,kolejnego telefonu.Nie chcę w żaden sposób wywierać na nim presji bo wiem,że w taki sposób już nie odzyskam mojego dawnego,kochanego Alberta.Ja również życzę Ci powodzenia,wierzę że wszystko się ułoży.
Jest źle,bardzo źle:( Dzisiaj rano 2h bezkutecznie próbowałam się do niego dodzwonić i powiedzieć mu o swoich uczuciach.Dziś ma dzień wolny od pracy,więc byłam pewna,że go zastanę.W końcu napisałam do niego,że chciałabym porozmawiać z nim,poprosiłam go,aby puścił mi sygnał jak będzie mógł rozmawiać ze mną.I dalej nic,kolejny sms,zaczęłam sie już martwić,że może coś się stało.Kolejny raz próbując sie do niego dodzwonić naciełam się na pocztę,wyłączył komórkę.....Wydaje mi się,że przesadziłam,za bardzo go osaczyłam.Pozostaje mi jedynie czekać cierpliwie.....
nie sadze, bys przesadzila, w dojrzalym zwiazku zawsze trzeba rozmawiac, a odpowiedzialne osoby nie "wylaczaja sie" tak bez zapowiedzi.
przykro mi to stwierdzic, ale on mi sie wydaje jakis podejrzany. bardzo bym chciala Ci powiedziec, ze to wszystko minie, ze bedzie ok, ale ja nie wiem..., Wloch czy nie Wloch, albo Cie kocha i nie przejmuje sie tylko soba (czego po jego zachowaniu nie widac...), no i chce porozmawiac, albo Cie po prostu ignoruje i to raczej zly znak. mysle, ze na rozmowe mozesz nalegac, to twoje prawo i tu juz nie chodzi o osaczanie kogos. badz tez ostrozna i choc nie ma co go zaraz skreslac, to powinnas sobie uswiadomic, ze niestety moze nie byc tak, ja Ty bys chiala.
naprawde Ci wspolczuje, ale nie poddawaj sie tez na 100% czyims zachciankom i pokaz troche dumy i niezaleznosci, inaczej duzo mozesz stracic. to oczywiscie moje zdanie.
A moim skromnym zdaniem to on sie nieco przerazil tej odpowiedzialnosci, wsponego zycia na powaznie, stad niby te problemy ze szkola, niepewnosc co on by chcial robic. Jak pisalas chlopak twoj ma 26 lat a dla przecietnego Wlocha ten wiek jest troche za mlody by snuc juz powazne plany na przyszlosc. Oczywiscie nie twierdze ze dotyczy to kazdego wlocha, ale przynajmniej w moim otoczeniu wiekszosc znajomych wlochow ulozyla sobie zyciezawodowe, uczuciowe i rodzinne zblizajac sie do 30 lat.
Mysle ze w tym momencie powinnas troche popuscic. Jesli jemu naprawde zalezy na tobie i cie naprawde kocha, to sam zacznie o ciebie zabiegac bo sie zorientuje ze liczysz sie dla niego jedynie ty.
Co do kryzysow i placzu w sluchawke w okresie bycia na odleglosc: sama przez to przechodzilam a moj wtedy chlopak teraz juz maz, nigdy nie robil z tego problemow, ze ja niby niesilna, slaba psychicznie etc.. on nie nalezy do osob umiejacych bardzo pocieszac ( jest troche malowylewny i romantyczny, za to bardzo praktyczny), ale mimo wszystko zawsze udawalo mu sie mnie pocieszyc, opowiadal mi co udalo mu sie dla mnie zalatwic, co nowego kupil dla naszego przyszlego wspolnego domu etc... zreszta placz nie sadze by oznaczal slabosc psychiczna, kazdy ma prawo sie wyplakac, jesli tego mu akurat trzeba.
Sprobuj nabrac do tej sprawy dystansu (wiem ze nielatwe ale to jedyna droga) i pokazac mu ze rowniez ty w Polsce masz swoje punkty odniesienia, wlasne zycie.
Zycze powodzenia i mimo wszystkich burz abyscie przetrwali jako para
pozdrawiam aga
[email]
[gg]
Marta, przecież ty masz dopiero 22 lata! Owszem sporo przeżyłaś, ale za kilka lat będziesz śmiała się z tej sytuacji. Dziewczyno więcej optymizmu, bo to właśnie ja mam wyłącznośc na smutne i skomplikowane życie a nie Ty (ha ha - to był oczywiście żart - tak podtrzymuje mnie na duchu mój przyjaciel z Rzymu jak mam złe chwile). Pamiętaj nic na siłę. Chyba mogę udzielić ci takiej rady, ponieważ jestem od Ciebie sporo starsza, mam za sobą prawie 10 lat małżeństwa, dwoje dzieci i życie nie takie jakie bym chciała. Najbardziej dziękuję Bogu za to że moja sytuacja zdrowotna się w miarę ustabilizowała, no i mam zdrowe dzieciaczki. A to jest dla mnie teraz najważniejsze. Ale pamiętaj ,że po burzy zawsze świeci słonko i to dużo jaśniej. Czas zrobi swoje. bilety zawsze można przebukować na inny termin, ale nie rezygnuj z rozmowy w cztery oczy!!!!!!!! Aha , ktoś mi kiedyś powiedział, że nic nie dzieje sie bez przyczyny. A jak jest mi źle to zaciskam zęby i idę do przodu mimo trudności. Problemy są po to by je rozwiązywać. wiem,że przyjemniej jest to robić z kimś komu na tobie zależy, ale czasami musimy radzić sobie niestety sami. Ale mamy jeszcze przyjaciół ( myślę że ty też masz wokół siebie jakies przyjazne duszyczki na których możesz polegać). Życzę Ci więcej optymizmu i uśmiechu na twarzy i trzymam kciuki. Będzie DOBRZE!!!!! Chciałam trochę pocieszyć , ale czy się udało??????? pozdrawiam pa pa
Dziekuję za wszystkie ciepłe słowa.....właśnie wschodzi słońce:)
Wytrwale czekam,uzbroiłam się w cierpliwość,choć nie jest to wcale łatwe.Chwilami siłą powstrzymuję moje uczucia.Próbuję odzyskać równowagę wewnętrzną.Słuszność mojego postępowania utwierdzają małe znaki z jego strony,ale czy wszystko będzie tak jak wcześniej...nie wiem.Chwilami nie mam co do tego wątpliwości,później znowu ogarniają mnie czarne myśli.Cóż czas pokaże.....Pozdrawiam!!!
Witam wszystkich!!! Trochę się w tym wszystkim pogubiłam,chwilami nie wiem co mam myśleć...Pisze do mnie,interesuje się tym co się ze mną dzieje,przynajmniej ja tak to odbieram.Używa takich słów jak TVB,puci(tak zdrobniale mnie nazywa:),piccolo disastro(również lubi czasem tak mnie nazywać:),un bacio,un bacione....Wszystko to utwierdza mnie w przekonaniu,że jednak mu na mnie zależy....Z drugiej jednak strony czasami przeraża mnie ten dystans,który wytworzył się między nami,ta cisza,która czasami mam wrażenie trwa wiecznie....Nie chcę już cierpieć,to za bardzo boli.....A Wy co o tym wszystkim myslicie? Proszę o obiektywne odpowiedzi.
ze powinnas podejsc do tego wszystkeigo z dystansem i czekac na to co przyniesie przyszlosc.Nie zamartwiac sie bo szkoda zdrowia! jestes jeszcze taka mloda ze nawet jesli z tym chlopakiem mialoby nie wyjsc masz cale zycie przed toba.
Wiem ze to zadna rada ale przytrafilo mi sie cos bardzo podobnego gdy bylam w twoim wieku(teraz mam 27).Tez wydawalo mi sie ze juz nic pieknego mnie nie spotka dopoki nie poznalam roberto...we wrzesniu biore slub i jestem bardzo szczeliswa,czego i tobie zycze!
Moim zdaniem nie pokazuj mu ze czekasz biernie na jakis laskawy ruch z jego z srtony i z reszta nie czekaj. Pokaz mu ze ty tez ma swoje zycie, plany, marzenie, ktore niekoniecznie musza sie krecic tylko wokol niego. Zdaj sobie sprawe z tego ze w udanym zwiazku oboje musza zabiegac o siebie i pracowac nad tym by ten zwiazek kwitl a nie jedno ma cierpliwie czekac az sie drugie zastanowi ( dotyczy zarowno kobiec tak i mezczyzn).
Tak jak kolezanka wczesniej napisala przed toba jestes jeszcze mloda i cale zycie przed tobai jezeli nie wyjdzie ci z tym chlopakiem na pewno poznasz innego lepszego. Rozumiem ze wszelkie klopoty milosne bola ale tez ucza nas i z czasem przekonujemy sie ze jednak tak mialo byc. Ja zanim poznalam mojego meza przeszlam wiele porazek milosnych i za kazdym razem wydawalo mi sie ze to koniec swiata. Pare razy razy rowniez i ja zadalam komus ten bol bo nie czulam sie dosc zakochana. wtedy ile to bylo emocji, lez, zwierzen przyjaciolkom, nieprzespane noce, nerwy, pozawalane egzaminy, bo czy ja dobrze zrobilam, a jesli byla to milosc mego zycia, a dlaczego to on mnie rzucil skoro dzien wczesniej obiecywal mi cos - a teraz wiem ze po prostu taki byl moj los, a kazda porazka uczyla mnie czegosc nowego, z czasem przekonywalam sie ze tamci nie byli mnie warci., ze nie licza sie tez tylko piekne slowa ale i czyny. Tego wlasciwego ujrzalam czlowieka w moim mezu- nie obiecywal, nie prawil pieknych slowek a robil, pokazal ze mozna zawsze na nieglo liczyc, tak sami jak i ja zabiegal i zabiega o zwiazek, jest czlowiekiem na ktorego moge liczyc.
Zycze Ci abys i ty takiego spotkala w swoim zyciu, takiego zebys nie musiala sie przez niego zamartwiac ale by byl dla ciebie opora a na pierwszym miejscu stawial wasze dobro a nie jego humory.
pozdrawiam aga
Dziękuję za wszystkie rady.Masz rację Aga,byłam za dobra dla niego,a on najwyraźniej nie widzi i nie docenia kto jest jest u jego boku.Napisałam mu,że nie będę dłużej pozwalała,aby mnie ranił,zasługuję na to by być kochaną,a on nie jest jedynym facetem na tej ziemi.Nie będę na każde jego zawołanie,nie będę jak do tej pory czekać na niego z otwartymi ramionami.Jeśli mu zależy na mnie,niech walczy,niech pokażeże jestem mu bliska,że mnie kocha.mam ochotę się bawić a nie zamartwiać,dziś wieczorem idę z przyjciółmi sie zabawić.Ulżyło mi po napisaniu mu tego wszystkiego.Teraz mogę iść na egzamin!!!!Pozdrawiam
masz rację i tak trzymaj! Udany związek jest dopiero wtedy gdy obie strony się o to starają i wzajemnie się wspierają. Pozdrawiam i życzę udanej zabawy. Pa pa
aha! Połamania pióra i języka na egzaminie.
Dziękuję:) Już mogę podziekować,bo już jest po wszystkim:)Zdałam mimo,że patofizjologia była trudna w tym roku,poza tym mało czasu dostaliśmy na rozwiązanie całego testu.Mogłam dostać lepszą ocenę,ale wszystko to co działo i dzieje się ostatnio w moim życiu odcisnęło piętno także na nauce.Nerwy i stes wzięły górę...Ale i tak jestem bardzo zadowolona,ponieważ bałam się,że będzie o wiele gorzej.Pozdrawiam!!!
Cześć Margherita!!!Mogłabyś opowiedzieć mi swoją historię,jeśli oczywiście masz na to ochotę i czas.Pozdrawiam Cię cieplutko!!!
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 200
poprzednia |

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia