oj Weba-kusicielko! czuje zapach, a jakże, zwłaszcza,ze od jakiegoś czasu odmawiam sobie łakoci i słodkości.Sama wzmianka o murzynku znaczy się cieście spowodowała u mnie ślinotok!
Niech zyje silna wola !
Współczuję choroby ,przerabiałam wszystkie atrakcje o jakich wspominałaś, masz rację z Hydrokortyzonem, wiem ,że to dość wredny lek, daje szybka poprawę ale niestety obniża odporność.Akurat jeśli chodzi o krtań nie da się inaczej, zło konieczne.PO skończonym leczeniu uważaj na mała, bo po tej "truciżnie"będzie łapała każda bakterię jak koło niej przeleci.
Strasznie gratuluję , córcia przemieniła ci się w synka.
Rozumiem twój lęk przed porodem, jeśli zdecydowałaś się na cięcie cesarskie, śpij spokojnie.
Napewno wszystko będzie dobrze, po prostu po wyjściu ze szpitala musisz się dłuzej oszczędzać, wskazana wszelka pomoc przy maluchach.
Jeśli masz kogo-ściagaj do siebie do pomocy, moze niekoniecznie myślę tu o teściowej, bardziej o rodzinie z twojej strony.
Moze ktoś jest, kto by ci pomógł w pierwszych tygodniach.Cięcie cesarskie to jakby nie patrzeć jednak zabieg operacyjny.Zyczę jak najwięcej odpoczynku, zdrowia ,dobrego samopoczucia.
Barbi cieszę się ,że się wreszcie odezwałaś, pisałam do ciebie przy tamtym stoliku, już jakiś czas temu.Czułam,że nie masz ochoty na wpisy ale wiedziałam,ze jeśli jesteś na pewno czytasz te strony.Cieszę się ,że troszkę poukładałaś swój świat, nie przejmuj się jeden szybko podnosi sie po upadku, inny musi dłużej ppomyślć, pokombinować, ważne jest aby nie zostać na stałe wpozycji leżacej, bo to juz nie jest bezpieczne dla zdrowia.
Dzięki za wiarę we mnie i moje możloiwości, wiesz ja generalnie najbardziej boję się nie tego jak mi tam będzie ale jak moja rodzina będzie tu beze mnie.NIc na to nie poradzę ,już teraz mam koszmary, muszę to po prostu przejść.Do pierwszego razu, kiedy to przyjadę i zobaczę,że wszyscy żyja, maja się dobrze, nie zarośli brudem i nie zgineli z głodu......
Zyczę ci mnustwo szczęścia, samych dobrych i życzliwych ludzi na swojej drodze.Zajrzyj jeszcze przed wyjazdem.
Emra teraz do ciebie parę słów, wiesz co ja myśłę o pomysłach zmiany czegoś co nas wkurza , jestem jak najbardziej za, obiema rękami.
Ja ci wierzę, jak człowiek się stara i nie ma z tego nic nawet pochwały -szybko się zniechęca, niewspomnę juz o finansach.Właśnie taki marazm w moim zawodzie i brak widoków na poprawę sytuacji zdecydowały o mojej decyzji wyjazdu, ja też należe do takich osób które nie siedz i płacz ale bior się do roboty i próbuj coś zmienić.
A tak wogóle nie ma z kim na piwo się wybrać!mówi ci to coś?
kiedy odwiedzisz moje miasto?musimy się zgadać, pogadać.
Dobrze,że zostałaś"słomiana"wdowa, masz teraz trochę czasu by poukładać swoje uczucia i pragnienia.Może akurat dojdziesz do zaskakujcych wniosków?
Mój pracowity marito robi właśnie szafkę na buty dla mojej koleżanki, niedość ,że śmieci, hałasuje, odrywa mnie co rusz od pisania i domaga sie pomocy to jeszcze oczywiście cały czas jęczy ,gada sam do siebie i takie właśnie mam dziś atrakcje.
Alisa czy to ty miałaś dzisiaj dobry dzień na zakupy?
Pochwal się co kupiłaś,jak świat światem -najlepszy sposób na stresy to właśnie fajne zakupy, a jeśli chodzi o likierek, wiesz jak mówia trunek dobry na frasunek.
Ważne by nie frasować się za często bo wtedy wiesz nawet trunek nie pomoże.
Ja o swoich zakupowych szaleństwach już kiedyś pisałam, ale ostatnio trochę spasowałam, po prostu szafy pękaj w szwach, więc narazie terapia odwykowa, dni bez łażenia po sklepach z odzieża.
Eh u mnie to juz tak jest, jak zacznę to bez końca bym mogła, ok wobec tego uciekam do nauki i sprzatania opiłków drzewa!
POzdrawiam i do następnego wpisu